Roberson Jennifer_Kroniki Cheysuli_04_Trop bialego wilka.rtf

(15724 KB) Pobierz
Jennifer Roberson

 

Jennifer Roberson

 

Trop białego
wilka

 

 

Kroniki Cheysuli

tom IV

 

 

Przekład Piotr Lewiński


PROLOG

 

 

W parującym chłodzie wydech wydobył się z mego nosa i ust niczym dym z gardzieli smoka. Górski kot.

Pojąłem to od razu, kiedy ciężar zwierzęcia zelżał, pozwalając mi się poruszyć. Koty roztaczają wokół siebie szczególny zapach; wcale nie taki przykry. Wrażenie obecności. Atmosferę, jaka powstaje, kiedy pojawia się osobnik tego gatunku. Przetoczyłem się, unosząc na kolana i wyszarpując nóż z pochwy u pasa...

...i zamarłem.

Samica. Dobrze odkarmiona i w świetnej formie. Gęste rude futro poznaczone było na barkach i zadzie orzechowymi cętkami. Przysiadła, jej ogon drgał krótkimi łukami. Położyła po sobie uszy o ciemnych koniuszkach i warknęła, ukazując straszny garnitur zakrzywionych zębów.

Syknęła, jak robi to zaskoczony znienacka kot domowy.

A potem zamruczała.

Zakląłem. Wsunąłem z trzaskiem nóż do pochwy. Wyplułem błoto z ust i zgarnąłem z twarzy i włosów butwiejące liście. I zakląłem raz jeszcze, widząc śmiech w jej bursztynowych, skośnych ślepiach.

I nagle zrozumiałem...

Obejrzałem się natychmiast. Na polanie, nieopodal miejsca, gdzie czekałem tak cierpliwie, leżał martwy rudy jeleń, królewski jeleń, z najwspanialszym porożem, jakie kiedykolwiek widziałem. A z jego żeber sterczała niczym sztandar strzała o czerwonych lotkach.

Ianie! krzyknąłem. Ianie... wychodź! To nie było fair! Kot przysiadł na polanie, zaczął lizać wielką łapę, nie przestając hałaśliwie mruczeć.

Ian? przez chwilę przypatrywałem się podejrzliwie kotu. Nie... Tasha. Nadal nie było żadnej odpowiedzi. Tylko tyle mogłem zrobić, by nie zmącić ciszy moim krzykiem. Ianie, ten jeleń był mój, słyszysz? Czekałem. Poruszyłem stopą w bucie, skurcz mijał, dzięki bogom. Ianie rzekłem groźnie. W końcu dałem za wygraną i ryknąłem. Ten jeleń był mój, nie twój!

Ale byłeś zbyt powolny. Głos, który odpowiedział, był ludzki, nie koci. Bardzo powolny. Czyżbyś mniemał, że król będzie czekał na księcia w nieskończoność?

Obróciłem się na pięcie. Jak zwykle, gdy dotyczyło to mego brata, źle oceniłem jego pozycję. Czasami gotów byłem przysiąc, że potrafił sprawić, aby jego głos wydobywał się ze skały czy drzewa, każąc mi szukać nadaremnie.

Ian wysunął się spomiędzy drzew, zarośli i mglistych cieni na polanę i stanął obok zabitego jelenia. Widząc go teraz wyraźnie, zastanawiałem się, dlaczego nie dostrzegłem go wcześniej. Był bezpośrednio przede mną. Obserwując. Czekając. I śmiejąc się, bez wątpienia, ze ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin