Bóg jest niewierzący.txt

(30 KB) Pobierz
B�g jest niewierz�cy
(Dzia� Rozw�j Duchowy)



Ju� widz�, jak z zaciekawieniem lub oburzeniem klikn��e� na przeczytany w�a�nie tytu�, aby zobaczy�, co takiego powypisywa� tutaj jaki� cz�owiek. A �e akurat tym kim� jestem Ja, witam Ci� serdecznie. 

Tak - to prawda - B�g jest niewierz�cy. Oczywi�cie mo�esz pomy�le�, �e pewnie ja jestem niewierz�cy. A skoro jestem, to i zapewne nie wierz� w Boga (najlepiej Ojca Wszechmog�cego w Tr�jcy Jedynego). Dlatego by�em w stanie napisa� tak� wierutn� nieprawd�! 

No dobra - nie b�d� przeci�ga�. Jak zwykle - sprawa jest bardzo prosta. B�g nie wierzy w nic. ON tego nie "musi". ON...wie. I to Wie wszystko z ca��, absolutn� pewno�ci�. I mo�na by tu si� zastanawia�, czy wie naprawd� wszystko. Bo skoro wie tak naprawd� wszystko, to...gdzie jest wolna wola (nie za du�y przeskok my�lowy?). Na ten temat na razie nie b�d� si� wypowiada�. Mo�e kto�, kto ten temat naprawd� czuje, napisze co� o tym. Nawet wiem, kto by m�g�. Ale czy b�dzie chcia�? 

Wracaj�c do tematu...Wyra�nie wida�, �e przechodzimy obecnie od stanu, w kt�rym "w co� wierzymy", do stanu, w kt�rym to, w co wierzyli�my staje si� dla nas "namacalnym" faktem - pewn� wiedz� - albo te� po prostu odrzucamy jakie� wierzenie jako nieprawdziwe (m�wi� tu o nas jako o ca�ej ludzko�ci. A szczeg�lnie o tych, kt�rzy chc� dociec prawdy o sobie i �wiecie, w kt�ry �yj�). Wszak co to za korzy�� z wype�niania rytua��w, kt�re s� cz�sto "powielaniem nieprawdy", albo tylko jej wycinkiem. 
To prawda, �e cz�sto rytua�y s� pi�kne, zajmuj�ce, daj� poczucie przynale�no�ci, wsp�lnoty. 
Tylko ile� mo�na tkwi� w takim samym poziomie �wiadomo�ci? 

No c� - nie �yjemy w pr�ni. 
Po u�wiadomieniu sobie pewnych fakt�w lub zwi�kszeniu zasobu informacji, mamy nowe postawy - np. ja jaki� czas temu przesta�em chodzi� do ko�cio�a na msze, cho� lubi� np. czasem wej�� do katedry. 
Przesta�o mi to s�u�y�, po prostu. Jestem wdzi�czny naszej religii za to, �e doprowadzi�a mnie do tego etapu wiary-wiedzy. Uwa�am, �e religijno�� rytualna (nabo�e�stwa, �wi�towanie w k�ko tych samych �wi�t) jest szko�� �redni� rozwoju duchowego. Niekt�rym to mo�e odpowiada�. Mi przesta�o. I wcale nie radz� nikomu, aby z dnia na dzie� przestali chodzi� na msze, wielbi� naszych �wi�tych czy si� spowiada�. 
Daleki r�wnie� jestem od tego, �eby ostentacyjnie pokazywa� innym, �e ja oto ju� si� nie zajmuj� takimi sprawami. 
Je�li to wam odpowiada, to dobrze. Po prostu idziecie swoj� drog�. Kto idzie, nie stoi. A je�li stoi, to niech nie namawia tego, kt�ry ju� zacz�� "truchta�" do tego, aby post�powa� jak oni. Bo to jest czasami m�cz�ce. Cho� zdaj� sobie spraw�, �e takie osoby mog� tego nie poj��. A �e zmiany w �wiecie fizycznym nie id� tak szybko, jak w umy�le, trzeba "przetrwa�" okres przej�ciowy. To jest czasami trudne, bo nie wszystko uk�ada si� tak, jakby�my chcieli. Chcemy ju� lepszego, ale stare ci�gnie jeszcze na swoj� stron�. 

Zastanawiam si� r�wnie�, jak to jest, �e ludzie nie "widz�" m�ki, jak� przechodzi� Jezus w kontakcie z kap�anami - przedstawicielami �wczesnego Ko�cio�a? 
Jak to si� sta�o, �e nie chc� zobaczy�, �e On w zasadzie "zburzy�" ten ko�ci�. 
Budowa� na innej �wiadomo�ci. I czasami mam ochot� zapyta� - czy Jezus chodzi� do ko�cio�a? 
A je�li ju� to czy po to, by s�ucha� nauk? I my�l�, �e owszem, ale raczej w klasztorach indyjskich, gdzie uczy� si� wewn�trznych prawd - wiedzy, jak� ujrzeli i poj�li Mistrzowie Istnienia. 
Jezus zna� doskonale pisma i chcia� sob� za�wiadczy�, jak� prawd� chcieli wyrazi� (�wiadomie lub nie) ich autorzy. Wskazywa� na S�o�ce - Boga w nas, a wi�kszo�� wsp�czesnych JEGO wyznawc�w wpatrzona jest (zapewne i ze mn�) w jego wskazuj�cy palec. C� daje takie na�ladownictwo Chrystusa? (Ma�a refleksja: czasami s�ysz�c wypowiedzi przedstawicieli ko�cio�a, mam wra�enie, �e czytaj� literatur� ezoteryczn�, r�wnie� wspomniane tu wszystkie dzie�a, ale uto�samiaj� �wiadomo�� Chrystusa tylko z Jedynym - Tym Jezusem). 

Ceni�, szanuj� i podziwiam Sathya Sai Bab�. Jest moim Mistrzem - nie jedynym zreszt� (cho� nie we wszystkim chc� Go na�ladowa�). Jestem Mu g��boko wdzi�czny za pomoc. Ale np. nie ci�gnie mnie do tego, aby zapoznawa� si� z literatur� indyjsk� typu Mahabharata itp. 
Po pierwsze - s� to grube dzie�a, po drugie - nie ma si� co czarowa� - nie zrozumia�bym ich prawdziwego znaczenia. Wystarczaj� mi om�wienia Wielkich Nauczycieli, kt�rzy w swych naukach czy opowie�ciach nawi�zuj� do wszystkich Wielkich Dzie� Duchowych Indii czy �wiata i przedstawionych tam m�dro�ci. Wyk�adnia np. biblii z ksi��ki "Magia wiary" jest naprawd� wspania�a. W�a�ciwie, to sama ok�adka m�wi wszystko. 

Od niedawna wiem - dotar�o to do mnie wreszcie w ca�ej swej pe�ni i prawdzie - �e tak naprawd� liczy si� "wychowanie" swej w�asnej pod�wiadomo�ci. 
Bez tego, b�dzie nas ona wodzi�a za nos. 
B�d� si� uruchamia�y programy, kt�rych nie jeste�my w pe�ni �wiadomi. Liczy si� zatem prawie wy��cznie praca z w�asnym umys�em. On mo�e nas doprowadzi� do tego, czego pragniemy. Oczywi�cie - przy takiej pracy otwieram si� na wszystko co najlepsze i uwalniam od ogranicze� czy pu�apek relacji karmicznych. 

To prawda, �e nie wszyscy mo�emy ju� teraz korzysta� z mo�liwo�ci, jakie daje nam rozw�j wsp�czesnej my�li, duchowo�ci czy technologii, ale to nie oznacza, �e to nie istnieje. 
A skoro istniej, to mo�na z tego skorzysta�. 
Oczywi�cie nie wszyscy czuj� potrzeb� czy ch�� rozwoju. Ale my�l�, �e z czasem dojdzie do tego, �e nawet Ci, kt�rzy nie b�d� wewn�trznie dostrojeni do pomy�lno�ci, obfito�ci i bogactwa, r�wnie� b�d� mieli wszystko, co b�d� chcieli. Po prostu reszta spo�ecze�stwa im to umo�liwi. Rozwinie si� wiedza na temat duchowo�ci, wykorzystania bogactw naturalnych, u�ytkowania ziemi. 

Ale ze mnie fantasta!? 
Jakie� jednak to przyjemna wizja. A przecie� przysz�o�� ma by� przyjemna, dostatnia i pi�kna! Tylko dla "nas" czy dla wszystkich? 
Je�li rozpatrzymy Ziemi� jako "organizm", stanie si� jasne, �e jej "cia�o" nie mo�e mie� chorych miejsc - nie mo�e mie� chorych "p�uc" - Ameryki czy "nerek" - Afryki. My�l�, �e ta wiedza si� upowszechni. 
Ile to zajmie lat? Tyle ile zajmie zmiana �wiadomo�ci. Tyle ile zajmie zrozumienie prawdziwej wiedzy na temat rozwoju i duchowo�ci. Tyle, ile zajmie zrozumienie, �e wszyscy jeste�my we wzajemnej relacji ze sob�. A skoro ju� mamy wystarczaj�co wiele, aby wszystkim �y�o si� dostatnio, to po co jeszcze "pracowa�"? Wiem, �e takie wnioski mog� by� przyczyn� "pewnego stylu �ycia", jaki "kiedy�" (poprzednie wcielenia) prowadzi�em. Ale czy nie ma w tym odrobiny prawdy? 

Wi�kszo�� os�b wsp�czesnych deklaruje, �e...szybko si� ucz�, s� gotowe na zmiany, elastyczne, mobilne i dyspozycyjne (24h/dob�/7dni w tyg./365(6) w roku - i tylko jeszcze nie wiedz�, ile lat w �yciu). Ale to nie jest prawda. M�wi� tak, bo nie chc� "wychyla� si�" ponad ow�adni�tych pewnym rodzajem manii ludzi. 
"Czy nadal robi�by� to, co teraz robisz, gdyby� mia� na koncie milion dolar�w?" Znamy to pytanie. 
My�l�, �e przy takich zasobach naprawd� robiliby�my ju� TERAZ to, czego potrzebujemy. 
I wcale nie my�l�, �e nagle wszyscy nic by nie robili. 
Jak �wiadcz� badania w szko�ach dla trudnych dzieci (nie pami�tam dok�adnie �r�d�a - chyba w Wielkiej Brytanii), po okresie luzu i obijania si�, prawie wszystkie dzieci garn� si� do r�nego rodzaju dzia�a�. 
I wcale nie musi to by� wybijanie szyb. Bo cz�sto jest to w�a�nie wo�aniem maj�cym zwr�ci� uwag� na to, �e oni nie chc� tak �y�, �e chc� zmian, ale - nie wiedz� jak to zrobi� bez utraty swojej chojracko�ci. No i - jestem �wiadomy, �e niekt�rzy naprawd� lubi� zadymy, ale mo�e...patrz zdanie wcze�niej. 

A mia�o by� o wiedzy. 
No dobrze... Aby nauczy� si� czego� nowego, dobrze jest przygotowa� si� na weryfikacj� swych wiadomo�ci i umie� bezbole�nie oducza� si� tego, w co ju� nie wierzymy lub wiemy, �e jest inne, ni� dotychczas my�leli�my. Ba - mog� powiedzie�, �e do pewnego stopnia wsp�czesne uczenie si� polega g��wnie na oduczaniu si�. 
Nie jest to wcale �atwe, zw�aszcza, je�eli �yje si� w�r�d os�b, kt�re s� bardzo mocne (tak jak my kiedy�) przywi�zane do starych "prawd", kt�re okazuj� si� by� jedynie pobo�nymi (a jak�e!) �yczeniami i zbiorami legend. 
I biada temu, kto im o tym powie pierwszy! 
Zauwa�y�em r�wnie�, �e mo�na od d�u�szego czasu s�ysze� o pewnych faktach, ale ich nie przyjmowa�. Po prostu zgodzenie si� np. na to, �e Papie� nie musi by� najwi�kszym autorytetem w sprawach wiary, przekracza ich obecne wyobra�enie. 
I wcale nie zamierzam nikogo przekonywa�. 
Po prostu wiem, �e "przyswojenie" sobie nowego podej�cia do delikatnych spraw wiary jest trudne i mo�e wywo�a� d�ugotrwa�y zam�t. Zw�aszcza, �e pokutuje (znakomite okre�lenie;) przekonanie, �e o wierze, rodzinie i pieni�dzach si� nie rozmawia. I wcale nie tyczy si� to tylko os�b nie rozwijaj�cych si� duchowo. 
Te rozwijaj�ce si� te� mog� nas "zagina�" r�nymi wyobra�eniami. 
Np. pewna osoba, gdy rozmawiali�my o karmie wspomnia�a, �e dopiero, gdy spotka si� z ka�dym, komu uczyni�a co� z�ego twarz� w twarz, b�dzie mog�a naprawi� swoje czyny - wyr�wna� krzywdy, kt�re spowodowa�a. 
Ciekawy to pogl�d, zgodny z niekt�rymi wyk�adniami prawa karmy, ale mnie nie przekonuje. Bo czuj�, �e musi by� szybsza metoda na uwolnienie si� od przymusowego powracania w stare relacje, kt�re nie s�u�� rozwojowi. Bo taka naprawa mo�e zaj�� miliony la! 
Ba - mam przeczucie, �e to si� mo�e sta� w u�amku sekundy. Ale troch� si� tego boj�. 
Czasami mam takie momenty - patrz� na �wiat, czuj� jako� tak szerzej i ja�niej i dziwi� si�, co to jest i ... boj� si� p�j�� w nieznane. 
Obawiam si� o stan swoich zmys��w. By� mo�e zwi�zane jest to z tymi wszystkimi stygmatykami i ich cierpi�tniczymi ekstazami uznawanymi za objaw kontaktu z Bogiem. I takim pogl�dom m�wi� w�a�nie: id�cie "Z Bogiem". Nie m�wi�, �e Te Istoty nie by�y (s�) w kontakcie z Bogiem. Po prostu uwa�am, �e mog� to robi� w znacznie przyjemniejszy spos�b. Czego i im i sobie i ka...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin