Wojciech Eichelberger-Jak wychować szczęśliwe dzieci.pdf

(262 KB) Pobierz
992229590.001.png
Wojciech Eichelberger – Jak wychować szczęśliwe dzieci
w rozmowie z Anną Mieszczanek
Agencja Wydawnicza TU
Warszawa 2000
Dedykujemy tę rozmowę
Wszystkim dzieciom, a szczególnie tym,
Które są rodzicami – siebie nie wyłączając
Wojciech Eichelberger
Anna Mieszczanek
Gdybyśmy naprawdę kochali nasze dzieci,
na świecie nie byłoby wojen
Jiddu Krishnamurti
2
Rozdział pierwszy - O przewadze skrótu nad gadulstwem
- Czy wiesz jak to zrobić? Jak wychować szczęśliwe dzieci?
- Żeby wychować szczęśliwe dzieci, samemu trzeba być szczęśliwym. To mogłaby
być cała odpowiedź.
- Wtedy nie byłoby książki
- Mogłoby nie być. Choć można zastanawiać się nad tym , jak to zrobić, żeby
samemu być szczęśliwym, i co to znaczy.
- Zastanówmy się więc nad tym. Zastanówmy się też nad słowami, których używamy. Co to
znaczy „wychowywać”, co to znaczy „ szczęśliwe”, co to znaczy „ dziecko” ?
3
Rozdział drugi – Zauważyć dziecko
- Wychowanie dziecka- w sensie psychologicznym – wcale nie zaczyna się od
działań, podejmowanych wobec tej nowej osoby, która właśnie pojawiła się w
naszej rodzinie. Wychowanie naszego dziecka zaczęło się dawno, dawno temu.
Tak dawno, jak dawno temu zaczęła się historia naszej rodziny.
Sposób wychowywania dzieci był w tej rodzinie przekazywany przez lata, z
pokolenia na pokolenie. Dlatego to, jak sami wychowujemy nasze dzieci, zależy w
ogromnej mierze od tego, jak nas wychowywano i w jaki sposób przetrwało to w
naszej pamięci, naszym doświadczeniu.
Gdy więc zabieramy się do wychowywania dzieci, najpierw musimy w
sobie odkryć to, co psychologowie nazywają naszym wewnętrznym dzieckiem.
Musimy je odkryć, odchuchać, zatroszczyć się o nie. Jeśli tego nie zrobimy,
nieuchronnie będziemy przenosić na dzieci własne doświadczenia z dzieciństwa.
Innymi słowy – będziemy traktować nasze dzieci tak samo, jak nas traktowano.
Nawet jeśli nasze intencje będą zupełnie inne.
Bardzo często ludzie mówią: zrobię wszystko, żeby moje dzieci nie
zaznały tego, co było moim udziałem. Na przykład jeśli dzisiejszy ojciec czy
matka byli jako dzieci zaniedbywali, opuszczeni przez rodziców- bardzo chcą o
własne dzieci dbać , nie odstępują ich na chwile, chronią je. Wydaje im się , że się
o te dzieci troszczą, że ich nie zaniedbują, nie opuszczają. A w istocie fundują im
takie samo doświadczenie, jak ich własne. Sami jako dzieci nie doświadczyli
prawdziwej troski i to, co teraz próbują dać dziecku, też nie jest troska, choć tak
bardzo się starają. W psychologicznym sensie ich dziecko jest tak samo
opuszczone, jak oni kiedyś.
- Bo ci rodzice nie umieją naprawdę zobaczyć swojego dziecka ?
- Nie mogą, nie umieją zobaczyć jego prawdziwych potrzeb. Nie umieją zobaczyć
w swoim dziecku tego wszystkiego, czego i w nich kiedyś nie zobaczono. Ich
nadmierna nadopiekuńczość, a co za tym idzie i nadmierna kontrola sprawiają, że
dziecko jest psychologicznie w takie samej sytuacji, jak oni kiedyś Jest
ignorowane, nie ma w rodzicach oparcia, nie ma przestrzeni do życia i rozwoju.
Jest wychowywane zgodnie z teoretycznym, wymyślonym projektem, który tylko
w mniemaniu rodziców stanowi przeciwieństwo tego, czego sami w dzieciństwie
doświadczyli.
- Niełatwo przyjąć receptę , którą proponujesz . Bo jak to – myśli ojciec czy matka – nie
wystarczy , że się staram? Że czytam mądre książki? Że poświęcam na to tyle czasu ? Jeszcze
do tego wszystkiego mam się zająć własnym dzieciństwem, własnym „środkiem” ? Po co ?
4
-Właśnie po to, żeby to, co chcę dać mojemu dziecku, było zakorzenione w moich
doświadczeniach. Żeby nie wynikało tylko z teoretycznego projektu. W tym, co
sami przeżyliśmy, czegośmy doświadczyli, co „ mamy w kościach”, tkwi ogromna
siła. Wiedza czerpana z najlepszych książek może tylko w niewielkim stopniu
zmodyfikować siłę naszego własnego doświadczenia.
- Znam wiele osób, które będą się upierać, że wystarczy różne rzeczy wiedzieć, wystarczy
„ używać głowy”, żeby dobrze wychować dziecko. Bez grzebania się we własnych, zwykle
niezbyt przyjemnych doświadczeniach.
- Wielu z nas nie chce uwierzyć, że naprawdę mamy podświadomość i
nieświadomość. I że to, co przeżywamy jako świadomą część nas samych, jest
tylko czubkiem góry lodowej.
Nie chcemy uwierzyć, że póki nie zajmiemy się poszerzaniem pola własnej
świadomości – tak, by obszary podświadome i nieświadome były uświadamiane,
włączane w obręb tego, co możemy zrozumieć – naszym życiem kierują z ukrycia
siły zupełnie nam nie znane.
Dlatego tak ważne jest przypomnienie sobie i włączenie w obręb naszego
dorosłego doświadczenia tego, co przydarzyło nam się w dzieciństwie, a o czym
próbowaliśmy - często skutecznie - zapomnieć.
-Bo schemat jest taki : jacyś tam jesteśmy w dzieciństwie, rodzice jakoś na nas reagują i
najczęściej są to dla nas doświadczenia trudne. Mało kto ma przyjemne, spokojne dzieciństwo –
raczej słyszymy „ nie rób, nie rób , nie właź, nie skacz, nie garb się….”. To budzi w nas złość,
żal. Ale bardzo chcemy kochać rodziców, więc bronimy się przed przykrymi uczuciami.
Spychamy te uczucia w głąb nas samych. Czy właśnie z takich zepchniętych w głąb uczuć
utkany jest obraz tego, co nazywa się wewnętrznym dzieckiem. Czy to właśnie dziecko nosimy
w sobie już jako dorośli?
- To , o czym mówisz, to już wewnętrzne dziecko ukształtowane przez dorosłych.
Jak mówią psychologowie – represjonowane.
I tutaj dotykamy podstawowej kwestii : światopoglądowego założenia
dotyczącego natury ludzkiej, a więc i natury dziecka.
Istnieje tradycja konserwatywna , w obrębie psychoterapii najpełniej chyba
wyrażana przez ortodoksyjną freudowską psychoanalizę , stwierdzającą – w
dużym skrócie – że natura tego dziecka jest podejrzana. Dziecko to coś groźnego,
co trzeba socjalizować i trzymać w ryzach, bo inaczej nie będzie z człowieka
żadnego pożytku dla społeczności.
Ale istnieje biegunowo inna koncepcja. Według niej natura dziecka jest z
gruntu dobra. Wszystkie kłopoty i cierpienia, które pojawiają się w życiu
człowieka, wynikają z faktu, że dziecku nie daje się żyć. Że przystosowuje się je
do społeczności w nadmierny, niemądry sposób, opierając się na braku zaufania,
podejrzliwości, posługując się represyjnym systemem pedagogicznym.
Czego uczy się dziecko, które wciąż czuje brak zaufania, podejrzliwość w
zasadniczych kwestiach? Podświadomie uczy się lęku przed samym sobie, uczy
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin