ludzie z BOR.docx

(10 KB) Pobierz

Poszedł Jarosław Kaczyński (oczywiście z ochroną) do restauracji i zamówił

zupę z żółwia czeka, czeka, czeka a zupy jak nie było tak ni ma. Po

godzinie czekania wysyła BORowika, żeby zobaczył co się dzieje w kuchni i

dlaczego nie ma jego zupy.

Poszedł BORowik do kuchni, patrzy a tam kucharz z młoteczkiem/tasaczkiem

trzyma żółwika i się na niego zamierza. No więc się pyta:

- Co jest czego nie ma zupy??

Na to kucharz :

- Bo widzi Pan, jak już go wezmę za nogi i wytelepię, żeby wystawił

główkę, to zanim wezmę tasak, to on już tą główkę chowa i tak od godziny.

Na to BORowik:

- Oj Panie, nie zna się Pan, ja panu pokażę jak to trzeba robić.

Wziął żółwika wsadził mu palec w dupę, na co żółwik momentalnie wystawił

główkę i ten go trach tasaczkiem i żółwik na zupę gotowy.

Kucharz w ciężkim szoku:

- Panie skąd Pan wiedziałeś, ze to tak trzeba?"

BORowik:

- Z doświadczenia zawodowego.

Kucharz:

- Jak to z doświadczenia ? Pan jest przecież pracownikiem BORu

BORowik:

- Ano z doświadczenia zawodowego, mój szew ma krótką szyjkę?

Kucharz:

- No ma

BORowik:

- A krawacik zawiązać trzeba!

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin