Matka Boża od połowy XIX w.docx

(41 KB) Pobierz

Matka Boża od połowy XIX w. nie przestaje przemierzać ziemi, usiłując zgromadzić Swe dzieci ze wszystkich narodów i przyprowadzić je do Boga. Wiek XX naznaczony jest szczególną obecnością Maryi i Jej zatroskaniem o nasze nawrócenie. Czy zbliżamy się do ważnych wydarzeń i dlatego kochająca Matka pragnie trwać blisko nas i udzielić nam koniecznej pomocy? Każdy może to osądzić na podstawie dostępnych mu faktów. My chcemy przedstawić jedno z orędzi amsterdamskich, na które Kościół po 40 latach od ich zakończenia patrzy coraz przychylniejszym okiem... 


OBJAWIENIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W AMSTERDAMIE

(fragmenty)


31 maja 1955 

Objawienie to miało miejsce w kościele św. Tomasza w Amsterdamie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Matka Boża powiedziała: «Odmów moją modlitwę.» Objawienie, przydarzające mi się w takim miejscu tak mnie wzruszyło, że nie umiałam wyrzec ani słowa. Pani powtórzyła: «Odmów moją modlitwę.» Ponieważ wciąż milczałam, Ona zaczęła mówić: «Panie Jezu Chryste...» 

Podjęłam jej słowa i odmówiłam modlitwę do końca. Pani milczała. Patrzyła w dal. Potem przemówiła: 

«Jestem tu jako Pani wszystkich narodów, Współodkupicielka, Pośredniczka i Orędowniczka.» 

I nagle jakby zwracała się do tłumów, których ja nie widziałam, powiedziała: 

«Obiecałam przybyć 31 maja. Tu stoi przed wami Matka, Pani wszystkich narodów. To w tym dniu chce Ona przemówić do ludów. Posłuchajcie dobrze, co mam do powiedzenia. Przybywam ostrzec narody, Szatan nie został jeszcze pokonany. Ludy, strzeżcie się fałszywych proroków! Pani wszystkich narodów ma moc przybyć każdego roku. Obiecała znak. Ten znak właśnie został dany. Powiedziałam: „Przybędę i to stanie się publicznie.” Narody, to narzędzie słyszy głos Pani, a jej słowa są wam przekazywane.» Pani zamilkła na chwilę. Potem mówiła dalej: 

«Nie, szatan nie został jeszcze przegoniony, ale Pani wszystkich narodów otrzymała teraz moc, żeby przyjść i przegonić szatana. Ona przychodzi zapowiedzieć Ducha Świętego. To teraz i właśnie teraz Duch Święty przybędzie na ziemię. Jednak odmawiajcie modlitwę, moją modlitwę, jaką wam dałam. Każdego dnia, w każdej porze, myślcie o modlitwie, jaką Pani wszystkich narodów dała temu światu, w tym czasie. Ach! Jakże straszne jest królowanie szatana! Jedynie Bóg to wie. Wam, wszystkie narody, wysyła On teraz Swą Matkę, Panią wszystkich narodów, która pokona szatana. Jak On przepowiedział, Ona postawi stopy na głowie szatana. Narody, nie pozwalajcie, by zwodzili was fałszywi prorocy! Słuchajcie tylko Jego, Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego. Bo Ojciec ma tę samą naturę co Syn, a tę samą naturę co Ojciec i Syn, posiada Duch Święty.» 

Pani zamilkła na dłużej. Kiedy na nowo zaczęła mówić, powiedziała: 

«Wiele rzeczy wydarzy się w tym wieku i będziecie jeszcze ich świadkami. Narody tego czasu, wiedzcie, że Pani wszystkich narodów was chroni. Wzywajcie Jej pośrednictwa, uciekajcie się do Mnie jako do Orędowniczki. Proście o oddalenie wszelkich nieszczęść. Proście o usunięcie z tego świata wszelkiego zepsucia. Bo z zepsucia pochodzą nieszczęścia, bo z zepsucia rodzi się wojna. A dzięki mojej modlitwie będziecie prosić, żeby te wszelkie plagi zostały oddalone od świata. Ach, gdybyście znali wagę i moc tej modlitwy do Boga! On wysłucha Swą Matkę, kiedy Ona zechce być waszą Orędowniczką.» Znowu długie milczenie 

«Oto nadchodzą wielkie rzeczy. Wy, młodzi, będziecie świadkami wielkich przemian. Mówi wam to Pani wszystkich narodów. Ona was ochroni. Ona będzie stać jako Pani w tym czasie... w tym czasie, w tym świecie, ponad wszystkimi narodami. Oto nadchodzi czas wielkich wynalazków. Będą wśród nich tak niepokojące, że nawet wasi pasterz będą zmieszani z ich powodu i powiedzą: „Już tego nie rozumiemy!” Wtedy przypomnijcie sobie słowa Pani, które wypowiedziała 31 maja: „Ojciec wie i pozwala na wszystko, co przyjdzie na ten świat.” Duch Święty jest bliższy niż kiedykolwiek dotąd, wiedzcie o tym! Duch Święty teraz ma przyjść, ale przyjdzie, o ile będziecie Go prosić. Już od Początku On był. Jednak teraz nadszedł Jego czas. Świat nie wie już dokąd ani jak podążyć? Zatem wy, narody, ufajcie waszej Matce. Czy Ona kiedykolwiek opuściła Swe dzieci? Ona ma moc przyjść do was pod Swym nowym tytułem: Współodkupicielka, Pośredniczka i Orędowniczka. Proście więc Ojca Świętego o ogłoszenie tego dogmatu, na który Pani czeka. Kiedy ten dogmat zostanie ogłoszony, wtedy Pani wszystkich narodów udzieli błogosławieństwa. Wtedy Pani wszystkich narodów da narodom pokój. Ona pomoże wam, gdy dogmat zostanie ogłoszony. 

Wielkie wydarzenia są bliskie. Świat jest zepsuty. Wy, narody, uciekajcie się do codziennego cudu, jaki zostawił wam Pan, Jezus Chrystus. On dał wam go, abyście mieli w nim udział i żyli nim co dnia. Wiedzcie zatem czego się pozbawiacie! Mówię wam: przychodzę napomnieć narody i pocieszyć Moje dzieci, apostołów i wszystkie narody. Obecnie Pani przybywa. Prowadźcie wasze dzieci do Pana Jezusa Chrystusa. Nauczcie je ponownie się modlić tą modlitwą, jakiej nauczyła was Pani wszystkich narodów. Pani prosi was, rodzice, nauczcie tej modlitwy dzieci. Prowadźcie dzieci ku podejmowaniu ofiar. Prowadźcie ku ofierze wasze narody. A kiedy mówię narody, wskazuję na Moje baranki białe i zwłaszcza na Moje baranki czarne, które są wokół Mnie. Ludy białe, pomyślcie o ludach czarnych. Trzeba je zaprowadzić do Pana Jezusa Chrystusa. Trzeba je doprowadzić do Ojca, do Syna i do Ducha Świętego. Kiedy zaczniecie prosić Ojca Świętego o ten dogmat, wtedy Pani wypełni obietnicę i nadejdzie prawdziwy Pokój. Ten prawdziwy Pokój to Królestwo Boże. Królestwo Boże jest bliższe niż kiedykolwiek dotąd. Pojmijcie dobrze te słowa. To naprawdę Matka, Pani wszystkich narodów, wypowiada je do was. 

A oto napominam was: Nie słuchajcie fałszywych proroków, lecz słuchajcie waszych pasterzy. Słuchajcie głosu waszych sumień... Najwyższego Bytu. To mówię do tych, którzy nie należą do prawdziwego Kościoła. Wy zaś, ludzie należący do Kościoła rzymskiego, uświadomcie sobie wasze wielkie szczęście. Pojmijcie, co oznacza: należeć do Kościoła Rzymu! Ale czy zachowujecie się tak, jak by należało? Wasza Matka, Pani wszystkich narodów, ma jeszcze moc pod tym nowym imieniem powrócić do was jeden raz w roku. Potem to się skończy. Zrozumcie dobrze Moje słowa: będziecie się troszczyć, żeby każdego roku narody zgromadziły się wokół tego tronu, blisko wizerunku. To wielka łaska, którą Maryja, Miriam lub Pani wszystkich narodów ma moc dać światu. Powiedziałam: powróci. Będzie mówić do Swych apostołów. Do was, narody, przede wszystkim Pani się zwraca. Podtrzymujcie waszych apostołów i nie utrudniajcie im ich zadania. Przedstawiajcie i poświęcajcie wasze dzieci Panu. Apostołowie Pana Jezusa Chrystusa, wasza Pani was rozumie. Wasza Pani przyjdzie wam z pomocą we wszelkich trudnościach. Wasza Pani będzie wam ratunkiem. Proście w Jej imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, Jego, który przyjdzie teraz bardziej niż kiedykolwiek dotąd. Mówię: Królestwo Boże jest bliżej niż dotąd. Czy wiecie, narody, co to oznacza? Czy wiecie, narody, jaka jest wasza odpowiedzialność? Wy, kierujący tym światem, nie zwódźcie waszych dzieci. Najmniejszych z Moich nie oszukujcie! Wy jesteście odpowiedzialni przed waszym Panem Jezusem Chrystusem! Wy jesteście odpowiedzialni! Powiedziałam przed chwilą: „Będą niepokojące wynalazki, Bóg na to pozwala. Wy, narody, możecie zapobiec temu, żeby nie doprowadziły do katastrofy. 

Was, narody, proszę, Pani was błaga: Posłuchajcie! Nigdy Matka Boga nie prosiła was w ten sposób... was, narody, żebyście nie doszli do smutnych wydarzeń. Pani was błaga teraz, dziś: Narody, błagajcie Ojca, Syna i Ducha Świętego, aby ochronili Swój lud, aby na nowo ustanowili jego jedność. Lud Boży musi osiągnąć jedność: być jedno, jednością, a ponad tą jednością: Pani wszystkich narodów. Wspólnota. Kładę nacisk na to słowo: wspólnota. Myślcie o przyszłości.» 

I z uśmiechem Pani mówi dokładnie: 

«Nie, Pani nie mówi: Myślcie o waszej przyszłości materialnej. Pojmijcie, dlaczego Ja mogę przyjść w tym wielkim dniu. Pan Jezus Chrystus wybrał ten wielki dzień dla Pani wszystkich narodów. To Ona bowiem ma moc doprowadzić Swe narody do jedności. Ona otrzymała moc zgromadzenia Swych narodów w jednej, wielkiej Wspólnocie. Wszystkie narody zgromadzone w wielkiej Wspólnocie, to nad tym powinien pracować świat w tym czasie. I to wiele razy ogłaszałam. Stale w sposób zakryty ogłaszałam ten czas. Ludy, czas ten nadszedł. Szatan nie został jeszcze przegoniony. Wy, narody Kościoła Rzymu, to na was spoczywa to zadanie. Wasze sakramenty jeszcze istnieją: pamiętajcie o tym! Narody, niech wasz przykład pociągnie ku Niemu inne narody. Poprowadźcie je ku codziennemu cudowi, ku codziennej ofierze. Tak wypełni się proroctwo: Odtąd wszystkie narody zwać Mnie będą błogosławioną. 

Dziś rozszerza się na świecie orędzie Pani wszystkich narodów. Powiedziałam: „Pocieszę”. Narody, wasza Matka zna życie, wasza Matka zna smutek, wasza Matka zna krzyż. Wszystko, co macie do zniesienia w tym życiu, wasza Matka poznała przed wami. Tę drogę Ona przemierzyła przed wami. Ona została wzniesiona do Ojca. Ona połączyła się ze Swym Synem. Wy, narody, przez waszą drogę krzyżową także wznosicie się ku Synowi. W tym pomoże wam Duch Święty. Proście Go o to w tym czasie. Nigdy nie powiem dosyć: Idźcie ku Duchowi Świętemu w tym czasie. Otrzymacie pomoc, lecz powróćcie do Kościoła. Powróćcie do Wspólnoty. Zatroszczcie się o Moje inne owce, te, które jeszcze skubią trawę. Czy rozumiecie, co chcę powiedzieć przez to, że skubią jeszcze trawę? Przede wszystkim zajmijcie się jednością pomiędzy narodami. 

Oto co Pani wszystkich narodów przyszła wam dziś powiedzieć. Ona o was nie zapomni. Wy na razie nie możecie jeszcze w pełni pojąć Moich słów. Rzekłam: „Znaki zawierają się w Moich słowach”. Wasza Matka was pocieszy, kiedy nadejdzie czas Pana Jezusa Chrystusa, zobaczycie, że znikną fałszywi prorocy, wojna, niezgoda, kłótnie. I oto ten czas nadchodzi. To ogłasza wam Pani wszystkich narodów.» 

Czwarte ukazanie się: 29 sierpnia 1945

Widzę Panią. Daje mi znak, abym spojrzała na moją rękę. Patrzę i widzę dziwne rzeczy wychodzące z mojej dłoni. Rozpoznaję wielki smutek. Tak, wielkie strapienie leżące tu, na mojej dłoni, na które muszę patrzeć. Pani uśmiecha się i mówi:

Ale potem nadejdzie wielka radość.

Widzę promienie, jasne promienie, potem wielkie budowle, kościoły, liczne kościoły.

Trzeba, by to się stało wielką Wspólnotą.

Odczuwam na mojej dłoni straszliwy ból. I widzę wszelkiego rodzaju zawieruchy, które się rozpętały nad tymi kościołami. Potem Pani ukazuje mi trzech Papieży. W górze, po lewej – Pius X, pośrodku nasz Papież, a po prawej – przyszły Papież. Pani mówi:

Ci trzej przedstawiają całą epokę. Aktualny Papież i nowy to Bojownicy.

Pani ukazuje mi wojnę, która nadejdzie o wiele później. To nowa wojna, dziwna, wywoła straszliwe spustoszenia.

W łonie Kościoła wiele powinno się zmienić. Powinna być zmieniona formacja duchownych.

I widzę, jak przechodzą jeden za drugim, młodzi kapłani.

Formacja bardziej nowoczesna, lepiej przystosowana do tych czasów...

Pani dodaje, kładąc nacisk na te słowa:

...ale w dobrym znaczeniu, w dobrym Duchu.

I widzę Gołębicę fruwającą wokół mojej ściśniętej dłoni, która wysyła nowe promienie.

Wskazując Papieża Pani mówi: Szerokie spojrzenia, bardziej społeczne. Trzeba to osiągnąć. Liczne prądy skłaniają się ku socjalizmowi. Dobrze, ale pod warunkiem, że będzie to pod kierunkiem Kościoła.

Na twarzy Pani maluje się przygnębienie.

Mówi: Wiele, wiele musi się zmienić w formacji.

Widzę, jak się wznosi w opozycji do siebie wiele silnych przeciwstawnych prądów. Wielka walka rozpoczyna się w Kościele. I wtedy nagle Pani znika.

Piąte ukazanie się: 7 października 1945

Widzę na Dalekim Wschodzie słońce i księżyc. Księżyc jest w połowie do pełni. Czerwona flaga powiewa nad Chinami. Potem widzę muzułmanów i wszystkie ludy Wschodu. Ponad tymi ludami jest z jednego boku czerwień, a z drugiego – czerń. O wiele mniej czerni niż czerwieni. Słyszę głos:

To tak jakby to się zacieśniało i całkiem zawężało.

Długa, piękna droga otwiera się przede mną. Muszę nią iść, ale nie mam wcale ochoty. W tej chwili wiem, że reprezentuję ludzkość. W końcu podejmuję decyzję. Idę tą drogą. Strapiona, zmęczona idę powoli, bardzo powoli... A jednak idę i dochodzę do końca drogi.

Wtedy staję przed rodzajem wielkiego zamku ze wzniesionymi wieżami. Otwiera się brama, poruszana od wewnątrz i jakaś ręka zachęca mnie do wejścia, ale ja nie chcę. Mam ochotę zawrócić z drogi. W końcu wchodzę. Jakaś dłoń ujmuje moją dłoń. Wtedy rozpoznaję Niewiastę, odzianą na biało, Panią. Uśmiecha się i mówi: Chodź!

Dłoń mnie boli – to ból nie do wytrzymania – jednak Pani ściska ją silnie we własnej. Prowadzi mnie. Dochodzę do wspaniałego ogrodu. W pewnym miejscu tego ogrodu mówi:

To jest Sprawiedliwość. Trzeba jej szukać na zewnątrz.

Wykonuje szeroki gest jakby mi pokazywała otoczenie.

Trzeba ją odnaleźć, w przeciwnym razie świat się na nowo zagubi.

A dłoń mnie tak boli! Nie mogę już znieść tego bólu. Pani się uśmiecha i prowadzi mnie dalej. Dochodzimy do innego otoczonego miejsca ogrodu. Mówi:

To jest Prawda. Posłuchaj dobrze...

Kiwa palcem ostrzegawczo.

Prawda także tu jest, wewnątrz, ale nie ma jej tam, na zewnątrz... Nie, tam jej wcale nie ma.

O, jakże bym chciała, żeby Pani puściła moją dłoń! Trzyma ją tak silnie. Lecz oto nagle, jakbym leciała ponad czymś, co pokazuje mi Pani... Unoszę dwa palce i nagle widzę Papieża. Watykan jest ponad nim. Po chwili kontempluję cały Kościół Rzymski. W przestworzach jest wypisane słowo. Czytam:  ENCYKLIKI.

Oto – mówi Pani – dobra droga.

Wypowiada te słowa przenikliwym tonem. Potem ze smutkiem dodaje:

Ale nie są wprowadzane w życie.

Widzę Watykan i wokół cały Kościół katolicki. Pani patrzy na mnie i kładąc palec na ustach mówi:

To jak sekret między tobą a mną.

Znowu kładzie palec na ustach i bardzo cicho dodaje: Nawet nie zawsze tutaj.

Uśmiecha się, jakby dla dodania mi otuchy i mówi: Ale to może się ułożyć.

Wtedy dostrzegam inne kościoły różnych wyznań. Pani unosi palec w geście ostrzeżenia. Ukazując mi na nowo cały Kościół katolicki mówi:

Kościół katolicki może się oczywiście powiększyć, ale...

Zatrzymuje się. I widzę wszelkiego rodzaju ludzi na służbie religii: studentów, kapłanów, zakonników, zakonnice i innych przechodzących w zwartych szeregach. Pani potrząsa głową i powoli z naciskiem mówi:

Smutno to mówić, ale to niewiele warte.

Patrzy przed siebie. Jej spojrzenie jest surowe. Pokazując mi na nowo wszystkich tych studentów, kapłanów, duchownych, dodaje głosem w najwyższym stopniu stanowczym:

Lepsza formacja... Przystosować się do tego czasu, w sposób bardziej aktualny, bardziej społeczny.

I widzę, jak nad naszym Kościołem unosi się czarna gołębica. Dobrze mówię: gołębica koloru czarnego. Pani wskazuje ją palcem i mówi: To jest stary duch. On musi zniknąć.

Rzeczywiście – znika, gdyż szybko czarna gołębica staje się białą.

Oto nowa Gołębica. Wszędzie i na wszystkich rozlewa swą jasność. Ponieważ świat właśnie niszczeje, stacza się. Jeszcze kilka lat i świat już by nie istniał. Oto jednak nadchodzi nowy Duch. On odnowi świat. Ale...

Pani przerywa. Odczuwam powagę ostrzeżenia: Muszą...

Wymawia te słowa z surowością:

Muszą posłuchać. Chcą zawrócić i wyjść stąd. Odmawiają przyjścia w to miejsce...

Jesteśmy w Zamku.

To nic ludziom nie mówi.

Idąc naszą drogą znikłyśmy w głębi ogrodu i oto znalazłyśmy się przed wielkim Krzyżem. Pani mówi: Nieś go! On cię poprzedził.

Odmawiam. Wiem, czuję, poprzez moją odmowę, że wszyscy ludzie na ziemi odmawiają i odwracają się od Krzyża. Jakaś ręka chwyta moją dłoń. I widzę Panią, stojącą przede mną: Jej dłoń trzyma moją dłoń. Mówi: Chodź!

Widzę jakąś Osobę całą w świetle. Okrywa ją długi płaszcz. Idzie przed nami. Niesie bardzo wielki Krzyż, nie, wlecze go. Nie widzę twarzy tego Człowieka, bo jest cała rozświetlona. Idzie w świat obarczony Krzyżem, ale nikt nie idzie za Nim. Pani mówi:

Całkiem sam! Kroczy tam, całkiem sam, po świecie. I to będzie się tylko pogarszać, aż do dnia, kiedy coś bardzo poważnego nadejdzie. I nagle, dokładnie pośrodku tego świata Krzyż zostanie na nowo wzniesiony. Oto muszą na niego teraz patrzeć, czy tego chcą, czy nie.

Potem ukazują się liczne dziwne znaki. Widzę pod Krzyżem swastyki. Spadają. Potem – gwiazdy. Też spadają. Są sierpy i młoty. I wszystko to upada pod Krzyż. Czerwień też, ale czerwień nie ginie całkiem. Pani mówi:

Obecnie wszyscy podnoszą oczy. Teraz zgadzają się, ale za jaką cenę!... Było tak czarno nad ziemią i oto wszystko się rozjaśniło!

Dodaje: Teraz widzisz, że wszystko to jest bez znaczenia.

Zwalnia uścisk, jakim ktoś trzymał moją dłoń. I oto nagle widzę Panią. Stoi trzymając w dłoni różaniec. Mówi:  Trzeba wytrwać w modlitwie. Cały świat musi się modlić.

Wskazuje na Krzyż.

Trzeba, aby ludzie do niego powrócili, wielcy i mali, ubodzy i bogaci, ale ile to będzie kosztowało cierpienia...

Jest przede mną kula ziemska. Pani mówi:

Stawiam na świecie moją stopę. Pomogę im. Poprowadzę ich i doprowadzę do celu. Muszą mnie jednak słuchać.

Wszystko znika.

Szóste ukazanie się: 3 stycznia 1946

Słyszę głos: Anglio, bądź czujna!

Widzę w Anglii wielki kościół. Wydaje mi się, że to opactwo Westminster. Widzę jakiegoś biskupa, ale nie z kościoła rzymskiego.

Potem ukazuje mi się Papież. Siedzi z zatroskanym obliczem. I znowu biskup. Wiem, że to wszystko dotyczy Anglii. Widzę napisane słowo: Walka.

Co się dzieje we mnie? Jaki zamęt, jaki nieład. To tak, jakby cały mój byt się przekształcał. To odczucie nie do wyjaśnienia, nie do wyrażenia. Podnoszę oczy. Jest tam Pani, na lewo, stoi, na pewnej wysokości. Jest cała ubrana na biało. Coś mi pokazuje. Patrzę. To Anglia. Pani mówi:

Nadejdzie walka w całej Europie i poza nią.

Straszliwe odczucie paraliżu ogarnia moje członki.

Ta walka będzie ciężka: walka duchowa.

Pani mówi mi: Chodź!

Wskazuje na moją dłoń. Coś jakby krzyż jest na niej położone. Pani daje mi wtedy do zrozumienia, czego ode mnie oczekuje: mam, trzymając w dłoni krzyż, obejść cały glob ziemski i ukazać ten krzyż. Pani mówi:

Tak. Spójrz na ten krzyż.

Patrzę. W tym czasie krzyż znika z mojej dłoni. Zamykam dłoń i zaciskam pięść. Wiem, że mam dobrze obserwować: zaciskam pięść.

Pani mówi: Spójrz na nowo na krzyż.

I na nowo krzyż jest na mojej dłoni. Pani kiwa palcem w geście ostrzegającym.

Usiłują zastąpić ten krzyż innymi krzyżami.

Różne emblematy ukazują się w przestworzach, jakby powiewały. Rozpoznaję komunistyczny i także jakiś inny rodzaj: obalający, jeszcze nieznany, rodzaj pomieszania komunizmu i nazizmu. Pani mówi:

Chrześcijanie będą zmęczeni walką.

Ze smutkiem akcentuje słowo: „zmęczeni.”

Ukazuje mi jakiś przedmiot. Rozpoznaję ambonę. Zostaje zabrana i zaraz przede mną widzę pustynię. Słyszę wezwanie. Wiele razy ta scena przesuwa się przed moimi oczyma. Potem na nowo Pani ukazuje mi Watykan w centralnym punkcie świata. Wygląda to tak, jakby się kręcił wokół własnej osi. Papież siedzi poważny, nieruchomy, z dwoma podniesionymi palcami, spoglądając przed siebie. Mam uderzyć się trzy razy w pierś. Ktoś przybywa. Jest na koniu i odziany w zbroję. Pytam: Kto to?

 

Słyszę: Joanna d’Arc.

Następnie jestem jakby zmuszona spojrzeć na moje dłonie. Mam wewnętrzne przekonanie, że to, co się ze mną dzieje, dotyczy całej ludzkości. Mówię: One są puste.

Pani wpatruje się w moje dłonie. I oto czuję się nakłoniona, by je złożyć. Unoszę oczy ku Pani. Ona się do mnie uśmiecha i porusza się, jakby miała zstąpić. Mówi: Chodź!

I oto znowu my, razem, ponad światem, przemierzając go. Nagle całe moje ciało ogarnia jakby najwyższe zmęczenie. Mówię:

Jestem tak zmęczona, tak straszliwie zmęczona!

Jednak, jakby nie zważając na to, Pani idzie swą drogą, pociągając mnie za sobą. Ukazuje się słowo napisane wielkimi literami. Czytam je głośno: Prawda.

Idziemy dalej. Poważnie, ze smutkiem Pani potrząsa głową i mówi mi:

Czy widzisz Miłość Bliźniego?

Patrzę na moje dłonie i odpowiadam: Mam puste dłonie.

Pani ujmuje mnie za rękę i idziemy dalej. Przede mną pustka, ogromna pustka. Mówi:

Gdzież więc znaleźć Słuszność, Sprawiedliwość?

Na nowo ukazuje się Krzyż. Jest wzniesiony w centralnym punkcie świata. Ukazując go gestem Pani zachęca mnie do jego podniesienia. Zamiast to uczynić odwracam się. W tej chwili wiem, że przedstawiam sobą ludzkość. Ujmuję krzyż, ale po to, aby go odrzucić. Pani mówi:

Nie!... Ten krzyż musi zostać podniesiony i umieszczony w samym centrum. Będą ludzie, którzy będą walczyć, którzy będą o to zabiegać. To ja ich do tego doprowadzę.

W czasie tych słów odczuwam straszliwy ból w całym moim ciele. Jęczę i uskarżam się: O! jakże mnie to boli! Wtedy słyszę potężny głos: Jerycho!

Pani się unosi i znowu jest w górze. Spogląda w dół. Patrzy na mnie i mówi:

Musisz to ogłosić. Dopóki to nie zostanie uczynione, dopóty nie będzie Pokoju.

Ponownie widzę Papieża. Liczni duchowni jak i inne osoby są u jego boku. Mówię:

Można by rzec, że uczestniczą w konferencji.

Pani mówi do mnie:  Walka duchowa rozszerza się po świecie. Ona jest jeszcze poważniejsza niż inna. I świat jest nią wstrząśnięty.

I nagle mam wrażenie, że dotykam Ziemi. To tak jakbym wchodziła do jej wnętrza. Czuję, że wnikam w głębiny Ziemi. Przechodzę przez różnego rodzaju korytarze.

Słyszę: Jestem tu.

Jakiś głos mówi: Ego Sum.

Ja mówię całkiem cicho: Świat jest mały.

Pani wskazując palcem mówi:

Idźcie i rozpowszechniajcie.

Nagle wszystko znika.

Siódme ukazanie się: 7 lutego 1946

Widzę nagle Panią. Unosi palec w geście ostrzegawczym:

Przyjrzyj się Europie.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin