Schwab - Antyklimaks.pdf

(184 KB) Pobierz
201370340 UNPDF
ANTYKLIMAKS
tłumaczenie: Monika Muskała
Osoby:
MARYJKA
BRAT MARYJKI
OJCIEC MARYJKI
MATKA MARYJKI
POLICJANT
LEKARZ
KSIĄDZ
J E D E N
Pomieszczenie wypełnione elektrycznymi sprzętami kuchennymi; oprócz tego elektryczne
narzędzia, wiertarka pneumatyczna etc. Wszystkie urządzenia są włączone i piekielnie
jazgoczą.
Maryjka wychodzi na scenę z włączonym odkurzaczem, trochę odkurza i przerywa. Widać, Ŝe
Maryjka rozprawia o czymś rzeczowo, ale nie słychać Ŝadnego dźwięku.
Nieme opowiadanie staje się coraz bardziej wzburzone.
Przeciągły, ale bezdźwięczny krzyk.
Niedosłyszalne szlochanie.
Maryjka opamiętuje się.
Znowu odkurza.
D W A
OpróŜnione pomieszczenie. Maryjka i wyłączony odkurzacz.
MARYJKA
Cała rzeczywistość śniła o Maryjce.
Kiedy rzeczywistości trafi się paskudnie pogrąŜony dzień,
wtedy śni najchętniej i najusilniej o Maryjce.
Biedna rzeczywistość kładzie się wtedy na Ŝałośnie własnym materacu rzeczywistości i
śni, Ŝe wali Maryjkę po słuchu.
I tak długo rzeczywistość wali Maryjkę po małŜowinach słyszących uszu, aŜ Maryjka
przymusowo musi ogłuchnąć.
A wtedy rzeczywistość jest jak balon napompowana nasieniem dobrego humoru i popełnia
miłą podróŜ za rzeczywistą zagranicę, gdzie sobie wsłuchuje do głowy kolosalnie
przepiękny koncert.
A Maryjka jest głucha i siedzi w domu.
Takie to rzeczy śni sobie rzeczywistość zawziętym cięgiem o sobie i o Maryjce.
Albo wszystko będzie dobrze, bo rzeczywistość rzuciła się Maryjce w ciepłe oczy, albo
wali ją po klozetowych muszlach uszu, bo zachciało jej się akurat posłuchać muzyki.
Ale na szczęście Ŝycia, to wszystko przecieŜ wcale nie jest prawdziwe.
Na szczęście wszystkie bóle razem wzięte wcale nie są rzeczywiste.
Na wielkie szczęście Maryjka jest tylko snem tej rzeczywistości. I Maryjka tak, jak tu stoi,
moŜe sobie głośno na całe ciało powiedzieć, Ŝe cała rzeczywistość śniła o Maryjce.
T R Z Y
Maryjka i puste zakrwawione pomieszczenie.
Maryjka pochyla się, rozbiega i wali głową w ścianę, pada i przez chwilę leŜy na ziemi.
MARYJKA
Ale oczywiście zawsze trzeba pobiec zobaczyć... czy przypadkiem nie jest się jednak
naprawdę przy Ŝyciu, tak samo jak pod drzwiami trzeba się skradać, kiedy się jakiś szmer
rozpleni we własnym słuchu pod drzwiami domu... jeśli ma się w ogóle słuch oczywiście...
i dom.
Ale jeśli ona jest prawdziwa, ta Maryjka, ha, to juŜ jej sama Maryjka porządnie
przygrzmoci.
( Znowu biegnie i wali w ścianę. )
Jeszcze sobie Maryjka będzie mogła paść jak poroniona, jeśli się ściana będzie umiała móc
naleŜycie twardo zachować.
( Rozsmarowuje sobie krew z czoła na ręce i zlizuje ją. )
śe teŜ nawet twoja własna krew musi smakować jak dziadowskie skurwienie, Maryjka,
jakby pies parszywy naszczał w pośledniej dzielnicy. Ale przypuszczeniowo pokarm
smakuje jak Maryjka zostawiona przez pokarm samopas o głodzie. Wtedy naturalnie
kochana Maryjka nabiera własnego smaku w nagrodę za to, Ŝe tak grzecznie czeka na
swoją kolejkę w łańcuchu pokarmowym.
( Wsadza sobie rękę pod spódnicę i próbuje. )
Nie, nie, nie, cóŜ to za zaparta w sobie Maryjka, nie ma przecieŜ ani czerwonych, ani
brązowych śladów człowieka w ponadwiększej historii, jest tylko rozgwandziany spadek
więźnia aresztu śledczego.
A z drugiej strony takie zabezpieczenie śladów jest oczywiście niepowtarzalne jak dobre
jedzenie, zanim uradowani ludzie poddadzą je eksterminacji.
( Znowu biegnie i wali w ścianę. )
Dziwne aŜ do znudzenia, Maryjka.
Jaka ty jesteś nie do przebycia, Maryjka.
Ta ściana niczego ci nie obiecuje, Maryjka.
Nawet ściana daje ci jeszcze jedną radę przeciw tobie i po prostu wcale nie chce cię
złamać, Maryjka.
AŜ do przegniłego szpiku kości zwyczajnie dla niej nie istniejesz... jak twarz z jednej
strony dla twarzy z drugiej strony, Maryjka.
Maryjka...
Kochana Maryjka.
Jesteś taką muzyką, którą wszyscy ludzie muszą śpiewać.
C Z T E R Y
Zakrwawiony pokój. Maryjka, która wyciąga sobie spod spódnicy zakrwawioną szmatę.
Materac z bratem Maryjki, który onanizuje się via pismo pornograficzne.
BRAT MARYJKI ( onanizując się )
Nasza mama mówi, Ŝe przebrała się za miarkę miarka, bo juŜ nie idzie z nami wytrzymać.
Po wyładowanym kupą zmartwień wczoraj i dobijającym ludzi przedwczoraj, ochoczo by
się nam dzisiaj przydał szczęśliwy dzień bez krwi, mówi mama, inaczej nie będzie urlopu
dla wyrazu twarzy ludzkich wnętrzności.
Gdyby dzisiaj było boŜonarodzeniowe przesilenie roku, wydarlibyśmy sobie serca i
zawiesili na choince, tak samo jakby trzeba było popowieszać wszystkich korektorów praw
człowieka, gdyby progi światowej sprawiedliwości nie były za wysokie na szpotawe nogi
świata.
Ociekające krwią serca umoczyłyby choinkę w czerwieni, a nasze mięsne klatki z
piersiami odetchnęłyby od serca i krwi, i winy, mówi nasza mama. Ale dębina w drzwiach
sprawiedliwości spaczyła się i drzwi światowej sprawiedliwości zaparły się przed światem.
Bo ledwie co, jakby się stolec na usta cisnął, przyprze człowieka potrzeba przesilenia
boŜonarodzeniowego, Ŝeby wygruzić nieczystości z własnego człowieka wewnętrznego, to
akurat Święta BoŜego Narodzenia odbywają zagraniczną podróŜ w innej porze roku.
To wszystko powiedziała sobie i nam nasza mama, Maryjka.
MARYJKA
Kochana Maryjko, nareszcie mam trochę czasu, Ŝeby powiedzieć do ciebie list. Pogoda u
nas jest dobra i sprawiedliwa wobec nas, bo nie jest zimno, chociaŜ rozumie się, nie jest
teŜ ciepło. Nie wiem, czy ludziom dzisiaj jest wewnątrzustrojowo niedobrze, ale
sprawiedliwość poradzi juŜ sobie z nudnościami.
Nasz dozorca odłamał sobie duŜego palca u nogi, bo klnąc kopał tym palcem w mur, kiedy
musiał na klatce wschodowej sprzątnąć kupkę po Maryjce. Tak więc sprawiedliwość
wyciągnęła do Maryjki krzepką dłoń i dozorca będzie się teraz po wszystkie czasy
wystrzegał pomiatania kupkami Maryjki.
A w sąsiednim mieszkaniu naszej sąsiadki to się juŜ pracowita sprawiedliwość przyłoŜyła,
jak nie wiem. Dlatego, Ŝe poniewaŜ nasza sąsiadka miała kiedyś córkę, która jednak juŜ
dość wcześnie sczezła, poniewaŜ pewien facet, co go później przefotografowali w gazecie,
rozpłatał jej płeć wyszczerbioną i wcale niedopitą butelką piwa.
I wyobraź sobie, Maryjka, ledwie co ten facet z gazety wyszedł na wolność z wszystkich
więzień, a juŜ znowu sobie rozpruł jakieś dziecko jak z płatka. I rzecz jasna pani sąsiadka
powiada teraz sobie, Ŝe powinna się cieszyć, bo tego faceta z gazety znowu wsadzili do
więzienia. A ona przecieŜ juŜ od samego początku zawsze dobrze wiedziała, Ŝe ten
gazetowy facet znowu będzie sobie musiał pobruździć powłoki czyjegoś brzucha, no i
miała rację, mówi sąsiadka. I to jest właśnie sprawiedliwość i radość z niej.
Ale teraz muszę juŜ kończyć, zanim się zachce zrobić ciemno.
Moc dobrze pozdrowionych pozdrowień Ŝyczy ci twoja Maryjka.
BRAT MARYJKI ( onanizując się )
Jaka szkoda, Maryjka, Ŝe twoja dupa musi mieć róŜycę, jak ta świnia wydana na pastwę
przetwórstwa zwierzęcego.
Szkoda, Maryjka, naprawdę szkoda, bo byłabyś o wiele lepsza do płciowego zapchania niŜ
zdjęcia zapchanych ludzi ze zdjęć.
Nawet jeŜeli jesteśmy tym samym rakiem brzucha, z zapchanego czorta naszej matki.
MARYJKA
Kochana Maryjko.
Co u ciebie słychać?
U mnie wszystko dobrze.
Twoja Maryjka. Pozdrowienia.
P I Ę Ć
Zakrwawiony pokój. Maryjka, która obcina sobie włosy duŜym noŜem kuchennym. Brat
Maryjki, który zawija sobie podbrzusze bandaŜami i pieluchami. Ława, na której chrapie
pijany ojciec Maryjki z butelką pod pachą. Ojciec Maryjki spada z łóŜka i skamle.
BRAT MARYJKI
Ha, ojciec oczywiście znowu utopił się ze sobą w podludzkim sznapsie.
Alkohol ludzkiego społeczeństwa znowu ojca odparował.
OJCIEC MARYJKI
Arcyludzka podszewka ludzka
Podszczypliwa spuścizna
mocniej coraz mocniej i mocniej
podchodzi mi wszystko do wewnętrznych soków mojego człowieka.
Sok z ciała mojego ciała zmieszany ze wszystkimi zdestylowanymi ludźmi.
A wszystko coraz mocniej zmieszane z ludzkim społeczeństwem.
MARYJKA
Opowiedz świeŜo skrojony z Ŝycia, jak to się stało, tato.
Jak to do siebie doszło, Ŝe cię znowu tak nalało samymi świeŜo pędzonymi ludźmi?
OJCIEC MARYJKI
Nieszczęście, jak ta suka napalona, goniło za człowiekiem.
Nieszczęście – niedorŜnięta podszewka szczęścia.
Biedne małe szczęście, biedne małe szczęściem do rozpuku nadęte szczęście.
A tu siedzi sobie nieszczęście... tiktak, w uzbrojonej w cyferblat stróŜówce, tiktak,
mundur pospolity, włączone światło księŜyca w pełni, chleb z kiełbasą i musztardą
wrąbany, piwo wykończone, szlus i ni ma.
No więc siedzi sobie nieszczęście zaklinowane i nuda dobiera się do nieszczęścia jak zła
baba... dajmy na to... cycki, robocza szpara na... eee... na świńską miłość, no wszystko
( Pokazuje na Maryjkę. )
Jak ta tu, ta ty tu...
Maryjka teŜ jest ciasną norką dla nieszczęśliwego szczęścia zafajdanego.
Krzyk nie chce przejść przez gardło... a gardło to Maryjka.
Puk, puk – kto puka – kostucha...
Maryjka podciąga spódnicę wysoko i podaje ojcu nóŜ ostrzem do przodu.
OJCIEC MARYJKI
Nie patrz tak znowu, Maryjka.
Nie znowu ty musieć być kłuta i ty mnie chcieć kłuć.
Spódnica w dół albo trzonek tacie.
( Maryjka obraca nóŜ. )
Nareszcie znowu zgrzeczniona jak trzeba Maryjka.
Dobrą umieraczką jesteś swojemu dobremu tacie, ale głupią.
No więc nieszczęście i obława.
Wszystko przetrzebić.
Strzępy słów, gniazda ognia.
SkrzyŜowanie, światła, czerwone i ciągle na oku: ojciec.
No to nieszczęście wyrywa nadgorliwej lampie czerwone z aparatu.
A więc przejściowa zieleń.
Zielone, no to jazda, ojciec, na drugą stronę, pomyślało.
Na drugą stronę i o włos od społecznej gospody ludzkiej. Ale w ostatniej chwili koniuszek
koleŜeńskiego zapanbractwa wychynął, ogonek codzienno całodziennego związku
rozpalania ludzkich zmysłów zamajtał w drzwiach gospody.
Za wcześnie, pies ją trącał, zieleń ludzka, nieszczęście jako ten huncwot, co zŜera tatusia.
Ha, jeszcze jeden ojciec przyszedł, zaniosło się po gospodzie.
Dalej, zachodzi, ludzie piją, polityczną politykę koalicyjną wypijają, hehe.
A wszystko takie zgrzecznione we mnie na czerwonym.
I moje trupiozielone nieszczęście ludzkie na zielonym.
No więc tak to było, w dół po równi na pysk po prostu, zwyczajne ludzkie dno po prostu,
hehe...
Ale teraz...
Chodź no tu, Maryjka.
Przyjść tu, bać się, hehe.
Twój tata chce ci zapchać czorta, zapchać ci tego twojego roztrajkotanego czorta
Maryjka podciąga spódnicę i podaje ojcu nóŜ ostrzem do przodu.
OJCIEC MARYJKI
Haha, znowu ci się pokiełbasiło ludzkie współŜycie.
( Wsadza jej nóŜ powyŜej trzonka między nogi. )
Ale zawsze wesolutki czort mojej szelmutki.
BRAT MARYJKI
Brawo, tata, brawo.
Człowiek dla pewności daje upust, jak ma dobry spust.
A ropa sika w górę z rury armatniej taty prosto na róŜycę Maryjki i ścina lodem jej
Ŝyciowy okład, i wsiąka w wypaloną dziurę ludzkiej natury, i skaŜa poczciwą ciemnotę
wód gruntowych nie narodzonych ogólnoludzkich ludzi, co tryskają tą swoją przymusową
ciemnotą, jak ona potrafi być poczciwie ciemna ta masa zwierzęcoludzkiej gnojówki, jak
nic nie potrafi tego tak jak ona chcieć potrafić.
Brawo, tata, brawo.
Nawet jeŜeli śmierć juŜ od dawna opowiada brzuchowi, co tu się naprawdę święci, to
brzuch poczciwota rozbija jeszcze ze ślepym oddaniem mózg, wątrobę, serce i wszystkie
kamienie Ŝółciowe.
Brawo, tata, dobrze zepsuty stary tata.
Miętki tata ustawił się w kolejce do historii i jeszcze nic nie wie: w którym kościele
dzwonią, czyja para kaloszy, jaka śmierć, hehe.
MARYJKA
Tak, tata jest dobry, politycznie zabezpieczający, tata to nasz rozkład jazdy, co się rozkłada
nieustannie, tata dobry tata.
Tata jest zawsze wesoły i pije, i pije, i jest wesoły jak muzyka ludowa naszego ludu, bo
ona ludem jest, tak jak lud wesoły jest wspólną muzyką ludową, bo pieśń wyrwana z piersi
ludu potrafi ją przyniewolić do wszystkiego.
OJCIEC MARYJKI
Taaak, wasz tata to ludowe zręby ludu.
Tata jest ulubioną potrawą rozrywkową na przyjście brzucha naszego powszedniego,
ludowo nam muzykującego.
Lud się w międzyczasie podouczał wszystkiego, co chwilowo zgodnie z naturą ludzką
powyzapominał.
Śmierć ludu jest oczywiście dłuŜej martwa niŜ taka śmierć odgałęzionego człowieka.
A więc zmartwychwstanie ludu jest rozrywkową rozrywką ludu rozerwanego przez ludowo
ludowy lud.
Wiadomo, Ŝe najlepiej śpi się pod swojsko ludowymi powłokami ludowego brzucha.
BRAT MARYJKI
A jednak wszystko ma zawsze jakąś niefanatycznie fanatyczną słuszność z tymi obwisłymi
zdaniami, które wyłuszczają nam całego tatę.
Człekosympatyczne powłoki brzuszne to najwyraźniej wynalazek miłością nam
zabliźnionego wielkiego szarego człowieka, bo inaczej lud parujących ojców
Zgłoś jeśli naruszono regulamin