Ruiz Zafón Carlos - Światła września.rtf

(2285 KB) Pobierz
?wiat?a wrze?nia

Carlos Ruiz Zafón

 

Światła września

 

 

Tytuł oryginału: Las luces de septiembre

 

 

 

 

Projekt okładki: Karolina Michałowska-Filipowicz

Redaktor: Redaktornia.com

Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz

Konwersja do formatu EPUB: Robert Fritzkowski

Korekta: Redaktornia.com

 

© Carlos Ruiz Zafón 1995. All rights reserved

© Projekt okładki i ilustracja na okładce: Opalworks

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2011

© for the Polish translation by Katarzyna Okrasko

and Carlos Marrodán Casas

 

ISBN 978-83-7758-014-1

 

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Warszawa 2011

 

Wydanie I

 


Drogi Czytelniku,

 

              Światła września były moją trzecią powieścią; ukazały się po raz pierwszy w Hiszpanii w 1996 roku. Czytelnicy, którzy znają mnie przede wszystkim jako autora Cienia Wiatru i Gry Anioła, mogą nie wiedzieć, że moje pierwsze cztery powieści wydano w kategorii literatury młodzieżowej. Choć powstały z myślą o młodzieży, miałem nadzieję, że przypadną do gustu wszystkim czytelnikom, bez względu na wiek. Przyświecała mi chęć napisania książek, które pragnąłbym przeczytać nie tylko w dzieciństwie, ale również jako nastolatek, młody, dwudziestotrzyletni mężczyzna, czterdziestolatek czy osiemdziesięcioletni starszy pan.

              Nadszedł wreszcie czas, gdy po latach trudnych batalii o prawa autorskie książki mogły zostać udostępnione czytelnikom na całym świecie. Mimo że od pierwszego wydania minęło wiele lat, powieści wciąż cieszą się popularnością zarówno wśród młodych, jak i starszych odbiorców, co mnie ogromnie cieszy. Sądzę, że istnieją historie o uniwersalnym wydźwięku, dlatego mam nadzieję, iż dorośli czytelnicy moich późniejszych książek zechcą sięgnąć również po te, które opowiadają o magii, mrocznych tajemnicach i przygodach.

              Wszystkim zaś nowym czytelnikom chciałbym życzyć wielu wspaniałych przygód w świecie literatury.

              Z życzeniami bezpiecznej podróży

 

              Carlos Ruiz Zafón

 

              luty 2010

 

 


* * *

 

              Kochana Irène!

              Światła września nauczyły mnie wspominać ślady Twoich kroków rozmywane przez wody przypływu. Już wtedy wiedziałem, że nadchodząca zima zatrze całkowicie miraż owego lata, które spędziliśmy razem w Błękitnej Zatoce. Zdziwiłabyś się, widząc, jak niewiele się tutaj od tamtego czasu zmieniło. Wieża latarni morskiej wciąż wznosi się niczym wartownik pośród mgieł, a szosa biegnąca wzdłuż Plaży Anglika jest coraz mniej uczęszczana i powoli zaczyna przypominać wiejską drogę wijącą się donikąd pośród piasków.

              Ruiny Cravenmoore, nieme i osnute całunem mroku, nadal zarysowują się nad gęstwiną lasu. Gdy wypływam na wody zatoki (choć szczerze mówiąc, czynię to coraz rzadziej), widzę potłuczone szyby w oknach skrzydła zachodniego błyskające we mgle niczym fantasmagoryczne sygnały. Czasami, sprowadzony na manowce przez wspomnienie owych dni, podczas których przecinaliśmy wody zatoki, wracając o zmierzchu do przystani, mam wrażenie, iż znowu widzę migające w ciemności światła. Chociaż wiem, że nikogo tam nie ma. Nikogo.

              Pewnie jesteś ciekawa, co stało się z Domem na Cyplu. No więc stoi na swoim miejscu, odosobniony, i spogląda z krawędzi klifu na bezkresny ocean. Zeszłej zimy sztorm zniszczył resztki pomostu przy plaży. Majętny jubiler przybyły z miasta, którego nazwy już nie pamiętam, skusił się niemal, by go kupić za śmieszną kwotę, ale zachodnie wiatry i huk fal roztrzaskujących się o skały odwiodły go ostatecznie od tego zamysłu. Sól morska dokonuje spustoszeń w białym drewnie domu. Sekretna ścieżka prowadząca ku zatoce zarosła gęstwiną nie do przebycia.

              Od czasu do czasu, kiedy pozwala mi na to moja praca na nabrzeżu, wsiadam na rower i jadę na cypel, by oglądać zachód słońca z ganku wiszącego nad przepaścią klifu, i nikogo tu nie ma poza mną i stadem mew, które osiedliły się tutaj niczym dzicy lokatorzy, nikogo nie prosząc o pozwolenie. Patrzę stamtąd na księżyc, który unosząc się nad widnokręgiem, kreśli srebrną girlandę prowadzącą do Groty Nietoperzy.

              Pamiętam, że opowiedziałem Ci fantastyczną historię okrutnego korsarza, którego statek pewnej nocy w 1746 roku został wessany przez grotę. Kłamałem. Nie było nigdy przemytnika ani porywczego bukaniera, który by się odważył zapuścić w mroki owej jaskini. Na swoją obronę mogę tylko powiedzieć...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin