Niemożliwa miłość.pdf

(481 KB) Pobierz
1
894626665.001.png
Siedziałem na parapecie w swoim pokoju. Po policzku płynęła mi łza, a za nią tym samym torem
podążyła druga. Było mi bardzo smutno. Dzisiaj przekonałem się, że kocham swojego starszego
kolegę z uczelni. Nie rozumiałem dlaczego jego. Znamy się od paru lat. Mieszkamy na tej samej
ulicy od czasu kiedy wprowadził się ze swą rodziną do nowo kupionego domu. Chodziliśmy razem
do liceum i na imprezy i nigdy nic takiego nie poczułem. Dopiero dziś kiedy biegnąc omal nie
spadłem ze schodów, a on złapał mnie w swoje ramiona. Czas się wtedy dla mnie zatrzymał. Nie
było nic i nikogo wokół nas. Byłem tylko ja i on obejmujący mnie. O czym ja myślę on mnie nie
obejmował dlatego, że chciał. Jednak w tamtej chwili liczyło się tylko to, że trzyma mnie w swych
ramionach i mnie chciałem by mnie puścił. To była chwila kiedy poczułem, że go kocham i
chciałbym zostać z nim na zawsze. Niechętnie odsunąłem się od niego i spojrzałem mu w oczy.
Patrzył na mnie, a ja zatopiłem się w ich czerni. Uśmiechnął się pokazując białe zęby. Poczułem, że
zaczynam się rumienić i opuściłem wzrok ku ziemi. Powiedziałem - Przepraszam czy mogę już iść.
Dopiero wtedy spostrzegł, że cały czas trzyma mnie w swych ramionach. - Tak możesz iść.
Gdy mnie puścił szybko zbiegłem ze schodów i pobiegłem do biblioteki.
Chciałem się zakochać, ale nie w nim. Nie w moim kumplu, który nie ma pojęcia o mojej orientacji
i na dodatek jest cholernym homofobem. Łzy nie przestawały płynąć. Jeszcze tego brakowało,
abym rozpłakał się na dobre. Otarłem łzy dłońmi i wstałem z parapetu. Nie będę o tym myślał to
tylko kolega z uczelni i nic tego nie zmieni. Może wydaje mi się, że go kocham, ale te ramiona
nigdy czegoś takiego nie czułem. Chciałbym znów w nich się znaleźć. Kurcze dlaczego to musi być
on. Nigdy nie Będzie mój, a jak sie dowie o tym kim jestem i co gorsza czuję do niego to stracę
jedynego kumpla. Opadłem na łóżko i rozpłakałem się chowając twarz w poduszce, aby nikt nie
mógł usłyszeć mego bólu.
Usłyszałem sygnał telefonu mówiący o nadejściu smsa. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i
podszedłem do biurka na którym leżał telefon. Przeczytałem wiadomość. Była od niego " Wpadnij
do Studzienki o 19 będę tam z Basią i Jackiem." Usunąłem wiadomość. Nie miałem ochoty nigdzie
wychodzić. Odłożyłem telefon i poszedłem do łazienki, która była połączona z moim pokojem.
Moje od niedawna spełnione marzenie, mieć własną łazienkę. Spojrzałem w lustro, wyglądałem
okropnie. Czerwone oczy i spuchnięta od płaczu twarz. Brązowe włosy zmierzwione tak jakby
przeszedł przez nie huragan. Nie powiem dbałem o wygląd, może aż do przesady, ale w tej chwili
miałem to gdzieś. Wyglądałem tak jak się czułem.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Kto śmiał mi przeszkadzać. Nie odpowiedziałem. Ktoś zapukał drugi
raz i usłyszałem jak drzwi do pokoju się otwierają.
- Piotrek jesteś? - W pokoju zaświeciło się światło. To była moja siostra.
- Tak w łazience. Czego chcesz?
- Mama woła cię na kolację. - Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że jest już wieczór. Całe
popołudnie przesiedziałem w pokoju i przepłakałem.
- Nie jestem głodny. Powiedz jej, że może zjem później.
- No dobra. Stało się coś? Masz dziwny głos.
Tak stało się, zakochałem się w kimś w kim nie powinienem.
- Nie wszystko ok. Jestem tylko zmęczony. Usłyszałem jak wychodzi z pokoju zamykając za sobą
drzwi. Odetchnąłem głęboko. Odkręciłem kran i włożyłem głowę pod strumień chłodnej wody.
Chwilę później umyłem twarz. Wróciłem do pokoju nie wycierając głowy, więc z moich włosów
intensywnie kapała woda. Zgasiłem światło i usiadłem na parapecie. Wpatrzony w ciemność za
oknem znów zacząłem rozmyślać o nim. I zrozumiałem, że nigdy nikogo nie miałem, bo czekałem
2
na niego, na niemożliwą miłość.
Obudziłem się po dwóch godzinach snu. Byłem zmęczony, niewyspany i wszystko mnie bolało.
Tak kończy się całonocne rozmyślanie i spanie na parapecie. Cud, że z niego nie spadłem. W nocy
wszystko sobie poukładałem i postanowiłem schować gdzieś głęboko w sercu uczucie którym
darzyłem Artura. On się o niczym nie dowie, a ja będę udawał, że jest tak jak było wcześniej.
Zjadłem szybko śniadanie w czasie którego odpowiedziałem na dziesiątki pytań mojej mamy.
Dotyczyły głównie tego dlaczego wczoraj nie jadłem kolacji i czemu cały czas przesiedziałem w
pokoju. Kochałem swoją mamę, była wyrozumiałą i mądrą kobietą, ale musiałem ją okłamać.
Powiedziałem krótko, że byłem niegłodny, a do tego zmęczenie dało o sobie znać i wcześnie
zasnąłem. Naprawdę nie mogłem wyznać jej prawdy.
Wsiadłem w swój stary samochód i pojechałem na uczelnię. Jadąc włączyłem radio. Puszczali jakąś
piosenkę o miłości. Zawsze chętnie słuchałem takich, ale dzisiaj nie miałem na to ochoty. Szybko
zmieniłem stację i kolejna piosenka w tym stylu. Przełączyłem jeszcze kilka innych stacji i nawet tu
gdzie zazwyczaj dają rocka była piosenka mówiąca o miłości.
- Kurcze z nastaniem wiosny nie ma innych piosenek tylko te? - wyłączyłem radio.
Dojazd na uczelnię zajął mi nie całe dziesięć minut. Jako jeden w wielu studentów mieszkałem w
domu. Jakoś nie uśmiechały mi się pokoje akademickie i to co się tam mogło dziać. Może dlatego
wybrałem uczelnię w swoim mieście. A może dlatego by być blisko Artura. Nieświadomie od lat
robiłem różne rzeczy, aby być blisko niego. Być zawsze tam gdzie on był. Artur był o dwa lata
starszy ode mnie. Mieszkał w akademiku mimo, że na uczelnię miał do przebycia dokładnie taką
samą drogę jak ja. Jak mówił chciał trochę swobody i wolności od opiekuńczych ramion matki. W
domu jednak bywał często, głównie w weekendy. No nie znów o nim myślę. Dość tego! Czas
skupić się na nauce.
Na dworze świeciło słońce. Jak na początek kwietnia było dość ciepło. Na głównym placu panował
ruch. Tłum ludzi śpieszył w różne strony. Rozmowy, śmiech, wygłupy każdy był czymś zajęty. Ja
do pierwszego wykładu miałem jeszcze godzinę. Tak jak zawsze byłem za wcześnie. Inni się
notorycznie spóźniają, a ja zawsze się śpieszę. Wszedłem do budynku i od razu skierowałem się do
mojego ulubionego miejsca jakim jest parapet (co ja poradzę, że uwielbiałem na nich siedzieć) na
korytarzu, który prowadził do biblioteki i hali w której odbywały się mecze siatkówki. Było to
spokojne miejsce i mało ludzi się tu kręciło. Na tym parapecie od początku rozpoczęcia nauki
siadałem zawsze. To na nim odrabiałem lekcje, czytałem lub rozmawiałem ze znajomymi, których
miałem nie wielu. Często się również śmiałem, ale dzisiaj do śmiechu mi nie było. Westchnąłem
przypomniawszy sobie po raz setny incydent koło schodów. Nagle zobaczyłem go. Wyszedł z
biblioteki z jakąś dziewczyną. Rozmawiali. Miał czarne włosy, których kosmyki rozchodziły się na
wszystkie strony, nigdy nie mógł ich ułożyć, a mnie się one podobały. Dzięki nim wyglądał na
bardzo niegrzecznego chłopaka. Grzywka opadała mu lekko na czoło, a dłuższe kosmyki wpadały
mu do oczu oraz na policzki i pięknie okalały jego, i tak śliczną buźkę. Był wysoki, wysportowany,
a pod czarną koszulką pięknie grały jego mięśnie. Nie, nie był mięśniakiem, tacy mnie nie
pociągają, był w sam raz. Parę razy widziałem go bez koszulki i wiem, że ma piękne ciało i bardzo
płaski brzuch, który ozdabiają lekko zarysowane mięśnie. Oczy jak wspominałem ma czarne
okolone grubymi długimi rzęsami. Usta pełne, dobrze zarysowane, jakby malinowe stworzone do
całowania. Tylko, że ja tego robił nie będę, może robi to ta dziewczyna z którą rozmawia. Poczułem
ukłucie w sercu. Znajome uczucie, które towarzyszyło mi od dawna gdy on za bardzo interesował
się jakąś dziewczyną. Czułem je, lecz nie zdawałem sobie z tego sprawy. Czy tym uczuciem była
zazdrość? Dobrze koniec, nie myślę już o tym przecież sobie obiecałem. Nie ma żadnego uczucia,
nie ma zazdrości, wmawiałem sobie. Artur pożegnał się z dziewczyną i zauważywszy mnie
uśmiechnął się, i szybkim krokiem podszedł do mnie. Ach jak on pięknie chodzi - pomyślałem i
natychmiast odegnałem te myśli. Dla niego zawsze będziesz kumplem, przyjacielem, zapamiętaj to
3
sobie idioto.
-Cześć - odezwał się i przysiadł obok mnie na parapecie - nie przyszedłeś wczoraj do Studzienki.
Było ekstra.
- Byłem zmęczony i poszedłem spać - odpowiedziałem nie patrząc na chłopaka. Czułem się przy
nim inaczej, traktowałem go inaczej, a obiecałem sobie, że to się nie zmieni. Dlaczego to jego
kocham?
- Dobrze się czujesz?
- Tak świetnie. Po prostu mam tremę przed dzisiejszym egzaminem.
- Poradzisz sobie - położył mi rękę na ramieniu, a mnie przeszedł dreszcz. Oj znałem to uczucie.
Jak to możliwe, że tyle lat o nim nie wiedziałem? Czemu on mi to robi? Nie on nic nie robi
zachowuje się jak zawsze. Nie raz dotykał mojego ramienia, nawet twarzy, ale teraz dla mnie ten
dotyk jest inny. Jestem go spragniony i boli mnie coś w środku, że z jego strony ten gest jest czysto
koleżeński. Strąciłem jego rękę i wstałem - Muszę iść, zaraz mam zajęcia.
- Zobaczymy się później?
- Nie sądzę będę zajęty. Sorry, ale muszę lecieć.
- Uważaj na schodach.
O tak te cholerne schody. Szkoda, że wczoraj z nich nie spadłem, tylko wpadłem w jego ramiona.
Nie uświadomiłbym sobie moich uczuć.
********
Męczę się tak od kilku dni. Unikam Artura jak ognia. Widzę po nim, że nie rozumie co się dzieje,
dlaczego jestem taki. A mnie jest tak trudno z nim przebywać. Chciałbym móc mu wszystko
powiedzieć, ale wiem, że mnie odrzuci i stanę się dla niego kimś kogo będzie się brzydził.
Zasłaniam się nauką, a w szczególności referatem z ochrony środowiska. Poza uczelnią nigdzie nie
wychodziłem. Kończyłem zajęcia i jechałem do domu. Dziś jednak musiałem wyjść z domu
wieczorem i pojawić się w Studzience. Po miesiącu nieobecności, wracała moja jedyna przyjaciółka
Monika. Ma dziś urodziny i właśnie w Studzience odbędzie się impreza. Monia jest jedyną osobą,
która wie o mnie wszystko. Niczego nie potrafię przed nią ukryć. Nie chcę jednak mówić jej o
uczuciach do Artura. Pewnie i tak się wszystkiego domyśli i co będzie jak powie Arturowi? Nie,
teraz nie będę o tym myślał. Wziąłem prysznic. Uczesałem swoje już dość długie brązowe włosy.
Użyłem najlepszej wody po goleniu jaką miałem i wyszedłem z łazienki owinięty ręcznikiem wokół
bioder. Nagle stanąłem jak wryty. Na moim łóżku leżał Artur i przeglądał jakąś książkę.
- Co ty tu robisz?
- Twoja siostra mnie wpuściła. - Odłożył książkę i obrócił się na bok podpierając głowę ręką.
Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głowy - Jeszcze nie jesteś gotowy?
- Właśnie chciałem się ubrać - zapomniałem, że wczoraj zepsuł mi się samochód i Artur
zaproponował mi podwiezienie do klubu. Zgodziłem się, bo jakoś nie było innych propozycji, a nie
miałem ochoty tłuc się autobusem. Nie powiedziałem Wam, że Monika była również jego
przyjaciółką. We trójkę znamy się od czasu liceum. Miałem problem, bo mimo, że nie wyznała mu
prawdy o mojej orientacji, to jak się dowie co czuję do niego to nie będzie milczeć. Kiedy się
domyśliła, że jestem gejem z trudem ją przekonałem, że nie jest jej obowiązkiem ogłosić to całemu
światu i mnie swatać. Nikt inny się w liceum niczego nie domyślał. Zawsze byłem skryty i nie
miałem odwagi na romanse.
- No ubieraj się - głos Artura wyrwał mnie z moich myśli - Nie bój się nie zgwałcę cię, jak zobaczę
cię nago, nie jesteś w moim typie. Nie mam ochoty cię dotykać.
4
- A czy ja chcę, abyś mnie dotykał?! - wrzasnąłem.
- No mam nadzieję, że nie.
- No, nie chcę. Po za tym wolę dziewczyny - po co kłamię.
- To dobrze wyjaśniliśmy sobie wszystko. Nie mam zamiaru się do ciebie zbliżać.
- No - otworzyłem szafę i poszukałem ubrań. Miałem ochotę płakać. Tak bardzo chciałem, aby
mnie dotykał, całował, pieścił. Głupi jestem, przecież wiem, że nic z tego nie będzie. W końcu
wybrałem bieliznę oraz ciuchy i poszedłem do łazienki.
- Pośpiesz się - usłyszałem jego głos.
Wziąłem kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić i ubrałem się w czarne jeansy, białą koszulę
wypuściłem na spodnie. Dobrze układała się na moich wąskich biodrach i podkreślała płaski
brzuch. Dwa górne guziki pozostawiłem nie zapięte. Przejrzałem się w lustrze. Patrzył na mnie
zielonooki chłopak z pełnymi różowymi ustami, gładką cerą, był smutny.
- Piotr idziesz czy nie?! - krzyknął Artur z pokoju. Otrząsnąłem się i wyszedłem z łazienki.
Usłyszałem gwizd Artura.
-Wow Piotruś wyglądasz cholernie seksownie i gdybyś nie był chłopakiem.
- Możesz się przymknąć. Śpieszyło Ci się.
- Chyba nam.
Pożegnałem się z mamą i wsiedliśmy do samochodu Artura. Całą drogę milczeliśmy. Dopiero kiedy
dojechaliśmy na miejsce Artur zapytał.
- Ostatnio zachowujesz się bardzo dziwnie. Mało mówisz. Wściekasz się na mnie na każdym kroku
i unikasz.
- Mówiłem...
- Tak nauka. Jakoś dawniej nie miałeś z tym problemu.
-Chodźmy do środka. Monia pewnie już jest.
- No gdybyś się tak nie guzdrał jak baba...
- Zamknij się wreszcie!
- Ależ ty potrafisz głośno wrzeszczeć.
- Muszę, abyś mnie usłyszał.
- I tak cię słyszę i widzę i...
- Gadaj zdrów ja idę do środka. Trochę chłodno mi w samej koszuli.
- Mówiłem, żebyś wziął kurtkę.
- W klubie będzie gorąco. Chodź już.
- Nie śpieszy mi się.
- A kilka minut temu poganiałeś mnie bo ci się śpieszyło - popatrzyłem na niego.
- Dobra idę. Dawno z tobą nie gadałem i tak jakoś się za tym stęskniłem. Wiesz uwielbiam z tobą
rozmawiać.
A ja uwielbiam ciebie. Tylko o tym się nie dowiesz.
Weszliśmy do dość przytulnego klubu. To było stałe miejsce spotkań młodzieży z uczelni. Można
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin