Loew Ryszard - O antykwariuszach żydowskich w Krakowie.pdf

(288 KB) Pobierz
O ANTYKWARIUSZACH ŻYDOWSKICH
O ANTYKWARIUSZACH ŻYDOWSKICH
W KRAKOWIE
RYSZARD LÖW
1. Handel starymi książkami w Polsce był niemal całkowicie uprawiany przez Żydów.
Przez cały wiek dziewiętnasty i pierwsze cztery dziesiątki naszego stulecia
antykwariusze żydowscy stali się jedną z najżywotniejszych arterii w życiu książki
polskiej. Ich rola była dominująca zwłaszcza w wieku ubiegłym. Pojawiający się
wówczas z rzadka antykwariusze - chrześcijanie, tak samo zresztą nie
przygotowani do tego zawodu, mniej byli od Żydów wytrwali, energiczni,
przedsiębiorczy. A może także - entuzjastyczni? Nie zaprzedani bez reszty
przedmiotowi prowadzonego, a daleko nie zawsze intratnego, handlu - książce? Bo
to właśnie entuzjazm stworzył wspaniałą epokę polskiego księgarstwa
antykwarycznego. Epokę zamkniętą na zawsze pożogą minionej wojny, a która
przyniosła ze soba Zagładę - i ludzi i książek.
Przedstawiona poniżej relacja o żydowskich antykwariuszach w Krakowie -
rodzinnym mieście autora - jest częścia opracowania dziejów Żydow - antykwariuszy
księgarskich w Polsce.
2. Usiłuję cofnąć się jak najdalej, by w przybliżeniu bodajże ustalić czas, w którym
Żydzi w Krakowie zainteresowali się księgarstwem. Sądzę, że możliwym do
oznaczenia jest początek XVII wieku. Wskutek przeniesienia w końcu
poprzedniego stulecia (1596) stolicy do Warszawy, zamierało w Krakowie życie
kulturalne i literackie, gospodarcze i polityczne zresztą także. Zaledwie kilka
księgarni przy ulicy Grodzkiej zasilało wówczas rynek czytelniczy w zagraniczne
nowości. Pośród nielicznych tych księgarni była też i taka, której właścicielem był -
nieznany z nazwiska - Żyd sprowadzający książki z Wenecji; mieściła się w
kamienicy Dominika Marangoniego. Wzmianka o niej pochodzi z dziełka
Sebastiana Miczyńskiego Zwierciadło Korony Polskiej - wydanego w 1618 roku - a
przynajmniej w tym roku zabronionego do sprzedaży przez Zygmunta III, jako
wywołującego tumulty antyżydowskie. Byłoby to pierwsze świadectwo o
uprawianym przez Żydów krakowskich handlu książkami - nie hebrajskimi, nie
przeznaczonymi dla nich samych.
Dodatkowy zaś dowód rozpowszechniającego się wśród Żydów w owym czasie
zawodu księgarza znajdujemy w anonimowej broszurce rymowanej Kozubalec z 1626
roku. Zagadnięty przez scholara
...zaraz Żyd odpowie,
Co chcecie panie student? Co sobie kupicie?
Czy pół ryzy papieru, czy książki wolicie?
Podupadające księgarstwo w podupadającym kulturalnie Krakowie XVII i XVIII
wieku było drobnym kramarstwem tylko. "Księgarz sprzedawał książki jedną ręką, a
drugą krople długiego życia - pisał Karol Estreicher Sr. - Z woluminami podawał
francuską tabakę, pomadę, pigułki, bawidełka dla dzieci, czekoladę, wódkę francuską
itp." Potem jeszcze długo kramarstwem, lecz ograniczonym do samej sprzedaży
książek. W tym kramarskim księgarstwie Krakowa Żydzi mieli nie mały udział.
Podczas ruchawki antyżydowskiej w roku 1682, okazało się, że w swoich kramach na
Rynku z różnymi towarami, mieli Żydzi i potajemnie nimi handlowali również i
książki - chociaż nie powinni ich byli mieć. Zakazy te warowali sobie introligatorzy.
Kupowali bowiem Żydzi w drukarniach seksterny, czyli złożone arkusze nowo
wydrukowanych książek, oprawiali je i sprzedawali - oczywiście taniej - przyjezdnym
kupcom. Sami także rozprowadzali książki po targach i jarmarkach okolicznych
miasteczek i wsi.
W tym samym mniej więcej czasie podjęli Żydzi - również im wzbraniany -
domokrążny handel książkami w samym mieście. Ustawiczne "Pretensje P.
Introligatorów do P. Żydów" powodowały wznawianie równie ustawicznie
obchodzonych - zakazów. Takich, jak np. Augusta III z 1744 roku: "...Żydzi także, aby
się nie ważyli tychże ksiąg i książek katolickich oprawiać, także oprawnych po
mieście roznosić..." Oprawiali i roznosili nadal.
Przez całą drugą połowę XVIII wieku zarzucano Żydom krakowskim niedozwolone
rozpowszechnianie w mieście książek; zarzucano też - i równie niebezpodstawnie -
książkowe "przeszkodnictwo." Polegało ono na tym, że przy rozmaitych okazjach -
podczas licytacji, wykupując pozostałości zasobów drukarni itd - nabywali książki,
następnie wybierali z nich mniej "chodliwe," aktualnie handlowo nieatrakcyjne, i
rozrywali na torebki nabiałowe lub korzenne. Wiele książek zaprzepaszczono w ten
sposób. W uprawianiu tego procederu nie byli jednakże Żydzi odosobnieni.
Pod koniec XVIII wieku zajęli się Żydzi krakowscy powstającym handlem książkami
zużytymi i starymi. O ówczesnych księgarniach polskich badacz ich historii
powiedział, że "na starych książkach nie znają się i nie starają się o nie, zostawiając to
antykwarzom, których nie ma..." Stawali się nimi właśnie Żydzi. Książki skupowali
obchodząc domy po niedawno zmarłych, likwidując rupiecie na strychach, w
poszukiwaniu ich wyjeżdżali na prowincję, do dworków i dworów. Rozwijający się
rynek starymi książkami zasiliły zasoby ze skasowanych wtedy (1781) zakonów
kontemplacyjnych, opactw i klasztorów. Za pośrednictwem Żydów zaczęły też
przenikać do Krakowa rękopisy i starodruki z Biblioteki Załuskich w Warszawie,
którą po dławieniu Powstania Kościuszkowskiego Rosjanie wywozili do Petersburga.
Przekupywani Kozacy rozbijali transportowane skrzynie i za bezcen - za wódkę -
odstępowali książki Żydom w Grodnie, którzy z kolei przekazywali je dalej.
Patent cesarza Franciszka II z r. 1816 uregulował handel księgarsko-antykwaryczny w
Krakowie. Zakazując "wszelkiego obnoszenia książek od domu do domu, wszelkiego
domokrążelstwa, czyli chodzenia z księgami po domach" - przyzwalał jednocześnie na
handel starymi książkami w miejscach publicznych. Odbywało się to na Rynku, w
pobliżu kościoła Św. Wojciecha, w pasażu Kamienicy Hetmańskiej, w podwórcach
Szarej Kamienicy - gdzie sprzedawano książki z wózków i koszów usuwanych na noc.
Okolice 1820 roku oznacza Ambroży Grabowski na czas, w którym to antykwarstwo
rozpowszechniło się i Żydzi "przygarnęli do siebie handel starymi książkami." * ) W
1857 roku ukazało się w Czasie anonimowe wspomnienie o tym, jak na wprost Szarej
Kamienicy "rozsiedli się [Żydzi] z swymi zwykłymi towarami, starą tandetą, starymi
meblami, starym żelaziwem, a co dla studentów wówczas najważniejszym było -
starymi książkami." W Archiwum Państwowym Miasta Krakowa zachowała się dotąd
akwarelka Wiktora Kopfa podpisana Bazar Xiążkowy , przedstawiająca przenośne
stoiska Żydów spod kościoła Św. Wojciecha, używane przez nich obok wózków i
koszów.
W okresie Wolnego Miasta Krakowa owi żydowscy kupcy stanowili element, z
którym w jakiś sposób już się liczono. Uskarżali się bowiem księgarze krakowscy, że
Żydzi handlują nie tylko starymi, ale i nowymi, zwłaszcza zakazanymi, zagranicznymi
- najprawdopodobniej przemycanymi - książkami. Mimo tej skargi, Senat nie zezwolił
na przeprowadzenie u nich rewizji, a to w obawie tumultu.
Z Rynku usunięto Żydów w 1836 roku. Przenieśli się wówczas na Plac Św. Krzyża,
położony na końcu ulicy Szpitalnej.
3. Nadchodzące dziesięciolecia - przełom i druga połowa XIX wieku stały się okresem
wzmożonego zainteresowania książkami antykwarycznymi. Kraków przerodził się
w ognisko najważniejsze całej, wymazanej z mapy Europy Polski, w którym
pielęgnuje się wiedzę o przeszłości i kult jej tradycji. Powstaje wiele bibliotek
prywatnych i zbiorów muzealnych, narasta ruch bibliofilski - rozumiane jako
czynny wyraz patriotyzmu. Reorganizacja Biblioteki Jagiellońskiej, odradzanie się
polonizowanego Uniwersytetu, podobnie jak powstanie Akademii Umiejętności,
stymulują poszukiwania pamiątek przeszłości, rycin, rękopisów, druków.
Obchodzenie w Krakowie szeregu rocznic narodowych, niejednokrotnie związanych
z ogólnopolskimi zjazdami naukowymi, ściąga do miasta ludzi poszukujących
książki. Pod wpływem ukazującej się Bibliografii Polskiej Karola Estreichera
bibliotekarze i bibliofile zaczynają poszukiwać nieznanych im dotąd publikacji i
planowo uzupełniać zbiory z myślą o potrzebach nauki i kultury polskiej.
Nadchodzi - rzec się wprost chce - czas antykwariuszy.
Czas antykwariuszy - czyli czas ludzi pośredniczących w obiegu książek używanych
starych, co zawsze wymaga rozeznania, pewnych umiejętności bibliograficznych i
niejakiego obycia z piśmiennictwem. Zarazem też czas - jak ich nazwać można -
bukinistów, czas ludzi handlujących książkami używanymi nowymi, niejednokrotnie
jeszcze obecnymi na rynku księgarskim lub stosunkowo niedawno na nim
wyczerpanych, beletrystyką, podręcznikami szkolnymi przede wszystkim; książkami
nowymi nie używanymi, stanowiącymi w przeważającej mierze literaturę straganową
albo też resztki niefortunnych nakładów dostarczane przez "bankrutujących na handlu
wydawców i bankrutujących na duchu autorów." Większość żydowskich
antykwariuszy należała właściwie do rzędu bukinistów.
4. "Dziś już urządzili oni antykwarstwo na wielką skalę. Kilku Żydów wynajęło izby
na ulicy Szpitalnej i rozstawili stragany na placu Św. Krzyża. - tam rozkładają
mnóstwo książek, które Bóg wie, skąd nabywają..." - pisze Ambroży Grabowski, to
"dziś" pozostawiając niesprecyzowane, jako że noty składające jego Wspomnienia
redagował między rokiem 1832 a 1865. * ) Pisze jeszcze Grabowski, że
"Najważniejszą figurą w handlu żydowskim książek jest stary siwobrody Szmul, a
po nim idzie chudy, zółto-sinej cery Lejb..." W pierwszym z nich - Szmulu -
współczesny historyk, Jan Pachoński, dopatruje się protoplasty rodu
Himmelblauów, w drugim natomiast - Lejbie - Taffetów.
Byłby to zatem Lejb Taffet - zmarły około
1847 r. - który na przełomie XVIII i XIX
wieku zajmował się domokrążnym handlem
książkami, od 1802 roku uprawiał sprzedaż
wózkowo-koszykową na Rynku, a potem od
1836 r. na Placu Św. Ducha. Niebawem osiadł
w pobliżu, bo na ulicy Szpitalnej 8. Lejb Taffet
"popychał codziennie wózek aż z dzielnicy
Kazimierz. Częstym interesantem u niego
bywał zakonnik z położonego obok kościoła.
Pewnego razu ów zakonnik zaproponował
pradziadowi, aby przechowywał swe książki w
jednej z pustych cel klasztornych. Tak już
pozostało. Ta mała celka stała się zalążkiem
antykwariatu", - Piękną tą opowieść
niejednokrotnie powtarzał i do druku
dopuszczał ostatni z rodziny Taffetów.
Skontrolowania jej prawdziwości nikt jednak
nie podjął; niechaj pozostanie i tutaj.
Na całą drugą połowę wieku przypada prowadzenie antykwariatu przez Mojżesza
Manna Taffeta (1831-1902), pod firmą "Handel książkami M.M. Taffeta". Był
jedynym bodajże z tego rodu, który wybrał się poza Kraków - do Wiednia, w
poszukiwaniu towaru księgarskiego, zaś pierwszym - podobnie jak niektórzy następcy
bez większego powodzenia w tej dziedzinie - którzy próbowali działalności
wydawniczej; jego nakładem ukazały się m. in. Mowy Olintyjskie Demostenesa
(1833). W pracy pomagały mu córki i synowie, z których każde miało potem własną
księgarnię antykwaryczną.
Ojcowską objął najmłodszy syn Juda (1870-1939) i pod nazwą "M.M. Taffeta
Następcy" uprawiał obok antykwarstwa handel znaczkami i instrumentami
muzycznymi. W 1931 roku, Taffet wykupił od spadkobierców Fabiana Bernarda
Himmelblaua część książek pochodzących z jego antykwariatu. Za sprawą drugiej
33818479.001.png
żony Judy - ten antykwariat Taffetów został około roku 1937 przeniesiony na ulicę
Św. Marka. Zaś córka Judy, Matylda Grossfeld (1903-1943), była właścicielką
księgarni - wypożyczalni na ulicy Gołębiej.
Najstarszy syn Mojżesza Manna - Izrael Taffet (1856-1933) założył w roku 1884
antykwariat własny naprzeciw sklepu ojca, na ul. Szpitalnej 9. Również on prowadził
dział filatelistyczny. Praktykował u niego syn Szaja (1883-1940), który wcześnie go
opuścił, już w 1908 roku otworzył bowiem swoją ksiegarnię wydawniczą pod firmą
"Wiedza i Sztuka" na ul. Wiślnej 8, róg Gołębiej 10; dopiero po śmierci ojca, wrócił
na Szpitalną 9 i zajął się odziedziczonym antykwariatem. Wydał własnym nakładem
m. in. romans Kazimierza Tetmajera Zatracenie (1920).
Inny syn Mojżesza Manna - Salomon Taffet (1859-1940) miał antykwariat na
Szpitalnej 22, który w roku 1922 przejął jego syn Szaja (ur. 1895) i przekształcił w
nowoczesną "Księgarnię i Antykwarnię." Prowadził ją do wybuchu wojny w 1939
roku, w czasie której została - podobnie jak inne na tej ulicy księgarnie i antykwarnie -
rozgrabiona i zniszczona przez Niemców.
W roku 1932 nabył Szaja Taffet odkryte na jakimś strychu przez sprzątaczkę resztki
rękopisów Lenina (istnieje wersja, wedle której były to broszury z podpisem Lenina, a
rzecz się miała w 1930 r.) - co było dość głośne w powojennym Krakowie, do którego
wrócił on z ZSRR, gdzie przeżył wojnę. Podjął wtedy wespół z kuzynką, Marią
Seiden, pracę w antykwariacie "Kultura," na ul. Szpitalnej 16, który do wojny należał
do niej. Po śmierci Seidenowej w roku 1969, zlikwidował on ten ostatni w Krakowie
antykwariat żydowski i wyjechał do Izraela; tutaj zmarł w 1983 roku.
Szaja Taffet nie potrafił żyć bez książek, aury, jaką roztaczają, specyficznej atmosfery,
jaką daje ich obecność. Antykwariatu własnego w Tel Avivie już nie otworzył,
przebywał jednak bezustannie w małej klitce swojego starego krakowskiego
przyjaciela, księgarza i wydawcy Jana Foka (Diamanta), od roku 1950 właściciela
polskiej księgarni - antykwariatu - wypożyczalni "Hasefer" na ul. Allenby 35. ** )
Taffet kręcił się, podpatrywał, słuchał, usiłował sprzedać na boku coś z niewielkich
zasobów książkowych, które przywiózł z Krakowa.
U niego właśnie nabyłem [Ryszard Loew] pod koniec roku 1970 pierwsze, z 1834
roku, wydanie Pana Tadeusza . Nieoprawny i nieco rozsypany egzemplarz przywiózł
"w kieszeni marynarki - mówił - jak modlitewnik" - "Książki wykończyły się i ludzie
wykończyli się" - odpowiadał niezmiennie, nagabywany przeze mnie o powody
opuszczenia Krakowa i "Szpitalki", za którym bardzo tęsknił. Przez ludzi rozumieć
należało Żydów, z których to miasto tak dalece opustoszało, że on, człowiek pobożny,
nie miał już swojego bóżniczego minianu. - Ja jestem "ostatnim Mohikaninem rodu" -
mawiał o sobie. Był nim rzeczywiście.
5. Jedna z bocznych linii rodziny Taffetów, która na równi z nimi samymi wydała
szereg księgarzy - antykwariuszy zasiedziałych na Szpitalnej, wywodzi się od córki
Zgłoś jeśli naruszono regulamin