Brown Sandra - Śniadanie do łóżka.doc

(475 KB) Pobierz

Sandra Brown ŚNIADANIE W ŁÓŻKU

I

W momencie, gdy ujrzała stojącego przed nią mężczyznę, zrozumiała, że nie powinna była zgodzić się na prośbę Alicji. Przyjaciółka poprosiła, aby Sloan zajęła się jej narzeczonym, który przybył do San Francisco w celu ukończenia książki. Tak więc spodziewała się gościa, ale nie w środku nocy.

W milczeniu spoglądała na elegancko ubranego, wysokiego szatyna z walizką i podręczną maszyną do pisania. Nie przypuszczała, że okaże się tak przystojny. Z nie ukrywanym zachwytem podziwiała wspaniałą sylwetkę i regularne rysy twarzy nieznajomego. Zauważyła jego taksujące spojrzenie i kurczowo zacisnęła dłonie na połach starego granatowego szlafroka. Wydawało się jej, że okrycie to nie chroni przed natrętnym wzrokiem mężczyzny.

- Czy pani Sloan Fairchild? - zapytał. - Nazywam się Carter Madison. Wygląda na to, że wyciągnąłem panią z łóżka. - Spojrzał z uśmiechem na jej potargane włosy i bose stopy. - Przepraszam.

Wyciągnęła rękę w powitalnym geście.

- Spodziewałam się pana wczoraj. Proszę wejść do domu. - Uchyliła szerzej ciężkie, dębowe drzwi i przepuściła gościa.

- Obiecałem kibicować Dawidowi na jego pierwszym meczu, więc odwołałem swój lot. Później poszliśmy do restauracji uczcić zwycięstwo. Czy Alicja nie uprzedziła pani o moim spóźnieniu?

- Nie.

- Miała to zrobić. W takim razie przepraszam za kłopot. - Mężczyzna postawił bagaż na podłodze.

Dopiero teraz Sloan miała okazję przyjrzeć się mu dokładniej. Jej uwagę przyciągnęły skryte za okularami piękne, brązowe oczy, w których czaiły się wesołe iskierki.

- Alicja powiedziała mi, że niechętnie zgodziła się pani przyjąć mnie do pensjonatu. - Ton jego głosu wydał się Sloan zbyt poufały.

- Osobiście nie mam nic przeciwko panu, ale ponieważ jestem niezamężna, przyjmuję głównie kobiety lub pary małżeńskie. Obecność samotnych mężczyzn mogłaby rodzić niepotrzebne plotki.

- A pani musi dbać o dobrą markę pensjonatu? - Uśmiechnął się filuternie.

- Waśnie. - Dziewczyna kurczowo zacisnęła dłonie na pasku od szlafroka. Bezceremonialne spojrzenie Cartera spowodowało, że poczuła się bezbronna.

- Tak zasada może panią narazić na straty!

- Dlatego czasami ją naruszam, tak jak w pana przypadku. Zwłaszcza gdy potrzebuję pieniędzy. Alicja mó­wiła, że zamierza pan pozostać u mnie przez miesiąc, aż do czasu ukończenia swojej książki.

- Tak, „Śpiąca kurtyzana” przysparza mi wielu problemów.

- Kto?

- „Śpiąca kurtyzana”. To tytuł mojej ostatniej książki. Czy czyta pani moje powieści?

- Tak.

- Jak je pani ocenia?

- Niektóre nawet podobały mi się.

- To znaczy?

- Właściwie wszystkie. - Roześmiała się, widząc z jakim niepokojem czeka na tę opinię.

Uśmiechnął się z zadowoleniem i spojrzał na nią z sympatią. Dziewczyna jednak postanowiła szybko przywołać go do porządku.

- Bardzo się ucieszyłam na wiadomość o waszym ślubie. Alicja jest taka szczęśliwa.

- To niezwykła kobieta, pełna ciepła i miłości.

- Tak, tylko... - urwała zmieszana.

- O czym pani myślała? - zapytał zaintrygowany.

- Wiem, jak bardzo Alicja kochała Jima. Po jego śmierci odchodziła od zmysłów. A teraz tak szybko postanowiła wyjść za mąż za pana.

- Kiedy zdarzył się ten wypadek, byłem akurat w Chinach. Oczywiście, natychmiast wróciłem. Jim Russel był moim najlepszym przyjacielem i uważałem za swój obowiązek zajęcie się jego żoną. Oboje z Alicją bardzo się lubimy i dobrze rozumiemy.

Korciło ją, aby zapytać, czy tylko poczucie obowiązku skłoniło Cartera do ślubu z Alicją, czy było w tym coś więcej. Pamiętała zwierzenia przyjaciółki podczas ostatniego spotkania.

Alicja, wyraźnie oczarowana Carterem, cieszyła się, że polubił jej synków, ale nie wspominała nic o miłości.

- Ten ślub wiele dla mnie znaczy - wyznała Alicja. - Po śmierci Jima sama wychowywałam dzieci i było mi bardzo ciężko. Carter zajął się nami tak troskliwie, że nie wiem, co bym bez niego zrobiła.

- Alicjo, czy ty go kochasz? - zapytała nieśmiało Sloan.

Przez chwilę przyjaciółka wahała się.

- Ależ tak. Jeszcze za życia Jima bardzo go lubiłam i podziwiałam. Myślę, że każda kobieta byłaby zadowolona z takiego męża.

- Rozumiem. - Sloan domyśliła się, że Alicja po prostu potrzebuje opiekuńczego, męskiego ramienia. Co jednak się stanie, gdy później spotka mężczyznę, którego obdarzy uczuciem?

- Wiem, że zawsze lubiłaś Cartera, ale czy to wystarczający powód, aby za niego wychodzić? - próbowała przekonać przyjaciółkę.

- Nigdy nikogo nie pokocham tak jak Jima, ale Cartera kocham inaczej. Nie rozumiesz tego, ponieważ nie ufasz mężczyznom. Zamykasz się w swoim starym domu i stronisz od przyjaciół. Skończ z tym!

Sloan nie drążyła dalej tematu. Właściwie, co ją to obchodzi? Jeżeli Alicja i Carter postanowili się pobrać - to wyłącznie ich sprawa.

Otrząsnęła się ze wspomnień i wróciła do rzeczywistości.

- Na pewno jest pan zmęczony po podróży, a ja trzymam pana na korytarzu. Proszę, pokażę pokój.

- Nie mogę się uskarżać na brak gościnności. W końcu wyciągnąłem panią z łóżka w środku nocy i naprzykrzam się.

Nagle uprzytomniła sobie, że jest sama w ciemnym domu z obcym mężczyzną. Nerwowo zwilżyła usta koniuszkiem języka.

- Alicja prosiła, żebym przygotowała duży pokój z osobną łazienką. To tam. - Wskazała drzwi po lewej stronie.

Carter najwyraźniej nie miał ochoty pożegnać się z gospodynią. Uparcie sterczał w tym samym miejscu.

- Nie bała się pani wpuścić do domu obcego mężczyznę w środku nocy?

- Alicja dokładnie mi pana opisała. Poza tym widziałam pana zdjęcie w gazetach.

- O, nie! - skrzywił się zabawnie. - Mój agent dba, żebym do każdego zdjęcia pozował elegancko ubrany, ogolony, uczesany i wyperfumowany. Wychodzę nienaturalnie.

Rzeczywiście, w tej chwili wyglądał inaczej niż na wystudiowanych fotografiach. Na zdjęciach twarz Cartera była poważna i surowa, stojący przed nią oryginał uśmiechał się. Kilka kosmyków gęstych, ciemnych włosów opadło niesfornie na czoło. Miał na sobie zieloną znoszoną, kurtkę, wytarte dżinsy i adidasy.

Kiedy po raz pierwszy ujrzała fotografię pisarza, uznała, że Alicja dobrze trafiła. Carter miał trzydzieści cztery lata, był wysoki, szczupły, wspaniale zbudowany, bez grama zbędnego tłuszczu; emanowały od niego siła i energia.

- Pokój jest przygotowany. Proszę, oto klucz. - Odetchnęła z ulgą.

- Nie chciałbym sprawiać kłopotu, ale wprost umieram z głodu. W samolocie podawali tylko orzeszki. Czy mógłbym dostać coś do zjedzenia? Cokolwiek.

- Mam pieczeń z wołowiny. Czy zadowoli się pan kanapką z mięsem?

- Kobieto! Mówi pani do mężczyzny, który gotów jest zjeść konia z kopytami! - zawołał z udanym oburzeniem.

- Proszę usiąść przy stole, zaraz przyniosę posiłek - Mówiąc to, zapaliła światło w jadalni. Kryształowy żyrandol rozbłysnął tysiącem lampek.

Pokój ten stanowił chlubę Sloan. Urządziła go z prawdziwym smakiem. Wyściełane krzesła otaczały duży stół z przygotowaną już na jutrzejsze śniadanie zastawą. Na porcelanowych talerzykach, srebrnych sztućcach i kryształowych kieliszkach tańczyły refleksy światła. Świeże kwiaty wypełniały ozdobny wazon.

- Widzę, że nakryła pani do śniadania. Może w takim razie zjem w kuchni?

Wpatrywała się w mężczyznę w milczeniu, jego bliskość oszałamiała ją. Przewyższał ją o głowę i, gdy zwracała się do niego, czuła się przytłoczona jego wzrostem. Kurczowo ściągnęła szlafrok pod szyją,

- Proszę za mną.

Kiedy gość usiadł przy stole, Sloan zajęła się przyrządzaniem spóźnionej kolacji. Zrobiła kanapki, sałatkę owocową, podała mleko i ciasto. W czasie przygotowywania posiłku z zakłopotaniem zauważyła, że Carter patrzy na nią.

- Alicja nie wspominała mi, że Dawid gra w piłkę nożną.

Mężczyzna wypił łyk mleka.

- Zaczął niedawno.

- Dawid na pewno się cieszył, że był pan na jego meczu? - Z roztargnieniem bawiła się łyżeczką do cukru. Chciała jak najszybciej iść do swojego pokoju.

- To miłe dzieciaki, ale potrzeba im ojca. Dziadkowie bardzo je rozpieszczają, a Alicja sama nie daje rady.

- Śmierć Jima zaskoczyła wszystkich.

- Do diabła! Co Jimowi strzeliło do głowy, żeby brać udział w tych wyścigach? Odradzałem mu, błagałem, żeby zrezygnował. Ostrzegałem, ale nie słuchał mnie. Jeszcze teraz, gdy pomyślę... - Znowu napił się mleka i spojrzał na Sloan. - To dziwne, ja byłem najlepszym przyjacielem Jima, a pani Alicji, a nigdy dotąd nie spotkaliśmy się. Dlaczego nie przyjechała pani na ich ślub?

- Byłam w tym czasie w Egipcie.

- Czy dlatego wyjechała pani tak daleko, aby uniknąć tego wesela? - zażartował.

Roześmiała się.

- Ależ nie. Moi rodzice są archeologami i interesują się historią starożytnego Egiptu. Namówili mnie na trzymiesięczną wyprawę. Pomimo próśb ‘Alicji nie mogłam się wycofać z obietnicy danej rodzicom.

- Czy podobała się pani ta wyprawa?

- Tak - potwierdziła. Ale tak naprawdę, to nienawidziła nawet wspomnień dotyczących podróży do Egiptu. Jej ojciec, profesor historii, i matka, jego była asystentka, namówili ją na wyjazd, zapewniając, że rodzice potrzebowali osoby, która robiłaby im jedzenie, zajmowała się bagażem i organizowała spotkania z prasą i z władzami lokalnymi. Sloan idealnie nadawała się do tego. W domu traktowano ją jak bezpłatną służącą. W Egipcie pełniła funkcję impresaria rodziców.

- Czym się pani zajmowała wcześniej?

Przypisała to pytanie jego zawodowej ciekawości. Jednak niedawne przeżycia zbyt ją jeszcze raniły, aby mogła się nimi podzielić z obcym mężczyzną. Rzuciła więc krótko:

- Pracowałam w firmie zaopatrzeniowej w Burbant.

- I zrezygnowała pani z takiej posady, aby osiąść w tym starym pensjonacie? - spytał z niedowierzaniem.

- Istotnie, było to z mojej strony potworne wyrzeczenie - odparła Sloan z udawaną powagą. Wybuchnęła śmiechem, a Carter od razu jej zawtórował. - Mój dziadek zapisał go w testamencie temu, kto zechce tu otworzyć pensjonat. Rodzice byli zbyt zajęci pracą i nie interesowała ich perspektywa osiedlenia się w San Francisco. Pozostałam więc tylko ja. Bardzo lubię ten dom. Dzięki pieniądzom, które dziadek zostawił, mogłam go urządzić przytulnie i elegancko. Przewertowałam kilka książek o wystroju wnętrz. Stałam się bywalczynią okolicznych antykwariatów i dzięki temu kupiłam dużo cennych i niedrogich mebli. Kosztowało mnie to sporo pracy.

- Ale za to jaki efekt! - stwierdził Carter z uznaniem. - Szczęściara z pani. Pensjonat jest usytuowany w najładniejszej części miasta. Chyba nie narzeka pani na brak klientów?

- To zależy. Ten dom należy do mojej rodziny od kilku pokoleń, ale wcześniej otaczały go istne rudery. Dopiero kilka lat temu część domów odrestaurowano, inne zburzono i stworzono tu centrum handlowe. Niestety, muszę dużo płacić za dzierżawę. Mam nadzieję, że moja inwestycja będzie opłacalna.

- Myślałem, że będzie pani podobna do Alicji - Carter zmienił temat rozmowy. - Okazuje się, że się pomyliłem.

Sloan sama nie wiedziała, dlaczego to stwierdzenie tak ją zabolało. Niestety, z Alicją nie mogła konkurować. Nie na darmo przyjaciółkę wybrano Miss Uniwersytetu.

Dziewczyny poznały się na obozie i od razu zapałały do siebie sympatią. Sloan była ładną dziewczyną, ale przy Alicji czuła się jak kopciuszek.

- Niestety, nie jestem do niej podobna - westchnęła ze smutkiem. - Alicja to wyjątkowo piękna kobieta.

- Pani też jest piękna.

Dziewczyna zerwała się gwałtownie z krzesła, przewracając je. Ton, którym Carter wypowiedział ostatnie zdanie i wyraz jego oczu sprawiły, że atmosfera stała się napięta.

- Dzięki. Czy ma pan jeszcze na coś ochotę? - Cała uwagę skupiła na zbieraniu naczyń.

- Dziękuję, jedzenie było znakomite.

Wstawiła naczynie do zlewu i odkręciła kran.

- Zaprowadzę pana do pokoju - dodała nerwowo. - Proszę tędy.

„Zachowuję się jak stara panna” - pomyślała ze złością.

- Mam nadzieję, ze pokój spodoba się panu - stwierdziła uważając, aby ich palce się nie zetknęły, gdy wręczała mu klucz.

- Czy będę miał gdzie postawić maszynę do pisania?

- Tak. W pokoju jest stół.

- Dziękuję, wierzę, że będzie mi się znakomicie pracować i nic mi nie przeszkodzi w zakończeniu książki.

- Zastanawiałam się, dlaczego nie mógł pan skończyć powieści w swoim domu. Alicja mówiła mi, że ma pan wspaniale urządzone mieszkanie w Los Angeles.

- Tak, mam mały domek na plaży. Jest tam wszystko łącznie z telefonem. Ale znajomi najwyraźniej się uparli, aby do mnie ciągle dzwonić. Matka Alicji pyta, jaką suknię wkłada moja matka na wesele. Nie dzwoni bezpośrednio do niej, bo nie chce przeszkadzać. Słyszy pani, nie chce przeszkadzać! Zaraz po tym ojciec Alicji informuje mnie o ważnym spotkaniu, na którym miałem być. Następnie dzwonią Alicja, Dawid, Adam...

- Adam!- Sloan uśmiechnęła się z niedowierzaniem. - Przecież on ma trzy lata.

- Ale potrafi wykręcić mój numer. - Carter ciężko westchnął. - Nie mogę przecież odłączyć telefonu, a ciągłe rozmowy rozpraszają mnie i przeszkadzają.

- Ale po ślubie będzie pan musiał przyzwyczaić się do ich obecności w swoim domu.

- Wtedy wprowadzę pewne zasady. Podczas mojej pracy nad książką, w domu obowiązuje cisza - dodał z udaną powagą.

Roześmiali się.

- Mogę pana pocieszyć, że w tym pokoju nie ma telefonu - zapewniła Sloan.

- Znakomicie!

- Kiedy planuje pan skończyć książkę? - zapytała z pozorną obojętnością. Nie chciała, aby wyczuł nutkę niepokoju w jej głosie.

Znajdowali się właśnie u podnóża schodów. Carter zatrzymał się, okulary zsunęły mu się na czubek nosa. Przesunął palcami po wilgotnych wciąż włosach i dopiero po chwili odpowiedział:

- Mam problem z ostatnim rozdziałem.

- Nie wie pan, jak zakończyć? - Przyjrzała mu się z uwagą, mimowolnie zerkając na jego umięśniony tors. Zapragnęła przytulić się do gorącego, męskiego ciała.

- Samo zakończenie wyobrażam sobie tak, że bohater zabija przeciwnika i odszukuje dziewczynę, którą kocha. Wszystko kończy się sceną miłosną.

- Chyba ze swoim doświadczeniem nie powinien pan mieć problemów ze sceną miłosna. Już sam tytuł, „Śpiąca kurtyzana”, jest bardzo wymowny.

Carter uśmiechnął się.

- „Śpiąca kurtyzana” nie jest kobietą.

- To mężczyzna?’- wykrzyknęła zdumiona.

- Ależ skąd! Tytuł to aluzja do pojmowanego przez bohatera systemu wartości. Na pierwszym miejscu stawia on obowiązek, ale gdy poznaje kobietę, w której się zakochuje, cały jego system wartości rozpada się w gruzy. Niestety, nie rozwiązałem tej kwestii do końca. Jego ukochana ma powiązania z przestępcą i bohater stoi przed wyborem, czy złamać zasady, czy wyrzec się miłości.

- Czy zrezygnuje z miłości? - spytała Sloan.

Carter zbliżył się do niej. Dziewczyna instynktownie chciała się odsunąć, ale za plecami poczuła ścianę. Musiała zostać na miejscu. Czuła, jak oblewa ją fala gorąca.

- Chyba pozostawię tą decyzję bohaterowi. Mam też wątpliwości, co do zachowania bohaterki. Czy kobieta powinna kochać się z mężczyzną, jeśli wie, że ich związek jest przelotny?

- Może została do tego zmuszona?

Carter potrząsnął głową.

- Nie, mój bohater jest prawym człowiekiem. Nigdy nie zgwałciłby kobiety. Poza tym wie, że ona kocha go tak mocno jak on ją. Smutne zakończenia są najlepsze.

- Chyba nie chciałabym przeczytać pańskiej książki - zauważyła Sloan.

- Ale może mi pani pomóc w zakończeniu.

Stał tak blisko, że czuła ciepło promieniujące z jego ciała. Widziała w jego okularach odbicie swojej wystraszonej, ale i zaciekawionej twarzy. Przymknęła oczy, jakby w oczekiwaniu na pocałunek. Nagle oprzytomnia...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin