Midnight Twins rozdziały 1-2.pdf

(160 KB) Pobierz
Midnight Twins
Autor : bellaswancullenvampire
Beta : Oleczka.xd
978845585.001.png
Rozdzia ł 1
„[...] Tam, gdzie los jest dla nas zbyt łaskawy, zwykle
pojawia się otchłań, w której w każdej chwili mogą
runąć wszystkie marzenia…”
Paulo Coelho „ Czarownica z Portobello”
„Co jest grane?”
Pip. Pip. Pip. Pip. Pip.
Jezu, kto wymyślił głupie budziki? Po co? Komu to do cholery one były tak potrzebne, że
postanowił je „stworzyć”?! Do jakich celów?! Społeczeństwo równie dobrze działałoby bez
nich! Poradzilibyśmy sobie. Jakoś… No nie? W końcu jeszcze nie wyginęliśmy! Więc dajemy
sobie, jako tako radę w dzisiejszych czasach.
Pip. Pip. Pip.
Kto. Do. Cholery. Go. Nastawił. O Tak. Nieludzkiej. Godzinie?! Nie chcąc pogorszyć sobie
humoru jeszcze bardziej, bo w końcu jak on może być dobry skoro o tak cudownej porze do
spania, zadzwoni ci takie gówno!? I żegnaj śnie! Można pokazać tylko kochanemu
Morfeuszowi „ Adiós i zacząć znęcać się nad złym, okropnym, narzędziem Szatana. Tak… To
na sto procent jest jego dzieło! Barbarzyńskie narzędzie tortur!
Siadając wyprostowana na łóżku, wyłączyłam mocniej niż powinnam to głupie czerwone,
brzęczące „coś”. Jeszcze trochę zaspana pomyślałam sobie, że to monotonia. Codziennie to
samo. Budzik jak zwykle zadzwonił za wcześnie, by móc z uśmiechem i wypoczętą twarzą
powitać nowy dzień. Nie, to nie dla mnie. Jakoś nigdy nie byłam i nigdy nie będę rannym
ptaszkiem.
Pamiętam jak byłam malutka Charlie próbował wszystkich sposobów bym, chociaż jeden,
jedyny raz nie spóźniła się do przedszkola, a później szkoły. Ale to i tak nic nie dało.
Pewnego dnia, gdy jadłam śniadanie w kuchni, siedząc na krzesełku, w którym ledwie
dosięgałam blat stołu. Mój ojciec wchodząc do pomieszczenia, w którym się znajdowałam
zakomunikował od progu, że „ od dzisiaj budzik będzie moim najlepszym sprzymierzeńcem! ”.
Nie zrozumiałam tego, ale byłam ciekawa, na jaki ciekawy pomysł tym razem wpadł do
głowy mojemu staruszkowi. Przekonałam się następnego dnia… Ten okropny dźwięk
rozchodził się po całym domu, a ja nie wiedziałam gdzie ten głupi sprzęt się znajduje. Gdy
„zwlekłam” się w końcu z łóżka poszłam jak zaćmiona na korytarz i tam znalazłam tego
‘krzykacza”. Gdy w końcu go wyłączyłam, ponownie podążyłam do mojego pokoiku i z
niezwykłą przyjemnością znowu wtuliłam się w poduszkę i przykryłam kołdrą. Jaki zły i
zdenerwowany był tego dnia Charlie, gdy wstał i zobaczył, że zegarek wskazuje godzinę
jedenastą. Sam jednak musiał przyznać, że to nie był zbyt genialny sposób, bo tym razem to
on nie usłyszał tego piszczenia… Wspominając to zdarzenie mimowolnie uśmiechnęłam się i
postanowiłam w końcu wstać.
Mój pokój jest pomalowany na kolor czekoladowy. Najdłuższa ściana pokoju to okno, z
którego rozciąga się wspaniała panorama całego miasteczka. Po prawej stronie znajduje się
łóżko, a dalej stoją cztery regały z książkami. Jestem wprost molem książkowym, bez nich nie
wytrzymałabym nawet dnia. Po lewej zaś stronie biurko i dwie pary drzwi – jedne prowadzą
do garderoby, drugie do łazienki, do której właśnie się kierowałam. Na środku pokoju leży
wielki dywan w kolorze brązowym. Przy regalach blisko okna stoi duży bujany fotel, a trochę
dalej następny tym razem przymocowany do sufity w kształcę kuli. Strasznie lubię w nim
spędzać wolny czas – czytając książki, rozmyślając czy robiąc cokolwiek innego.
Ruszyłam do łazienki by zmyć z siebie zmęczenie i ciężar nocy. Zamknąwszy za sobą drzwi
od razu poczułam się lepiej. Gdy wchodzę do tego pomieszczenia poprawia mi się humor.
Kiedyś nie wierzyłam w to, że kolory mają wpływ na nasze samopoczucie. Ale uwierzyłam w
to, kiedy przemalowałam swój pokój oraz zmieniłam odcień płytek w łazience na moje
ulubione kolory. Tak… Chabrowy to jeden z nich. Po mojej lewej stronie znajduje się duże
lustro, a pod nim zlew. Na przeciwległej ścianie stoi sedes. W prawym rogu kabina
prysznicowa, po lewej stronie - wanna. Rozebrawszy się z mojej pidżamy wrzuciłam ją do
kosza na brudną bieliznę, który jest pod umywalką. Od razu swoje kroki skierowałam ku
prysznicowi. Uwielbiałam brać długie kąpiele w wannie, ale teraz nie miałam na to chęci.
Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i od razu poczułam jak moje mięśnie się rozluźniają. Stałam
pod strumieniem cieczy ponad piętnaście minut. Kiedy wyszłam zabrałam ręcznik z wieszaka
i owinęłam nim ciało. Podeszłam do drzwi i wyszłam zostawiając je otwarte.
Swoje kroki od razu skierowałam do garderoby, która była pomalowany na podobny odcień,
co pokój, lecz jaśniejszy. Po lewej stronie znajdują się szuflady i półki, na wprost wieszaki z
ubraniami, zaś po prawej buty i dodatki. Postanowiłam, że dzisiaj postawie na swobodny, lecz
modny zestaw. Wzięłam ze sobą bieliznę, jeans, szarą bokserkę z bawełny i ten sam odcień
długiego swetra na guziki i poszłam ponownie w kierunku łazienki.
Starannie upiększasz swój wygląd i dobierasz ubranie, a niby w człowieku najważniejsze
jest wnętrze… Tak, jasne. Jeśli jeszcze ktokolwiek w to wierzy to chyba nie ma w domu
luster. Bo wątpię, że można obojętnie przejść obok i nie spojrzeć w niego. Nie jestem
zadufaną w sobie osobą, nie uważam siebie nawet za ładną. Jestem… Nijaka. Staram się
ubrać jak najlepiej, aby moc podkreślić to, co mam godnego do pokazania w sobie, czyli
figura i włosy. Tylko one są nadprzeciętne poza resztą.
Gdy skończyłam poprawiać włosy wyszłam z pokoju na ciemny korytarz. Tutaj dominował
kolor morelowy. Reszta dopełniały meble i drzwi w kolorze gruszki, aby rozjaśnić wnętrze.
Skierowałam się w kierunku schodów, które prowadziły prosto do holu, a z niego wystarczyło
skręcić w prawo by dostać się do mojego małego królestwa.
Cała kuchnia była pomalowana w kolorze fioletowym. Był to ciemny odcień, lecz kuchnia
była jasna dzięki dużemu oknie, więc mogłam pozwolić sobie na taki szalony krok. Meble
były kasztanowe. Wszystkiego dopełniały srebrne, chromowane dodatki. Na jej środku
znajduje się wysepka gdzie jest zlew i zabudowana gazówka. Po lewej stronie są sprzęty
elektroniczne takie jak mikrofalówka, piekarnik i lodówka oraz szafki. Po prawej stoi stół i
krzesła.
Podeszłam do szafek i wyjęłam miseczkę i płatki. Wszystko zalałam mlekiem. Dodatkowo
zrobiłam sobie życiodajny płyn – kawę. Bo w końcu potrzebuje go, by nabrać rozpędu do
codziennego wyścigu, jakim jest życie. Wszystko to, co przygotowałam wzięłam ze sobą i
usiadłam przy stole. Zaczęłam rozkoszować się śniadaniem, gdyż przez ostatnie dni nie
miałam na nie czasu. Wokół mnie panowała cisza, ale byłam do tego przyzwyczajona. Charlie
pracował nawet w niedziele, a że ja postanowiłam, że stanę się samodzielną i niezależną
osobą, więc podjęłam pracę od poniedziałku do soboty. Chciałam zacząć oszczędzać, a nie
ciągle brać pieniądze taty. Rozmyślałam o tym wszystkim, gdy nagle przerwał mi dzwonek do
drzwi.
Kto o tej porze postanowił mnie odwiedzić? -Nie wiedziałam. Byłam wkurzona tym, że ktoś
postanowił przerwać mi posiłek, ale musiałam wstać, bo w końcu może to być coś ważnego.
Powoli otworzyłam drzwi, gdyż jeszcze przeżuwałam jedzenie. Tego, co tam zobaczyłam, nie
spodziewałam się zobaczyć. Nie, to niemożliwe. Jak najszybciej zamknęłam drzwi przed
osobą, która już otwierała usta by coś powiedzieć. Oparłam się o nie i próbowałam myśleć
racjonalnie.
Na pewno mam omamy. Tak. Omamy. Gdy ponownie otworzę drzwi jej już tam nie będzie.
Tak. Przewidziało mi się.
Próbowałam uregulować oddech, który przez to zdarzenie mocno przyspieszył.
Wykonywałam ćwiczenia, które pokazują w telewizji, ale to nic nie dawało. Postanowiłam
otworzyć drzwi i udowodnić swoim oczom oraz sobie samej, że mi się przewidziało. Że tej
osoby tam nie było. Powoli na wiotkich nogach odwróciłam się w ich kierunku. Oparłam
swoją głowę o drewno i liczyłam do piętnastu. Drżącą ręką sięgnęłam po klamkę i
pociągnęłam ją do siebie.
- Cześć… - odezwała się osoba znajdująca się po drugiej stronie. Nie chcąc usłyszeć nic
więcej, ani widzieć zamknęłam ponownie drzwi. Opierając się o nie wmawiałam sobie, że to
koszmar.
Nie, nie. NIE! To niemożliwe! Ja jeszcze się nie obudziłam. Tak… To sen! Zamknę oczy, a gdy
je otworzę to ona zniknie! A jak nie, to będę się tyle razy szczypać, aż wszystko wróci do
normy. Tak. Obudzę się i wszystko będzie po staremu…
Jeden... Dwa... Trzy… Cztery… Pięć… Trzydzieści pięć szczypnięć. I ciągle mam przed
oczami hol. Nie mogę się obudzić. To okropne!
Dobra raz kozia śmierć - jak to mówią. Podobno do odważnych świat należy, więc… Do
dzieła! Jej już tam nie będzie. A ja będę się śmiała po tym wydarzeniu. Tak! Będę się śmiała w
najlepsze! Już teraz mogę zacząć! Prawda? Tak! Hahahaha.
Pewnie chwyciłam klamkę i po raz trzeci otworzyłam te cholerne drzwi. I… Ona tam stała!
- Cze… - po raz kolejny przerwałam tej osobie w połowie zdania.
Z impetem trzasnęłam drzwiami i zamknęłam na wszystkie zamki, jakie tylko posiadały.
Odbiegłam od nich i skierowałam się w stronę schodów gdyż na ich końcu na stoliczku
znajdował się telefon domowy i książka telefoniczna. Chwyciłam za słuchawkę i…
Co niby miałabym powiedzieć? „Hej tutaj Izabella Swan chodzi o to, że przed chwilą
otworzyłam drzwi i zobaczyłam kobietę strasznie do mnie podobną. I nie dałam jej dojść do
słowa tylko zamknęłam drzwi przed jej nosem. Nie wiem, czego ode mnie chciała, ale
strasznie się boje. To, co przyjedziecie?” Wyśmieliby mnie! Gdyby usłyszeli takie zgłoszenie!
Odłożyłam telefon na swoje miejsce i usiadłam na podłogę. Byłam tak roztrzęsiona, że nic do
mnie nie docierało. Wszystko słyszałam jakbym znajdowała się za jakimś grubym szkłem.
Nie miałam nawet siły, aby podnieść się. Nie myślałam o niczym innym jak o osobie, którą
ciągle miałam przed oczami. Wyglądała jak ja… Te same oczy… Włosy… Usta… Nos…
Mogłaby być moją… Siostrą… Bliźniaczką… Ale przecież ja nie mam siostry… Jestem
jedynaczką… Chyba… Od tej chwili niczego już nie jestem pewna…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin