Waldemar Pachulski Homo religiosus a �mier� W szerokiej gamie s��w i drogowskaz�w, kt�rymi cz�owiek pos�uguje si� by porusza� si� w �wiecie, a kt�re uznaje za pewne, jednoznacznie okre�lone i zrozumiane, istnieje kwestia, kt�ra nieodmiennie wymyka si� racjonalnemu pojmowaniu. Jest to przestrze� nienazwana, wykl�ta i napawaj�ca l�kiem, by nie powiedzie� przera�eniem do tego stopnia, �e usuwa si� j� ze �wiadomo�ci. T� luk� w wizji �wiata i miejsca cz�owieka na mapie iluzorycznej rzeczywisto�ci wype�nia religia. Nazywa �mier� nie ko�cem i dezintegracj� jednostki, ale zanurza go i czyni uczestnikiem w eucharystii sacrum, niejako stanowi przygotowanie do podr�y. Od cz�owieka i jego pobo�no�ci zale�y, do jakiego portu dotrze jego okr�t wojenny, bo zaiste w�dr�wka homo religiosus jest ci�g�� walk�. Temu s�u�y� mia�y wszelkie zalecenia i rytua�y, jak "Ksi�ga umar�ych" u Egipcjan z seri� zakl��, kt�re mia�y pom�c zmar�emu w podr�y, czy cho�by nauki tybeta�skie pod tym samym tytu�em. Z kodeks�w i nauk pobo�nego �ycia cz�owiek czyni� rytua�y maj�ce go uchroni� przed niebezpiecze�stwem, kt�re czyha za zas�on� �mierci. Od niepami�tnych czas�w cz�owiek nadaj�c imiona pr�bowa� zapanowa� nad �wiatem materii, ducha, a nawet ujarzmi� bog�w. Istnieje nawet przekonanie w�r�d rzeszy filozof�w, m�drc�w i psycholog�w, �e aby nad czym� zapanowa�, trzeba to najpierw nazwa�. Jednak�e istnia�o co�, co wymyka�o si� ludzkiej ekspansyjnej tendencji do dominacji nad przyrod�. �mier� jest i by�a tym, przed czym dr�eli najwi�ksi w�adcy tego �wiata. Paradoksalnie to w�a�nie l�k przed �mierci� jest motorem wszelkiego post�pu homo religiosus a nie umi�owanie �ycia (a w�a�ciwie m�g�by by�, gdyby nie wynaturzenie poj�cia rzeczywisto�ci i iluzji tworzonych przez pot�nego demona - ego). Powiedzia�bym nawet, �e ze �mierci uczyni� cz�owiek nie szans� na uwolnienie si� z p�t w�asnych s�abo�ci (ilu ludzi Zachodu traktuje powa�nie memento mori?), ale plugaw� rozrywk� i zabaw� w boga, w ko�cu "�mier� to jest rzecz, kt�ra zawsze trafia si� innym, a nie mnie". Czym jest kult m�odo�ci, konsumpcji i wiecznej zabawy? Czym s� widowiska �mierci ogl�dane z bezpiecznej odleg�o�ci? Kultura Zachodu (o ile mo�na m�wi� tu o kulturze) wstydzi si� �mierci. Zagubi�a gdzie� ca�� tajemnic� umierania i przemijania. Temat �mierci jako osobistego do�wiadczenia ka�dego cz�owieka jest niech�tnie podejmowany w kulturze zachodniej, stanowi tabu jako realne zjawisko, kt�re sta�o si� wirtualn� gr�, horrorem z nieodzownym elementem seksu, gdzie krew jest lana hektolitrami, a zw�oki s� zabawnymi lalkami tworzonymi przez specjalist�w od efekt�w specjalnych. Co czuje cz�owiek Zachodu stykaj�c si� osobi�cie ze �mierci�? Boi si� pad�ej myszy, a �mieje z g�r trup�w na monitorze. Jakim przeciwie�stwem by� dawny homo religiosus, kt�ry ze �mierci� styka� si� na co dzie�. On wiedzia�, �e daremnym by�oby wierzy�, i� Hel zapomni o nim, Thanatos nie zetnie pukla jego w�os�w, Azrael nie we�mie jego ostatniego oddechu. Zaprawd� r�ne by�y losy cz�owieka po �mierci kre�lone w religiach �wiata, ale nieuchronno�� losu i obecno�� w �wiadomo�ci homo religiosus by�a wsp�lna wszystkim kulturom wiek�w przesz�ych. We wszystkich systemach istnia�o przekonanie, �e �mier� nie jest ostatecznym ko�cem, absolutn� nico�ci�. To oswajanie �mierci by�o zabiegiem maj�cym na celu uspokojenie ego, kt�re z natury swej nie chce umrze�, jako �e stworzone zosta�o dla przetrwania jednostki. Zakres ceremonii pogrzebowych wskazuje na to, jak ogromnym l�kiem i czci� darzono �mier�. Postaw� t� wida� w obrz�dach zwi�zanych z odej�ciem cz�onka spo�eczno�ci. U plemion w�drownych, z uwagi na mniej skomplikowan� i zhierarchizowan� struktur� religijn� kontakt ze zmar�ymi jest bli�szy. W grupach, gdzie rola kap�ana nie jest tak �ci�le okre�lona, przodkowie niejako nadal uczestnicz� w �yciu wsp�lnoty. Radzi si� ich, boi wr�cz, uznaj�c ich m�dro��. Widzi si� w �mierci iluminacj�, kt�ra pr�dzej czy p�niej b�dzie udzia�em ka�dego cz�onka plemienia. Rzadko mamy tu do czynienia z rozwarstwieniem �wiata pozagrobowego na piek�o i niebo, Hades i Elizjum. Raczej �wiat ten jest kolejn� wersj� �wiata materii, cho� nieco zmienion�. Niekiedy dopatrzy� mo�na si� element�w wiary w reinkarnacj�, gdzie dusza zmar�ego zamienia si� w ptaka lub totemiczne zwierz�, a �wiat ludzi przenika �wiat duch�w, co jest cech� typow� wierze� animistycznych. W kulturach, kt�re s� na etapie przej�ciowym od trybu w�drownego do osiad�ego, daje si� ju� zauwa�y� tendencj� do rozwarstwiania �wiata zmar�ych. To, gdzie trafi cz�owiek po �mierci zale�ne jest od jego zas�ug, a tak�e rodzaju �mierci. I tak Germanie zmarli nie w walce na l�dzie trafiali do kr�lestwa Hel, wojownicy za� do Wallhali. Funkcja boga �mierci nie jest jeszcze �ci�le okre�lona, istnie� mog� bogowie, kt�rzy niejako dodatkowo pe�ni� t� rol�. Przekonanie, �e zmar�y odszed�, by�o i jest cz�sto spotykane w�r�d lud�w kultur agrarnych. Kap�an stara si� o przeb�aganie b�stw, wszelkimi �ci�le okre�lonymi zabiegami d��y do tego, by zmar�y nie powr�ci� z za�wiat�w i nie zaburzy� ustalonego porz�dku. Monopol na praktyki pogrzebowe posiada kasta kap�an�w, co oczywi�cie daje w�adz�. Prosty lud l�ka si� poniesienia konsekwencji w wyniku z�amania praw bog�w (boga) a sam nie maj�c kompetencji w tej materii jest zale�ny od kap�an�w, kt�rzy wykorzystuj�c sw� pozycj� sami popadaj� w iluzj� materii. Grz�zn�c w piaskach s��w i coraz bardziej skomplikowanych ceremonii religie kultur agrarnych stopniowo zatracaj� sw�j pierwotny sens obrz�d�w pogrzebowych. Im pot�niejsze jest pa�stwo i im silniejszy zwi�zek z dominuj�c� religi� tym bardziej wierni boj� si� �mierci przywi�zuj�c si� do nietrwa�ych urok�w materii tego �wiata. Odmienne spojrzenie na �mier� ma cz�owiek, kt�remu wpojono wiar� w reinkarnacj�. Nie dziwi tu zwyczaj dobrowolnej �mierci kobiety na stosie pogrzebowym m�a w Indiach, tzw. obrz�d sati (dlaczego nie czyni� tego m�czy�ni daje do my�lenia, ale czemu� mia�oby by� inaczej w patriarchalnych spo�eczno�ciach?), cho� zakazany pod presj� chrze�cija�skiej bigoterii. Bo czym�e jest �mier� w tym �wietle, jak nie antraktem w przedstawieniu dla podsumowania kolejnego etapu samsary? To �mier� b�dzie kiedy� uwolnieniem z b��dnego ko�a cierpienia, kt�rego �r�d�em jest niewiedza. Nie zawsze pi�kno �mierci jest u�wi�cone w naturalny i zdrowy spos�b. Ciekawym przyk�adem wynaturzonej nekrofilii s� wyznania monoteistyczne (prym wiod� wszelkie odmiany szeroko poj�tego chrze�cija�stwa), kt�re uchodzi� chc� za religie mi�o�ci i �ycia. Uwa�ny obserwator zauwa�y, i� centralnym przedmiotem zainteresowania tych�e religii nie jest �ycie, a �mier� w patologicznej formie we wszelkich zakamuflowanych symbolach i ikonach (krzy� jako narz�dzie ka�ni w chrze�cija�stwie, wszelkie wojny religijne dla rzekomego niesienia �wiat�a wiary i mi�o�ci, wieczne �ycie dla wierz�cych i pot�pienie dla innowierc�w, pogarda dla �ycia i cia�a, gloryfikacja s�abo�ci i miernoty, by wymieni� tylko niekt�re z nich). Dewiacje te tak mocno zakorzeni�y si� w spuchni�tych cia�ach tych instytucji, a� sta�y si� rakiem tocz�cym umys�y, a co gorsza serca swoich wiernych. Dziwi� mo�e fakt, sk�d w wiernych, kt�rzy oddaj� cze�� swoim wampirycznym b�stwom, jest tyle strachu przed �mierci�, skoro doktryny ich ko�cio��w wmawiaj� im m�tne obrazy wiecznego i szcz�liwego �ycia po �mierci. Czemu p�acz na pogrzebach, skoro wierz�, �e �ycie trwa kr�tko i ju� za chwil� b�d� �y� ze swoimi bliskimi po wieczne czasy? Czy�by gdzie� na dnie duszy czai�o si� zdrowe zw�tpienie? Czemu stosunek homo religiosus do �mierci mia�by by� obiektem naszego zainteresowania? Czy� nie kroczymy �cie�k�, kt�rej u�wi�ceniem jest Brama, miejsce pojednania i oczyszczenia? Pami�tajmy jednak, �e �wiat jest otwart� ksi�g� i czyta� mo�e z niej ka�dy, kto uwa�nie patrzy, a emanacje nie zawsze s� tym, za co bior� je naiwni i niecierpliwi w swoich os�dach. W dzisiejszych czasach cz�owiek nie chce pami�ta� o �mierci, czyni�c z niej wulgarny fetysz. Waldemar Pachulski, 2005
ewcia198828