Boecjusz - O pociechach filozofii.doc

(25 KB) Pobierz

Kiedy to w cichości sam na sam rozważałem i płaczliwe narzekania piórem kreśliłem, dostrzegłem niewiastę, o wielce dostojnym obliczu, która stanęła nade mną. Oczy miała gorejące i ponad zwykłą u ludzi możliwość przenikliwe, - o postawie żywej i niewy­czerpanej sile, chociaż wydawała się tak podeszłą w la­tach, że nie można było przypuścić, aby w naszym była wieku. Wzrost jej trudno było określić, gdyż wydawała się już to zwykłej miary ludzkiej, już też szczytem gło­wy dotykała niebios, a kiedy ją wyżej podniosła, prze­nikała do nieba, tak iż patrzącym na nią ginęła z oczu.

Szaty jej w sposób kunsztowny były sporządzone z nitek cienkich i materii bardzo trwałej, które, jak mi to sama później wyjawiła, własnymi utkała rękoma. Ich wygląd zewnętrzny pokrył podobnie, jak to się dzieje zazwyczaj z przyćmionymi patyną czasu obrazami, jakiś pomrok mglisty zaniedbanej starości. Na ich skra­ju najniższym rzucała się w oczy przetkana litera Π[1], na najwyższym Θ[2], a między tymi literami łatwo było do­strzec na kształt schodów pewne stopnie, po których można było przejść od najniższej do najwyższej zgłoski. Ta jednak szata rękoma jakichś napastników została porwana, a strzępy z niej rozkradziono. Wreszcie miała ona w prawej ręce księgi, a w lewej berło.

Skoro zobaczyła poetyckie Muzy, otaczające moje łoże i skargom moim poddające słowa, nieco wzburzo­na, surowym spoglądając wzrokiem, rzecze: „Któż to zezwolił przyjść do chorego tym nierządnym aktor­kom? Przecież one cierpieniom jego żadnej nie przy­niosą ulgi, lecz, co gorzej, nakarmią go słodką trucizną. Wszak to one bezpłodnymi kolcami uczuć niszczą plon dla rozumu w owoce obfity, a umysły ludzkie jeno do choroby przyzwyczaić mogą, nie zaś od niej uwolnić. Gdybyście zresztą przez swe pochlebstwa wedle swego zwyczaju kogoś z pospólstwa uwieść zamierzały, łatwiej bym to może zniosła, albowiem nic bym przez to nie straciła. Lecz czyżbyście i jego, wychowanego w szko­łach eleatów i akademików, chciały uwieść? Lepiej, moje Syreny, stąd odejdźcie, swą słodyczą do zguby wiodące, i moim go Muzom zostawcie, by go uzdrowi­ły i uleczyły.”

Kiedy to zgromiony orszak usłyszał, spuściwszy ku ziemi sposępniałe oblicza i rumieniąc się ze wstydu, progi moje ze smutkiem opuścił. Ja zaś, któremu obfi­tość łez oczy przyćmiła, iż nie mogłem rozeznać owej niewiasty o tak majestatycznej powadze, zdumiałem się i utkwiwszy wzrok w ziemię, czekałem milcząc, co dalej będzie czynić.

Ona zaś, zbliżywszy się, usiadła na krawędzi moje­go łoża i spoglądając na moje oblicze zastygłe w bólu i ku  ziemi dla cierpień skłonione, w tych oto rymach nad wzburzeniem mego umysłu poczęła się użalać.

 

(Anicjusz Manljusz Seweryn Boecjusz, O pociechach filozofii, przekł. T. Jachimowski, Poznań 1926; pisownię uwspółcześniono)

 


[1] Πραχτιχή – filozofia praktyczna

[2] Θεωρητιχή – filozofia teoretyczna

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin