Mysli roznych filozofow.pdf

(1037 KB) Pobierz
II. Machiavelli
Myślicielem, który wyraził polityczne credo włoskiego humanizmu z największą pasją i determinacją, był
Niccolo Machiayelli (1469 - 1527). Jego zasługi trudno przecenić. Machiavelli należy bez wątpienia do
grona najwybitniejszych postaci w całych dziejach myśli politycznej. Leo Strauss nazwał go
„odkrywcą znacznie większym od samego Krzysztofa Kolumba" (Prawo naturalne w świetle historii).
Prace Machiavellego: Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza, Historie flo-
renckie, i wreszcie najsłynniejsza z nich - Książę, skierują rozważania polityczne na nowe tory. Machiavelli jest
myślicielem ustalającym cezurę. Od czasów Księcia o państwie i władzy mówi się już w inny sposób. W
dyskursie dotyczącym polityki pojawią się nowe, wielce niepokojące, wątki. Swej świeżości wiele z nich nie
utraciło do dziś.
Jak na renesansowego humanistę przystało, Machiavelli wielkie nadzieje wiąże z odzyskiwaniem pamięci.
Jego komentarze dotyczące Tytusa Liwiusza to wielka księga reminiscencji. W przedmowie do Rozważań
Machiavelli wyznaje: „Postanowiłem wstąpić na drogę, którą nikt jeszcze nie kroczył". Martwi go
niefrasobliwość, z jaką pozbawiono klasyczną tradycję wszelkiego znaczenia. „Przyjrzyjmy się - powiada - wspa-
niałym czynom, które ukazuje nam historia starożytnych królestw i republik (...) od ich przykładu stroni się tak
dalece, iż żadnego śladu już nie pozostało z owych cnót starożytnych". Sytuację tę przyjmuje Ma-chiavelli ze
„zdziwieniem i boleścią". Postanawia odbyć podróż w górę strumienia czasu. Rozważania dotyczące Liwiusza
staną się próbą reaktywowania zmarnotrawionej mądrości.
Autor Rozważań staje na ramionach przodków i widzi to, czego w jego czasach na ogół nie dostrzegano.
Średniowiecze, gloryfikując postać monarchy z Bożej łaski, idealizowało samą władzę. Wedle Machia-yellego
władza sprawowana przez ludzi jest zawsze obarczona wszystkimi ich wadami i stąd nie należy liczyć na żadne
trwałe sukcesy w tej dziedzinie. Polityka to w istocie spektakl zawiedzionych nadziei. Nie ma żadnego
dobrego ustroju, który mógłby wymknąć się z kręgu ludzkiej niedoskonałości. Nie jest nim z pewnością
monarchia.
Machiayelli nawiązuje do Arystotelesa i Cycerona, gdy mówi o trzech ustrojach: monarchii, rządach
optymatów i rządach ludu. Trzeba jednak mieć się na baczności - ustroje nieuchronnie wyrodnieją. Formy
dobre z łatwością przechodzą w formy złe - „każda z nich jest bowiem tak samo zbliżona do swego
dobrego odpowiednika, że ta dobra przechodzi w zią", zaś granicę trudno zauważyć. Biada prawodawcom,
którzy myślą o ustroju jednolitym - „nic bowiem nie jest w stanie zapobiec, aby ustrój ten nie przekształcił się
w swój wynaturzony odpowiednik - tak bardzo sobie podobne okazują się w tym wypadku cnota i występek".
Jedynym wyjściem jest utworzenie państwa o ustroju mieszanym, czerpiącym z tradycji republikańskiej.
Machiavelli chwali Li-kurga, który nadał Sparcie „prawa uwzględniające rolę króla, możnych i ludu i stworzył
ustrój, który przetrwał ponad osiemset lat we wzorowym porządku i pokoju".
Wywody Machiavellego nie są bynajmniej bezkrytyczną pochwalą antyku i nie zawierają bezwzględnej
aprobaty wszystkich antycznych wzorców i koncepcji. Autor Księcia dokonuje wielkiego wyłomu w tradycji
republikańskiej. Podważa jeden z jej archetypów- sprzeciwia się gloryfikacji c n o t y . Wbrew temu, co
twierdził Arystoteles, uważa, iż kondycja ludzka nie ulega żadnym istotnym przemianom. Życie n i e
moż e stawać się w żadnym sensie lepsze. Nie pomoże tu żaden najlepiej pomyślany ustrój. Na nic zdają się
wszelkie triumfy cnoty, gdyż wszystko wraca zawsze do punktu wyjścia. Nieustanna przemien-ność dobra i zła
jest prawem, któremu nie jest w stanie sprzeciwić się najdalej posunięta przemyślność. Rozmyślając nad
dziejami Florencji, Machiavelli powie: „Kraje żyjące w spokoju często jakby dla zmiany przechodzą w stan
niepokoju, aby z kolei od tych nieporządków przejść do rządności" (Historie florenckie). Na próżno byłoby czekać
na ugruntowanie dobrodziejstw cnoty. Ludzie zawsze ostatecznie marnotrawią to, co osiągną. „Natura bowiem
nie dozwoliła spocząć dziełom ludzkim w ich nieustannym dążeniu ku doskonałości i gdy osiągną one stan
najwyższy, nie mogąc już posuwać się wyżej, poczynają zstępować (...) Cnota bowiem sprowadza spokój,
spokój daje gnuśność, a ta prowadzi do zaniedbań ściągających ruinę".
Przeciwstawienie się kaprysom losu jest trudną sztuką. Rozmyślania historyczne skłaniają Machiavellego do
bardzo zdecydowanej krytyki pochopnej pewności siebie. Jest przekonany, iż ludzie stanowczo zbyt wiele
989975813.002.png
uwagi poświęcają ideałom i własnym pragnieniom. Nie interesują się zaś wcale tym, co decyduje o ich
urzeczywistnieniu, a przecież autentyczna mądrość swą siłę powinna czerpać ze znajomości realiów.
Machiavelli zrywa z tradycją. Przeciwstawia się tendencji mocno zakorzenionej zarówno w filozofii klasycznej,
jak i w myśli chrześcijańskiej. Twierdzi, iż pytanie o to, jaki człowiek p o w i n i e n być, trzeba zastąpić
pytaniem o to, jaki j e s t w istocie. W Księciu ostrzega: „Kto by rzeczywistość zaniedbywał w imię ideału
rzeczywistości, raczej zgubę własną by spowodował niż poprawę losu". Niewielkie są więc zasługi filozofów,
którzy wciąż chcieli mówić o tym, co trzeba czynić. Refleksja dotycząca polityki powinna - zdaniem
Machiavellego - skupić się na samej rzeczywistości. „Wydaje mi się - oświadcza - iż celo-wiej będzie iść za
istotną prawdą przedmiotu niż za jego zmyśleniem, wielu bowiem pisarzy wymyśliło sobie rzeczypospolite i
monarchie, które w rzeczywistości ani widziane były, ani znane". Często wychwalany r e a l i z m
Machiavellego oznacza sprzeciw wobec fikcji zastępującej znajomość realiów. W studiach dotyczących polityki
autor Księcia przesuwa środek ciężkości z powinności na fakty, inicjując rozważania dające początek nowej nauce o
polityce.
Bezkompromisowa wola prawdy skłania Machiavellego do wielu radykalnych, często wprawiających w
zakłopotanie, przewartościowań. Machiavelli przedstawia człowieka jako istotę, która nie przejawia żadnej pasji
dobra. Znowu więc nie zgadza się z Arystotelesem i wieloma filozofami antyku, którzy traktowali go jako istotę
z n a t u r y skłonną do przyjaznego współdziałania. W Rozważaniach pisze: „Ludzie jedynie z konieczności
zdolni są do czynienia dobra; jeśli zaś pozostawić im swobodę i dać sposobność do swawoli, od razu wszędzie
zapanują nieporządek i rozpasanie (...) To prawa czynią ich dobrymi". Od dobrej woli ważniejszy jest zatem
przymus. Nie można liczyć na żadne „nasiona towarzyskości", o których mówił Cyceron. Historia to dzieje
zmagań i przemocy. Ludzie rywalizują ze sobą nieustannie. W rywalizacji tej najbardziej liczą się
nieposkromione ambicje, nie mające nic wspólnego z pragnieniami, które mogliby pochwalić moraliści.
„Spójrzcie na postępowanie ludzkie - proponuje Machiavelli - a dojrzycie, że wszyscy ci, co doszli do wielkich
bogactw i do wielkiej potęgi, doszli do nich bądź przez zdradę, bądź siłą. Ale rzeczy, które przywłaszczyli sobie
oszustwem czy gwałtem, by ukryć ohydę, z jaką zostały zdobyte, przyozdabiają fałszywym mianem osiągnięć"
(Historie florenckie). Realizm każe Machiavellemu odrzucić pozory. Prawdę można odnaleźć tylko wtedy, gdy
nauczymy się doceniać wagę kamuflażu i nie będziemy mylili go z rzeczywistością. Szkoła Niccolo
Machiavellego jest szkolą podejrzliwośc i - nakazuje traktować podejrzliwość jako jeden z warunków
prawdy.
Podczas gdy średniowiecze dyskredytowało wszelkie namiętności, które nie były związane z porywami
wiary, Machiavelli gloryfikuje wielką pasję życia. Autor Księcia dokonał tu radykalnej reinterpretacji klasycznej
koncepcji c n o t y . Nie kojarzy jej ze zdolnością do ograniczenia impetu namiętności. Pojęcie c n o t y (virtu)
przeciwstawia pojęciu l o s u (fortuna). Przekonuje, iż tylko nieugięta wola może uchronić człowieka przed
smutnymi konsekwencjami słabości. Kategoria virtu ma swoją dramatyczną wyrazistość. „Potęgę losu - pisze
Machiavelli -porównałbym do rączej rzeki (...) wywiera ona swą siłę tam, gdzie nie spotyka żadnej tamy"
(Książę). Tamą stać się właśnie może jedynie virtii - męstwo. Machiavelli uważa, iż człowiek musi być odważny
i zdecydowany. Los tyranizuje słabych. Człowiek lękliwy nie może liczyć na powodzenie, bo „fortuna jest
kobietą i odtrąca tych, którzy nie bywają zuchwali".
Namiętności nie są więc żadną przeszkodą. Przeciwnie, tylko dzięki nim człowiek może przeciwstawić się
naporowi losu. Yirtii ogranicza władzę konieczności. Wyraża wolę działania. Tworzy przestrzeń ludzkiej
wolności. Machiavelli gloryfikuje jednostkę, która potrafi w zdecydowany sposób manifestować swą
obecność - na pierwszym planie umieszcza władcze ego. Podważa tradycję odwołującą się do idei d o b r a
wspólnego. Naturę politycznego zrzeszenia widzi całkiem inaczej niż Arystoteles, negując istnienie
wspólnego celu, naturalnego prymatu tego, co ogólne. Ludzie są egoistami i nic tego faktu zmienić nie może.
To właśnie trzeba mieć na uwadze, zastanawiając się nad naturą politycznego działania, wyjaśniając fenomen
porządku politycznego. Jak słusznie twierdzi Leo Strauss, cała nowożytna filozofia polityki wspiera się na
fundamencie stworzonym przez Machiavellego. Człowiek Machiavełlego jest egoistą, który nie chce i nie
potrafi ukrywać swoich pragnień. Jak osiągnąć równowagę w świecie stworzonym przez ludzi tak właśnie
989975813.003.png
ukształtowanych? Oto pytanie, z którym powinna borykać się nauka o polityce, podważająca władzę iluzji.
Rozważania o naturze politycznego działania staną się dla Machia-vellego okazją do przedstawienia
najbardziej bulwersujących tez. Ma-chiavelli twierdzi więc przede wszystkim, iż w polityce żadnej roli nie
odgrywa klasycznie rozumiana p r a w d a . Prawdą jest tu po prostu to, co za prawdę uchodzi. Polityka jest
spektaklem - prawdę się inscenizuje. Różnica pomiędzy prawdą i pozorem traci wszelkie znaczenie tam, gdzie
najbardziej liczy się siła sugestii. Myśliciel bardzo nisko ocenia możliwości tych, dla których zainscenizowano
widowisko. Uważa, iż bardzo łatwo można ich wywieść w pole. „Ludzie bowiem w swym ogóle sądzą
bardziej wedle tego, co widzą, niż wedle tego, czego się dotykają" - mówi w Księciu. „Gmin liczy się tylko z
pozorami" - dodaje. A wszystko przecież nabiera kształtu w ludzkich oczach. Chodzi o to, by spektakl był
sprawnie wyreżyserowany. Ważne jest wrażenie, gdyż to ono decyduje o tym, co czują i co myślą ludzie. W
polityce pozór przemaga rzeczywistość. Sam staje się rzeczywistością. Wszystko jest tym, za co uchodzi. Nie
ma żadnej esencji, a prawda pozbawiona jest znaczenia.
Według Machiavellego ludzie sprawujący władzę powinni zrozumieć, że od twarzy ważniejsza jest m a s k a .
Książę musi „umieć dobrze grać swą rolę zarówno w udawaniu, jako też skrywaniu pewnej natury" (Książę). O
szczerości nie może być mowy. Trzeba dbać wyłącznie o pozory. Dotyczy to wszelkich cnót, których ogół
spodziewa się po swoim władcy. „Gdy się je ma - mówi Machiavelli - przynoszą szkodę, gdy zaś wydaje się, że
się je ma, przynoszą pożytek". Władca nie powinien stać się zakładnikiem cnoty - nie trzeba wcale być tym,
za kogo się uchodzi. Żywiołem władzy jest mistyfikacja. Książę musi być uwodzicielem i szalbierzem,
mylącym trop przebiegłym lisem. Tak jak papież Aleksander VI, który „nie czynił nic innego, tylko wciąż
ludzi w pole wyprowadzał". Autor Księcia uznaje wiarołomstwo za rzecz w pełni dopuszczalną. „Rozumny
książę ani może, ani powinien dotrzymywać danego przez się słowa". Jeśli zmieniają się okoliczności, zmienić
musi się także jego postępowanie. „Gdyby wszyscy ludzie rządzili się prawością - wywodził Machiavelli - to
reguła powyższa nie byłaby dobra" (Książę). Ale jest inaczej - ludzie są nikczemni. Kłamią, kluczą, zwodzą.
Książę nie może być męczennikiem prawdy, skoro wszyscy tak otwarcie nią gardzą.
Problem prawdy ujawnia nowatorską siłę koncepcji Machiayellego. Negując znaczenie prawdy, autor Księcia
rozstrzyga w istocie najpoważniejsze problemy ontologiczne. W świecie, który jest swoistym widowiskiem, nie
istnieje żaden, obiektywny, dany przez Boga porządek natury. Wszystko zależy od ludzkiego uporu i
zdecydowania. Rzeczywistość to nieustanne zmagania., to uporczywe kształtowanie. O wszystkim ostatecznie
decyduje virtit. Działanie polityczne najlepiej pozwala uchwycić istotę rzeczy. Książę jest bohaterem spektaklu,
który sam musi zainscenizować. Nie ma świata w gotowej postaci - sprawowanie władzy oznacza w istocie
inicjowanie kształtów. Mogą one zarysować się i utrwalić tylko tam, gdzie uda się powściągnąć niszczącą
energię „rwącej rzeki" - zapanować nad kaprysami fortuny. Świat jest konstruktem - jego kontury zarysowują
się dzięki niezmożonym wysiłkom ludzkiej woli.
Politykę pojmuje Machiavelli jako sztukę skutecznego działania. Sztukę trudną, która winna być oddzielona od
moralności. Polityka po ma-chiavellowsku rozumiana jest w istocie czymś wcześniejszym niż moralność. To
władca kreuje reguły i konwencje i nie mogą być one przesłanką oceny działań politycznych. Polityka rządzi
się swoimi prawami. Chodzi w niej - powtórzmy - o skuteczne działanie, a nie o czynienie dobra.
Machiavelli nie akceptuje zresztą żadnych konwencjonalnych wyobrażeń na temat dobra. Uważa, iż
rozróżnienie dobra i zła jest zawsze czymś wielce problematycznym. Płynność granic sprawia, iż oba pier-
wiastki nieustannie się przenikają, a świat jest amalgamatem, ich związkiem. Cnota i występek są do siebie
bardzo podobne. Wyrastają z tego samego pnia, a więc z namiętności ludzkiego serca. Dobro z łatwością
przechodzi w zło. Widać to najwyraźniej wtedy, gdy psują się ustroje. Trudno stwierdzić, kiedy nadmiar
ambicji, uporu i stanowczości sprawi, iż dobry król stanie się tyranem. Dobro, jak uważa Machiavelli, ma w
sobie zawsze zadatki zła. I odwrotnie - bardzo często to, co potępiają moraliści, staje się przyczyną dobra.
Przemoc, ambicja, żądza zemsty
to często konieczne przesłanki sprawiedliwości i siły. Nie można rządzić, a więc przyjmować na siebie
odpowiedzialności za los innych, nie plamiąc sobie zupełnie rąk. Pamiętajmy - „to prawa czynią ludzi do-
989975813.004.png
brymi". W polityce potrzebny jest przymus. Esencją dobra jest często krew ofiar. Zło nie jest zatem tak bardzo
złe, skoro potrafi rodzić dobro
- a dobro tak bardzo dobre, jeśli ma u swych podstaw zło. Po przekroczeniu pewnej granicy sens wszelkich
ocen w radykalny sposób się zmienia. „Jeśli chcemy, aby nam wybaczono nasze dotychczasowe gwałty
- sugerował Machiavelli w Historiach florenckich - będzie najlepiej dokonać nowych, podwoić zło, pomnożyć
podpalanie i rabunki i postarać się, żeby wokół nas wielu było współwinnych. Tam bowiem, gdzie wielu błądzi,
nikt nie może być ukarany, małe gwałty można mścić, wielkie i ciężkie są nagradzane".
Rządzenie winno zatem polegać nie tyle na dogmatycznym narzucaniu reguł dobra i zła, ale na skutecznym
wytwarzaniu przeświadczenia, iż to, co czynią rządzący, jest w swej istocie dobre. Nie można rządzić w sposób
cyniczny, pogardliwie depcząc wszelkie uczucia. Władca nie powinien trzymać ciągle „noża w ręku", ostrzegał w
Księciu Machiavelli. „Najbezpieczniejszą twierdzą" - przekonywał - jest ostatecznie „miłość ludu".
Najlepiej, jeśli ludzie w coś wierzą. Machiavelli jest zwolennikiem religii obywatelskiej. Uważa, iż niesforne
żywioły ludzkiej pychy i ambicji okiełznać może najskuteczniej moc sacrum. „Przestrzeganie obrządków
religijnych - konstatuje - jest ostoją wielkości republik, gardzenie nimi prowadzi państwa do upadku"
(Rozważania). Dokonuje przy tym świadomego wyboru tradycji. Imponują mu przykłady świata antycznego,
krytycznie natomiast ocenia wpływ chrześcijaństwa. Papiestwo -powiada - zniweczyło „wszelką pobożność i
religijność". Religia chrześcijańska ze swej natury nie sprzyja ustanowieniu obywatelskiego sacrum. Ołtarze
obywatelskiej wiary nie mogą zjednoczyć wszystkich. Uniwersalizm jest fałszywym ideałem. I kwestia druga -
etyki chrześcijańskiej nie można pogodzić z ethosem republiki. „Wiara chrześcijańska - uważa Ma-chiavelli -
uczyniła z ludzi istoty słabe", łatwą zdobycz dla „niegodziwców", ponieważ ludzie „skłonni są bardziej do znoszę
nią krzywd niż do ich pomszczenia". Chrześcijaństwo nie zapobiega zatem szerzeniu się zła. Sprzyja
wykorzenieniu wszystkich cech, które mogą uczynić z człowieka dobrego obywatela. Machiavelli gloryfikuje
ideały świata pogańskiego - męstwo, wigor, pragnienie zwyciężania, które chrześcijaństwo zanegowało w imię
miłosierdzia, pokory i poświęcenia.
III. Hobbes
W roku 1651, w Londynie, ukazał się Lewiatan - „rozprawa o państwie", jak informował w liście do
przyjaciela Francisa Godolphina autor dzieła, Thomas Hobbes. Dla wielu Hobbes uchodzi za autora inau-
gurującego dzieje nowożytnej myśli polityczno-prawnej. Lewiatan nie był jego pierwszą pracą dotyczącą
polityki. Najwcześniej, w roku 1640, powstał traktat Elements ofLaw, Natural and Politic. W roku 1642 Hobbes
opublikował rozprawę De civ e. Lewiatan pozostaje wszakże, bez wątpienia, dziełem najdojrzalszym, w sposób
najbardziej klarowny i konsekwentny przedstawiającym jego poglądy.
Hobbes poświęca swe dzieło - jak wyjaśnia to we Wprowadzeniu - badaniom „sztuki", która „tworzy tego
wielkiego Lewiatana, zwanego państwem (po łacinie civitas), który nie jest niczym innym niż sztucznym
człowiekiem, choć większych wymiarów i większej siły niż człowiek naturalny, którego obronie i opiece ma
służyć". Oto lapidarnie ujęta materia nowej nauki o polityce. Ma ona wyjaśniać przyczyny i cel
przesądzające o powstaniu „sztucznego człowieka". Hobbes desakralizuje wyobrażenia dotyczące natury
politycznego ładu. Państwo traktuje jako formułę racjonalnego samookreślenia. W jego rozważaniach
dotyczących „sztucznego człowieka" pojawia się, charakterystyczny dla epoki nowożytnej, patos
autokreacji. Decydującego znaczenia nabiera „sztuka ludzka", umożliwiająca dublowanie aktu stworzenia.
„Sztuka ludzka - wywodzi Hobbes - naśladuje naturę (sztukę, którą Bóg stworzył świat i nim rządzi)". Hobbes
mówi zatem to, co dzisiaj bardzo często słyszymy w wersjach skrajnie zradykalizowanych - to my sami
konstruujemy rzeczywistość, świat jest konstruktem. Byłoby jednak błędem twierdzić, iż Hobbes utożsamia
samookreślenie z zupełną dowolnością i arbitralnością. Samookreślenie przejawia się jedynie w możliwości
zapanowania nad chaosem natury - ma zapewnić przewagę rozumnej woli.
989975813.005.png
W jaki więc sposób powstaje państwo? Czy powstać musi? Dlaczego „człowiek naturalny" decyduje się
stworzyć „człowieka sztucznego"? Tego typu pytania nadają kierunek dociekaniom autora Lewiatana.
Szukając odpowiedzi, Hobbes chce, zgodnie z ambicjami XVII stulecia, oprzeć swe twierdzenia na
niezachwianym fundamencie. Dąży ku temu, by posługiwać się niezawodną metodą wnioskowania, zaś wnioski
wyprowadzać z aksjomatów - oczywistych prawd dotyczących człowieka. „Kontynent, na którym Hobbes mógł
wznosić budowlę swej doktryny - pisze Leo Strauss - został odkryty przez Machiavellego" (Prawo naturalne
w świetle historii). Tak jak Machiavellego, Hobbesa interesuje człowiek rzeczywisty. Wbrew twierdzeniom
Arystotelesa nie warto koncentrować uwagi na celu i rozważać kwestii, jaki człowiek być powinien. Tak
naprawdę istotne są najbardziej pierwotne skłonności jednostki. To one decydują o sposobie ludzkiego
postępowania i je tylko można uznać za niebudzącą najmniejszych wątpliwości prawdę, która zdoła się oprzeć
się wszelkim „zaczepkom sceptyków". Człowiek Hobbesa jest istotą pożądliwą, kierującą się namiętnościami.
„Myśli są w stosunku do żądz jak wywiadowcy i szpiedzy, których zadaniem jest wędrować daleko i
znajdować drogi do rzeczy pożądanych". Najbardziej elementarną (najbardziej oczywistą) namiętnością
pozostaje samo dążenie do zachowania życia, powodowane przez strach przed śmiercią. W antropologii
Hobbesa „śmierć zajmuje miejsce telos" (Strauss). Pojąć to, co człowiek czyni, możemy tylko wtedy, gdy zdamy
sobie sprawę, iż władzy tej namiętności nic nie może otwarcie się przeciwstawić.
Ludzie czynią zatem wszystko, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo i z tego powodu pragną coraz większej
mocy. „Mocą człowieka (biorąc rzecz ogólnie) - tłumaczy Hobbes to niezwykle ważne dla swych
wywodów pojęcie - są aktualnie posiadane przezeń środki do tego, iżby osiągnąć w przyszłości jakieś wiadome
dobro". Uściślając, dodaje: mocą „jest wszelka cecha człowieka, która sprawia, że wielu ludzi go miłuje albo się
boi; mocą też jest sława posiadania takiej cechy". Jednostka może powiększyć aktywa, którymi rozporządza,
tylko kosztem innych.
I strach, i miłość oznaczają podporzą dkowanie. Wszyscy zawsze chcą zdobyć przewagę. Wtedy
czują się bezpieczniej. Jak ją zdobywają? Wszelkimi możliwymi sposobami! Tak oto docieramy do pojęcia
s t a n u n a t u r y . Nie chodzi tu bynajmniej o głęboką retrospek-cję. Wiek XVII jest ahistoryczny; Hobbesa
także nie interesuje historia. Mówiąc o stanie natury, ma na myśli hipotetyczną sytuację, w której nie
obowiązywałyby żadne powszechnie uznawane zasady, zaś ludzie kierowaliby się wyłącznie swoimi
naturalnymi skłonnościami. Innymi słowy, wprowadzając kategorię stanu natury, stara się wyjaśnić,
„jaki byłby sposób życia ludzi, gdyby nie było jednej mocy, której by się bali".
Byłaby to sytuacja żałosna. W stanie natury - stwierdza Hobbes -dominują „bezustanny strach i
niebezpieczeństwo gwałtownej śmierci. I życie człowieka jest samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krót-
kie". W stanie natury wszyscy nawzajem sobie zagrażają, gdyż są rywalami próbującymi zdobyć te same trofea.
„Natura uczyniła wszystkich ludzi tak równymi, że różnica między człowiekiem a człowiekiem nie jest tak
znaczna, ażeby na tej samej podstawie jeden człowiek mógł mieć roszczenie do korzyści, do której inny nie
mógłby mieć równego roszczenia". Faktem są więc nieustanne kolizje interesów. Stan natury jest wedle
Hobbesa stanem w o j n y . Nic zatem dziwnego, że strach oraz „pragnienie takich rzeczy, jakie są niezbędne
do wygodnego życia" skłaniają pogrążoną w zamęcie zbiorowość do zmiany takiego porządku. Alternatywę
wobec stanu wojny podsuwa rozum: „Podaje warunki pokoju, na których ludzie mogą dojść do zgody. Te
warunki pokoju to normy, które inaczej nazywają się prawami natury". W taki właśnie sposób odsłania się
przestrzeń, w której będzie mógł się pojawić Le-wiatan - sztuczny człowiek.
Kluczowe znaczenie ma wyeliminowanie arbitralności. W stanie natury uprawnienia mają charakter
nieograniczony - każdy nadaje sobie prawo „do każdej rzeczy, nawet do ciała drugiego człowieka". Trudno
więc o utrzymanie zgody; konflikty rozstrzyga walka. Rozum narzuca dwie najogólniejsze reguły, które stanowią
podstawę całego gmachu prawa. Po pierwsze więc „jest przepisem czy regułą ogólną rozumu - wyjaśnia Hobbes -
że każdy człowiek winien dążyć do pokoju, jak dalece tylko ma nadzieję go osiągnąć, a gdy go osiągnąć nie
może, wolno mu szukać wszelkich środków i rzeczy dlań korzystnych w wojnie i ich używać". Rozum domaga się
więc odwrócenia sytuacji istniejącej w stanie natury - przemoc ma stać się środkiem dopuszczanym tylko w
ściśle określonych, wyjątkowych okolicznościach. Druga reguła stanowi, iż „człowiek winien być gotów, jeśli
inni są również gotowi, zrezygnować z tego uprawnienia do wszystkich rzeczy, jak dalece będzie to uważał za
989975813.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin