Bakker Scott - Wojownik-prorok.pdf

(2031 KB) Pobierz
Bakker Scott - Wojownik-prorok
R. Scott Bakker
WOJOWNIK PROROK
(The Warrior-Prophet)
KSIĄŻĘ NICOŚCI KSIĘGA DRUGA
Przełożył Wojciech Szypuła
Bryanowi mojemu bratu w duchu i w wizji
 
PODZIĘKOWANIA
Napisanie „Mroku, który nas poprzedza” zajęło mi ponad piętnaście lat, nie
wiedziałem więc, na co się porywam, zobowiązując się do napisania „Wojownika-
Proroka” w ciągu zaledwie roku. Wydawało mi się wtedy, że rok to mnóstwo czasu,
ale dziś, kiedy napatrzyłem się na pory roku zmieniające się za moim oknem szybciej
od reklam telewizyjnych, jestem mądrzejszy. Jednak wskutek błędnych rachunków
niechcący skomplikowałem życie ludziom, którzy mnie otaczają, zarówno w życiu
zawodowym, jak i osobistym. Nigdy jeszcze nie zaciągnąłem długu wdzięczności
u tak wielu osób. Chciałbym wiec podziękować:
Przede wszystkim mojej narzeczonej Sharron O’Brien za miłość, wsparcie i celną
krytykę.
Mojemu bratu Bryanowi Bakkerowi za doskonałe pomysły, których dostarczył mi
w takiej ilości, że nie umiałbym ich wszystkich wyliczyć!
Mojemu agentowi Chrisowi Lottsowi i świetnej ekipie z Ralph M. Vicinanza Ltd.
Mojej rodzinie i wszystkim przyjaciołom za to, że wybaczali mi częste
nieobecności i że kiedy już dzwoniłem, a nie zdarzało się to często, jednak
rozpoznawali mój głos.
Moim studentom z Fanshawe College za to, że dawali mi trochę luzu, kiedy
goniły mnie terminy.
Michaelowi Schellenbergowi za intuicję, Barbarze Berson za iście anielską
cierpliwość, a Meg Masters za geniusz redakcyjny. Podziękowania należą się również
Trący Bordian, Martinowi Gouldowi, Karen Alliston, Lesleyowi Horlickowi i całej
rodzinie wydawnictwa Penguin Canada.
Wilowi Horsleyowi i Jackowi Brownowi za nieocenione błyskodiwe rady.
Ur-Lordowi, Mithfanionowi i Loosecannon za wirusa w wirusowym marketingu!
No i, naturalnie, Stevenowi Eriksonowi za to, że kopniakiem wywalił drzwi do
sali balowej.
Wszystkim, którzy chcieliby lepiej poznać Earwę polecam odwiedziny na stronie
www.princeof nothing.com oraz na forum Wila i Jacka pod adresem www.three-
seas.com.
I tutaj widzimy, że postawiono filozofię na gruncie niepewnym, a powinien on być
mocny, mimo że ani w niebie, ani na ziemi nie jest do niczego przywiązany ani na
niczym oparty. Tutaj ma ona dać dowód swej czystości jako ta, która sama dzierży
swe prawa, a niejako głosicielka tych [praw], które podszeptuje jej wrodzony zmysł
lub nie wiadomo jaka opiekuńcza przyroda.
Immanuel Kant, „Uzasadnienie metafizyki moralności”
 
 
CZĘŚĆ I
PIERWSZY MARSZ
 
ROZDZIAŁ 1
Niewiedza to zaufanie.
stare przysłowie kuniliryjskie
Schyłek wiosny,
4111 Rok Kła,
na południe od Momemn
Drusas Achamian siedział w ciemnym namiocie, kołysząc się w przód i w tył
i mrucząc pod nosem mroczne słowa. Światło płynęło mu z ust. Mimo że od Atyersus
dzielił go posrebrzony księżycowym blaskiem Meneanor, przechadzał się wiekowymi
korytarzami swojej szkoły. Wędrował wśród śpiących.
Pozbawiona wymiarów geometria snów zawsze budziła w nim grozę. Świat,
w którym wszystko było w zasięgu ręki, a odległości rozpływały się w pianę słów
i sprzecznych namiętności, miał w sobie coś przerażającego. I żadna wiedza nie
pomagała mu przezwyciężyć tego lęku.
Błądził od jednego koszmaru do drugiego, aż w końcu znalazł człowieka, którego
szukał. Nautzera siedział w swoim śnie na zlanej krwią ziemi, trzymając na kolanach
głowę nieżyjącego króla.
– Król nie żyje! – krzyczał głosem Seswathy. – Anasurimbor Celmomas nie żyje!
Z tyłu rozległ się potworny łoskot. Achamian obrócił się i podniósł obie ręce
w obronnym geście, zasłaniając się przed gigantycznym cieniem.
Wracu. Smok.
Żywi zachwiali się na nogach, a leżący na ziemi martwi zadygotali w potężnym
podmuchu. Okrzyki przerażenia wzbiły się w powietrze, a potem potop płynnego
złota pochłonął Nautzerę i przyboczną straż Najwyższego Króla. Nawet nie krzyknęli.
Zgrzytnęły zęby. Ciała potoczyły się na boki jak roztrącone kopniakiem węgle
z ogniska.
Achamian ujrzał Nautzerę siedzącego wśród dymiących zwłok. Bezpieczny pod
osłoną swoich Opok, czarnoksiężnik położył martwego króla na ziemi, szepcząc
słowa, których Achamian nie słyszał, lecz które znał na pamięć, gdyż śnił je wiele
razy:
– Odwróć oczy swej duszy od tego świata, przyjacielu... Nie patrz tu, aby już nic
nie złamało ci serca.
Wielki gad wylądował z takim łoskotem, jakby gdzieś w pobliżu zawaliła się
kamienna wieża. Rozpostarł skrzydła jak żagle galery. W powietrze uniosły się
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin