Grażyna Borkowska.doc

(959 KB) Pobierz
Grażyna Borkowska

Grażyna Borkowska

Pozytywiści i inni

Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk

Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 1996

Okładka i strony tytułowe Bokiewicz & Freudenreich

Indeks opracował Tomasz Ostromęcki

Redaktor

Maria Goszczyńska

Redaktor techniczny Stanisława Rzepkowska

Książka zalecana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej do użytku szkolnego i wpisana do zestawu książek pomocniczych do nauki języka polskiego na poziomie szkoły średniej. Numer w zestawie 218/96

k688A

Copyright (c) by Grażyna Borkowska

i Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o.o. Warszawa 1996

ISBN 83-01-12097-5

 

Panorama

Ta epoka ma swój porządek. Po kiesce powstania, styczniowego.-wyczerpały się marzenia o szybkim odzyskaniu niepodległości. Pozyty-wiści proponowali, by czas niewoli zamienić w okres intensywnej pracy -narzeez społeczeństwa. Banał? Niezupełnie. Program pozytywistów był świadomą alternatywą wobec romantycznej idei "ojczyzny intymnej". Mówił o potrzebie budowy życia publicznego, o kształtowaniu świadomości obywatelskiej, o pożytkach krytycznego stosunku wobec przeszłości.

Trafiał w sedno naszych ułomności, nie przezwyciężonych ani wtedy, ani dzisiaj. Jakaś cześć środowiska pisarskiego poparła ten program. A jeśli pisarz angażuje się w ideologię, to płaci zawsze jakąś cenę. I pisarze pozytywistyczni taką cenę zapłacili. Z mniejszą lub większą świadomością godzili się na pewne ograniczenia. Rezygnowali z artykułowania własnej podmiotowości, trzymali się przyjętej roli "pisarza-społecznika", "pisarza-działacza". Pisząc, wybierali raczej to, co powtarzalne, typowe, charakterystyczne, niż to, co jednostkowe, niepowtarzalne, ściśle prywatne. Pochwalali,_w_s.wych,bohaterach racjonalizm zachowań, powściągliwość, spokój. Bali się namiętności, uczuć uwolnionych spod władzy rozumu, oryginalnych pomysłów nie ujętych w żądne karby.

Kierując się podobnymi zasadami, jdokony_walLwyboru.BLie tylko tematów, ale i form. Opowiedziano się powszechnie za po wieścią^ ako gatunkiem nąjodpowiedniejszym,dla,Qpisu.otacząjacego,świata, Przyjęto właściwie bez zastrzeżeń,końwen^6.Jttzecioflsobowej&f»awieŚGi<*.wi(c)le

a/

 

JPpJatach te konwencje (i towarzyszące im założenia) okazały się JMewystarczające. Zaczęto je modyfikować, odchodzić od nich, zmie-niaó-Oznaczało tokfe^«poki. Koniec, o którym zadecydowali po części sami twórcy. Taka szlachetna samolikwidacja, powzięta w zgodzie z przekonaniem, że teraz już można i trzeba pisać i myśleć inaczej, że przyjęte ograniczenia nie mają sensu w nowej sytuacji, rozbudzonej na przykład modernistycznymi mirażami. Żadnego żalu, poczucia klęski, raczej pogodne przeświadczenie, że zadanie zostało wykonane albo że los zdjął je z naszych barków.

Do tego przekonania twórcy pozytywistyczni dochodzili w różnym czasie, a niektórzy nigdy się od pozytywizmu nie odżegnali. Prus, wszystko to, co chciał powiedzieć swoim czytelnikom, mieścił w (elastycznie przez siebie wyznaczonym) kręgu pozytywistycznym. Dlatego tak trudno wskazać datę końcową epoki. Przy tym rozumowaniu początek nie nastręcza większych kłopotów - to rok 1 864 lub najbliższe lata po tej dacie. Koniec epoki wiąże się między innymi z indywidualnymi decyzjami poszczególnych twórców. W przypadku Prusa na przykład będzie to po prostu data śmierci. Biorąc pod uwagę nasilenie pewnych tendencji, można powiedzieć, że jŁostataieiJg^adzie ..wieku stają przełamane. Pojawiają się wówczas w twórczo-

JcjLpozytywistów~nowe kategorie ,esteQŁezne: autobiografizm, poetyc-kpść. Coraz . częściej,pisarze formułujajrodzaj autokomentarza do własnej twórczości, odsłaniają elementy swej,hiografii, ujawniają różne przemil-czeniaJDługi, kontrolowany początekjtońca.

To o pozyty wistach. A co zwinnymi" ? Program pozytywistyczny przyjęła część środowiska, nie wszyscy. Tak się jednak złożyło, że akces zgłosili ci wybitni, pracowici, aktywni, no i obecni. I oni ukształtowali obraz epoki, spychając w cień tę "niepozytywistyczną" resztę. Nie zawsze sprawiedliwie. Nie zawsze zasadnie. Nie bez przejściowej szkody dla polskiej literatury.

Brakowało na przykład zupełnie zainteresowania dla poetów, którzy mogli funkcjonować tylko na uboczu. Pozytywiści po prostu nie przewidzieli miejsca dla poezji. Jeśli nawet ulegali fenomenowi poetyckiemu, to ostrożnie i z dystansem. W świadomości społecznej zaistnieli zatem tylko ci twórcy wierszy, którzy przebili się bezpośrednio do czytelnika; ci, którzy nie potrzebowali życzliwego pośrednictwa krytyki. Czytano zatem Konopnicką i Asnyka, mało kto znał wybitnego

poetę Felicjana Faleńskiego. Jego program estetyczny, nawiązujący do neoklasycyzmu, pozostał nie wykorzystaną szansą polskiej literatury.

Milczano o Norwidzie. Jego jedyny, wydany za życia (1863), zbiór poezji pozostał nieznany. Nie wykorzystano ani analogii pomiędzy programem poety a myślą pozytywistyczną, ani - co może byłoby nawet cenniejsze - dzielących ich różnic.

W dziedzinie form prozatorskich zapomniano o dorobku powieściowym bardzo intrygującej i nowoczesnej pisarki, należącej jednak do epoki międzypowstaniowej. Narcyza Żmichowska w licznych utworach podważała oczywistość konwencji narracyjnych. Zastanawiała się nad różnymi technikami opowiadania. Pytała, co daje większą gwarancję wiarygodności: przedmiotowe opowiadanie czy dygresyjna wielopod-miotowa narracja, oświetlająca rzeczywistość z różnych punktów widzenia.

Obraz epoki rysował się tak, że wokół pozytywistów, którzy byli licznie reprezentowani również przez krytyków literackich, istniał mocny grunt (częściowo stworzony przez nich samych). "Inni" albo byli obiektywnie słabsi, albo krótkowzrocznie pozbawiono ich właściwego miejsca.

Porządek tej epoki jest zatem bardzo swoisty: mocne centrum, kilka ważnych punktów rozrzuconych na poboczach i obfita literatura "popularna", na ogół obojętna wobec ideologii, choć niewolna od dydaktyzmu.

 

I. Przed bitwą i po bitwie

Nadzieje i nastroje

Każde wielkie wydarzenie historyczne ma swoją mitologię i swoich mitotwórców. Legendę powstania"styczniQwego,-JLtrffiaUli^ - Artur Grottger i Józef Ignacy Kraszewski. Mit powstańczy miał jLJch dziełach charakter kompensacyjny; im dotkliwiej odczuwano _klLskęs tym mocniej podkreślano heroizm zwyciężonych.

Oczywiście, mit nie oznacza zwykłego zafałszowania rzeczywistości, w prosty sposób nie można przeciwstawić go "prawdzie". Mitologowie znają fakty, niekiedy bardzo dobrze, lecz na swój sposób je lekceważą. Nie fakty są bowiem dla nich najważniejsze, ale towarzyszące im nastroje i odczucia.

Mity kształtują wyobrażenia zbiorowe, ale też im ulegają. W nich bowiem następuje złudne urzeczywistnienie wielkich pragnień i wielkich tęsknot, które żadną inną drogą nie mogłyby doczekać się realizacji. Być może właśnie ta zatarta granica pomiędzy literacką (czy artystyczną) legendą a wyobraźnią zbiorową określa najlepiej istotę mitów narodowych.

W przypadku powstania styczniowego legenda wyprzedziła jego ^Xbuc]j_j_przebieg. "A stało się tak za sprawą manifestacji, jakie JLzscjagngjy_przez ^Warszawę w latach 1860-1861. Historycy dobrze opisali ten okres, ale i tak pozostaje on prawdziwym fenomenem. Co się wtedy działo na ulicach Warszawy i jaki miało wpływ na dalszy przebieg wydarzeń, na układ sił i emocji?

 

Otóż trzeba powiedzieć, że .od śmierci cara Mikołaja I Polacy nie,przestawali myśleć o ułożeniu nowych stosunków z Rosją. Badacz historii XIX-wiecznej pisał: "Dla całej Polski pod zaborem rosyjskim rok 1855 stanowił koniec epoki" (S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe, 1983). Cara_AleksandraJDL»:itano"w."Warszawie roku 1856 z entuzjazmem^JiGząe-na-pewfle^kŁy. łaski. Nadzieja się nie spełniły. Wypowiadając swoje słynne: ,point de reveries' (żadnych marzeń), Aleksander stawiał sprawę nad podziw jasno: z nadania władzy nic się nie zmieni.

Ale koniunktary uczućmedałojsisjyż zatrzymać. Podtrzymywały ją różne wieści nadchodzące z zagranicy (powstanie włoskie), apele emigrantów skierowane przeciwko hasłom pracy organicznej, którą próbowano podjąć już w latach pięćdziesiątych, a w Wielkopolsce nawet wcześniej, ożywienie środowisk studenckich w samej Warszawie i w miastach rosyjskich.

Niejasne przekonanie, że nadszedł właściwy czas wymuszania ustępstw, zmieniło się w ciąg wystąpień i manifestacji. Całą serię wydarzeń zapoczątkowało sprowadzenie do kraju zwłok Zygmunta Krasińskiego. 27 lutego 1859 r. w kościele Kapucynów w Warszawie odprawiono mszę, po której grupy studentów odprowadziły zwłoki poety aż do rogatek miejskich. Do Opinogóry, rodzinnej miejscowości Krasińskich, policja nikogo z młodzieży nie przepuściła.

Trzy tygodnie później próbowano odprawić w kościele popij ar-skim w Warszawie mszę za dusze trzech wieszczów. Policja zakazała nabożeństwa, ale tłum zebrał się w świątyni i przeżywał chwile swego triumfu nad zaborcą.

11 czerwca 1860 r. Warszawa żegnała niesłychanie uroczyście i z patriotycznymi podtekstami generałową Sowińską, wdowę po obrońcy wolskiego szańca z roku 1831. Według -jak się przyjmuje - nadzwyczaj dokładnej relacji Kraszewskiego ciało zmarłej niesiono na zmianę na ramionach warszawiaków z ul. Królewskiej aż na cmentarz Wolski (J. I. Kraszewski, Dziecię Starego Miasta, 1863). Manifestacji przyglądała się publiczność. Policja również. Żadnych działań jednak nie podjęto.

29 listopada 1860 r. nie owijano już niczego w bawełnę. Rocznicowa manifestacja miała charakter zdecydowanie polityczny (S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe). Po raz pierwszy odśpiewano też

publicznie pieśń Alojzego FelińskiegorBoże, coś Polskę... ze zmienio nym refrenem: "Ojczyznę, wolność racz nam wrócić, Panie". Jeś wierzyć świadkom, publiczne śpiewy działały na ludzi piorunująco, przeżywano chwile niepowtarzalnej patriotycznej ekstazy.

Przez całą zimę trwano w stanie upojnego zdziwienia. Atmosfer! gęstniała, niemal jawnie zbierano pieniądze na uzbrojenie przyszłe armii powstańczej, a Rosjanie nie reagowali. 27 lutego 1861 r. p nabożeństwie u karmelitów na Lesznie manifestacja poszła w stron Zamku, by upomnieć się o więźniów. Namiestnik carski wydał rożka użycia broni. Ku kompletnemu osłupieniu ludzi padła salwa, a wraz z ni pięciu zabitych.

Od czasu tego wydarzenia (właściwie od pogrzebu pięciu ofi; aż po dzień 8 kwietnia, dzień masakry na placu Zamkowym, patriotycz na opinia publiczna ma w zasadzie wolną rękę. Kieniewicz nazywa te okres "czasami polskimi". Pisze się i mówi prawie bez ograniczeń Wygląda na to, że władza nie wie, co robić, lub że się wycofuj z dotychczas obowiązującego stylu rządzenia.

Kwietniowa masakra na placu Zamkowym znowu więc za skoczyła ludzi. Tym razem ofiar było więcej, choć nie sposób ustalić, ii dokładnie (źródła podają liczby od 10 do 110).

Wielkie manifestacje ograniczono, zadowalając się bardzie kameralnym świętowaniem rocznic (3 maja, 12 sierpnia - rocznic Unii Lubelskiej, 15 października - rocznica śmierci Kościuszki) lu bojkotowaniem świąt zaleconych przez władzę.

14 października 1861 r. w przeddzień obchodów kościuszkow skich, których władza obawiała się na swój sposób, wprowadzeń w Warszawie stan wojenny. Decyzja ta zamyka okres przedpowstanio wych manifestacji, rozpoczyna zaś czas działań konspiracyjnych.

Legenda powstania •

To właśnie ten okres, o^ejjnąnifestacji,-publicznyiiiipiewasiL i demonstracyjnych gestów, .ukształtował legendę powstania stycjj^ niowego. W przypadku Kraszewskiego było to o tyle zrozumiałe, że na wyraźne polecenie władz pisarz zmuszony był opuścić stolicę l lutego 1863 r. Znał zatem dobrze nastroje przedpowstaniowej, a nie

10

11

 

powstańc/ej Warszawy, ulegał tak jak i inni atmosferze tych "polskich" dni.

Trochę inaczej Grottger. Malarz przebywał w latach sześćdziesiątych za granicą, w Wiedniu na stypendium, w Paryżu na wystawach. Jego pierwszy cykl powstańczy, Warszawa I, dedykowany ofiarom poległym w pamiętnym okresie od 27 lutego do 8 kwietnia, powstał pod wpływem relacji prasowych i - być może - także z inspiracji naocznych świadków docierających do stolicy cesarstwa.

Nic wspólnego z obserwacją, autopsją czy osobistym doświadczeniem nie miały także kolejne cykle malarskie: Polonia, Lituania, Wojna. Grottger przyjechał wprawdzie do Lwowa w marcu 1863 r. z myślą o zaciągnięciu się do wojska, ale do powstania ostatecznie nie poszedł. Jego monografista napisał:

Tworzył on przecież z dala od zagród wiejskich i owych dworów, w których zbierały się oddziały, z dala od borów, w których rozlegał się huk strzałów i jęk konających. Pożegnalny uścisk braterskiej dłoni poety Romanowskiego, ruszającego do powstania, by za kilka dni polec śmiercią bohaterską, to może jedyne wrażenie bezpośrednie, jakie artysta nasz z całej tej epopei narodowej odniósł. Żadna z tych scen wzruszających, której świadkiem były choćby tylko galicyjskie dwory, nie odegrała się przed jego oczyma. Nie widział, jak ci nieznajomi o przybranych nazwiskach wpadali nocną porą do dworów, jak tam rekwirowali konie i żywność, jak ich ukrywano po szopach i strychach - nie widział depesz podawanych z rąk do rąk, zbroi i amunicji, tajnie przywożonych i odwożonych, ani oddziałów, ruszających nocną porą ku granicy. Stosunek artysty do jego przedmiotu był zatem czysto fantazyjny; wyobraźnia, nie karmiona i nie sycona zjawiskiem realnym, pracowała nadmiernie, niezależnie, poniekąd samowolnie i objawiała się coraz skrajniej w kształtach własnych. (J. Bołoz-Antoniewicz, "Wojna" Artura Grottgera, 1911).

Szkice kredkowe Grottgera, tak jak powieści Bolesławity (pseudonim Kraszewskiego, pod którym zamieszczał utwory powstańcze), były nasycone powszechnie manifestowaną uczuciowością i patriotyczną egzaltacją. Zadziwiające jest to, że zarówno wierne historycznym szczegółom utwory Kraszewskiego, jak i malowane bez faktograficznego zaplecza szkice Grottgera stanowiły w powszechnym mniemaniu ten sam rzetelny obraz powstania.

W rzeczywistości ów stosunek pomiędzy artystą i przedmiotem był bardziej zawiły. Obaj twórcy ulegali silnie patriotycznym nastrojom podtrzymywanym przez szerokie (ale przecież nie najszersze, nie

najliczniejsze) kręgi opinii publicznej. Nie minie wiele czasu, a owa zrewoltowana publiczność znajdzie w utworach Grottgera i Kraszewskiego idealne potwierdzenie swych odczuć i przekonań, zamykając w ten sposób łańcuch wzajemnych zależności.

Co jednak wynika dokładnie z faktu ulegania nastrojom? Jaki ma to wpływ na kształtowanie legendy powstańczej? I wreszcie, czy tak, a nie inaczej ukształtowana legenda ma jakieś konsekwencje ważne później dla pokolenia pozytywistów?

Legenda powstania styczniowego utrwaliła pewien ciąg stereotypowych obrazów dotyczących Polski, warunków jej istnienia, wzorów osobowych "prawdziwego" czy też "dobrego" Polaka, miejsca Polski w Europie, stosunków z Rosją. Każda próba zignorowania tych obrazów, odstępowania od głoszonego przez nie przesłania miała charakter zaprzaństwa i narodowej zdrady.

Bez zrekonstruowania powstańczego mitu nie można swobodnie poruszać się po przestrzeni XIX-wiecznej ani też zrozumieć tarć, jakie zachodziły pomiędzy pozytywistami a - by tak rzec - patriotycznie nastawioną opinią publiczną. Być może bez tego nie da się też zrozumieć nowego języka publicystyki, skierowanego przeciwko mitotwórstwu i zbiorowej egzaltacji, i nowego języka prozy tak odległej od heroicznych wzorów nie tylko ze względów cenzuralnych.

Przyjrzyjmy się zatem powstańczej legendzie. Opiszmy jej elementy i części składowe.

'Upjpierws^e, trzeba zauważyć, że kanwą rnjtu powstańczego jest kieska. Celebrowanie klęski stanowi samo w sobie rys godzien zastanowienia. Na ogół bowiem świętuje się i pamięta zwycięstwa. Hołd składany pokonanym nie jest rzeczą codzienną, wymaga zlekceważenia zwyczajnych reguł gry, odstąpienia od pragmatycznej strony ludzkiego działania. Klęskę można zatem otaczać hołdem i czcią, ale trzeba wiedzieć, że ten rodzaj pamięci płynie pod prąd wielkiej fali zwyczajnej egzystencji.

\Pj3 drugie, mirgpwstańczy utrwala nie tylko doniosłość klęski, ale takżej,ej_45ieJcQ<x Ofiara podlega dowartościowaniu jakoobiekt estslyfizoyi Trzyma się tej zasady zarówno Grottger, jak i Kraszewski. Szkice: Pierwsza ofiara (cykl: Warszawa), Obrona dworu, Po odejściu wroga, Żałobne wieści (cykl: Polowania), Pożegnanie (cykl: Wojna), przedstawiają postacie nieszczęśliwe, pokonane i pohańbione, które

12

13

 

nawet w obliczu śmierci nie tracą swego człowieczeństwa i godności. Kobiety zachowują urodę, mężczyźni pełną determinacji gotowość czynu' i szlachetność postawy. Nie ma takich okoliczności, które mogłyby naruszyć ten stan rzeczy. Powstańczy mitologem (element szerzej pojętej mitologii narodowej) jest od zewnątrz niezniszczalny. Na tym polega jego siła przeciwstawiona historii.

Estetyka umierania ważna jest także dla Kraszewskiego, choć w formule narracyjnej trudniej pogodzić dwie przeciwstawne tendencje: wzniosłość ofiar i okrucieństwo wroga. W obu przypadkach pomocne staje się przekonanie o sensowności, celowości poświęcenia.

Śmierć bohatera w masakrze kwietniowej opisuje Kraszewski w taki oto sposób:

Kula moskiewska, dobrze wymierzona, tą rażą ugodziła w same piersi, chwycił za nie, osuwając się powoli ku ziemi, a skrwawiona dłoń, którą był ranę ucisnął, szukając podpory na murze, smugą krwi męczeńskiej wypisała na nim jedną z kart bolesnych dziejów boju naszego za ojczyznę. (Dziecię Starego Miasta)

Franek, bohater Starego Miasta, "dziecię ludu", zostawia na murze swój ślad. Śmierć niczego w tej tragedii nie zamyka i nie kończy. Cierpienie ofiar trwa jako ślad wypisany na murze dziejów. Tuż obok inna ofiara znaczy swą śmiercią istnienie ojczyzny:

Obok dziesięcioletni chłopak w konfederatce, śmiertelnie ugodzony, jedną ręką chwycił się za serce, drugą podrzucił czapeczkę polską do góry i zawołał osłabłym głosem: - Jeszcze Polska nie zginęła - i upadł.

Okrucieństwo wroga nie umniejsza celowości ofiary:

Żołnierze wlekli za nogi żywych jeszcze, ledwie rannych ludzi, głowę im rozbijając o bruki. Kolbami gnietli czaszki na kamieniach; pastwili się nad dziećmi, które z uśmiechem konały, czując że krew ich nie będzie dla kraju straconą.

Wyraźnie widać, że wszędzie tam, gdzie względy estetyczne nie mogą się pojawić, sięga się w sposób zdecydowany po argumentację etyczną i historiozoficzną. Jeśli umieranie nie mogło być piękne, to musiało być sensowne, umocowane w Ideologicznym (celowym, nieprzypadkowym) biegu dziejów.

Mamy zatem dwa elementy mitologemu powstańczego: opisy,-

Szukajmy innych cech tego

ofiary w ikonografii Grottgerowskiej. W powstańczych utworach Kraszewskiego kwestia wyższości moralnej pokonanego pojawia się jako wielokrotnie potwierdzane przekonanie:

Te pochody nasze z krzyżami i chorągwiami przeciwko szablom i bagnetom, które wyszły jakby z duszy narodu, oto wzór do przyszłej walki. Walczyć mamy nie tą bronią ziemską pospolitą, której Moskale mają więcej i lepszej, ale orężem przeciw któremu oni nie mogą nic postawić - ofiarą i rezygnacją. (Moskal, 1865)

Z wyższości siły moralnej nad fizyczną wynika bezpośrednio kolejna - C^zwaft^ - cecha mitologemu powstańczego: .wyższość Polaków nad,Rosjanami,.QfiaraJPQlakówrjestdobrowolna i to nadaje jej. .prjwdziwą, wjrtość, Moskal żyje w despotyzmie i walczy, spełniając. jazkaz despotycznej władzy.. Nie,. jzna, smaku wolności i słodycz^ dobro wolnego poświęcenia, jlosja może Polskę zniewolić, ale Polskj^ może Rosję zbawić, wskazując jej wzór chrześcijańskiej moralności (My i oni, 186§X

Piątyjelement powstańczego mitologemu pQdtrzyniuje,stei:ęjciQjL je"dnQŚpjLLrzeciwkQ despotycznemu-zaboK.^ bohaterowie modelowej

zjawiska. f--Pp trzecie więfc), legenda styczniowa mówi o przewadze siły moralnej nad fizyczną. Wynika to wyraźnie z centralnego usytuowania

prozy Kraszewskiego wystgpuja solidanjie (także na obrazach Grottgera opór wobec wroga pobudza do solidarnej aktywności całą rodzinę). Ten aspekt wspólnotowy prezentuje się najwyraźniej na tle pojedynczego, zdecydowanie odstającego od całości, aktu zdrady. Dlatego ^szrae^ ,w mitologemie powstańczym pełni rolę wyjątkowo ważną: pokazuję jedność ^ działań, którą, można złamać tylko na zasadzie wyjątku. (Tej wyjątkowości negatywni bohaterowie Kraszewskiego nie mogą często udźwignąć, w powieści Szpieg, 1864, agent Presler gubi swoje dzieci i skacze samobójczo do Wisły. Ważne jest tu także dodatkowe przesłanie moralne: kto gubi rodzinę, gubi ojczyznę. I kto niszczy ojczyznę, niszczy rodzinę.)

Z tych wątków patriotyczno-rodzinnych wynikają kolejne cechy^ powstańczego mitologemu: utożsamienie Polski, z obrazem kobiety^ matki, dziewicy, wdowy. Występowanie w obronie ojczyzny jest aktem "honoru, tak jak aktem honoru jest obrona godności kobiety^JYzględ)L praktyczne, kalkulacje, szansę powodzenia nie mąjąjK takich warunkach racji bytu. Tylko wyjątkowy szubrawiec porzuci matkę skutą kajdanami. Mówiąc słowami Seweryna Goszczyńskiego, Polska nie jest "wdową bezdzietną" i może liczyć na pomoc ze strony swego potomstwa (Posianie do Polski, 1869).

14

15

 

Romantyczne korzenie

Wielokrotnie pisano o tym, żąjnjrpowstańczy ukształtował sig JK^hfflżSJ^ teraz powiedzieć coś

Osmólska-Piskorska, Stanisław Burkot, Maria Janion). Można mówić o ttzgSkSBagz ,p5wstańczyjiL.tejiiatBrji.

nadto: wszystkie elemLutXJIMlQlQ_LSmu powstańczego .mają.romantycz,-

yl moralne zwycięstwo, , wierząc w celowość dobrowolnej ,oLaix,"Tp_joJistopadowy"rQmanlyzrn ukształtował mit Rosji, krainy ^despotów i barbarzyńców.

To romantyzm fetyszyzowM.ojczyz.p^ uczłowieczył j obdarzył Jjłci^.JjajJoeci, romantyczni składali,- na ołtarzu dziejów trupy dzieci. MaELyrologia-dziecibyła niezbywalnym elementem myśli mesjanistycz-jiej. Motyw cierpienia niewinnych dzieciątek "okutych w powiciu" i kajdan przewija się w różnych wersjach przez poezję Mickiewicza, Krasińskiego, Gaszyńskiego, Ujejskiego i Lenartowicza. To wreszcie Mickiewicz powie w Konradzie Wallenrodzie, że jego bohater "szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie".

Do repertuaru romantycznego odwoływały się wszystkie zat" chjoaaniaiuibUczne, podjęte w okresie manifestacji. Nawiązywano da .rocznicowych dat wyjętych z biografii wieszczów lub do wydarzeń, ..Z "okresu powstania listopadowego, wyjątkowo również do innych wydarzeń historycznych, którym romantyzm nadał swoistą wartość. Gdy działania wolnościowe podważały zasadę lojalności .wobec władzy,. porównywano je z postawą wallenrodyczną, próbując pogodzić nakazy etyczne i amoralny aspekt politycznego podstępu,.

Przygotowania do styczniowego wybuchu przebiegały zatem w romantycznej atmosferze i najłatwiej opisywać je romantycznym jeżykiem, mówiąc o.^aUftPMdąch, ^pgąjąpi^mje, martyrologii- jłzjgcji, J?J^LB)SS«PiąJgk, ^e^snJ^Madgk^glto, tod^piuJgMyn^w. Tym jeżykiem, choć w obrębie różnych gatunków sztuki, przemawiali również Grottger i Kraszewski.

Czy był to jedyny z możliwych jeżyk opisu? Co się kryło za jego powszechnym użyciem? Czy można było ten język zakwestionować? . ...",,,.."...," ----- ._

Badacze twórczości Kraszewskiegg podkreślają, że jego stanowisko wobec powstania styczniowego nie było jednobrzmiące (Bożena

16

azie pierws2najwcześniejszej,j3isajra:gj;J|^

m.in.: Dziecię

_

Starego^Miasta^Para czerwona, pisane w latach 1863-1864). W utworach ^rugiej,_grupy (tu: My i oni, Moskal, Żyd, powst. 1864-1866) jojajsiaja__siej^Jguiw^!^^

jzbjx>jny_ch. W utworach najpóźniejszjzbh, pisan^ch_wjglka lat po upadku Pi>wjlariia,_ Kraszewski zdoBywa sig na bardziej krytyczny osąd czynu pjwstańczegjo^ gokazując aa przyjdaddezorganizacje partyzantów, braki organizacyjne, niefachowość przypadkowy cji dowódców (m.in.: Dziadunio, powst. 1867-1868, Zagadki, cz. l i 2, pisane w latach sześćdziesiątych, wyd. łącz. 1873).

Nie ulega wątpliwości, że w kolejnych fazach fascynacji powstaniem Kraszewski zmieniał swój punkt widzenia, interesując się już to motywacjami powstańców, już to historiozoficzną płaszczyzną ich działań, już to warunkami zewnętrznymi, wypaczającymi sensowność powstańczego czynu. Warto zapytać, z czego wynikała ta zmienność perspektywy, przesuwanie środka ciężkości z tematu na temat, korygowanie wcześniejszych opinii, ta cała strategia "wahadła", która tak denerwowała Piotra Chmielowskiego?

Zauważmy, że wszystkie utwory powstańcze napisał Kraszewski w ciągu dziesięciolecia, pomiędzy rokiem 1863 a 1873, zatem problem dystansu czasowego nie wyjaśnia wspomnianej różnorodności, tym bardziej że pisarz z tematem powstańczym nie rozstawał się właściwie od momentu opuszczenia Warszawy, a zatem nie było w tym przypadku jakiegoś zasadniczego "powrotu" do rozpoczętego wątku, lecz systematyczna wielostronna eksploracja podjętych spraw.

Można powiedzieć, że w czasie kolejnych przymiarek do tematu pisarz próbuje łagodnie podważyć romantyczną oprawę powstania, poddać romantyczny język testowi prawdy, ostudzić czczy zapał młodych powstańców. I że mu się to nie udaje.

Kraszewski kontra Kraszewski

Bardzo treściwyiwiele mówiący jest dialog, jaki w utworze My i oni prowadzą rwJ^jfgrWwe^Hależący do dwu różnych pokoleń:

17

 

•jl ;; •    - Kość rzucona! - rzekł - robimy powstanie... .-n

- Wy? robicie powstanie? - spytał uśmiechając się starszy...

- Co znaczy to wy? - odparł gwałtownie odskakując młody człowiek.

- To wy wiele a bardzo wiele znaczy w istocie - mówił spokojnie pierwszy

- to wy znaczy moją w was niewiarę, znaczy podziw nad zuchwalstwem, nad lekkomyślnością, nad gorączką waszą... to wy, wypowiada że czynicie to, co wasze i nasze siły przechodzi!

Przypomina się tutaj Je,za_współczesnegp historyka - Janusza Tazbira-która mówi, że powstania narodowe wybuchały w Polsce nie wtedy, kiedy istniały szansę na sukces i wygrana, ale wtedy, kiedy dorastało nowe pokolenie, nie pamiętające poprzedniej klęski. Włady-sław."z Jfy-i oni należy do owego nowego pokolenia, które pragnie powtórzyć orężny czyn ojców i dziadów^Mejesi ważny moment-Jtastoryczny^jde stan wewnętrznej gotowości, którą młode pokolenie-osiąga średnio w trzydzieści lat po społecznej inicjacji pokolenia poprzedniego.

Kalendarz działa bezbłędnie. Mamy lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku. Właśnie minęły trzy dziesięciolecia od czasu wybuchu i upadku powstania listopadowego. Kraszewski nie ma wątpliwości, że podstawową motywacją młodych jest całopalenie na ołtarzu ojczyzny. Na pełne determinacji i samochwałstwa słowa Władysława: "- O! cierpieć potrafimy!" "stary" Jeremi odpowiada:

- Ale nie działać! Złamał was żelazny despotyzm i trucizna jego powolnie w żyły wasze wsączona [...] patrzę ja okiem ojca na młode pokolenia i płaczę. Jest gorączka, nie ma hartu, jest płochość i zarozumiałość olbrzymia, są talenta, ale w pieluchach, bo ich wychowanie nie rozwinęło, boje zadusiła ciemnota [...] Wszyscyśmy jak owe rośliny, co rosły w piwnicy, puściliśmy łodygi, ale pożółkłe i bezsilne [...] nimi pniemy się do okienka więziennego, ale gdy dojdziemy do słońca powiędniemy.

Bohater Kraszewskiego (bohater, który trzydzieści lat wcześniej uległ takiemu samemu poczuciu nieuchronności walki zbrojnej) przestrzega przed wchodzeniem nowych pokoleń Polaków-w-tę-samą "romantyczną" koleinę dziejów. Oznacza ona bowiem za każdym razem "heroizjnjdaiejnaeuLupadekJiraszhwy". W krótkich trzydziestoletnich przerwach, dzielących kolejne zrywy powstańcze, nie dokonuje się żadna gruntowna edukacja, żadna systematyczna praca, żaden perspektywiczny trud. Jest zaledwie tyle czasu, by z domowych pieleszy przejść w ręce politycznych doktrynerów lub wojskowych praktyków i dokonać niezbędnych przygotowań do wałki.

Warto zwrócić uwagę na metaforę organizującą replikę Jeremie-go.,Qenina przestrzeń piwnicy przeciwstawiona jest przestrzeni jasnej, wyjitawionej na promienie słońca. Świat podziemny - to świat ^konspiracji, świat zdolny funkcjonować tylko w obliczu powołującego go do aktywności wroga. Istnienie nastawione na unicestwienie przeciwnika jest wewnętrznie ubogie ("pożółkłe i bezsilne"), niesuwerenne, skarlałe, chore.

W tej metaforycznej wypowiedzi bohatera_|}o,wieści Tysuje,się mniej znany wariant poglądów Kraszewskiego. Otóż _pisarz nią jest przekonany o słuszności ciągłego konspirowania. Kultura podziemna jtwarza dylematy moralne, szersze od sprawy wallenrodyzmu^ba " _przecież chodzi nie tylko o nielojalność czy nieuczciwość - w końcu wobec wroga - ale o czytelność wszelkich działań niejawnych.

Warto pamiętać o antynomii podziemia i powierzchni, przestrzeni piwnicznej i przestrzeni słonecznej. Będzie się ona przejawiać w wielu tekstach XIX-wiecznych na równi z opozycją dnia i nocy, życia i śmierci. U takich autorów jak Narcyza Żmichowska, Aleksander Jwiętochowski, Eliza Orzeszkowa, Stanisław Brzozowski metafora ta ^bgdzie miała znaczenie ^antyromantyczne"^ skierowane przeciwko jueuchranności romantycznego myślenia, przeciw totalności, niepodważalności romantycznego teatru zachowań. Jak się zdaje, Kraszewski wykorzystuje ów motyw literackiej polemiki zgodnie z tą tradycją. Chce tym sposobem pchnąć biografie swych bohaterów na inne, nie mar-tyrologiczne tory.

Świadczą o tym kolejne argumenty użyte w cytowanej polemice. Jeremi zarzuca młodym popędliwość, która nie liczy się z praktyczną stroną życia, z kalkulacjami politycznymi, z rachunkami strat i zysków (m.in. pojawia się zarzut niewykorzystania dynastycznych i rodzinnych napięć pomiędzy carem Aleksandrem a jego bratem, wielkim księciem Konstantym). Władysław na ten wykład reaguje gwałtownie: "I chcieliście, żeby naród się spodlił? - Nie, żeby tylko czekał i umiał rachować" - odpowiada Jeremi.

Mówiąc   o   "antyromantycznym"   wydźwięku   powieściga myśli_toT-^e_kieruje,się_ona przeciwko i mitowi

.czy wręcz pod jej-dyktgndo._W jakimś sensie mamy też do czynienia z aktem autodestrukcji: Kraszewski występuje przeciwko Kraszew-

18

19

 

skiemu. Podważa to, co budował, i to, co przypisano jego autorstwu.

Polemika Władysława z Jeremim, któremu Kraszewski zdaje się przyznawać racje, podkopuje wiarę nie tylko w cały mit powstańczy, ale również w jego poszczególne elementy. Jeremi kwestionuje działanie nastawione nie na zwycięstwo, lecz na gesty symboliczne, i podważa sens cierpienia jako siły sprawczej, objawiającej się w historii. Także siła moralna, której nie odmawia swympolemistom, okazuje się niczym, jeśli nie popiera jej zimny rachunek, kalkulacja, solidna praca i wytrwałość.

Najdobitniej kwestionuje Kraszewski mit jedności:

Tak, mój drogi - powiada Jeremi - nie dorośliśmy do tego, aby powstać: szlachty za mało, siedzi na pół w gnoju folwarcznym, pół w salonach zagranicznych, średnia klasa ma chętki, nie ma woli, młodzież ma wolę, a nie ma doświadczenia [...] Tylko wielki naród może się wybić na niepodległość, jednolity, zmężniały [...] my się nie łudźmy, nie jesteśmy nim - niestety. Być nim możemy, ale pracować nad sobą byśmy powinni.

Zatrzymajmy się na chwilę przy rnejaforze "narodu zmęż-niałego". Z pewnością nie jest ona przypadkowa. Kraszewski dokonuje znaczącej-substyMcji patriotycznych rekwizytów: obraz ojczyzny jako matki, cierpiącej i dopomiaąj^ej.się od swych synów obrony i zadość-.uczynienia, zastępuje obrazem dorosłego mężczyzny, zdolnego wziąć _swój los w swoje ręce, świadomego i odpowiedzialnego.

Wreszcie w omawianej polemice pojawia się grupowy portret młodzieży polskiej, której starzec - Jeremi - nie obdarza żadną mesjanistyczną misją. Przeciwnie, daje do zrozumienia, że nietrwały zapał młodych głów nie stanowi dobrej prognozy:

Patrzę rok - dodał - na to, co się u nas dzieje, i co dzień mocniej się przekonywam, że to będzie ogień słomiany, jest trochę łuczywa, jest kupa mierzwy - drzewa nie ma! drzewa nie ma!

Opinia publiczna jako źródło norm

•j ,

Po wysłuchaniu polemiki obu bohatetów Kraszewskiego, można powiedzieć, że w przeciwieństwie do Włady sława Jeremi ma krytyczny i fjowstartia i poprzedzającej, go pracy konspiracyjnej.

j^jednak-nie-^ozostanie,z boku szybko następujących wydarzeń. Włączy

.sjgjKmch powstańczy inie.uniknie syberyjskiej zsyłki^Ąjg oznacza, że l 4Ł<StPotyczrae nastawiona część opinii publicznej skazana jest na języj^ romantyczny, że musi przyjmować role w romantycznym teatrze zdarzeń, że nie ma wobec niego żadnej alternatywy.

Oczywiście dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że zaborca "nie pozwala na inne formy ekspresji uczuć patriotycznych i zde-^Derowanym pozostaje tylko irredenta (czyli działanie zmierzające do odzyskania wolności), bunt, ostry sprzeciw, konflikt jŁbj^jfl^ Ale historycy epoki wspominają też o innej kwestii - o^ezwykłej presj) (jjjpjnii publicznie^ nalegającej na realizację jednego scenariusza za-^howań, o ostracyzmie skierowanym przeciwko tym, którzy odbiegali ^wjTO^achpwaniem od przyjętych wzorów. Jeśli zarządzano pocztą pantoflową jakieś święto lub zakazywano jakichś obchodów, należało się tego trzymać. Nieposłusznym groziły oskarżenia o brak patriotyzmu, wykluczenie ze wspólnoty, bojkot, obmowa, poturbowanie, wybicie szyb (S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe).

Obowiązywały przede wszystkim zewnętrzne znamiona jedności; kobiety w zależności od tajnych instrukcji nosiły żałobę lub stroje wyzywająco kolorowe, nakazywano bale lub ich zakazywano, jednego dnia iluminowano miasto, drugiego - Warszawa pogrążała się w egipskich ciemnościach. Przybyszów zadziwiał ten stan posłuszeństwa wobec nieformalnej władzy.

Można było walczyć z wrogiem, nie sposób jednak zmagać się z opinią publiczną, dopuszczoną do głosu po latach milczenia, ulegającą pozorom bądź wybierającą z całego otwartego repertuaru zachowań mało trafnie, lecz i spragnioną najlżejszego choćby odwetu na zaborcy. Kraszewski świetnie rozumiał tę sytuację.

Rozumiał, że "w piwnicach" nie mogła pojawić się żadna dojrzała forma publicznej aktywności, żadna forma dojrzałego oporu. Że musiały ją zastąpić pozory, działania zastępcze, płytkie i naskórkowe, lecz najzupełniej prawdziwe w swej niechęci do Rosjan i potrzebie spontanicznej autoprezentacji. Że i ten nawrót do romantyzmu nosił wszystkie cechy zwrotu pozornego, odwołującego się do romantycznych rekwizytów, a nie romantycznego ducha (w powieści My i oni Jeremi będzie przekonywał, że tym, którzy nie akceptują dalekosiężnych celów osiągniętych pracą, pozostaje droga doskonalenia czysto duchowego, jak w towianizmie).

20

21

 

Nie na próżno pisano o Kraszewskim i mówiono, że jest sejsmografem nastrojów społecznych, znakomitym rejestratorem powszechnie panujących uczuć. Że ma doskonały "słuch" i rozeznanie. Miał w istocie jedno i drugie. Dlatego właśnie, że rozumiał nastroje rządzące warszawską ulicą, że znał ich genezę i nastawienie, próbował im nie ulegać. Próbował je rozłożyć na czynniki pierwsze, poddać analitycznemu rozbiorowi, wskazać na konsekwencje pewnych postaw i zachowań.

Skapitulował jednak. Romantyczna gorączka nie ustępowała przed prostymi diagnozami. DJa" pisarza wyczulonego na nastroje-^biorowa,,jlolidarność ze społeeznością była ważniejsza niż logika i dalekowzroczność sformułowanych ocen. Przypadek Kraszewskiego jest bardzo pouczający. Oznacza bowiem, że silniejszy protest wobec mitu powstania, romantycznego teatru zachowań groził naruszeniem więzi społecznych i wyobcowaniem ze zbiorowości.

My i oni, czyli Polska i Rosja. Syndrom popowstaniowy

Kraszejv8kiernu"bxto stosunkowo łatwo ugiąć się przed opinią publiczną i mimo wahań zaakceptować obowiazujae&.jceguły gry, ponieważ w jednym obie strony były zgodne - w ocenie Rosji. -I...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin