dawczyni śmierci_3.pdf
(
254 KB
)
Pobierz
277377769 UNPDF
ROZDZIA
Ł
TRZECI
OdwróciłamsięodAndoraipodeszłamdoschodównatyłacholbrzymiego
magazynuJedyneoczymbyłamwstaniemyśleć,todostaniesiędomojejkuchnii
zaparzeniesobiekubkagorącejherbatyMiętowaherbatazawszemnieuspokajała,
niezależnieodwielkościproblemuDoszłamdoschodów,niemalżeponichwbiegając
wyciągnęłamkluczdomojegopoddaszaOtworzyłamdrzwiniezamykającichzasobą,
weszłamdośrodkaiskierowałamsięprostodokuchniWmomencie,gdywyciągałam
mójulubionykubekz szafki,AndorpojawiłsięcałkowicieubranyNiemiałamzamiaru
pokazywaćmu,gdziemieszkam,leczbyłamzbytroztrzęsiona,bygopowstrzymać,a
wszystkooczymmyślałamtomojacholerna,miętowaherbata
- Alexio,żałujeżemojaprzemianatakcięzdenerwowałaZałożyłem,żeniejestto
dla ciebie nic nowego.
Wlałamgorącąwodętokubka,włożyłamtorebkęzherbatąispojrzałamnaniego
Wydawałsiębyćzaniepokojony,aniezadowolonyzsiebieByłototakludzkie
spojrzenieicholernienieoczekiwane,ażnagleniemogłamgojużnienawidzić,takjak
bymchciałaWzięłamgłębokioddechizamknęłamoczy
- Tonietwojawina,AndorzePoprosiłamciębyśmipokazałMyślę,żepoprostu
niewiedziałamczegooczekiwać– niechętnieprzyznałam,zaskoczonatym,że
przyznałamtonagłos
- Nigdywcześniejniewidziałaśprzemiany?Żadnegozgatunków?– zapytałz
czystymniedowierzaniemwgłosie
SpojrzałamnaniegoizagryzłamwargęniezdecydowanaJuż i takzamieniłamz
nimwięcejsłów,niżzjakimkolwiekinnymzmieniaczemCzychciałamkontynuowaćtą
konwersację?WydawałsięszczerzepragnąćpoznaćprawdęMinanajegotwarzy
podjęłazamniedecyzję
- Widziałamraz,jakgadzizmieniaczprzybieraswojązwierzęcąformę,aletobyło
szybkieNiemaltakszybkie,jaktwój powrótdoludzkiejskóry
Wzięłamłyczekmojegoeliksirużycia,walczączpotrzebąjęknięciazzachwytu
TwarzAndorasięzaczerwieniła,więcspojrzałnapodłogęPrzezchwilęmyślałam,że
mimowszystkotenjękuciekłmi,bezmojejuwagi
- Po raz kolejny muszęcięprzeprosić,AlexioMojaprzemianajestzazwyczaj,tak
samoszybkawobydwiestronySpowolniłemjąspecjalniedlaciebieMyślałem,iż
chciałaśzobaczyćtransformacjękrokpokroku
- Możesztokontrolować,ażdotegostopnia?
- Och,takMogęsięnawetzmienićczęściowo,jeżelitylkozechcę– odparł,znowu
namniepatrząc
Pomyślałam,otymkuguarzezdzisiejszejnocy,jednakzdecydowałam,że
upewnieniesięnicniezaszkodzi
- Comasznamyślimówiącczęściowo?
- Cóż,jeżelichcęprzeleciećkrótkidystans,przywołujęswojeskrzydła,gdyreszta
mojegociałapozostajeludzka
Otworzyłamusta,zamknęłamjenasekundęwzastanowieniu,iponownieje
otworzyłam
- Pokażmi
Spojrzałnamnie,zezwątpieniemwidocznymnatwarzy,kiedypróbował
powstrzymaćuśmieszek
- Pokażmi,AndorTymrazemniespanikuję
WestchnąłipotarłtwarzPrzyglądałamsięjegodłoniom,którewyglądałyna
duże,izastanawiałamsię,dlaczegostałamwswoimmieszkaniuzezmieniaczem,
któregoledwieznałamDotykGlockawmojejdłonimnieuspokoił
- Czypoprosiłbymozbytwiele,gdybympowiedział,byśpołożyłaswojąbroń
gdzieśindziej?
Rozważyłamto,aleniezadługo
- TakKąpię się orazśpięzmojąbronią,Andorze
Uśmiechnąłsię,przytaknąłwzrozumieniuOdszedłkrokod mojej sofy w bardziej
przestrzennemiejscewpokoju,zdjąłpłaszcz,koszulęiupuściłjenapodłogęJego
skrzydłarozwinęłysięzjegociała,rozciągającsiępopokojuPrzyjrzałammusię,całe
jegociałopozostałoludzkie,alboprzynajmniejtakludzkie, jaktotylkomożliwe
Przybliżyłamsiędoniegookrok,nimzdałamsobiesprawę,corobięOdstawiająckubek
naladzie,wyciągnęłamdłońwkierunkuzakończeniajegoskrzydła,Andor
znieruchomiałNajpierwdotknęłamostrożniepiór,zachwyconaogromemkażdego z
nichByłymiękkieipiękneMiałamolbrzymiąpotrzebęzobaczeniaichwpełnymsłońcu,
zastanawiającsięczybłyszczałyby,jakzłoto
SłyszałamprzyspieszonyoddechAndora,jakgdybybyłwtrakciewysiłku
fizycznegoWciążmiałamswojądłońnajegoprawymskrzydle,kiedyodwróciłamsię,by
spojrzećwjegotwarzPrzyglądałmisięz zupełniemęskimzainteresowaniem,przezco
poczułamsięskrępowana
- Czujesz to? – spytałam,przesuwającdelikatniepojednymzpiór
- T-tak.
Przełknąłnatyległośno,żeusłyszałamorazzwróciłamuwagęnakropelkipotu
na jego czole.
ZabrałamswojepalceiodwróciłamsiędoniegoplecamiPodeszłamzpowrotem
dokuchennejlady,abypodnieśćswójkubekWmomencie,gdyodwróciłamsiędoniego
twarzą,jegoskrzydłazniknęły, aonzpowrotemzakładałnasiebiekoszulkę
Powiedzenie,żebyłamzakłopotana,tomałopowiedziane,nieczułamsięjednak
upokorzona, przynajmniej nie na tyle na ilemogłabymsięspodziewaćNietylkonie
miałamwzwyczajurozmawiaćzezmieniaczami,dotykałamichtylkopodczaswalkialbo
przesuwaniaciałaJaknamnietawymiana,byłazwyczajniedziwna
- Okej,więcniektórzyzwasmogąsięczęściowozmieniać,jakiwykonywaćnie
ladawyczynyCotodlanasoznaczaorazdlaczegoniezostałotowykorzystane podczas
wojny? – spytałam
Andorskończyłsięubieraćiusiadłnakanapie,płaszczleżałmunakolanach
Usiadłamnakrześlenaprzeciwniego,sączącherbatę
- Niewszyscyzmieniaczemajątezdolności,niektórzysąsilniejsiodinnych
WydajesiętobyćzależneodwiekuJakpowiedziałem,jestembardzostaryiszczęśliwie
dlaludzi,rewolucjabyłapomysłemmłodszejgeneracjiAteraz,większośćstarszyzny
wciążsięukrywa,możenigdysięnieujawnią,wciągutwojegożycia
- Ukrywa?
- Byłabyśzdumiona,jakwielegórilasówdeszczowychpozostajepozazasięgiem
nawetnajżarliwszychludzkichodkrywców– odparłZastanowiłamsięnadtym,i
stwierdziłam,żemarację– Niewspominającjużonajgłębszych,środkachoceanów
Istniejąstworzeniatamnadole,którenawetdlanassąlegendą
Samomyślenieotymsprawiło,żedostałamgęsiejskórkiimusiałam
powstrzymaćdrżenieJużwcześniejrozważałamtakąmożliwośćTojestwłaśnie
powód,dlaktóregonienurkuję
- Chceszpowiedzieć,żetewojnyzostałyrozpoczęte przez dzieci? To dlatego
wyszliściezukryciaizaczęliściewalczyć?
Nawetniepróbowałamstłumićsarkazmu,kiedygoryczpróbowałaukazaćswą
wstrętnągłowęMożeiprowadziliśmymiłąrozmowę,aletoniezmieniałofaktu,żeon
wciążbyłzmieniaczem
- Jeżelichodziopierwszepytanie, to zasadniczo tak właśniebyłoNazwalito
„wielkimwyjściem”,jakożartskierowanydostarszyzny,którasięnatoniezgodziła
Byliśmywmniejszości,więczostaliśmyprzegłosowani
- Zostałotopostanowionedemokratycznie?
- Cóż,niedokońcaKażdypodgatunekmiałspotkanieorazkażdasforalubgrupa
wewnętrzniegłosowałaNastępnieprzedstawicieleróżnychpodgatunkówgromadzili
się,bybyłotoprzedyskutowaneJestemostatnimzmojego gatunku, nawet nie chodzi
mi o orłaprzedniego,aleocałygatunekptaków,więcmiałemostatniezdaniewimieniu
moichkrewniakówZostałemprzegłosowanyprzezresztę
Tarozmowastawałasiętakdziwna,żeażniemożliwadoopisania
- Wporządku,acozmoimdrugimpytaniem?– spytałamzmałym nastawieniem.
Patrzyłam,jakbierzegłębokioddechnimnapotkałmójwzrok
- Oczywiście,jakkażdyczłowiek,któryoglądawiadomościorazpoleganaswoim
rządzie,bykarmiłgoinformacjami,zakładaszżewyszliśmyzcieniawalczącMyślisz,iż
ten krwawy wiosennydzieńbyłpoczątkiem?
Uniosłambrew,kiedyAndorczekałnamojepotwierdzenie
- Taa,jasneDlaczegomiałabymzakładaćinaczej?
Wyglądałnaniemalrozczarowanego,gdyusłyszałmojązgodę,cosprawiłoże
poczułamsięgłupioZałożyłamręcenapiersi,ledwopowstrzymującwściekłe
spojrzenie.
- Alexio,zpewnościązdajeszsobiesprawę,żeniewszystkocoważnejest
pokazywane w wiadomościachPrawdajesttaka,żezmiennokształtnipróbowalisię
ujawnićwsposóbpokojowyjużoddekadyWkażdymwiększymmieścienatejplanecie,
naszeistnieniezostałowyjawioneprzywódcom,alenaszechęcistłumionowzarodku
Kilkapaństw,takichjakFrancjaczySzwajcariabyłowyjątkowotolerancyjnych, nawet
dotegostopnia,żesięzanamiwstawialiprzyinnychNiestety,narodytakiejakUSAi
Chinybyłybardziejzainteresowanewykorzystaniemnas,jakoszczurów
doświadczalnychKiedyagresjastałasięjeszczebardzieniedowytrzymania,kiedy
zmieniaczezajęliwyższestanowiskawkażdymorganierządzącym,zostało
postanowione,iżmusimywyjawićświatu,jaksilnymprzeciwnikiempotrafimybyć
Plik z chomika:
summer_rain_
Inne pliki z tego folderu:
dawczyni śmierci_19.pdf
(391 KB)
dawczyni śmierci_18.pdf
(353 KB)
dawczyni śmierci_17.pdf
(356 KB)
dawczyni śmierci_16.pdf
(430 KB)
dawczyni śmierci_15.pdf
(359 KB)
Inne foldery tego chomika:
Jackson Vina - Osiemdziesiąt dni żółtych
Jane Missy - Dawczyni Śmierci
Jess-Cooke Carolyn - Zawsze przy mnie stój
Jones Carrie
Jones Carrie - Pragnienie
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin