Rozdział szósty.doc

(38 KB) Pobierz
Emily obudziła się o świcie w fotelu

Emily obudziła się o świcie w fotelu. Ku własnemu zdziwieniu dostrzegła, że przez całą noc nie wypuściła z rąk noża, który trzymała przed zaśnięciem w pogotowiu. Bolała ją szyja od niewygodnej pozycji, ale nie zwróciła na to szczególnej uwagi. Najbardziej dokuczliwy był ból głowy, którego nie mogła zignorować. Z westchnieniem powlokła się do łazienki zamykając za sobą cichutko drzwi żeby śpiąca w jej łóżku Susie się nie obudziła.
-O nie...-jęknęła.
Postać w lustrze w żadnym razie nie przypominała jej samej. Dotknęła ciemnych cieni pod oczami i bladej skóry. Wyglądała jak chodzący trup i jak na złość był to pierwszy dzień szkoły.

Wskoczyła pod gorący prysznic dzięki czemu nabrała nieco rumieńców. Bez przerwy myślała nad tym, co ma zrobić z młodszą siostrą. Nie mogła jej zabrać do szkoły, a pozostawienie jej pod opieką Serafina tym bardziej nie wchodziło w grę.
-Emy?-usłyszała głos siostry.
Brunetka owinęła się białym ręcznikiem i wyszła z łazienki rozczesując szczotką włosy.
-Tak?
-Ktoś tu był-powiedziała cichutko wpatrując się w otwarte już drzwi balkonowe.
Emily natychmiast spięła się i natychmiast pochwyciła nóż, który odrzuciła wcześniej na stół.
-Jak wyglądał?-z mocno bijącym sercem wyjrzała przez okno. W mdłym świetle pierwszych promieni słonecznych nie zdołała zauważyć żadnego ruchu-To był chłopak, który był tu w nocy?-zerknęła nerwowo na siostrzyczkę jakby mogła w pewnej chwili rozpłynąć się w powietrzu.

-W nocy?-dziewczynka przyjrzała jej się z zainteresowaniem.

-Ale ty...-urwała.
Przypomniała sobie jak Serafin za pomocą jednego spojrzenia uśpił Susie. Po wampirach można było spodziewać się wszystkiego i nie mogła wykluczyć wymazywania pamięci. Pewnie wystarczyłoby, że pstryknie palcami, a cały świat padnie przed nim na twarz.
-Nieważne-westchnęła sfrustrowana. Ostatnim czego potrzebowała to niańczenie młodszej siostry z lukami w pamięci. Przeczesała palcami mokre włosy i jeszcze raz spojrzała zamyślona na okno.
Wpadła na pewien pomysł chociaż nie za bardzo jej się podobał. Wiedziała, że Serafin jest niebezpieczny, ale ciotka najwyraźniej nie bała się, że coś im zrobi bo inaczej nie zostawiałaby ich pod jego opieką. Ktoś w takim razie musiał obserwować ich dom.
-Serafin?-zawołała w przestrzeń. Cisza. Zawołała ponownie, ale nie doczekała się odpowiedzi.
Wtedy uświadomiła sobie, że stoi jak idiotka pośrodku pokoju i woła chłopaka, który mając chwilowy kaprys może wyssać z miejsca jej krew.
Zacisnęła usta w wąską linię, odwracając się żeby wyjąć ciuchy z szafy i natychmiast krzyknęła ze strachu. Stał tam opierający się o ścianę szatyn z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
-Wołałaś?
Emily przymknęła oczy żeby uspokoić swoje oszalałe serce. Była pewna, że jeśli będzie ją tak zaskakiwał w podobnych momentach to niebawem zejdzie na zawał. Jakby tego było mało spostrzegła, że ma na sobie tylko puchowy szlafrok. Chciała się jakoś osłonić przed wzrokiem wampira, ale nie zauważyła niczego w zasięgu ręki.

-Tak. Mam do ciebie sprawę-wiedziała, że im szybciej wszystko mu wyjaśni, tym szybciej opuści jej dom.
-Ty? Potrzebujesz pomocy ode mnie?-uniósł brwi w przesadnym geście zdziwienia.
-Wszyscy przyzwoici faceci już wyginęli-wycedziła prze zaciśnięte zęby
Po tym co powiedziała przez chwilę tylko gapił się na nią, najwyraźniej starając się ją przestraszyć i musiała przyznać, że częściowo mu się udało.
-O co chodzi?-spytał w końcu.
-Zaopiekujesz się Susie.
-Nie jestem niańką-skrzywił się nieznacznie.
Emily poczuła jak narasta w niej irytacja.
-Wysłałeś moją ciotkę w misję na prawie dwa dni więc wybacz, że robię to w takich okolicznościach, ale muszę cię uświadomić, że teraz to ty musisz ruszyć swoje królewskie siedzenie i się nią zaopiekować-warknęła-Ja mam szkołę, a ty w dzień i tak nie robisz nic wartościowego.
Chłopak prychnął i wyminął ją w ludzkim tempie. Myślała już, że przesadziła i wyniesie się z domu ze swoją wampirzą dumą, ale on tylko podszedł i wziął dziewczynką na ręce. Sam ten widok przyprawił brunetkę o dreszcze.
-Będzie bezpieczna-rzucił przez ramię i wyskoczył przez drzwi balkonowe.
-Nie żebym ci nie wierzyła, czy coś...

Chcąc nie chcąc zaczęła się szykować do szkoły.

********************

Emily stanęła przed drzwiami budynku i odetchnęła kilka razy. Jeszcze raz poprawiła torbę na ramieniu, do której spakowała książki kupione przez Serafina i przemyślała całą sprawę. Wiedziała, że nie ma wyboru, ale pamiętała jak to była w poprzedniej szkole. Córka czwartego w kolejności najbogatszego człowieka w mieście z bandą snobistycznych znajomych, którzy podlizywali jej się na każdym kroku. Perspektywa nowego początku była ekscytująca, ale nie chciała być dziewczyną, która ma za przyjaciół skończone ofiary losu.

-Nie zwracaj na mnie uwagi. Mam czas więc stój sobie w przejściu-doszedł ją kpiący głos zza pleców.
Brunetka obróciła się szybko i odetchnęła z ulgą.

-Cześć, James.
Chłopak obrzucił ją przelotnym spojrzeniem i wszedł do budynku. Emily patrzyła za nim zaskoczona, ale po chwili poszła w jego ślady.
-O co ci chodzi?-spytała, gdy stanął przy swojej szafce wyjmując książki

-Jak tam zakupy?-odpowiedział pytaniem na pytanie ledwie na nią zerkając.

Wtedy Emily zrozumiała o co mu chodziło i zrobiło jej się głupio.
-Przepraszam-bąknęła-Ja tylko na chwilę przymknęłam oczy, a jak się obudziłam to była już noc.

Widząc jej udręczony wyraz twarzy, chłopak porzucił oziębły ton.
-Nie szkodzi. Każdemu się zdarza-uśmiechnął się do niej lekko.

Dziewczyna starała się go odwzajemnić, ale nie była do końca pewna czy jej wyszło.

-To jak? Poznasz mnie ze swoimi przyjaciółmi?-spytała.

Chłopak wydawał się być zaskoczony, ale i zadowolony gdy o to zapytała. Pewnie myślał, że nie zależy jej na poznaniu jego znajomych.

-Jasne-odparł z entuzjazmem-Możemy umówić się po szkole żeby iść coś zjeść-zaproponował wkładając ręce do kieszeni.
Brunetka przygryzła dolną wargę, a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
-Dzięki, ale może spotkamy się jutro?
James zmarszczył brwi.
-Coś nie tak?
-Zapomniałam portfela-powiedziała cicho wpatrując się w podłogę.
Gdy cisza trwała zadziwiająco długo i pomyślała, że chłopak sobie poszedł usłyszał jak wybucha śmiechem. Podniosła wzrok czując zażenowanie.
-Spokojnie-powiedział starając się opanować-Ja stawiam-starał się ukryć śmiech za dziwacznym napadem kaszlu.
-Jesteś okropny, Wright-mruknęła
W odpowiedzi jedynie uśmiechnął się i zatrzasnął metalowe drzwiczki szafki.
-Chodź. Dowiemy się w której jesteś klasie.
Emily musiała przyznać, że mimo swojego "błaznowania" James był dobrze wychowany. Przepuścił ją w drzwiach do sekretariatu, a gdy jakaś różowa blondynka potrąciła ją na korytarzu wpatrując się w Jamesa głodnym wzrokiem, wypowiedział głośno swoje zdanie na temat dziewczyn pokroju Barbie. Mina blondyny-bezcenna.

********************

"Nareszcie dzwonek..."
-Jak było?-spytał James, czekający na nią po zajęciach przy przydzielonej jej szafce.
-Całkiem nieźle-odparła wrzucając podręczniki do środka-Pierwszy dzień jest zawsze najgorszy.

Chłopak uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.

-Odbijesz to sobie-obiecał i pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia z budynku.
-Gdzie mnie ciągniesz?-spytała wyswobadzając się z uścisku jego dłoni. Nie chciała żeby tak to wyglądało.
-Mamy takie jedno miejsce... z resztą zobaczysz-nie wyglądał na zawiedzionego jej zachowaniem.

Brunetka cieszyła się na chwilę rozrywki, ale nie mogła zapomnieć o tym jak Serafin zabierał Susie do siebie. Było tysiące zagrożeń. Dziewczynka miała jedynie kilka lat. Wystarczyłoby tylko malutkie draśnięcie, a natura wampira wzięłaby górę nad jego umysłem.

Siedząc w jego samochodzie nadal nie mogła zapomnieć i wiedziała, że nie będzie się dobrze bawić jeśli nie upewni się, że wszystko u niej w porządku. Wyciągnęła więc komórkę i wybrała numer ciotki. Po kilku sygnałach usłyszała jej zaniepokojony głos.
-Emily? Wszystko w porządku?

-Tak, tak-powiedziała szybko-Zastanawiam się tylko...Nie masz może numer telefonu Serafina?
Gdy wypowiedziała jego imię James gwałtownie zacisnął dłonie na kierownicy napinając się jak struna. Zerkała na niego z niepokojem.

-Wczoraj zapisałam ci jego numer na kartce. Wisi na lodówce-odparła zdziwiona.
-Nie wpadłam na to żeby rano sprawdzić. W każdym razie dzięki. Cześć-rozłączyła się zanim ciotka zdążyła coś powiedzieć.
W samochodzie zapadła cisza. Tylko dźwięk silnika nieco ją zakłócał.

-Nie wiedziałem, że jesteś jedną z nich-odezwał się chłopak.
Emily wzdrygnęła się słysząc chłód w jego głosie. Zaskoczenie ustąpiło miejsca wrogości.

-Jak to "jedną z nich"?-spytała zdziwiona, ale i oburzona.
-Grasz w drużynie krwiopijców? A może sama jesteś jedną z nich?-przyjrzał jej się uważniej przez co wezbrała w niej złość.
-Mam dosyć. Wysiadam-warknęła.
James zatrzymał się na poboczu, a ona wyskoczyła z pojazdu jak najszybciej chwytając torbę. Zanim jednak zatrzasnęła drzwi spojrzała na niego z żalem nadal nie wierząc w to co usłyszała.

-Nieważne jakich mam znajomych. Co za różnica czy mam kły czy nie? Ludzie aż tak się nie zmieniają, ale jeśli martwisz się o to, czy rozszarpię cię na strzępy to może lepiej powieś sobie w domu łańcuchy z czosnku-powiedziawszy to trzasnęła drzwiczkami auta i ruszyła w stronę domu. Perspektywa pięciokrotnie dłuższej drogi do domu wcale nie podnosiła jej na duchu.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin