Cortazar Julio - W 80 swiatow dookola dnia.pdf
(
676 KB
)
Pobierz
Cortazar Julio - W 80 swiatow
JULIO CORTAZAR
W Osiemdziesiąt Światów
Dookoła Dnia
Przełożyła: Zofia Chądzyńska
Z odległości doprowadzonych do końca, Z niewiernych
pretensji,
Z dziedziczonych nadziei przemieszanych z cieniem,
Z rozdzierająco słodkich obecności
I dni z przezroczystych żył kwietnych pomników
Cóż zostaje, w krótkim moim czasie, w mym słabym
owocu?
(Pablo Neruda, Diurno doliente)
Ach, wyłupcie oczy mojej duszy,
Gdyby przyzwyczaiły się do chmur.
(Aragon, Le roman imacheve)
Mojemu imiennikowi zawdzięczam tytuł tej książki, zaś Lesterowi Young
swobodę w przeinaczaniu go, nie uwłaczając gwiezdnej sadze Fileasa Fogga
Esq. Pewnego wieczoru, kiedy Lester wypełniał dymem i deszczem melodię
Three Little Words, bardziej niż kiedykolwiek odczułem to, co stwarza
Wielkich Jazzu, tę wynalazczość zawsze wierną tematowi, z którym walczy,
który transponuje i opromienia tęczą. Jakże niezapomniane jest królewskie
wejście Charlie Parkera w Lady, be good! Lester wyszukiwał profil, niemal
nieobecność tematu, ewokując go tak, jak antymateria ewokuje materię, a ja
pomyślałem o Mallarmem i o Kidzie Azteca, bokserze, którego widziałem w
Buenos Aires gdzieś w latach czterdziestych, a który pod lawiną ciosów
przeciwnika przybrał owego wieczoru pancerz absolutnej nieobecności,
wspierającej się na misternych unikach, dając w ten sposób pokaz próżni, w
jakiej tonęły patetyczne ciosy ośmiouncjowych rękawic.
Bo dzieje się jeszcze i to, że za pośrednictwem jazzu zawsze wydostaję się
na otwartą przestrzeń, uwalniam od raka identyczności, by posiąść gąbkę,
porowatą równoczesność, współudział; tej nocy z Lesterem były to
poruszające się strzępy gwiazd, anagramy i palindromy, które w Jakimś
momencie niewytłumaczalnie wywołały wspomnienie mego imiennika, nagle
zjawili się Obieżyświat i piękna Auda, była to podróż w osiemdziesiąt światów
dookoła dnia, bo u mnie analogia funkcjonuje tak, jak u Lestera schemat
melodii przerzucający go na lewą stronę dywanu, tę, gdzie te same nitki i te
same kolory łączą się w zupełnie inny deseń.
To, co teraz nastąpi (nie zawsze można opuścić codziennego raka swych
pięćdziesięciu lat), czerpie możliwie jak najwięcej z owej porowatej gąbki,
bezustannie wdychającej i wydychającej ryby wspomnień, piorunujące związki
czasów, krajów, matem, które powaga, ta zbyt solenna dama, uznałaby za nie
do pogodzenia. Bawi mnie wymyślanie tej książki, supozycje na temat
wrażenia, jakie ona wywrze na wyżej wymienionej damie, trochę tak jak
kronopio Man Ray cieszył się swoim nabijanym gwoździami żelazkiem i
innymi przedmiotami nie z tej ziemi; gdy stwierdzał: „W żaden żywy sposób
nie należy stosować do nich kryteriów estetycznych ani zasad plastycznej
wirtuozerii, której zazwyczaj oczekuje się od dziel sztuki. Naturalnie - doda-
wała ta sowa w okularach, myśląc o znanej nam damie - zwiedzający moją
wystawę tracili animusz i nie śmieli uśmiać się, przyjąwszy, że galeria
obrazów to sanktuarium, w którym się nie kpi ze sztuki".
Nie śmieli uśmiać się! Szkoda, Man Ray, że nie słyszałeś, co parę miesięcy
temu wpadło mi w ucho w Genewie, gdzie w miejskiej galerii na Starym
Mieście urządzono wystawę poświęconą dadaizmowi. Stało tam właśnie twoje
nabijane gwoździami żelazko i podczas gdy wyżej wymieniona dama oglądała
je z lodowatym respektem, jakaś ruda z blondyną prowadziły taki oto
wzorcowy dialog
- W gruncie rzeczy całkiem podobne do mojego żelazka.
- Jak to?
- No pewno, tyle że to kłuje, a moje party.
Albo, by wrócić do Lestera: kiedy pewien krytyk muzyczny, równie poważny
jak owa dama, pytał go, jakie były głębokie przyczyny estetyczne, które
spowodowały jego decyzję zamiany perkusji na saxtenor, odpowiedział:
„Perkusja ma bardzo ograniczony zasięg. Co z tego, że człowiek wypatrzy
sobie jakieś fajne dziewuszki na widowni, kiedy zanim zrobi porządek z
perkusją, już ich nie ma".
Czytelnik zapewne zauważył, że cytaty padają jak deszcz, ale to nic w
porównaniu z tym, co nastąpi. W osiemdziesięciu światach mojej podróży
dokoła dnia są porty, hotele i łóżka dla kronopiów, w dodatku cytować -
znaczy cytować siebie, już to powiedział i zrobił niejeden, z tą różnicą, że pe-
danci cytują, bo to elegancko, a kronopie, bo są ohydnymi egoistami i chcą
akaparować przyjaciół, tak jak ja Lestera, Man Raya i tych, co nastąpią, na
przykład Roberta Lebla, który znakomicie określa moją książkę mówiąc:
„Wszystko, co widzi pan w tym pokoju, albo ściślej, w tym sklepie, pozostawili
poprzedni lokatorzy; w konsekwencji znajdzie pan tu niewiele rzeczy, które by
do mnie należały, ale wolę te narzędzia przypadku. Różnorodność ich natury
nie pozwala mi ograniczyć się do jednostronnych spostrzeżeń, i w tym
laboratorium, którego zasoby systematycznie inwentaryzuję, rzecz jasna, w
sensie odwrotnym niż przyrodzony, fantazja moja jakoś łatwiej, toruje sobie
drogę". Ja potrzebowałbym do tego z pewnością znacznie więcej słów.
Ustami Lebla przemawia ni mniej, ni więcej tylko Marcel Duchamp. Do jego
sposobu wywoływania jakiejś bogatszej rzeczywistości co uzyskuje na
przykład zaprowadzając hodowlę kurzu albo stwarzając nowe jednostki miary,
system nie bardziej konwencjonalny niż Inne, polegający mianowicie na tym,
by rzucić kawałek sznura na posmarowaną klejem powierzchnię i uszanować
długość jego i rysunek - dołącza się coś, czego nie mogę dokładnie wyrazić,
ale co niejako samo się wyraża, co odczepia się od tego wszystkiego. Mówię
o owym odczuciu substancjalności, o tym poczuciu życia (którego tak brakuje
w tylu naszych książkach), kiedy pisanie i oddychanie (w indyjskim
rozumieniu oddychania jako przypływu i odpływu wszechistoty) mają ten sam
rytm. Coś w rodzaju tego, co usiłował powiedzieć Antonin Artaud: „... mówię o
tym minimum życia umysłowego w surowym stanie - jeszcze nie stało się
słowem, ale mogłoby stać się nim w razie potrzeby - bez którego dusza nie
może żyć, a życie jest jakby już minione”
O tym i o tylu innych rzeczach - osiemdziesiąt światów, a w każdym z nich
nowe osiemdziesiąt i w każdym... - bzdura, kawiarnia, informacje w rodzaju
tych, które zrobiły cichą renomę Cudownym sekretom Alberta Wielkiego,
między innymi temu, że jeżeli człowiek ugryzie innego, Podczas gdy je
soczewicę, ugryzienie to jest nieuleczalne, a także cudownej formule
Jak zmusić do tańca
dzieweczkę w koszuli?
Wziąć dziki majeranek, majeranek ogrodowy, leśny tymianek, werbenę,
mirtowe liście razem z trzema liśćmi orzecha i trzema cienkimi
plasterkami owocu włoskiego kopru (wszystko to zebrane w noc
świętojańską przed wschodem), wysuszyć je w cieniu, zemleć i przesiać
przez cienkie jedwabne siteczko; chcąc doprowadzić do końca miłą
zabawę, należy dmuchnąć w proszek, który wzleci w powietrze
niedaleko dziewczyny, ażeby go westchnęła, albo dać jej, żeby zażyła go
w charakterze tabaki. Efekt natychmiastowy.
Pewien znakomity auta dodaje jeszcze, że skutek będzie znacznie
pewniejszy, jeżeli owo przekorne doświadczenie przeprowadzi się w
miejscu, gdzie będą płonęły lampki na tłuszczu z zająca lub młodego
koziołka.
Oto formuła, którą będę stosował bez końca w moich prowansalskich
Plik z chomika:
ssaaggaa
Inne pliki z tego folderu:
Cortazar_Julio_-_Gra_w_klasy.pdf
(1703 KB)
Cortazar Julio - W 80 swiatow dookola dnia.pdf
(676 KB)
Cortazar Julio - Opowiadanie o Lukaszu.pdf
(209 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cabot Meg
Cadigan Pat
Caidin Martin(McCoy Max)
Caldwell Erskine
Callison Brian
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin