Bronię znachorów XXI wieku....doc

(45 KB) Pobierz
Czytelnia

 

 

 

Fot. Maciej Kaczanowski   

Bronię znachorów XXI wieku...

Kiedy w Naszym Dzienniku ukazał się artykuł Znachorzy XXI w, w którym Mariusz Gajewski, dyrektor Centrum Badań nad Nowymi Religiami Rafael wydał potępiający wyrok na radiestetów, bioenergoterapeutów i medycynę niekonwencjonalną w Polsce ks. abp. Bolesław Pylak wysłał do redakcji artykuł pod znamiennym tytułem: Bronię Znachorów XXI w. Nie mogłem pogodzić się z nonsensami na temat radiestezji i bioenergoterapii, a przede wszystkim z tym, że dyrektor centrum z góry wszystko potępia mówi ks. arcybiskup Bolesław Pylak, który od czterdziestu lat pasjonuje się radiestezją.




Dziś ma osiemdziesiąt lat, młodzieńczą sylwetkę i precyzyjny umysł. Na spotkanie i opowieść o niezwykłych zainteresowaniach księdza, który cieszy się wśród mieszkańców Lubelszczyzny ogromnym autorytetem, umówillismy się przy porannej kawie. Powitał mnie uśmiechnięty. Na stole stała już porcelanowa filiżanka, puszka neski, w kuchni gotowała się woda. Na talerzyku leżał makowiec i drożdżowe ciasto. Ksiądz Bolesław zaparzył kawy, a ja zamieniłem się w słuch.



Zaczęło się czterdzieści lat temu
Kiedy ks. Bolesław Pylak nie był jeszcze lubelskim biskupem. Mieszkał wówczas w seminarium duchownym i na ogół cieszył się dobrym zdrowiem.
– Nagle przyszła choroba i skończyło się operacją woreczka żołciowego. Wróciłem do siebie, ale nadal źle spałem. Stan mojego zdrowia wcale się nie poprawiał – wspomina ks. arcybiskup Pylak.
Któregoś dnia odwiedził go znajomy franciszkanin. Wysłuchał historii choroby i wyciągnął z kieszeni wahadełko. Zbadał mieszkanie i orzekł, że ksiądz Bolesław śpi w miejscu, gdzie biegnie wodny ciek. Nakazał przestawienie mebli, spanie powędrowało gdzie indziej, a powrót do zdrowia był bardzo szybki.
Wziąłem do ręki wahadło
Ksiądz Bolesław spoglądał na wahadło, które poruszało się w rękach zakonnika. W pewnym momencie postanowił sprawdzić żyłę wodną sam.
– Stanąłem przy łóżku, wziąłem do ręki wahadło, a o­no zaczęło biegać. Wcześniej czytałem na temat radiestezji, ale nie przypuszczałem, że jestem uwrażliwiony na wahadło i mogę mieć uzdolnienia radiestezyjne – mówi ks. Bolesław.
Od tego czasu zaczęła się jego pasjonująca przygoda z wahadłem, która trwa już równą połowę życia.
– Dziś wiem, że te uzdolnienia odziedziczyłem po moim ojcu – dodaje mój rozmówca.



Zaczął bardzo dużo czytać
Na temat radiestezji, medycyny niekonwencjonalnej, bioenergoterapii. O książkach poświęconych tym niezwykłym zjawiskom w Polsce wówczas się nie śniło. Przywoził je ze Szwajcarii i z innych zagranicznych podróży. Okazało się, że w Europie już wówczas istniały silne ośrodki naukowe i czasopisma, zajmujące się tą dziedziną. Literatura była przebogata.
Dziś wie, że ludzkie zdrowie i samopoczucie w dużym stopniu zależy od szkodliwego promieniowania żył wodnych, które może powodować nawet choroby nowotworowe. Wie także, że promieniować mogą rozmaite urządzenia elektromagnetyczne.
– Pamiętam taką historię, kiedy zwróciło się do mnie młode małżeństwo. Mieli dwójkę małych dzieci. Kładli je razem spać na tapczanie. Kiedy wstawali, zauważyli, że dzieci zawsze przesuwały się na lewą stronę. Prawa zostawała pusta. Postanowiłem zbadać wahadłem sprawę. I okazało się, że pod pustą stroną tapczanu biegł wodny ciek. Dzieci podświadomie chroniły się przed szkodliwym promieniowaniem – wspomina ks. Bolesław.
Po zbadaniu całego mieszkania okazało się, że jest fatalnie zapromieniowane i rodzina przeniosła się gdzie indziej.



Groby księży, a wszyscy tacy młodzi
Do najbardziej przejmujących historii zalicza następujące zdarzenie. Wizytował wówczas parafię w Częstoborowicach.
– Odwiedziłem kościół, plebanię, potem poszedłem pomodlić się na cmentarz. Co widzę? Jeden ksiądz trzydzieści pięć lat, drugi czterdzieści pięć. Trzeci przed pięćdziesiątką Wszyscy z jednej parafii i tacy młodzi. Wróciłem na plebanię. Wyciągnąłem wahadło. Budynek stał na fatalnym miejscu. W miejscach, gdzie stały łóżka, krzyżowały się żyły wodne. Jestem przekonany, że ci księża zmarli zbyt wcześnie i za sprawą zgubnego promieniowania – mówi ks. Pylak.
Siostry miały swój domek poniżej plebani. Po zbadaniu okazało się, że pod połową biegnie silny ciek wodny.
– Uprzedziłem, że trzeba koniecznie przestawić łóżka. Nie posłuchały. Po roku usłyszałem, że jedna z nich zachorowała na nowotwór i umarła – dodaje ksiądz.



Wierzyć, czy nie?
Sceptycy twierdzą, że nikt jeszcze zgubnego promieniowania nie wykrył i nie ma naukowych dowodów na jego istnienie. Współcześni fizycy opowieści o jego istnieniu chcą wkładać pomiędzy bajki.
– Pamiętam, jak prof. Wiesław Kamiński opowiadał mi o eksperymencie, do którego zaproszono kilku uznanych radiestetów. Dla doświadczalnych celów zbudowano pomieszczenie. Pod jego jedną połową poprowadzono sztuczne cieki wodne, druga została pusta. Wszyscy radiesteci wykryli promieniowanie pod całym pomieszczeniem. Co ksiądz na to?
– Proszę pana. Po pierwsze cieki były sztuczne. Po drugie nie trzeba aż takich eksperymentów. Wystarczy, że wezmę wahadło i pójdziemy do kuchni, gdzie jest zwykły kran – odparł z uśmiechem mój rozmówca.
I rzeczywiście. Wahadło, umieszczone nad zamkniętym kranem, spokojnie stało w miejscu. Puściłem wodę. W tym momencie wahadło zaczęło się poruszać. Wyłączyłem. Wahadło w rękach księdza zamarło.
Przecież to taka prosta rzecz.
Tak lub nie
Wypijam łyk kawy, zastanawiając się, co tak naprawdę mówi wahadło? Jak wytłumaczyć jego ruchy?
– Księże arcybiskupie, co tak naprawdę mówi wahadło?
– To nie wahadło mówi, ale ludzki organizm. Wahadło tylko ujawnia jego reakcję. o­no tylko przez nerwy i mięśnie daje znak. Podczas badania radiestezyjnego zadaję swojemu organizmowi proste pytanie. I dostaję prostą odpowiedź: tak lub nie.
– Czy w pytaniu radiesteta odwołuje się do swojej podświadomości?
– Współcześni badacze podkreślają wielką rolę podświadomości, która jest wielkim zbiornikiem doznań poznawczych, z których tylko drobna część przechodzi przez naszą świadomość. Podświadomość można porównać do komputera, który zawiera wielką ilość danych. Na zadane pytanie dokonuje się w niej nieznany nam proces poszukiwania. Jego owocem jest odpowiedź: tak lub nie.
Co może wahadełko?
Za chwilę miała się odbyć najbardziej fascynująca część mojego spotkania z ks. Bolesławem Pylakiem. Na własne oczy miałem zobaczyć, co można sprawdzić za pomocą wahadła. Miałem się o tym przekonać na własnej skórze.
Ksiądz wyciągnął w moim kierunku rękę z wahadłem.
– Odwołuję się w tym momencie pod pańskiej podświadomości i pytam o wrażliwość organizmu na szkodliwe promieniowanie cieków wodnych. I liczymy. Osiem ruchów. To jest bardzo niska wrażliwość.
Wyszło, że na upartego mogę spać na żyle wodnej. Istotniejsze było dla mnie to, że mój organizm skutecznie odpiera wpływ promieniowania od komputera, przy którym spędzam większą część dnia. Ale nie był to jeszcze koniec eksperymentów. Okazało się, że za pomocą wahadełka można dokonać oceny stanu zdrowia i ustalić go w procentach. I znów zobaczyłem przed sobą wahadło.
– Teraz zwracam się do podświadomości i pytam o stan pańskiego zdrowia. Dziewięćdziesiąt pięć, dziewięćdziesiąt sześć, dziewięćdziesiąt siedem procent. Jednak tam coś jest brak. Te trzy pozostałe procenty sygnalizują jakiś problem.
– Czy da się ustalić, jaki?
– Możemy spróbować szukać, co tam szwankuje.
Po raz trzeci wahadło powędrowało w moją stronę. Śledziłem jego ruchy z niepokojem i ciekawością. Z niepokojem, że dowiem się, o czym nie wiem. Z ciekawością, bo kilka dni temu robiłem sobie profilaktyczne badania. Jeżeli wahadło potwierdzi wyniki...
– Odwołuję się do podświadomości. Pytam o stan poszczególnych organów i układów...Mamy problem z układem krążenia i... cholesterolem. Spróbuję zbadać jego poziom.
Wsłuchiwałem się w spokojny, miarowy głos księdza. Po chwili usłyszałem wynik. Poziom cholesterolu, zbadany przez niepozorne wahadełko dokładnie pokrywał się z wynikami laboratoryjnych badań...



Nie do wiary
W dalszym ciągu nie był to jeszcze koniec niezwykłego eksperymentu. Okazało się, że ksiądz arcybiskup Bolesław Pylak od lat używa wahadełka do sprawdzenia jakie leki i jakie rodzaje pokarmów są dla niego szkodliwe lub nie. Po chwili miałem wziąć udział w sprawdzeniu dwóch leków.
Na stole ułożyliśmy dwa lekarstwa.
– Proszę spojrzeć. Ten lek jest dla mnie korzystny i przyjazny. Mogę spokojnie go zażywać. Drugi mógłby mi zaszkodzić, a w najgorszym razie nie pomóc. Więc po cóż miałbym się truć?


Bronię szaralatanów
Za chwilę miałem zadać księdzu arcybiskupowi chyba najważniejsze pytanie.
– Proszę księdza. We wspomnianym na wstępie artykule nazywa się radiestetów i bioenergoterapeutów znachorami i szarlatanami XXI wieku. Dlaczego ksiądz ich broni? I czy ludzie wierzący mogą korzystać z ich usług?
– Wbrew przywołanej opinii stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że katolicy mogą korzystać z pomocy radiestetów i bioenergoterapeutów. W tym wypadku wykorzystujemy naturalne siły natury, dane przez Stwórcę dla naszego dobra, zgodnie z nakazem „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Dlatego bronię znachorów XXI wieku...


 

wstecz

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin