KDR #3 Piołun i miód.pdf

(1528 KB) Pobierz
Ewa Białołęcka
Piołun i miód
Księga trzecia
Kronik Drugiego Kręgu
 
Część pierwsza
Miasto Na Drzewach
El Koret Korin ostrożnie zmienił
pozycję. Legowisko z brudnych worków i
zeschłych gałęzi zachrzęściło cicho.
Mężczyzna zmiął w ustach przekleństwo.
Sądząc z kolejnego ogniska bólu, dorobił
się następnego wrzodu na plecach. Nic
dziwnego - od prawie trzydziestu dni nie
zdejmował ubrania, nie mógł się umyć ani
uczesać. Oblazło go robactwo i drapał się
już nawet przez sen, rozdzierając skórę
połamanymi paznokciami. Głód nie
dokuczał mu tak dojmująco, jak na
 
początku niewoli. Żołądek skurczył się i
ciążył mu w brzuchu jak kamień, ale Koret
starał się nie myśleć o jedzeniu. Myślał o
śmierci. Pogodził się z tym, że umrze.
Skoro nie mógł żyć, śmierć wydawała się
naturalną koleją rzeczy. Nie umierał
jednak, trwał tylko w zawieszeniu między
oboma tymi stanami, aż czasem miał
ochotę krzyczeć i przeklinać swych
ciemiężycieli. Żądać, aby wreszcie
zakończyli tę okrutną zabawę i zabili go,
by mógł odpocząć.
Próbował uciekać. Oczywiście, że
próbował... na samym początku, kiedy byli
jeszcze na to dość silni. On, Kewiar i Mess
- z osiemnastu ludzi jedynie trzech
przetrwało atak z zasadzki. Reszta poległa,
 
wystrzelana z łuków jak przepiórki,
pozarzynana z zaskoczenia. Kewiar zginął
później, przy próbie ucieczki. Mess...
biedny, umęczony chłopak. Do tej pory
Koret miał w uszach jego krzyki, gdy
tamci wyrywali mu paznokcie.
„Powiedziałem, och, el... powiedziałem...
nie wszystko, nie...” - szeptał bezładnie
młodziutki łowca, sztywno rozkładając
ociekające krwią palce. Łzy spływały mu
po ściągniętej cierpieniem twarzy.
„Wiedzą, gdzie... jak dojść... nie znają
haseł... pułapek... powiedziałem, żeś ty jest
el... oszczędzą cię na razie... tak... będziesz
żył, el... nie wiedzą... ilu ludzi do obrony,
myślą że dużo... kłamałem... będą
układy...”. Potem okaleczone ręce zaczęły
 
puchnąć i sinieć. Mess długo jęczał,
majaczył, aż jeden z bandytów dobił go,
rozdrażniony ciągłym mamrotaniem
chorego. Koret został sam. Drążyło go
poczucie winy - zakatowany myśliwy
przekazał oprawcom fałszywe
wiadomości, odraczając tym samym wyrok
na leśne miasto. W ten sposób został
większym bohaterem niż jego przywódca,
leżący teraz na kupie liści z nogami
uwięzionymi w kłodzie i czekający na
swój koniec.
Z początku więzy były ze zwykłego
rzemienia. Zdołał je namoczyć w
deszczówce spływającej po ścianie ruiny
służącej za więzienie, rozciągnęły się i
udało mu się uwolnić ręce. A potem
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin