Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 32 - Jesień.pdf

(650 KB) Pobierz
715271199 UNPDF
INGULSTAD FRID
JESIEŃ
1
Kristiania, jesień 1911 roku
Elise próbowała się oswobodzić, ale Asle Diriks trzymał ją mocno.
- Czego ode mnie chcesz? - wysyczała, nie przejmując się mijającymi ich ludźmi.
- Chcę, żebyś naprawiła krzywdę, jaką wyrządziłaś mnie i mojej rodzinie. Zhańbiłaś nas.
- To nie ja zhańbiłam pańską rodzinę, tylko pan.
- Żądam, żebyś publicznie wyraziła skruchę. Wyślij list do gazet i napisz, co naprawdę się
wydarzyło: że poczułaś zazdrość, kiedy zobaczyłaś mój dom i porównałaś go z nędzną norą, w któ-
rej mieszkasz. A ponieważ byłaś w trakcie pisania powieści, w której oczerniałaś mieszczaństwo,
gloryfikując własną klasę społeczną, uległaś pokusie i opisałaś nasz dom, gdzie zaprosiłem cię, by
udzielić ci wskazówek odnoście twojego pisania.
Elise nie wierzyła własnym uszom.
- W życiu nie spotkałam się z taką bezczelnością! Powinien pan iść do lekarza. Niech da
panu coś na poprawienie pamięci, może wtedy będzie pan w stanie odróżnić prawdę od kłamstwa.
Bo ja doskonale pamiętam ten okropny dzień, kiedy zwabił mnie pan do siebie pod pretekstem, że
pan Wilse chce zrobić mi zdjęcie. Mój adwokat, pan Wang-Olafsen, też to pamięta. Udałam się do
niego zaraz po tym okropnym zdarzeniu i powiedziałam mu o wszystkim. Zaproponował, że będzie
mnie bronić, jeśli dojdzie do sprawy!
Spojrzała mu w oczy i zobaczyła, że się przestraszył. Pewnie nie spodziewał się, że zna
adwokata Wang-Olafsena. Nie przyszło mu do głowy, że zwróci się do tak znanego i drogiego
prawnika.
Na jego ustach pojawił się niepewny uśmiech.
- Masz bogatą wyobraźnię, Elise. Może też powinienem odwiedzić pana Wang-Olafsena.
- Ależ oczywiście! Pozdrów go ode mnie i podziękuj za niezapomniany dzień, który
spędziliśmy w wakacyjnym raju konsula Hefty'ego.
Uśmiech zniknął, twarz mężczyzny pobladła. Najwyraźniej zrozumiał, że Elise mówi
prawdę. Na chwilę stracił pewność siebie, ale szybko się opanował.
- Cóż, skoro nie chcesz przyznać się do winy, będę musiał sięgnąć po inne środki.
Puścił ją, odwrócił się i zdecydowanym krokiem zaczął iść w przeciwnym kierunku.
Elise śledziła go wzrokiem. Nie poddał się, widziała to po jego ruchach. A może po prostu
udawał pewność siebie? Pomyślała o jego biednym ojcu. Wysłanie syna za granicę najwyraźniej
niewiele dało. Pamiętała smutek na twarzy starszego pana Diriksa, kiedy prosił, żeby napisała o
zepsutej młodzieży, która niszczyła swoje życie oddając się rozpuście.
Asle Diriks miał jej potem za złe, że naskarżyła na niego ojcu. Wściekł się, groził, że
wytoczy jej proces. Wtedy ciotka Ulrikke i wuj Kristian zdecydowali się odwiedzić Diriksa seniora.
Starszy pan obiecał, że do tego nie dopuści, a nawet kupił rzeźbę Johana - W drodze do fabryki. Ale
mógł zmienić zdanie, gdy dowiedział się, że w swojej ostatniej noweli opisała szczegółowo jego
piękne mieszkanie. Niektórzy czytelnicy mogli uznać, że jej opowiadanie Córka przekupki oparte
jest na prawdziwym zdarzeniu. Stawiałoby to w złym świetle nie tylko Asle, ale i jego ojca, a
przecież mogło się zdarzyć, że ktoś z ich znajomych przeczyta książkę.
Szła dalej, zmartwiona. Nie chciała zaszkodzić ojcu Diriksa, który był wobec niej miły i
grzeczny i był szczerze zasmucony zachowaniem syna.
Może rzeczywiście nie powinna była opisywać jego mieszkania w książce? Ale jak Asle
mógł przypuszczać, że pogodzi się z tym, co jej zrobił, i nie będzie szukała zemsty. Przecież niemal
ją zgwałcił. Czegoś takiego się nie zapomina, to zostawia trwałej ślady, taka rana nigdy się nie goi.
Nigdy nie zapomniała tego, co zrobił jej Ansgar i czynu Asle Diriksa też nigdy nie zapomni. Tym
bardziej że on jeszcze dodatkowo ją oszukał. Ansgar zgwałcił ją, bo chciał zyskać w oczach
kolegów. Miał nadzieję, że po jego wyczynie go zaakceptują. Asle chodziło jedynie o zaspokojenie
własnych żądz, chciał się po prostu zabawić jej kosztem.
Na szczęście wyglądało na to, że Benedict Guldberg jej wybaczył. Pewno się domyślił, jak
sytuacja naprawdę wyglądała. Pan Wang-Olafsen nie będzie ukrywał przed nim prawdy.
Mimo to czuła do siebie żal. Postanowiła, że już nigdy czegoś takiego nie zrobi.
Nagle zobaczyła idącego w jej stronę młodego mężczyznę, ledwie trzymał się na nogach,
zataczał się, najwyraźniej za dużo wypił. Mijając go, poczuła na twarzy jego kwaśny oddech, wi-
działa jego brudne ubranie. Ruszyła przed siebie szybkim krokiem, ale mężczyzna się zatrzymał.
- Czy to Elise?
Teraz ona też go poznała. Był to przyjaciel Lort-Andersa.
- Tak, to ja - odpowiedziała.
Uśmiechnął się, zauważyła, że nie ma już kilku zębów, chociaż wcale nie był od niej
starszy.
- Wiesz, że Anders już siedem lat siedzi za kratkami? Próbowała go wyminąć, ale zagrodził
jej drogę.
- Wiesz, co się stanie, kiedy wyjdzie? - ciągnął dalej.
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Nie? - spytał, spluwając tuż obok jej stopy. - To chyba dzięki tobie tam trafił?
- Nie miałam z tym nic wspólnego. To nie moja winna, że był głupi i dokonał włamania.
- Nie byłaś taka mocna w gębie, kiedy wystawił twojego bachora za poręcz na moście. Mam
ci przekazać, że niedługo wraca.
- Został skazany na dwanaście lat ciężkich robót. Zostało mu jeszcze co najmniej pięć i pół
roku.
- Tak myślisz? - roześmiał się, znów spluwając obok jej buta. Niewiele brakowało, a
pobrudziłby rąbek jej sukni. Stał jeszcze chwile i poszedł dalej.
Próbuje mnie przestraszyć, tłumaczyła sobie. Niewykluczone, że Lort-Andersowi wręcz
przedłużono karę po tym, jak groził, że wrzuci Hugo do rzeki.
Wracając do domu, wybrała krótszą drogę, wzdłuż lewego brzegu rzeki. Idąc, rozmyślała o
wizycie w mieszkaniu majstra. Kiedy była tam ostatni razem, zauważyła, że Anna źle wygląda.
Była na wysokości fabryki płótna żaglowego i warsztatów Akers, kiedy nagle zwróciła
uwagę na młodą dziewczynę. Siedziała skulona między kamieniami po lewej stronie, głowę miała
opartą o kolana, wzrok spuszczony, wyglądała, jakby płakała.
Elise się zatrzymała. Gdy wieczorami wracała po pracy do domu, zdarzało się, że widziała
młode robotnice, które szły drogą i płakały, ale teraz był środek dnia. Może dziewczyna straciła
pracę? Powinna podejść do niej? Porozmawiać z nią? A może ją zna? Może to któraś z dziewcząt,
które pracowały u Graaha razem z Hildą albo razem z Johanem w fabryce płótna?
Prędzej czy później każdy musi się nauczyć radzić sobie ze swoimi smutkami i kłopotami,
pomyślała. Każdy przeżywał takie chwile. Niekiedy nie było pocieszenia, jedynie czas łagodził ból.
Wiedziała jednak, że kłopoty zwykle okazywały się łatwiejsze do zniesienia, kiedy można było o
nich z kimś porozmawiać.
Z lekkim wahaniem ruszyła pod górę, w kierunku dziewczyny.
- Halo?
Dziewczyna wzdrygnęła się, podniosłą głowę.
Ku swojemu zdziwieniu Elise zobaczyła, że to Jenny.
- Siedzisz tu tak? - spytała.
Jenny opuściła głowę, jakby było jej wstyd. Gdyby to nie była Elise, na pewno poprosiłaby,
żeby dać jej spokój, ale pamiętała, że to właśnie Elise im pomogła, kiedy matka chorowała, a ojciec
zginął w pijackiej bójce.
- Coś się stało?
Co za głupie pytanie, pomyślała natychmiast. Z daleka widać było, że dziewczyna ma jakiś
problem. Jenny pokiwała głową.
- Chodzi o szkołę - zaczęła. - Nikt nie chce się ze mną przyjaźnić. Mówią, że jestem z
biedoty i że mój ojciec był pijakiem. Dzisiaj wszystkie dziewczyny w klasie poszły na urodziny do
Ragnhild. Zaprosiła je do siebie do domu, ja jedna nie zostałam zaproszona. Bo mówię jak biedota i
dziwki z Lakkegata i z Vika. Tak mi powiedziały - zaszlochała.
Elise stała i przyglądała się dziewczynie. Pomyślała, że może nie należało przenosić jej z
Maridalsveien na ulicę Antona Schiötza. Czy naprawdę uczniowie w szkole Bolteløkka mieli się za
lepszych od tych, którzy chodzili do szkoły w Sagene?
Jenny spojrzała na nią z twarzą mokrą od łez.
- Mama uszyła mi nową sukienkę. Kiedy pokazałam się w niej Ragnhild, ona się roześmiała
i powiedziała, że jest staromodna. Powiedziała też, że moja macocha jest stara i dlatego mnie tak
niemodnie ubiera.
Elise zauważyła, że dziewczyna mówi mama o babci Anne Sofie. To chyba znaczyło, że jest
jej tam dobrze, ale dla trzynasto- czy czternastolatki równie ważne były relacje z rówieśnikami.
- Dziewczynki zachowały się nieładnie. Ragnhild nie wie, że straciłaś i mamę, i tatę?
- A co to by pomogło? Najwyżej tylko jeszcze by zaszkodziło. One nikomu nie współczują -
powiedziała, pociągając nosem. - Poza tym nie chcę, żeby się nade mną użalały, bo przecież ja mam
nową mamę. Hjalmar ma gorzej.
- Gdzie on teraz jest?
- Nigdzie.
- Myślałam, że Torkild Abrahamsen i Armia Zbawienia mu pomogli.
- Jeśli ktoś nie chce pomocy, to nic się nie poradzi. Szlaja się po ulicach i pije, tak jak
ojciec, pewnie w końcu trafi do aresztu.
- Nie możesz siedzieć tu na ziemi, jest mokro i zimno. Chodź ze mną do domu, usiądziemy
w ciepłej kuchni i porozmawiamy. Zrobię ci gorące kakao, żebyś się rozgrzała i nie złapała
przeziębienia.
Jenny wstała. Elise czuła, że serce jej krwawi. Miała przed oczami obraz dziewczynki na
szkolnym podwórzu, stojącej samotnie gdzieś w kącie, podczas gdy inne dziewczęta stały razem,
rozmawiały i śmiały się z niej, bo chodziła niemodnie ubrana, a jej ojciec zapił się na śmierć. Dzieci
potrafią być bezlitosne, szczególnie w tym wieku, kiedy tak ważne jest, by pokazać innym, że jest
się kimś. Niestety często odbywało się to cudzym kosztem.
- Spróbuj się tym nie przejmować - usiłowała ją pocieszać, chociaż dobrze wiedziała, że to
pewnie niewiele da. - Jeśli będziesz udawać obojętną, przestanie je to bawić. Udawaj, że grasz rolę
w przedstawieniu i śmiej się, kiedy tak naprawdę chce ci się płakać. Aktorka na scenie musi często
Zgłoś jeśli naruszono regulamin