WAKACYJNA PRZGODA cz.5.pdf

(74 KB) Pobierz
Autor: aga334 i asiunia1234
Rozdział V
Alice:
- Gdzie są wszyscy- zapytałam Jaspera po powrocie do naszego domku.
- Nie mam pojęcia- odparł chłopak- Edward nigdzie się nie wybierał z tego co mi
wiadomo. Może baraszkują gdzieś z Bellą- dodał z sarkazmem.
-To nie jest zabawne… O mój Boże ! Tu jest krew ! – wykrzyknęłam przerażona
własnym odkryciem, coś bardzo złego się tu stało. Czułam to. Cała podłoga w
saloniku zalana była lepką czerwoną mazią. Zrobiło mi się słabo. Musiałam
usiąść.
- Bella !- Krzyknął Jasper- Bello, to nie jest zabawne ! Pójdę jej poszukać, może jest
na górze- dodał po czym zniknął za rogiem. Wpatrywałam się otępiała w szklanki
postawione na stole i ciasteczka wyłożone na talerzyk. Moja przyjaciółka
najwyraźniej miała gościa… Niewiele myśląc wybiegłam z domu w poszukiwaniu
przyjaciółki, nie był to najlepszy pomysł, ale przekonałam się o tym później …
Jasper:
To szaleństwo- pomyślałem- Bella musi być gdzieś na górze. Zajrzałem do jej
sypialni, do łazienki i do pozostałych pokoi, jednak po dziewczynie nie było
nawet śladu. A niech się okaże, że to tylko głupi żart. Zatłukę ją osobiście. Ją i
Edwarda. To bardzo w jego stylu. Zbiegłem po schodach.
-Alice! Alice, nie ma jej nigdzie. – powiedziałem nim zorientowałem się, że
dziewczyny nie ma. Czy to jest zabawa w jakąś pieprzoną ciuciubabkę ?! Koniec
tego ! Dzwonie do Emmeta …
Emmett:
Rosalie ma najpiękniejsze włosy jakie w życiu widziałem. I te jej włosy, usta,
zadarty nosek, zgrabne nogi i dopełniający wszystkiego charakter małego
diabełka. Chyba znalazłem miłość- gdy tak rozmyślałem dziewczyna akurat
spojrzała na mnie. To było długie i namiętne spojrzenie . Nie mogłem się
powstrzymać. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Lecz ledwie zdążyłem musnąć jej
wargi, gdy zadzwonił mój telefon. W takiej chwili ? No nieee… To Jasper !
Chrzanić go ! Kiedyś oddzwonię a teraz…
Jasper:
Piii… piii… piii … - połączyłeś się z pocztą głos…. – co Ci ludzie mają z głową ?
Czemu on nie odbiera? zastanawiałem się. Byłem już naprawdę zły. Przynajmniej
ten świr już nie wystaje godzinami pod oknem. Zaraz zaraz…
Bella:
Co się dzieje? Gdzie ja jestem ? Czyżbym zemdlała? Ale potem zobaczyłam
Jamesa wiążącego ręce Edwarda. Nieprzytomnego Edwarda dodam.
- Co tu się dzieje ?! – Wrzasnęłam- James Co ty sobie wyobrażasz? – usiłowałam
wstać ale nie byłam w stanie, za bardzo kręciło mi się w głowie. I ten ból czaszki.
Auć !
- Przepraszam za głowę- Odezwał się niespodziewanie blondyn- nie chciałem
zrobić Ci krzywdy Bellisima. – w tym momencie mało mnie obchodziło co on tam
sobie gada.
Byłam zła ,obolała a co najważniejsze martwiłam się o Eda. Tak, tak martwiłam się
o niego. Ok. z jednej strony fajnie było go chodź raz zobaczyć bezsilnego, nie
robiącego głupich uwag na mój temat i bez tego denerwującego uśmieszku na
twarzy. Ale nie takiej sytuacji !
-Co tu się dzieje? – powtórzyłam moje pytanie. Tym razem spokojniej.
-Jesteś słodka kiedy się złościsz- odparł James z uśmiechem na ustach. Co za świr !
– Otóż widzisz- odezwał się ponownie- Twój przyjaciel jest zbyt wścibski, dlatego
jest tu z nami. A poza tym nie lubię go. Zbyt często się na Ciebie gapi.
-Ymm.. moja głowa- mruknął Edward po czym otworzył oczy. Czemu wcześniej
nie zauważyłam tych niesamowitych tęczówek? Ok. to było pytanie retoryczne i
zdecydowanie nie na miejscu.
- Co do diabła…- odezwał się i chyba w tej chwili zorientował, że ma związane
ręce. Co wywołało u Jamesa napad śmiechu. Poważnie co jest z tym człowiekiem
nie tak ?
- Edwardzie, czy mamusia nie nauczyła Cię by nie wściubiać noska w nie swoje
sprawy? – zapytał James po czym ponownie się roześmiał.
- Zatłukę Cię ty .. ty… - Ed nie zdążył dokończyć, ponieważ pięść Jamesa
dokładnie w tej chwili trafiła w jego nos. Chłopak zalał się krwią. Teraz zaczęłam
się bać na poważnie…
Alice:
Gdy Jasper pobiegł do góry, wybiegłam z domu w poszukiwaniu zaginionych.
Poszłam z stronę lasu. Po chwili stwierdziłam, że .. Chyba się zgubiłam.
Wydawało mi się, że jestem na dobrej drodze. Ale tak to jest kiedy podąża się
jedynie za swoimi zmysłami. Co ja sobie myślałam? Że jestem niezwykle
utalentowana ? Że potrafię kogoś znaleźć „na czuja”? – rozmyślałam tak, gdy
nagle usłyszałam donośmy krzyk rozchodzący się echem po lesie. Brzmiało to
zupełnie jak Bella, kiedy zobaczyła wielgachnego pająka. Bella ? …
Rosalie:
To wszystko działo się tak szybko. Najpierw kwiaty, później klif nad morzem i
dużo, dużo alkoholu. To mi nie służy, zdecydowanie. A teraz Emmett niesie mnie
do domu. Hihi. Upss… chyba jestem piana. I chyba jest mi niedobrze.. !
- Em, postaw mnie na moment.- poprosiłam. Kiedy tylko ustałam na własnych
nogach poczułam jak kolacja podchodzi mi do gardła. Duże Ups ! Błee… Nie
wiem ile to trwało i nie wiem ile czasu leżałam na trawie gdzieś tam. Słyszałam
szum morza, wiedziałam, że obok jest Emmett a wszystko inne było mi obojętne.
Później zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy. Sama w swoim łóżku. Co się
stało ? Słyszałam dochodzące z dołu ściszone głosy . Nadal czułam się lekko
narąbana ale postanowiłam pójść sprawdzić kto tam na dole tak zaciekle
dyskutuje.. i o czym. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam bardzo przerażonych
Emmetta i Jaspera, którzy poinformowali mnie że Bells, Edward i Alice gdzieś
zniknęli. … co?!
Edward:
Muszę coś zrobić. Myśl - mówiłem sam do siebie. Cholera, ciężko się myśli z bólem
głowy.
Muszę się stąd wydostać.. chwileczkę- pomyślałem. Muszę uratować Bellę ona nie
może tutaj zostać, przecież to jakiś szaleniec. Cholera Edwardzie myśl trochę
szybciej ! Zbeształem się w myślach a tuż po chwili przypomniałem sobie, że mam
nóż w skarpecie. Tak, tak śmiejcie się. Dobra Jamesa nie ma, a Bella.. o nie!
Zemdlała... no dobra, spróbuję się uwolnić.
Po jakiś 3 minutach...
Cholera Gamoniu! Jak zwykle sam do siebie mówiłem. Następnym razem muszę
pamiętać, żeby naostrzyć nóż.
Eee.. – usłyszałem. To była Bells. Nie ma to jak być bardzo wymownym –
zaszydziłem.
-Psstt. – powiedziałem a w sumie to pssytnąłem.
- Gdzie James? – zapytała mnie Bella.
- Nie wiem, w dupie go mam. Musimy się ratować. To jest jakiś psychol.
Bella:
Gdy się przebudziłam, zobaczyłam Edwarda. Miał dziwny wyraz twarzy. Odezwał
się do mnie. Grubo... jeszcze nigdy nie wypowiedział do mnie tyle słów. Haha
zaśmiałam się ze swojego żartu. Jak na tę okoliczność sarkazm przychodził mi z
łatwością.
Edward przybliżył się do mnie, próbował rozciąć sznur, którym miałam związane
ręce.
Ojej, poczułam coś. To było miłe. Edward mnie dotknął! Dziwne. Zawsze zgrywał
takiego „co to nie on” a teraz.. teraz martwi się o mnie? Ratuję mnie ? James chyba
nieźle mu przywalił ! Nie, że bym narzekała na ratunek z jego strony, ale to jest
naprawdę dziwne.
Bella, przestań o nim myśleć, po prostu Ci pomaga – jejciu ale to podniecające.
Wstałam i chodziłam w tą i z powrotem myśląc o Edwardzie. Dlaczego zaczęłam
się nim interesować? Hmm bo zainteresował się mną? Źle, bo po prostu chce mi
pomóc każdy tak by zrobił.
Po chwili „spacerowania” zorientowałam się, że Edward „uwolnił” moje ręce a
teraz patrzył na mnie z dziwnym grymasem na twarzy.
-Co? – zapytałam szeptem.
- No wiesz... nie mam nic przeciwko „spacerowaniu” ale jakbyś nie zapomniała to
trzyma nas tu jakiś świr i musimy uciekać – powiedział trochę głośniej.
- No to na co czekasz. – powiedziałam. Usłyszałam, że powiedział pod nosem coś
w stylu i kto to mówi. Ale udałam, że nie słyszę.
Edward:
Wyszliśmy ze schowka w którym nas trzymał psychol. Zorientowałem się w
sytuacji czy nie ma go w pobliżu. Nie było. Bella szła za mną. Ha wywaliła się, nie
wierzę!
Edward uspokój się – zbeształem się w myślach. Powstrzymałem uśmiech i
poszedłem jej pomóc. Spojrzałem na jej twarz i co zobaczyłem ? Rumieniec. Ale za
to jaki słodki. O czym Ty myślisz Cullen? Pierw się z niej śmiejesz a potem
uważasz, że Ci się jej rumieniec podoba! – coś często ze sobą rozmawiam. Ha!
Chyba powinni mnie zamknąć.. u czubków.
O nie, nie ma mowy. Jestem zdrowy psychicznie. Z mojej „rozmowy” wyrwał
mnie głos Belli.
- Edward, co z Tobą? – zdziwiłem się.
- O co Ci chodzi? – a wtedy Bella pokazał palcem ( no nie ładnie postąpiła, palcem
się nie pokazuję) Oj sarkazm...Pokazała Jamesa! Szybko ale to cicho wbiegliśmy
do jakiegoś pomieszczenia. Ale chwila, chwila... On nie był sam ! O nie to Alice!
Co teraz, co teraz.?
- Mam pomysł – powiedziałem po chwili. Bella słuchała, więc kontynuowałem. –
Słuchaj ja tu zostanę, Ty pobiegniesz po pomoc. Przydałby się ... telefon. O jest –
leżał na szafce, pewnie James zapomniał. – Wbiegnij w las, żeby James Cię nie
zobaczył, wtedy zadzwoń do Rosalie, bo do Emmetta nie znasz numeru?
- Mam – odpowiedziała.
- Ok. To zadzwoń do niego. On ma w telefonie takie coś.. nie pamiętam jak się to
tam zwie no ale mniejsza. – Gamoń Cullen! Tak mam na trzecie imię, zaśmiałem
się w duchu. – zlokalizuje Cię.
-Ok. Powodzenia. – no i poszła. A ja zostałem sam.
Alice:
Szłam za dźwiękiem krzyku Belli. Zobaczyłam domek. A po chwili widziałam
tylko ciemność.
Obudziłam się. Zobaczyłam przed sobą znajomą twarz.. To James! Ten co się
wprowadził niedaleko nas. To on porwał Bellę!
- Gdzie ja jestem ?! Coś Ty za jeden ? I czego od nas chcesz co?! – byłam już na
skraju wytrzymałości. Gdyby nie związane ręce, rzuciłabym się na niego.
- Bez nerwów dziecino.
- Nie mów tak do mnie ! – krzyknęłam. – Odpowiedz mi na pytania. –
powiedziałam już spokojniej.
- Jak już wiesz jestem James. Niczego od WAS nie chce – dał nacisk na słowo
WAS – Chcę po prostu Belli.
- Ale ona Ciebie nie chce Idioto ! – byłam już maksymalnie wkurzona.
- Tego nie możesz być pewna. – odpowiedział z bananem na twarzy.
- A właśnie, że jestem.
- Mniejsza, wychodzę na chwilę. Więc zachowuj się z łaski swojej ok.
I wyszedł. Muszę się jakoś uwolnić.
Emmett:
Szukaliśmy ich chyba wszędzie. Gdzie oni są ?! Zapytałem sam siebie. Po chwili
poczułem wibrację w kieszeni. Ktoś dzwoni – pomyślałem. Spojrzałem na
wyświetlacz, numer nieznajomy Hmm.. odebrałem.
- Halo?
-Emmett?? To ja Bella. Słuchaj porwali nas. Nie wiem gdzie jestem. Edward
powiedział, że możesz mnie namierzyć. Pomóżcie nam. Edward został tam w
domku.. nie wiem co z nim jest.. Obserwuje Jamesa.. on trzyma Alice...
- Bello spokojnie, zaraz będziemy. Nie rozłączaj się.
- Ok., boję się
- Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj nie rozłączaj się. Ja idę po resztę..
Byłem aktualnie na drodze, chwilę mi zajęło dobiegnięcie do domku dziewczyn.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin