28- Zadziwiający Maurycy i jego uczone szczury.txt

(373 KB) Pobierz
Uuk Quality Books
Terry Pratchett
Zadziwiajšcy Maurycy i jego uczone szczury

Przekład: Dorota Malinowska-Grupińska
Tytuł oryginału: The Amazing Marice And His Educated Rodents
Prószyński i S-ka, Warszawa 2004
       
       
Dla Dniece, za odpowiedniš ksišżkę
w odpowiednim czasie 
      
Spis treci 
       Rozdział 1
       Rozdział 2
       Rozdział 3
       Rozdział 4
       Rozdział 5
       Rozdział 6
       Rozdział 7
       Rozdział 8
       Rozdział 9
       Rozdział 10
       Rozdział 11
       Rozdział 12
       Od autora
       

Rozdział 1 
Pewnego dnia, kiedy pan Królik był niegrzeczny, spojrzał przez płot na pole Farmera Freda. Pole pełne było wieżej zielonej sałaty. A pan Królik nie był pełen sałaty. Czuł, że to nie jest w porzšdku.
Przygoda pana Królika

       Szczury!
       Polowały na psy, gryzły koty i...
       Ale chodziło o co znacznie ważniejszego. Jak powiedział zadziwiajšcy Maurycy, to po prostu opowieć o ludziach i szczurach. A niekiedy najtrudniej okrelić różnicę między człowiekiem a szczurem.
       Z kolei według Malicii Grim jest to opowieć o opowieciach.
       Zaczęła się  w każdym razie jej częć się rozpoczęła  w dyliżansie jadšcym przez góry z odległego miasta na równinie.
       Tego odcinka drogi wonica zdecydowanie nie lubił. Prowadziła przez las, kręciła przez przełęcze. Pod drzewami panował głęboki mrok. Wonicy wydawało się, że co podšża za powozem, pozostajšc na granicy cienia. To kosztowało go okropnie dużo nerwów.
       Ale dzi najbardziej przerażały go głosy. Słyszał je wyranie. Dochodziły z góry, z dachu, a tam przecież nie było nic poza workiem pocztowym i bagażem tego młodego człowieka. Z pewnociš nie było tam nic na tyle dużego, by mógł schować się człowiek. Ale od czasu do czasu, bez żadnych wštpliwoci, kto szeptał.
       W powozie siedział jeden pasażer. Był to jasnowłosy chłopak czytajšcy ksišżkę. Czytał powoli, na głos, wodzšc palcem po literach.
        Ubberwald  przeczytał.
        Überwald  poprawił go piskliwy, ale bardzo wyrany głosik.  Kropki nad literš U oznaczajš, że należy czytać jš dłuuugo. Ale dobrze ci idzie.
        Uuuuuberwald?
        Istnieje co takiego jak przesadna wymowa, chłopcze  odezwał się inny, nieco senny głos.  Ale wiesz, co jest najlepszego w Überwaldzie? Że znajduje się bardzo, bardzo daleko od Sto Lat. I równie daleko od Pseudopolis. Jest daleko od każdego miejsca, w którym komendant straży obiecał nas ugotować żywcem, gdybymy się tylko znowu pojawili. I nie jest za bardzo nowoczesny. Prowadzš do niego kiepskie drogi. I żeby tam się znaleć, trzeba pokonać góry. Ludzie niechętnie tam podróżujš. Więc i wieci nie rozchodzš się zbyt szybko, rozumiesz? I najprawdopodobniej nie majš policji. Chłopcze, możemy tam zbić fortunę.
        Maurycy...  w głosie chłopca brzmiało wahanie.
        Tak, chłopcze?
        Nie mylisz, że to, co robimy, jest... no wiesz... nieuczciwe?
       Przez chwilę panowała cisza.
        Jak rozumiesz słowo nieuczciwe?
        No, zabralimy ich pienišdze.
       Dyliżans zachybotał się na wystajšcym korzeniu.
        To prawda  odparł niewidoczny Maurycy  ale pytanie, które powiniene sobie zadać, brzmi: Komu tak naprawdę zabralimy pienišdze?
        No cóż... burmistrzowi czy przedstawicielowi rady, komu w tym rodzaju.
        Włanie! A to oznacza... no, co? Mówiłem ci to jaki czas temu.
        Eee...
        To sš rzšdowe pienišdze  powiedział cierpliwie Maurycy.  Powtórz: rzšdowe pienišdze.
        Rzšdowe pienišdze  powtórzył chłopiec posłusznie.
        No! A co rzšd robi z pieniędzmi?
        Eee... oni...
        Płacš żołd żołnierzom  mówił dalej Maurycy.  Prowadzš wojny. Zabierajšc te pienišdze i chowajšc je tam, gdzie nikomu nie zrobiš krzywdy, zapobieglimy najprawdopodobniej wielu wojnom. Gdyby o tym pomyleli, powinni nam postawić pomnik.
        Niektóre z tych miast wyglšdały całkiem biednie, Maurycy.  W głosie chłopca czaił się niepokój.
        No włanie, dlatego nie powinno tam być wojen.
        Niebezpieczny Groszek mówi, że to...  chłopiec skupił się, poruszał ustami, jakby ćwiczšc wymowę, zanim wypowiedział słowo na głos:  że to nieetyczne.
        To prawda, Maurycy  odezwał się skrzekliwy głosik.  Niebezpieczny Groszek mówi, że nie powinnimy żyć jak oszuci.
        Posłuchaj, liczna, oszustwo jest ludzkie  mówił Maurycy.  Ludzie tak bardzo lubiš oszukiwać się wzajemnie, że wymylili rzšd, by robił to za nich. My za te pienišdze zrobilimy co naprawdę wartociowego. Dręczyła ich straszliwa plaga szczurów, zapłacili zaklinaczowi szczurów i wszystkie szczury wyszły za chłopcem z miasta, koniec plagi, każdy jest szczęliwy, rzšd został wybrany po raz kolejny przez wdzięcznych mieszkańców, uroczystociom nie ma końca. Moim zdaniem to były dobrze wydane pienišdze.
        Ale plaga była tylko dlatego, że spowodowalimy, by tak myleli  odezwał się głos licznej.
        No cóż, moja droga, inaczej wszystkie te rzšdy i rady wydałyby pienišdze na szczurołapów, prawda? Nie wiem doprawdy, czemu w ogóle to wszystko wam tłumaczę, naprawdę nie wiem...
        Tak, ale my...
       Zauważyli, że powóz się zatrzymał. Z zewnštrz poprzez szum deszczu usłyszeli brzęk uprzęży, a potem tupot stóp.
        Czy jest tu jaki czarownik?  dobiegł ich z ciemnoci nowy głos.
       Popatrzyli na siebie w zdziwieniu.
        Nie...  odpowiedział chłopiec takim nie, które jednoczenie znaczyło: A czemu pytasz?.
        Może czarownice?  zapytał głos.
        Nie, nie ma żadnych czarownic  odpowiedział chłopiec.
        To dobrze. A może jest ciężko uzbrojony troll zatrudniony przez kampanię przewozowš?
        Wštpię  tym razem odezwał się Maurycy.
       Przez chwilę nie działo się nic, słychać było tylko szum deszczu.
        Co z wilkołakami?  zapytał wreszcie głos.
        A jak wyglšdajš?  odpowiedział pytaniem chłopiec.
        No cóż, właciwie wyglšdajš całkiem normalnie, do chwili kiedy wszystko im ronie, wiesz, włosy, zęby i pazury, a wtedy rzucajš się na ciebie przez okno.  Ten, kto to mówił, chyba się przedzierał przez krzaki.
        Wszyscy mamy włosy i zęby  odparł chłopiec.
        Więc jestecie wilkołakami?
        Nie.
        W porzšdku, w porzšdku.  Zapadła cisza, którš wypełniał tylko szum deszczu.  No dobrze, jeszcze wampiry  odezwał się po chwili głos.  Jest mokra noc, chyba nie chciałoby im się latać w takš noc jak dzisiaj. Czy sš tam jakie wampiry?
        Nie!  wykrzyknšł chłopiec.  Jestemy całkiem niegroni!
        O rany!  mruknšł Maurycy, wpełzajšc pod siedzenie.
        Co za ulga  powiedział głos.  W dzisiejszych czasach ostrożnoci nigdy dosyć. Tyle przedziwnych ludzi dookoła.  W oknie pojawiła się kusza.  Pienišdze i życie. To jest transakcja typu dwa w jednym, zrozumiano?
        Pienišdze sš w skrzyni na górze  odpowiedział Maurycy z poziomu podłogi.
       Rozbójnik omiótł wzrokiem wnętrze powozu.
        Kto to powiedział?
        No, ja  odparł chłopiec.
        Nie widziałem, by poruszał ustami, dzieciaku.
        Pienišdze sš na dachu. W skrzyni. Ale gdybym był na twoim miejscu, nie...
        Hm, tak włanie podejrzewam, że ty nie  przerwał mu rozbójnik. Jego zamaskowana twarz znikła.
       Chłopiec sięgnšł po leżšcš obok niego na siedzeniu fujarkę.
        Zagraj Napad z broniš w ręce, chłopcze  powiedział cicho Maurycy.
        Nie moglibymy po prostu oddać mu pieniędzy?  zapytała liczna. Ale bardzo cicho.
        To nam ludzie majš oddawać pienišdze  stanowczo stwierdził Maurycy.
       Usłyszeli, jak skrzynia cišgnięta przez zbója trze o dach.
       Chłopiec posłusznie wzišł flet i zagrał parę nut. Teraz rozległy się różne dwięki, najpierw skrzyp, potem głuchy łomot, odgłosy jakby bójki i krótki krzyk.
       Kiedy zapanowała cisza, Maurycy wspišł się na siedzenie i wystawił głowę przez okno na ciemnš, deszczowš noc.
        Mšdry człowiek  powiedział.  Całkiem rozsšdny. Im bardziej się bronisz, tym bardziej gryzš. Skóra nawet nietknięta? Dobrze. Podejd bliżej, chciałbym ci się przyjrzeć. Ale ostrożnie. Nie chcemy, żeby kto tu wpadł w panikę, prawda?
       Zbójca pojawił się znowu w wietle powozowych lamp. Szedł wolno i ostrożnie, szeroko stawiajšc nogi. I cicho pojękiwał.
        A, tu cię mamy  pogodnie stwierdził Maurycy.  Od razu weszły w nogawki, prawda? Typowe dla szczurów. Kiwnij tylko głowš, nie chcemy przecież, żeby zaczęły gryć, prawda? Nie wiadomo, jak by się to mogło skończyć.
       Zbójca bardzo wolno skinšł głowš. Nagle jego oczy zwęziły się w szparki.
        Jeste kotem?  wybełkotał. W tej samej chwili zamknšł oczy i jęknšł.
        Czy namawiałem cię, żeby co powiedział?  zapytał wesoło Maurycy.  Nie sšdzę, żebym co takiego zrobił, prawda? Wonica uciekł, czy go zabiłe?  Twarz rozbójnika nie wyrażała nic.  Aha, szybko się uczysz, to mi się u zbójców podoba  stwierdził Maurycy.  Możesz odpowiedzieć na to pytanie.
        Uciekł  padła szybka odpowied.
       Maurycy odwrócił się do wnętrza powozu.
        Jak mylicie?  zapytał.  Powóz, cztery konie, prawdopodobnie jakie wartociowe rzeczy w przesyłkach... może to być warte z tysišc dolarów, jak nie więcej. Dzieciak dałby sobie radę z powożeniem. Warto spróbować?
        To jest kradzież, Maurycy  powiedziała liczna. Siedziała koło chłopca. Była szczurem.
        Niezupełnie kradzież  odparł Maurycy.  Raczej... znalezienie. No włanie, możemy to oddać w zamian za nagrodę. To brzmi znacznie lepiej. I legalniej. Jak mylicie?
        Ludzie będš zadawać zbyt wiele pytań  stwierdziła liczna.
        Ale jeli nie my, to kto inny na pewno wszy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin