WAGNER - TRISTAN I IZOLDA - libretto.doc

(43 KB) Pobierz

Richard WAGNER

 

Tristan

i Izolda

Tristan und Isolde

Dramat muzyczny w 3 aktach

 

Libretto:

kompozytor

 

Osoby:

Tristan — tenor

Izolda — sopran

Gorwenal — baryton

Brangana — mezzosopran

król Marke — bas

Melot — tenor

pasterz — tenor

sternik— baryton

głos młodego marynarza — tenor

załoga okrętu, rycerze i dwo­rzanie, służba

 

Akcja rozgrywa się w Kornwalii i Bretanii

w czasach wczesnego średnio­wiecza.

 

 

 

 

Prapremiera: Monachium  10  czerwca 1865.

Premiera polska: Warszawa 1921.

 

 

 

 

Akt I. Orkiestralny wstęp do dramatu maluje bezmiar miło­snej tęsknoty, płomiennego uniesienia i kojącej wszystko re­zygna­cji. Krzyżujące się tu motywy mają zgodnie z Wagne­rowską za­sadą znaczenie przewodnie i w dalszym toku dzieła towarzyszyć będą odpowiednim sytuacjom lub duchowym sta­nom bohaterów.

Kurtyna podnosi się, ukazując pokład okrętu, na którym pły­nie do Kornwalii — pod opieką Tristana — irlandzka królewna, Izolda. Nie po swej myśli odbywa ona tę podróż pod opieką rycerza Tri­stana. Niegdyś bowiem zabił on w pojedynku na­rzeczonego Izoldy, Morolda, który przybył do Kornwali, by żądać daniny                   w imieniu króla Irlandii. W pojedynku tym od­niósł Tristan ciężką ranę i — pod przybranym imieniem — zja­wił się w Irlandii, wie­dząc, że jedna tylko Izolda zna balsam mogący tę ranę wyleczyć. Izolda poznała zabójcę Morolda, lecz obok chęci zemsty w sercu jej obudziła się miłość do obcego rycerza. Zamiast więc zabić Tri­stana, uleczyła jego rany. Tristan odjechał, ale niebawem powrócił na czele wspaniałego orszaku, by prosić o rękę Izoldy... dla króla Kornwalii. Duma nie pozwoliła Izoldzie okazać, iż sercem jej targa rozpacz ł ból. Nie wie, że Tristan kocha ją również, jednak nakazy wierno­ści i rycerskiego honoru są dlań święte, dlatego więc unika teraz jej towarzystwa. Wydaje się Izoldzie, że ten uko­chany przez nią rycerz zadrwił z niej najokrutniej; miłość miesza się                w jej sercu z nienawiścią, pragnie śmierci Tristana i własnej, która uwolniłaby ją od obowiązku poślubienia starego króla. Z ofiarowanej jej przez matkę szkatułki z leczniczymi balsa­mami i czarodziejskimi napojami wybiera najsilniej działa­jącą tru­ciznę i każe służebnej, Brangenie, wlać ją do pucharu. Na­stęp­nie wzywa Tristana i oznajmia mu, iż nadszedł czas zapłaty za zabójstwo Morolda. Rycerz musi wypić połowę zawarto­ści pu­charu, drugą pozostawić jej. Oboje wychylają puchar, pewni, iż zaraz umrą. Lecz śmierć nie nadchodzi, a płomień namiętnej miło­ści rozpala ich serca. To Brangena, wiedziona litością, zamieniła flakony i wlała do pucharu napój wieczno­trwałej miłości. Tristan i Izolda, znalazłszy się pozornie na progu śmierci, uzyskali w ten sposób prawo stanięcia ponad zwykłymi ludzkimi prawami i obo­wiązkami. Teraz już śmiało, w płomiennych słowach, wyznają swe uczucia, zatapiają się w miłosnej ekstazie. Okręt przybija do brzegów Kornwalii, gdzie oczekuje już król Marke z powitalnym orszakiem; wtedy do­piero z trudem udaje się Brangenie przywró­cić Izoldzie świado­mość rzeczywistości.

Akt II. Izolda została poślubiona królowi Marke, jednak ani ona, ani Tristan nie mają sił, by stłumić miłość, którą roz­palił                w ich sercach czarodziejski napój. Gdy w pogodną letnią noc król Marke z drużyną udał się na łowy, Izolda oczekuje Tristana; ma on na dany znak — zgaszenie pochodzi nad wej­ściem do zamku — odłączyć się od myśliwych i przybyć do niej. W olbrzymim duecie (Isolde! Tristan! Geliebter!) — naj­dłuższym, jaki zna literatura operowa — Tristan i Izolda prze­chodzą wszystkie stopnie miło­snej ekstazy — aż po pragnienie śmierci, pragnienie roztopienia się              w niebycie, gdyż życie prze­staje już mieć dla nich znaczenie,                  a nawet staje się ciężarem. Akcja zewnętrzna zostaje zatrzymana, wszystko rozgrywa się jedynie w duszach kochanków, których dialog na chwilę tylko przerywa śpiew czuwającej na blankach muru nad ich bezpie­czeństwem Brangeny. Tymczasem fałszywy przyjaciel Tristana, Melot, zazdrosny o łaski i zaufanie, jakim da­rzył rycerza król Marke, po to właśnie uplanował na dziś królew­skie łowy, aby dać Tristanowi i Izoldzie okazję do schadzki,               a w odpowied­nim momencie sprowadzić króla i przekonać go na­ocznie o zdra­dzie ulubieńca i wiarołomnej małżonki. Na dany znak zewsząd wpadają dworzanie; za późno Gorwenal usiłował ostrzec Tri­stana.

Pojawia się i król Marke. Dobrotliwy władca cierpi srodze, lecz bardziej jeszcze niż zdrada małżonki boli go myśl, iż musiał                 w ciemną noc, z sercem pełnym podejrzeń śledzić Tri­stana, swego najwierniejszego rycerza, któremu zawdzięczał tak wiele ze swej sławy i potęgi. Tristan nie broni się — cóż może odpowiedzieć, sam nie wiedząc, dlaczego stał się igraszką zło­wrogiego losu? Chce odejść precz — lub umrzeć; wyzywa więc do walki nikczem­nego Melota, lecz sam nie wznosi nawet mie­cza, i ciężko ranny osuwa się w ramiona wiernego Gorwenala.

Akt III. Gorwenal przewiózł ciężko rannego Tristana na za­mek Kareol. Tylko jedna Izolda mogłaby go uleczyć, Gorwe­nal przeto posłał do niej zaufanego sługę, zaś czuwający na nadmor­skim zboczu pasterz ma wesołą melodią dać sygnał, kiedy ujrzy żagle okrętu wiozącego Izoldę. Smętne tony pastuszej fujarki bu­dzą Tristana, który początkowo nie może pojąć, skąd się tu zna­lazł, następnie zaś raz jeszcze przechodzi myślą koleje swego ży­cia             i swej fatalnej miłości. Nie czuje się winien wiarołomstwa wobec swego krewnego i przyjaciela — króla Marke. Wyższe siły pokierowały ich losami, on zaś — wbrew wszystkie­mu — pozo­stał czysty. Dojmująca tęsknota za Izolda ogarnia Tristana; pragnie je-dynie śmierci, która wreszcie położyłaby kres cierpieniom. I oto nagle rozbrzmiewa wesoła pieśń pa­sterza — znak przybycia Izoldy. Tristan, nie zważając na otwarte rany, zrywa się z posłania,              biegnie naprzeciw ukochanej. Zdążył jeszcze ją ujrzeć, zdążył wy­mówić jej imię, lecz wraz z upływa­jącą krwią uchodzi zeń reszta życia. W ramionach ukochanej Izoldy umiera.

Pasterz sygnalizuje zbliżanie się drugiego okrętu. Gorwenal, pe­wien, że to pościg za Izol, tarasuje bramę wiodącą do zamku      i — mimo wołania Brangeny zza muru — z mieczem w ręku broni dostępu. Kładzie trupem Melota, który pierwszy wtargnął na mury, atakuje i króla Marke, lecz sam, rażony śmiertelnie, pada martwy koło ciała Tristana. Król wkracza na dziedziniec zam­kowy. Nie przybył tu by szukać pomsty, lecz przeciwnie, by przeba­czyć i oddać Izoldę Tristanowi. Dowiedział się bowiem od Brangeny, że to ona w swoim czasie po­dała Tristanowi i Izoldzie napój miłosny miast napoju śmierci, że zatem nie oni byli winni, lecz los. Przybył jednak za późno. Tristan już nie żyje, a przy jego zwłokach umiera również Izolda, w stanie nieziemskiej ekstazy. Dusza jej roztapia się w wiecznym, szczęśliwym niebycie, łącząc się z duchem zmarłe­go kochanka (scena śmierci Mild und leise).

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin