sluch65_wrzesien.pdf

(2641 KB) Pobierz
untitled
Słuch
ISSN 1232-8634 Wydawca: GEERS Akustyka Słuchu Sp. z o.o.
WRZESIEŃ Nr 2/2008 (65)
SPIS TREŚCI
1 Kinga Marszałek-Kaszak
Dopłaty z Narodowego Funduszu
Zdrowia do dwóch aparatów
słuchowych obowiązują
od zaraz!!!
5 Prof. Bożydar Latkowski
Deontologia, jako atrybut
humanitarnej medycyny
6 Prof. zw. dr hab.
Tadeusz Gałkowski
O niektórych zastosowaniach
psychopatologii rozwojowej
w rehabilitacji
13 15 lat istnienia „Słuchu”
Wykaz piśmiennictwa, cz. III
15 CIEKAWE INFORMACJE
Aparaty słuchowe – na co należy
zwracać uwagę?
Badaniascreeningowe
Niebezpieczne nawyki związane
ze słuchem osób z Ameryki
Łacińskiej
Jak rozpoznać, że pacjent
niedosłyszy?
Porady w kwestii lepszego
słyszenia
18 ABC AUDIOPROTETYKA
Nerwiak nerwu słuchowego
Pole słuchowe – pomiar pola
słuchowego
Kinga Marszałek-Kaszak
Kierownik działu geers.net
i zarządzania jakością
firmy Geers Akustyka Słuchu Sp. z o.o.
do dwóch
aparatów słuchowych
obowiązują od zaraz!!!
Pan Krzysztof Kobus
(na zdjęciu z lewej strony)
niedosłyszy na oboje uszu
od urodzenia. Brak apa-
ratów słuchowych skazał
go na życie na marginesie
społeczeństwa. Pomimo
głębokiego obustronnego
niedosłuchu, lekarz wy-
stawił wniosek tylko na je-
den aparat słuchowy. Pan
Krzysztof nie wyobrażał
sobie słyszeć tylko jed-
nym uchem i postanowił
walczyć z niesprzyjający-
mi niedosłyszącym prak-
tykami.
REDAKCJA
dr Bogdan Hoffmann
mgr Grzegorz Lorens
Konsultant medyczny:
prof. zw. dr hab. n. med.
Bożydar Latkowski
Sekretarz redakcji:
Katarzyna Trzpil
Siedziba:
90-146 Łódź
ul. Narutowicza 130
tel. (0-42) 616 26 70
fax. (0-42) 616 26 51
e-mail:info@geers.com.pl
www.geers.com.pl
Redakcja pozwala na przedruki materiałów
pod warunkiem podania źródła
Nakład 7000 egz.
DTP i druk: 101 studio DTP - Firma Tęgi
www.101studio.com.pl
Dzięki nieustępliwości pana Krzysztofa Kobusa – osoby z obustron-
nym niedosłuchem – Minister Zdrowia podjął decyzję o zmianie wy-
kładni przepisów stanowiących o przyznawaniu uprawnień do dofi-
nansowania obuusznego zaopatrzenia w aparaty słuchowe dla osób
niedosłyszących.
KWARTALNIK INFORMACYJNO-POPULARNO-NAUKOWY DLA LEKARZY
Dopłaty z NFZ
210805579.003.png
Słuch
W obecnie obowiązujących przepisach prawa nigdzie
nie jest określona definicja pojęcia „osoby czynnej
zawodowo”, dlatego Minister Zdrowia zadecydował,
że przy wykładni tego pojęcia należy posługiwać się
definicją słowa: „czynny” zamieszczoną w słowniku
języka polskiego: „czynny – czyli wykonujący jakąś
czynność, pracujący, działający, skłonny do działa-
nia, aktywny”. Dzięki nieustępliwości pana Krzysztofa
Kobusa – osoby z obustronnym niedosłuchem – udało
się uzyskać potwierdzenie tego, że człowiek jest oso-
bą dwuuszną. Dofinansowanie przyznawane jest więc
dla dwóch aparatów słuchowych.
Przeprowadziłam interesujące spotkanie z Panem
Krzysztofem Kobusem, zaś uzyskany z Nim wywiad po-
stanowiłam opublikować. Warunkiem sine qua non sku-
tecznego funkcjonowania naszej firmy jest zadowole-
nie Klienta, to zaś będzie możliwie jedynie wtedy, kiedy
nasz Klient, mimo ubytku słuchu będzie lepiej słyszał.
cząłem unikać ludzi, wpadłem w depresję, co w rezultacie
spowodowało, że odszedłem z pracy, a atmosfera w do-
mu stała się nerwowa. Nawet sąsiadów denerwował zbyt
głośno grający telewizor i zaczęli zwracać mi uwagę, że
im to przeszkadza. Wtedy uświadomiłem sobie, że muszę
coś z tym zrobić, że potrzebne są mi aparaty słuchowe.
K.M.: Gdzie skierował Pan wtedy swoje kroki i co
skłoniło Pana do starania się o dwa aparaty słuchowe?
K.K.: Właściwie zawsze swój problem niedosłyszenia
traktowałem jako problem obuuszny. Nigdy nie przyszło
mi do głowy, że można nosić tylko jeden aparat słucho-
wy, gdy nie słyszę na obydwa uszy. Na początek udałem
się do lekarza pierwszego kontaktu, który skierował mnie
do laryngologa. Laryngolog zlecił badanie słuchu, które
wykazało obustronny niedosłuch, a następnie wystawił
wniosek i skierował do punktu protezowania słuchu. Jakież
było moje zdziwienie, kiedy w punkcie protezowania słuchu
poinformowano mnie, że przysługuje mi tylko jeden aparat
słuchowy, czego potwierdzeniem jest posiadany wniosek.
Wychodząc od lekarza nawet nie czytałem co znajduje się
na wniosku, gdyż byłem przekonany, że inne niż obuuszne
rozwiązanie nie wchodzi w grę. Zacząłem więc wędrówkę
po kolejnych punktach protezowania słuchu w Łodzi, gdzie
mieszkam i w żadnym, za wyjątkiem firmy GEERS nie zapro-
ponowano mi aparatów na oboje uszu. Nadal jednak potrze-
bowałem wniosku na dwa aparaty, więc wróciłem do lekarza
laryngologa, który stwierdził, że dwa aparaty przysługują
jedynie osobom czynnym zawodowo. Interwencja u dyrekcji
przychodni również nie przyniosła zmiany. Nie mogłem zro-
zumieć skąd pomysł tylko na jeden aparat, miałem poczucie
braku równych szans i postanowiłem walczyć o swoje pra-
wa. Rozpocząłem od gruntownego zapoznania się z przepi-
sami stanowiącymi o refundacji aparatów słuchowych.
Kinga Marszałek: Czy uważa Pan, że przepisy do-
tyczące pomocy chorym i niepełnosprawnym działają
na ich korzyść?
Krzysztof Kobus: Niestety nie. Przekonałem się o tym
podczas wielomiesięcznej batalii o uzyskanie dopłaty do
dwóch aparatów słuchowych. Występując przed różnymi
instytucjami, jako prywatna osoba niepełnosprawna by-
łem kierowany w różne miejsca i w większości przypad-
ków nie potrafiono mi skutecznie pomóc. Urzędnicy byli
zdezorientowani, ponieważ przepisy nie są jednoznaczne
i można je zinterpretować zarówno na korzyść, jak i nie-
korzyść pacjenta. Dużo zawdzięczam Rzecznikowi Praw
Pacjenta z Łódzkiego Wojewódzkiego Oddziału NFZ, któ-
ry za wszelką cenę starał się pomóc. Niestety, okazało się
jednak, że jego pomoc jest skuteczna wtedy, gdy sprawa
jest ewidentna i przepisy jasno stoją po stronie pacjenta.
W tym przypadku tak nie było.
K.M.: Jak długo trwała Pańska droga do protezowa-
nia obuusznego, do kogo Pan się zwrócił o pomoc i jakie
informacje Pan uzyskał z poszczególnych instytucji?
K.K.: Moje starania o dwa aparaty słuchowe trwały
kilkanaście miesięcy. Po odmowie wystawienia wniosku
na dwa aparaty słuchowe przez lekarza, udałem się do
Rzecznika Praw Pacjenta z Łódzkiego Oddziału NFZ. Po-
dałem Rzecznikowi swoją interpretację przepisów, z której
wynikało, iż odmowa przyznania mi prawa do dofinansowa-
nia dwóch aparatów jest niezgodna z prawem, a przepisy
K.M.: Jaka jest historia Pańskich problemów ze
słyszeniem?
K.K.: Właściwie problemy ze słyszeniem miałem odkąd
pamiętam i tak naprawdę ich przyczyna nie została usta-
lona. Wcześniej sobie jakoś radziłem, jednak z roku na rok
problem się pogłębiał. Mimo coraz większych trudności
nie chciałem się pogodzić ze swoją niepełnosprawnością.
Niedosłuch sprawił, że stałem się bardziej nerwowy, za-
2
210805579.004.png
Rok założenia 1951
o tym stanowiące powinno się interpretować na korzyść
pacjenta. Ponadto stwierdziłem, że lekarz powinien rze-
telnie opisać, jaki jest niedosłuch pacjenta, a nie wybierać
tylko jedno ucho. Rzecznik zgodził się ze mną i skierował
sprawę do Ministerstwa Zdrowia. Wystąpił również do le-
karza o wystawienie orzeczenia, że mój ubytek słuchu jest
obustronny, gdyż z wystawionego wniosku to nie wynikało.
W międzyczasie podjąłem jeszcze dodatkowe kroki w tej
sprawie, ponieważ nie do końca wierzyłem, że tą drogą coś
wywalczę. Skontaktowałem się więc z przedstawicielami
centrali NFZ w Warszawie oraz urzędnikami z Ministerstwa
Zdrowia. Niestety bez rezultatu. Postanowiłem znaleźć jesz-
cze inną drogę poprzez lokalnych przedstawicieli władzy.
Tak więc trafiłem do posłanki Joanny Skrzydlewskiej z Plat-
formy Obywatelskiej, która wysłuchała mnie, przyznała rację
i podobnie, jak Rzecznik z Łódzkiego NFZ wysłała pismo
w mojej sprawie do Ministerstwa Zdrowia. W międzyczasie
wezwano mnie do Łódzkiego Oddziału NFZ, gdzie zostałem
poinformowany, iż w drodze wyjątku dyrekcja zgodziła się
na dofinansowanie do dwóch aparatów słuchowych.
K.M.: Jak według Pana powinni postępować lekarze
w stosunku do osób z obustronnym ubytkiem słuchu?
K.K.: Lekarz powinien pisać na wniosku to, co jest
zgodne ze stwierdzonym stanem niedosłuchu, czyli, że
ubytek słuchu jest obustronny. Ocena: czy komuś przysłu-
guje refundacja, czy nie, to zadanie Narodowego Fundu-
szu Zdrowia, który ma narzędzia, aby to zweryfikować.
K.M.: Jakie ma Pan plany na przyszłość?
K.K.: Dzięki aparatom słuchowym odzyskałem spraw-
ność, nabrałem chęci do życia i działania. Znów zaczęły
mnie cieszyć kontakty z ludźmi. Postanowiłem więc wyko-
rzystać zdobyte doświadczenie pomagając innym niepeł-
nosprawnym nie tylko w likwidacji barier wynikających z ich
niepełnosprawności, ale również w znajdowaniu zatrudnie-
nia. Jako Pełnomocnik Socjalnej Fundacji Źle Słyszących
zamierzam walczyć z przepisami utrudniającymi już i tak
„utrudnione” życie osób niepełnosprawnych. Chciałbym,
aby sąsiedzi osób niedosłyszących uśmiechali się do nich
na korytarzu, a nie „walili” w ścianę, żeby ściszyli telewizor.
K.M.: Czyli osiągnął Pan swój cel. Dlaczego więc
nie poprzestał Pan na tym?
K.K.: Pomyślałem, że w podobnej jak ja sytuacji jest
wiele innych osób niedosłyszących i chciałem, aby one
nie musiały przechodzić tej całej drogi przez mękę co ja.
Dlatego, cały czas monitorowałem kroki podjęte przez
panią Joannę Skrzydlewską. W końcu doczekałem się
oficjalnego pisma z Ministerstwa Zdrowia, w którym
potwierdzono, że dofinansowanie do dwóch aparatów
słuchowych przysługuje wszystkim osobom niedosłyszą-
cym. Aby podzielić się tą informacją z innymi potrzebu-
jącymi i rozpropagować ją po całym kraju, przekazałem
pismo do Polskiego Związku Głuchych, aby rozesłać je
Rzecznikom Praw Pacjenta przy oddziałach NFZ oraz
wystąpiłem w programie „Dzień Dobry TVN”.
K.M.: Bardzo dziękuję Panu, iż zechciał się Pan po-
dzielić z nami swoimi przeżyciami i doświadczeniami
podczas długiej batalii o swoje prawa.
Po wydeptaniu wielu ścieżek, wysłaniu dziesiątków
pism, pan Krzysztof Kobus uzyskał korzyść w postaci
dofinansowania do dwóch aparatów słuchowych nie
tylko dla siebie, ale również dla wszystkich osób nie-
dosłyszących obustronnie. Przyjazna dla pacjentów
wykładnia przepisów przyjęta przez Ministra Zdro-
wia pozwala na dofinansowanie od zaraz do dwóch
aparatów słuchowych dla wszystkich potrzebujących
w ramach obecnie obowiązujących przepisów. Miej-
my nadzieję, że dla uniknięcia wszelkich wątpliwości
zapisy, które obecnie powodują problemy w uzyska-
niu dofinansowania do dwóch aparatów słuchowych,
zgodnie z obietnicą MZ, zostaną tak doprecyzowane,
aby nie stwarzały żadnych wątpliwości przy zatwier-
dzaniu wniosku na zaopatrzenie w aparaty słuchowe
w NFZ, a lekarze będą zawsze wystawiać wnioski na
zaopatrzenie w aparaty słuchowe zgodnie z faktycz-
nym stanem niedosłuchu.
K.M.: Co wynika z otrzymanego z Ministerstwa
Zdrowia pisma?
K.K.: Wynika, że nie ma w prawie określenia „osoba
czynna zawodowo”. Oznacza to, że ograniczenie możli-
wości refundacji protezowania obuusznego tylko do tej
grupy osób jest sprzeczne z Konstytucją, gdyż pojęcie
„osoba czynna zawodowo” nie funkcjonuje w żadnych
przepisach prawa.
n
3
210805579.005.png
Słuch
Prof. zw. dr hab. n. med. Bożydar Latkowski
Z cyklu: Deontologia w medycynie
Deontologia, jako atrybut
humanitarnej medycyny
„...Od pochopnych, nieprzemyślanych decyzji do kompromitacji
– jest tylko jeden mały krok”
(-) J.B. Latkowski
Maria in Cosmedin jest w portalu interesujący
olbrzymi medalion („naznaczony już czasem”)
zwany – „Bocca della verit” – usta prawdy.
Według podań przyprowadzano tam osoby podejrza-
ne o kłamstwa, którym polecano włożyć dłoń do ust me-
dalionu i jeśli potwierdzało się, że kłamały – palce zostały
odgryzione.
A zatem nie będę kłamał i dlatego cykl moich arty-
kułów będzie zawierał elementy smutne, zmuszające do
refleksji, a więc takie jak rzeczywistość współczesnej
deontologii.
Deontologia i dramat człowieka – upokorzenia i god-
ność chorego, to zjawiska które naprzemiennie mieszają
się w tyglu oszalałej gonitwy naszych dni i naszych trud-
nych decyzji związanych z ratowaniem każdego zdrowia,
a często także życia.
Deontologia to dziedzina mająca ukazać najwyższą
jakość służebnej roli człowieka – lekarza w stosunku do
chorych potrzebujących opieki.
Zaznaczyłem na wstępie, że nie będę kłamał. Uwa-
żam więc, że wszelkie akcje „nacisku” na decydentów,
zmierzające do utrudnienia lub pogorszenia opieki nad
chorymi są naruszeniem godności chorych, i chyba także
ich człowieczeństwa, ponieważ stają się oni przedmio-
tem, podkreślam przedmiotem – handlowego przetargu
na bazarze współczesnej rzeczywistości.
Jeżeli zawinili decydenci (politycy), to działacze – po-
pierający protesty, w tym także strajki, jak m.in. pano-
wie Bukiel czy Radziwiłł oraz bardzo wielu aktywistów
z Okręgowych Rad Lekarskich w różnych miastach kraju
– powinni usiąść spokojnie i wspólnie opracować pomysł
na takie formy sprzeciwów, które będą dotyczyły tylko
decydentów, aby pod żadnym pozorem nie łączyć i nie
angażować do tych protestów chorych, którzy są niewin-
ni i nie mogą być traktowani jak „chłopcy do bicia” w XVII
i XVIII wiecznych pałacach magnackich.
Są dwa problemy przyczyn wyzwalających protesty.
Pierwszym jest problem katastrofalnego finansowania
od lat ochrony zdrowia, a drugim problem deontologii
– deontologii a nie klasycznej przysięgi Hipokratesa,
która jest zbyt wyidealizowana w stosunku do obecnej
rzeczywistości.
W problemie pierwszym zmian należy oczekiwać
w momencie pozytywnych propozycji i decyzji władz,
a przede wszystkim konkretnych działań. W problemie
drugim uważam, że działacze powinni rozpisać jakiś
konkurs na opracowanie takich form sprzeciwu, aby nie
„deptać” brutalnie godności chorego człowieka.
Przypomnę, że nigdy nikt nikogo nie zmuszał do stu-
diowania medycyny, ani w ostatnich dwudziestu latach,
ani także wcześniej. Zawsze warunki finansowe lekarzy
wymagały dodatkowego zatrudnienia, co jest wielką nie-
prawidłowością godną potępienia. Ale można było prze-
cież zamiast medycyny studiować pedagogikę, prawo,
informatykę, handel zagraniczny lub inne specjalności,
jeśli o zawodzie decydować miały tylko pieniądze.
Obecną mentalność niektórych organizatorów prote-
stów ilustruje najlepiej wywiad telewizyjny, jakiego udzielił
pewien młody, bardzo młody człowiek (także lekarz),
który powiedział „bohatersko”, cytuję: „poświęciliśmy
Sylwester, aby jechać do Warszawy na rozmowy”.
4
N ad Tybrem w rzymskim kościele z IX wieku Santa
210805579.006.png 210805579.001.png
Rok założenia 1951
Ile braku doświadczenia życiowego i (mówiąc łagod-
nie) czysto dziecinnej nieporadności jest w tym zdaniu.
Jak można bal sylwestrowy stawiać na równej płasz-
czyźnie ze strajkiem, bo dotyczyło to regionu zielonogór-
skiego, w którym miało być zamkniętych wiele placówek
ochrony zdrowia.
Problem współczesnej deontologii lekarskiej pole-
ga także na tym, że oszalałe tempo codziennych dni
i ustawiczna pogoń za dobrami materialnymi już dawno
„odjudymiły” wielu z nas w takim stopniu, że trudne jest
powszechne, tradycyjne respektowanie podstawowych
aspektów godności chorego – ale kształt deontologii,
mimo to, pozostał niezmiennie taki sam. Oczywiście
od czasu, kiedy przed setkami lat Fenicjanie przekształ-
cili handel wymienny na wartościowy kruszec – dziś nic
albo prawie nic nie może być za darmo, a w każdym
państwie bardzo trudno dostrzegać niezbędne, delikatne,
choć słabo widoczne niepisane prawa deontologii za-
gubione często wśród surowych pisanych praw ekono-
mii wynikających z postępu cywilizacji oraz wspaniałego
XXI wieku.
Przypomnieć muszę, że pojęcie deontologii od grec-
kich słów deon – obowiązek, i logos – nauka, a więc
obowiązek zawodowy zaproponował żyjący na przeło-
mie XVIII i XIX wieku angielski prawnik i filozof Jeremmy
Bentham.
Tradycyjnie od lat deontologię łączy się z zawodem
lekarskim, choć dlaczego tak jest, nie ma na to jedno-
znacznego wyjaśnienia.
Myślę, że było to w jakiś sposób związane z panują-
cą w końcu XVIII wieku epidemią dżumy dziesiątkującej
ludność Europy, kiedy to ludzie umierali w okropnych mę-
czarniach i wymagali opieki innych, a następnie wiąże się
to być może z tragedią rannych w początkach XIX wieku
podczas wojen napoleońskich, szczególnie w czasie
odwrotu Wielkiej Armii spod Moskwy. Tak czy inaczej
deontologia łącznie ze słowem lekarska jest symbolem
obowiązku i powinności zawodowej lekarza w stosun-
ku do chorych potrzebujących pomocy.
Deontologia rozumiana jako obowiązek zawodowy
dotyczy w równym stopniu żołnierza strzegącego granic
ojczyzny, policjanta mającego zapewnić bezpieczeństwo
obywateli, czy strażaka niosącego pomoc w wydarze-
niach losowych. Bo na przykład: pali się wielopiętrowy
dom na wirtualnej ulicy Szczęśliwej 13, a do pożaru je-
dzie tylko jedna sekcja straży, ponieważ inne sekcje straj-
kują. Per analogiam można to odnieść m.in. do podanych
wyżej zawodów choć jest ich o wiele więcej.
Jestem lekarzem przeszło pół wieku, z czego 45 lat
przepracowałem w szpitalach na chirurgii i laryngologii,
i dlatego proszę, aby nikt z organizatorów akcji prote-
stacyjnych nie starał się mnie przekonać, że obecność
na oddziale tylko ordynatora z lekarzem dyżurnym przez
wiele dni (tak, jak na ostrym dyżurze) nie pogorszy ja-
kości opieki nad chorymi. Jest to kłamstwo, na które
mogę znaleźć szereg kontrargumentów z codziennego
życia zawodowego, a więc kłamstwo, w które nigdy nie
uwierzę.
Propagatorom akcji protestacyjnych muszę przypo-
mnieć, że szpital, przychodnia i gabinet lekarski – to
nie sklep z obuwiem, fabryka odzieży czy inny zakład
produkcyjny. To coś o wiele, wiele bardziej ważnego. To
miejsce osobistego dramatu wielu chorych, miejsce
ciągłego niepokoju i miejsce nadziei, że wszystko
pomyślnie się zakończy i powróci zdrowie.
Aby to zrozumieć trzeba albo być kiedyś osobą na-
prawdę chorą i leczoną, albo trzeba posiadać konieczną
wrażliwość – wrażliwość, która winna być jedną z pod-
stawowych cech charakteru przy wyborze zawodu
lekarza.
Chcę także przypomnieć, że obecnie w naszym pięk-
nym kraju jest zupełnie inna rzeczywistość, że żyjemy
w czasach wolnego rynku, a tym samym w czasach
bezwzględnej konkurencji a często także korupcji, w cza-
sach brutalnych filmów, idiotycznych reklam i perwersyj-
nej erotyki, którymi jesteśmy niemal codziennie karmieni
w TV i kolorowych magazynach, w czasach demagogii
i chamstwa, w których niekiedy dopatrzeć się można
logiki prostackiej filozofii.
Żyjemy także w świecie korespondującym z tym, co
dwadzieścia sześć lat temu napisałem (Polityka 1982) „...
tam gdzie się kończą ideały zaczynają się pieniądze, a tam
gdzie zaczynają się pieniądze kończą się sentymenty...”
ale zarówno ideały jak i sentymenty, muszą być na za-
wsze związane z medycyną, muszą być związane silnie
węzłem gordyjskim, którego nie będzie można rozwiązać,
ani nie będzie mógł go nawet rozciąć symboliczny miecz
Aleksandra Wielkiego.
n
koniec cz. I
5
210805579.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin