XI niedz. zw. C.doc

(55 KB) Pobierz
Podstawowa reguła życia

Przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie... Przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa – pisze apostoł Paweł – człowiek, który chciał być wierny Bożemu prawu, sumieniu, prawdzie. Gorliwość zaowocowała przemocą, wierność prawu stała się niewiernością wobec Boga. Chciał dobrze, a uczynił wiele złego (por. Rz 7,14nn). Życie Pawła stało się jednym wielkim grzechem. Ostro ocenia sam siebie i powiada: dla Prawa umarłem przez Prawo. A przecież nie oznaczało to końca wszystkiego. Bóg właśnie jego, Pawła, powołał do głoszenia ewangelii. Na jego drodze stanął Zmartwychwstały. Grzech został wymazany. Grzech to problem nie tylko Pawła. Pierwsze czytanie przypomniało historię króla Dawida – skądinąd człowieka pobożnego, szlachetnego i wielkiego (to dziesięć wieków przed Chrystusem). A przecież popełnił grzech – najpierw obrzydliwy grzech uwiedzenia żony swego oficera, a potem ohydną zbrodnię zamordowania owego człowieka cudzymi rękami. Dawid nie widział zła swoich czynów – niepojęte zaślepienie go ogarnęło. Potrzeba było słów proroka, aby zrozumiał wielkość swego grzechu. Usłyszał wtedy z ust Natana słowa: Pan odpuszcza ci twój grzech, nie umrzesz. I trzecia ilustracja – z dzisiejszej ewangelii. Kobieta, grzesznica, o której wszyscy wiedzieli, co za jedna, zjawia się przy Jezusie. Odegrała scenę, która obrzydzeniem napełniła obecnych na przyjęciu: płacze, łzami zmoczyła Jezusowi nogi, włosami wyciera, namaszcza drogim olejkiem. Ze strony Jezusa ani słowa przygany, tylko budzące otuchę słowa: Twoje grzechy są odpuszczone, idź w pokoju! Czy zatem grzech nic nie znaczy, skoro każdy może zostać odpuszczony? I grzech zwykłej dziewczyny z ulicy, i grzech Dawida króla-mordercy, i grzech nierozumnej gorliwości Pawła? Nie rozumiemy tu czegoś i jesteśmy zawieszeni pomiędzy dwoma skrajnościami. Z jednej strony jest to pokusa lekceważenia grzechu. Z drugiej zaś – pokusa zwątpienia, lęk przed wieczną karą, przed odrzuceniem przez ludzi i Boga.

Obie pokusy prowadzą do jeszcze większego zła, obie powodują coraz szersze rozlewanie się grzechu w życiu człowieka dotkniętego jedną z nich. Lekceważenie grzechu zamienia się w postawę, którą celnie określa znane powiedzenie: „Hulaj dusza, piekła nie ma!” A wtedy nie potrzeba już żadnych usprawiedliwień, wszystkie zasady i normy przestają istnieć. Co strzeli do łba, warte jest spełnienia. Prędzej czy później taki ktoś staje się niebezpieczny  dla otoczenia, w końcu i dla samego siebie.

Zwątpienie w miłosierdzie Boga kończy się podobnie – choć początek streszcza się w innym haśle: „I tak mi wszystko jedno”. Bo skoro nie ma przebaczenia, skoro grzech przyrósł do mnie jak podszewka do wierzchu, to cokolwiek bym robił, i tak będzie źle. Przestają się liczyć zasady, obyczaj, prawo Boże i ludzkie. Z rozpaczą w sercu taki człowiek zaczyna wyprawiać najstraszniejsze rzeczy. I dokładnie jak tamten staje się niebezpieczny  dla otoczenia, a w końcu i dla siebie samego.

Zdawać by się mogło, że grzech jest jakimś fatum, ciążącym nad wszystkimi i wszystkim. Zdawać by się mogło, że jakąkolwiek byśmy postawę w życiu przyjęli – zniszczy nas grzech. Zdawać by się też mogło, że akuratnie ten problem nie interesuje większości ludzi. Kto się dziś przejmuje grzechem! I kto przejmuje się Bogiem! – wołają uśmiechnięte twarze z pierwszych stron kolorowych magazynów. Popatrzmy jednak na Pawła – człowieka nie nadającego się na okładki kuszących tygodników. Ale na człowieka, który doświadczył w życiu wiele. Człowieka szczęśliwego, człowieka, który spełnił swe życie bez reszty. Co mówi Paweł? Jaką radę nam daje? Czytaliśmy przed chwilą: Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego. Znał wartość dobra, znał straszną pomyłkę zła – w innym liście nazywa siebie pierwszym spośród grzeszników (1 Tm 1,15). Nie rozpacza nad sobą i złem, które popełnił. Nie mówi: Teraz to mi wszystko jedno. Skoro Jezus stanął na jego drodze i przeciął pasmo dotychczasowego zła, to znaczy, że można i trzeba zacząć żyć na nowo. Ale już nie na własny rachunek. Dlatego pisze: Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.

Wielkie słowa i zdawać by się mogło, że nie dla nas taka reguła. A jednak powinna to być podstawowa zasada życia każdego chrześcijanina. Co ona znaczy? Paweł wyjaśnia i powiada, że on nadal żyje swoim ziemskim życiem. I tak było – pracował, także fizycznie, miał przyjaciół, podróżował, chorował, jadł i spał, pisał listy, dbał o siebie i przyjaciół. Zwyczajne życie. A jednak niezwyczajne. Było ono odpowiedzią, jaką Paweł dawał Bogu. Świadom przebaczenia jego wielkich grzechów, jego strasznej pomyłki, apostoł wiedział, że nie w nim jest źródło i początek dobra. Zdawał sobie sprawę, że bez Jezusa i duchowej energii zwanej łaską nie jest w stanie niczego uczynić. A równocześnie wiedział, że cały jego ludzki wysiłek potrzebny jest Bogu. I wysiłku nie szczędził.

Jesteśmy grzeszni – może nie na miarę Pawła, na szczęście nie na miarę grzechu króla Dawida. Może tylko na miarę owej kobiety, której grzechy były równocześnie grzechami innych. Trzeba nam przyjść do Jezusa. Z całą nieporadnością, jak ona. Może zapłakać, może ucałować – już nie samego Jezusa, ale choćby krzyż. A na pewno w świętej spowiedzi szukać u niego przebaczenia. Karmić swego ducha słowem ewangelii, posilać chlebem Komunii. Wesprzeć się na Jezusie, jak na przyjacielu. Tak, by starczyło sił – a starczy na pewno – na życie mądrze wypełnione dobrem. Na życie, które będzie życiem wiary w Syna Bożego – odpowiedzią, której czeka Bóg.

  Odpuszczone są jej liczne grzechy ...

Ileż to razy w naszym życiu gorszyliśmy się tak, jak faryzeusze w dzisiejszej Ewangelii? "Taki człowiek, a Bóg mu błogosławi !?!?!?" Dlaczego mnie Bóg nie wysłuchuje, dlaczego ja stale jestem na przegranych pozycjach, dlaczego Bóg "zadaje się z grzesznikami"? Można by mnożyć tego rodzaju "zgorszenia". "Biada gorszycielom!" Ale czasami chciałoby się powiedzieć także "Biada gorszącym się!" Ileż w takich zgorszeniach obłudy i fałszu, ileż zazdrości i zawiści, ileż pychy i zadufania? I to właśnie wyrzuca Jezus faryzeuszom. Bo On widzi głębiej niż ludzkie oczy, bo On "przyszedł do chorych i do grzeszników, a nie do tych, którzy się dobrze mają".

I znowu, Bóg-Jezus Chrystus, pochylający się nad ludzką niedolą i ludzką słabością. Nie pochwalający jej i nie akceptujący ludzkich grzechów, ale widzący w człowieku dobro i jego chęć, pragnienie powstania i zmiany. Jawnogrzesznica z dzisiejszej Ewangelii została pochwalona nie za popełnione grzechy, ale za pokorne uznanie swoich słabości i wyznanie swoich grzechów, za chęć zmiany życia, za pragnienie nawrócenia Jest to podstawowy i nieodzowny warunek Łaski.

Jak mówi Papież w swojej książce "Przekroczyć próg nadziei":

 „Pokazać komuś rzeczywistość grzechu, jego błąd, nie jest wcale równoznaczne z potępieniem go. Pokazanie komuś jego grzechu sprowadza się raczej wprost przeciwnie, do stworzenia warunków nawrócenia. Pierwszym bowiem warunkiem nawrócenia jest dla człowieka uświadomienie sobie własnej słabości i grzeszności (...) a następnie uznanie tego przed Bogiem, który ze swej strony nie oczekuje niczego więcej jak właśnie tego rozpoznania ludzkiej grzeszności, aby człowieka zbawić. A człowiek ze swej strony nie uczy się inaczej, jak właśnie przez takie rozpoznanie i przyznanie się do swoich błędów”.

I to właśnie dokonało się w jawnogrzesznicy z dzisiejszej Ewangelii, ale jakoś nie mogło się przebić, nie mogło się dokonać w sercach gorszących się faryzeuszy. Czy ja -czasami- gorsząc się nie jestem podobny do nich? Bracia i siostry. Od spowiedzi wielkanocnej upłynęło już wiele czasu. Były jeszcze spowiedzi przed Pierwszą i Generalną Komunią. Dziś Kościół jakby wraca do tego tematu i przypomina każdemu z nas o grzechu, że jest o­n w nas i wokół nas. I w tym czasie wolnym od tych masowych spowiedzi trzeba o tym pamiętać i nie pozwolić sobie, by grzech w okresie zwykłym stał się rzeczą normalną.

Czytania dzisiejszej niedzieli ukazują nam ludzi, którzy zgrzeszyli, ale którzy potrafili to zło w sobie dostrzec i z żalem je wyznać nie wstydząc się przy tym łez i pokuty. Potrafił zobaczyć swoją nędzę człowiek wielki, namaszczony przez Boga – król Dawid. Umiała też dostrzec spustoszenie w sobie na skutek licznych grzechów zwykła kobieta, jawnogrzesznica. Obydwoje mieli odwagę wyznać swoje nieprawości, bo jeszcze mieli sumienie, które niepokoiło ich serca.

Warto i trzeba przyjrzeć się tym biblijnym postaciom, aby się od nich uczyć wielu rzeczy. Po pierwsze, że jest grzech, który dosięga każdego człowieka, i tego „wielkiego”, na stanowisku, mającego władzę, i tego „zwykłego”, mało znanego. A po drugie, że trzeba ten grzech jak najszybciej dostrzec, zdemaskować i nie pozwolić, aby o­n do nas przylgnął i stał się jakby drugą naturą. I trzeba go z żalem wyznać oraz otworzyć swe serce na przebaczającą miłość Boga.

Jan Paweł II w adhortacji poświęconej pojednaniu i pokucie stwierdził, że największym grzechem obecnego czasu jest zatrata poczucia grzechu. I napisał, że „trzeba odkryć poczucie grzechu”. Dlaczego tak się dzieje, że człowiek często widzi wiele zła wokół siebie, a nie dostrzega w sobie winy? To zwykle inni są źli, podli, niesprawiedliwi. Ja natomiast – niewinny. Nieraz oburzamy się na nieprawości drugich, nie znajdując dla nich żadnego usprawiedliwienia, sobie zaś nie mamy nic do zarzucenia. Bywamy wówczas podobni do króla Dawida, który po wysłuchaniu historii o bogaczu, który zabrał jedyną owieczkę biednemu człowiekowi, oburzył się i zawyrokował, że winien jest śmierci. Tylko nie zorientował się, że ta historia opowiedziana w przypowieści przez proroka Natana to występek, jakiego dopuścił się o­n sam zabijając mieczem Chetytę Uriasza, by jego żonę wziąć za małżonkę.

Oby to święte oburzenie, którego niemalże spontanicznie dajemy wyraz, jeśli dotyczy o­no innych, oby o­no nie omijało nas samych, naszych postaw, zachowań, naszej moralności. I jeśli dostrzeżemy w sobie wiele ułomności, występków, jeśli wobec siebie będziemy bardziej krytyczni, to wobec innych będziemy bardziej tolerancyjni i ostrożniejsi w wydawaniu jakichkolwiek sądów czy wyroków.

Trzeba więc najpierw w sobie dostrzec grzech i trzeba mieć odwagę do niego się przyznać, tak, jak uczynił to Dawid, gdy z pokorą wyznał: „grzech mój jest zawsze przede mną”. Nie wstydziła się przyznać do grzechów jawnogrzesznica, która łzami żalu oblewała nogi Jezusa i wycierała je swoimi włosami. Tylko ludzie przewrotni, obłudnicy, faryzeusze byli oburzeni na widok tej sceny, bo znali grzeszne życie tej kobiety, o sobie natomiast byli przekonani, że są ludźmi porządnymi.

Dlaczego człowiek może tak błędnie oceniać siebie? Co jednych skłania do pokory, skruchy i wyznania swoich win, a innych powstrzymuje? Pewnej odpowiedzi udziela nam Ojciec św.: „ażeby odkryć poczucie grzechu, a więc faktyczny stan duszy, pisał we wspomnianej adhortacji, trzeba odkryć poczucie Boga”. Bez wiary więc i umiłowania Boga nie ma tej wrażliwości na grzech w swoim życiu. Wówczas każdy czyn, postawę, zachowanie tłumaczymy różnymi okolicznościami, a to wybuchowym charakterem, a to prawami rynku, a to trudną sytuacją, a to obyczajami, wszystkim, tylko nie wolą Bożą, nie Bożym porządkiem, który powinniśmy znać i respektować. Bez tego zasadniczego odniesienia naszego życia do woli Bożej nie będzie postrzegania czynów w kategorii dobra i zła, cnoty i grzechu, ale w kategorii jakichś życiowych konieczności, których ostateczną miarą nie będzie Bóg i Jego zbawcza wola, ale człowiek i jego prawa najczęściej tłumaczone na swoją doraźną korzyść.

Bracia i siostry. Niech nie zabraknie w nas tej wrażliwości, która jest cechą ludzi wierzących i miłujących Boga. Bądźmy ludźmi sumienia, jak o to prosił Papież. I nie bądźmy sędziami jedni drugich, bo mamy jednego sędziego – Boga Wszechmogącego, ale i miłosiernego. Bo o­n sprawiedliwie osądza, ale i wielkie miłosierdzie okazuje. Liczmy się z Bogiem i Jego wolą, i Jemu ufajmy. Amen.      

czytanie opisuje jedno z ważniejszych wydarzeń z życia Dawida

Ø Dawid dla Żydów był ideałem władcy

§Był u szczytu sławy,

§Ludzie go uwielbiali,

§Miał pełną władzę,

§Bóg mu błogosławił,

Ø Mało mu było tego wszystkiego

Ø Zapragnął żony swego oficera Uriasza, choć miał ponad 200 własnych żon i wiele nałożnic,

§Wysłał go na pewną śmierć

§Był tak zaślepiony swoją wielkością, że nie widział, na czym polega zło jego postępowania. Sądził, że skoro jest tak wielkim wodzem i królem, to nie musi się już z nikim liczyć i wszystko mu się należy.

§Dopiero Natan - jego przyjaciel, a zarazem prorok Mu to uświadomił.

·Dawid podjął bardzo surową pokutę,

·Bóg go ukarał, ale darował mu życie, ostatecznie mu przebaczył.

·Ale stało się tak dopiero wtedy, gdy Dawid uznał, że jest grzesznikiem, gdy upokorzył się przed Bogiem.

V Zupełnie podobną sytuację opisuje Ewangelista Łukasz. Sytuacja jest podobna, ale bohater zupełnie inny:

Ø Już nie król Dawid, bohater całego narodu, ale kobieta, kobieta, która w czasach Jezusa nie miała prawie żadnych praw.

§I to nie taka zwykła kobieta, ale jawnogrzesznica, a więc osoba otoczona pogardą przez tzw. „porządnych ludzi”.

§Przychodzi do domu faryzeusza, bo wie, że tam przebywa Jezus, klęka u Jego stóp, całuje je i obmywa łzami.

Ø Zobaczmy, jakie to wielkie upokorzenie, na ile przykrości musiała się wtedy narazić.

§Ale jej wiara jest silniejsza

·W Bożą miłość

·W Boże przebaczenie

Ø To właśnie ta wiara była czymś, czego za nic nie mogli zrozumieć faryzeusze.

§Nie mogli pojąć jak o­na śmie zwracać się do Jezusa.

§Pewnie nie rozumieli tego także Apostołowie.

Ø Wszyscy o­ni myśleli pewnie, że aby móc się zwracać do Boga, trzeba być czystym. Trzeba być doskonałym, idealnym, zresztą większość z nich za takich siebie uważała.

ØA Chrystus po prostu odpuszcza jej grzechy. Widzi nie tylko jej gest, ale wiarę, która za nim się kryje.

V Czego nas uczy dzisiejsze Słowo Boże?

Ø Tego, że Bóg w każdej chwili jest gotów nam przebaczyć, jeśli tylko uznamy swoją grzeszność.

Ø Także tego, że nie musimy koniecznie przynosić Bogu naszych sukcesów, zwycięstw i radości.

§Równie dobrze może to być nasza słabość, nasza grzeszność, nasza nędza.

§I wcale Pan Bóg nie będzie nas wtedy mniej kochał.

§„Większa jest radość w niebie z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”.

§Powinienem przyjść do Chrystusa zwłaszcza wtedy, gdy jestem przygnieciony własnym grzechem, bo wtedy najbardziej Go potrzebuję.

·„Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych, ale grzeszników”.

·Ktoś mądry powiedział kiedyś, że Bóg jest potężniejszy w przebaczaniu, niż człowiek w grzeszeniu.

V Dzisiejsze Słowo Boże powinno nas także skłonić do zadania sobie zasadniczego pytania:

Ø Czy ja uczę się od Chrystusa, jak przebaczać?

§Czy potrafię przebaczać, tak z serca, nie czekając nawet na przeprosiny.

Ø Wydaje się, że żyjemy w świecie, w który coraz więcej jest nienawiści, złości, wzajemnych niechęci, urazów i to nie tylko między ludźmi – coraz częściej między całymi narodami.

§Czy ja nie przyczyniam się swoją postawą, swoim gniewem, nieustępliwością, pragnieniem zemsty do budowy takiego właśnie świata?

Ø Panie, który przebaczyłeś jawnogrzesznicy,

który przebaczyłeś skruszonemu łotrowi,

który wybaczyłeś nawet tym, którzy Cię przybijali do krzyża

Wybacz mi moje zło, moje grzechy, moje odejścia od Ciebie.

Wybacz mi i naucz, jak przebaczać

Amen.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin