P.C.Cast, Kirstin Cast - Dom nocy 03 - Wybrana (rozdział 10).pdf

(89 KB) Pobierz
265571127 UNPDF
Rozdział 10
- Cholera. Czyli rzeczywiście nie może wychodzić na słońce – powiedziałam.
- Jeszcze tego nie wiesz? – powiedziała Afrodyta.
- Nie łatwo rozmawia się ze Stevie Rae odkąd, no cóż, umarła
- Ale widziałaś się i rozmawiałaś z nią?
Przestałam spacerować i stanęłam przed Afrodytą, więc musiała spojrzeć mi w twarz. –
Słuchaj, nie możesz nikomu powiedzieć o Stevie Rae.
- Nie żartujesz? Myślałam nad włożeniem tego w szkole papiery.
- Jestem poważna, Afrodyto.
- Nie traktuj mnie jakbym była idiotką. Jeśli ktoś oprócz nas dowie się o Stavie Rae, Neferet
też się dowie. Jest do tego zobowiązana odkąd może czytać myśli wszystkich. Cóż, z
wyjątkiem nas.
- Również twoich myśli nie może czytać?
Uśmiech Afrodyty wyrażał samozadowolenie i trochę więcej niż tylko trochę, nienawiść. –
Nigdy nie była w stanie tego robić. Myślisz, że w jaki sposób ukrywałam to całe gówno tak
długo?
- Uroczo. - Wyraźnie pamiętałam jak okropną suką była Afrodyta jako przywódczyni Cór
Ciemności. Właściwie, od momentu w którym spotkałam Afrodytę była ona samolubna,
podła i otwarcie nienawistna. Tak, jej wizje pomogły mi uratować moją babcię i Heatha, ale
uczyniła jasnym, że tak naprawdę nie troszczyła się o uratowanie żadnego z nich, i pomagała
tylko dlatego, że mogła wyciągnąć z tego coś dla siebie. Spojrzałam na nią zwężonymi
oczami. – Dobrze, musisz wyjaśnić dlaczego fatygowałaś się, by powiedzieć mi to wszystko.
Co z tego masz?
Afrodyta otworzyła szeroko oczy w pozorowanej niewinności i użyła śmiesznego akcentu z
Southern Belle, - Dlaczego, co masz na myśli? Pomagam ci ponieważ ty i twoi przyjaciele
zawsze byliście dla mnie tacy mili.
- Skończ z tym gównem, Afrodyto.
Jej twarz się wygładziła, a głos znów stał się normalny. – Powiedzmy, że mam wiele rzeczy
do naprawienia.
- Dla Stevie Rae?
- Dla Nyx.- Nie patrzyła na mnie. – Prawdopodobnie nie chcesz, być potężną, obdarzoną
nowymi darami od Nyx i zasadniczo Panią Idealną, ale gdy już przez trochę nasz swoje dary,
może się okazać, że nie zawsze łatwo jest robić właściwe rzeczy. Inne rzeczy – ludzie – mogą
wchodzić ci w drogę. Zaczniesz popełniać błędy. – Afrodyta zakpiła. – Cóż, może ty nie . Ale
ja tak. Może szczególnie nie dbam o ciebie albo Stevie Rae, albo może kogokolwiek w tej
szkole, ale zależy mi na Nyx. – Glos jej się załamał. – Wiem jak to jest wierzyć, że bogini
odwróciła się ode mnie i już nigdy nie chcę się tak czuć.
Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jej ramienia. – Ale Nyx nie odwróciła się od ciebie. To było
tylko kłamstwo, które rozpowszechniła Neferet, by nikt nie uwierzył w twoje wizje. Wiesz, że
to Neferet stoi za tym w co przemieniła się Stevie Rae, prawda?
- Wiem to od czasu wizji, w której zobaczyłam umierającego Heatha. – zmusiła się do
lekkiego śmiechu. – Dobrze, że nie może czytać naszych myśli. Nie wiem co robi adeptom,
kto wie jak jest okropna.
- Ona wie, że ja wiem.
- Musisz żartować!
- Cóż, wie, że jestem przeciwko niej. – Zawahałam się, a potem zrozumiałam, co do diabła.
Wystarczająco dziwne było to, iż okazało się, że Afrodyta (a.k.a, wiedźma z piekła rodem)
była jedyną osoba na ziemi z którą mogłam naprawdę porozmawiać. – Neferet próbowała
usunąć mi wspomnienia o nocy, gdy uratowałam Heatha z rąk tych nieumartych martwych
dzieciaków. To zadziałało na chwilę, ale wiedziałam, że coś jest nie tak. Użyłam mocy
żywiołów by wyleczyć moje wspomnienia, i, cóż, w pewien sposób pozwoliłam Neferet
wiedzieć, że pamiętam co się stało.
- W pewien sposób pozwoliłaś jej wiedzieć?
Zniecierpliwiłam się, - Cóż, groziła mi. Powiedziała, że nikt mi nie uwierzy jeśli powiem
cokolwiek o niej. I, uh, zdenerwowałam się. Więc powiedziałam jej, że nie ma znaczenia czy
uwierzy mi jakiś wampir czy adept, ponieważ Nyx wierzy.
Afrodyta się uśmiechnęła. – Założę się, że to ją wkurzyło.
- Taaa, podejrzewam, że tak. - Właściwie czułam się trochę chora na myśl jak
prawdopodobnie wkurzona jest Nefret. – Ale wyjechała zaraz potem na ferie zimowe, nie
widziałam jej od tamtego czasu.
- Wkrótce wróci.
- Wiem.
- Boisz się? – spytała Afrodyta.
- Całkowicie – powiedziałam.
- Nie obwiniam cię za to. Dobrze, oto co wiem na pewno z moich wizji. Musimy zabrać
Stevie Rae w jakieś bezpieczne miejsce i daleko od reszty tego czegoś . I musimy zrobić to
teraz. Zanim wróci Neferet. Między nimi jest jakieś połączenie. Nie rozumiem tego, ale
wiem, że istnieje, i wiem, że jest złe. – Afrodyta przyjęła wyraz twarzy jakby właśnie
spróbowała czegoś obrzydliwego. – Właściwie wszystkie te rzeczy o nieumartych martwych
potworach są złe. Porozmawiajmy o tych odrażających istotach.
- Stevie Rae różni się od reszty z nich.
Afrodyta rzuciła mi spojrzenie mówiące, że całkowicie mi nie wierzy.
- Pomyśl o tym. Dlaczego Nyx dałaby adeptowi tak potężny dar jak związek z ziemią a potem
pozwoliła mu umrzeć. A potem powstać. – Przerwałam, zmagając się z tym co zrobić, żeby
zrozumiała. – Myślę, że jej połączenie z ziemią jest powodem tego, że Stevie Rae zatrzymała
trochę jej człowieczeństwa, i naprawdę wierzę, że jeśli ja – to znaczy my, jeśli my pomożemy
jej, odnajdzie resztę swojego człowieczeństwa. Lub może znajdziemy sposób na jej uleczenie.
Na sprawienie by znów była adeptem lub nawet dorosłym wampirem. I może jeśli poradzimyt
sobie się ze Stevie Rae, to będzie znaczyć, że istnieje szansa również dla reszty z nich.
- Więc nasz wskazówkę jak zamierzamy się z nią poradzić?
- Nie. Żadnej wskazówki. – Potem uśmiechnęłam się szeroko. – Ale teraz mam potężną
adeptkę z wizjami i związkiem z ziemią, która mi pomaga.
- Świetnie. To sprawia, że czuje się o wiele lepiej.
Nie chciałam przyznawać się Afrodycie, ale prawda była taka, że możliwość porozmawiania
z nią o Stevie Rae i posiadanie jej pomagającej mi rozgryźć co powinnyśmy zrobić sprawiało,
że czułam się lepiej. Dużo lepiej.
- W każdym razie, - powiedziała Afrodyta, - Jak zamierzamy odnaleźć Stevie Rae? – wygięła
usta. – Nie mów mi, że oczekujesz, iż będę pełzać z tobą po tych obrzydliwych tunelach.
- Właściwie, Stevie Rae powiedziała, że spotka się ze mną dziś w pawilonach Philbrook
około trzeciej.
- Zamierza się pokazać?
Przygryzłam wargę. – Przekupiłam ją ciuchami country, więc sądzę, że tak.
Afrodyta potrząsnęła głową. – Więc umarła, powstała, i nadal ma gówniane wyczucie stylu.
- Najwyraźniej.
- Teraz to jest naprawdę smutne.
-Taaa, - westchnęłam. Kochałam Stevie Rae, ale nawet ja musiałam przyznać, że lubiła
ubierać się jak wieśniak.
- Więc, gdzie ją zabierzesz jak już dasz jej ubrania?
Nie sadziłam, że powinnam wspomnieć, że chciałabym zabrać ją prosto do wanny. – Nie
wiem. Nie myślałam dużo dalej poza dostarczenie jej ubrań i, uh, krwi.
- Krwi!
- Musi ją mieć. Ludzką krew. Albo oszaleje.
- Czy ona nie jest już szalona?
- Nie! Ona po prostu próbuje uporać się z pewnymi problemami.
- Problemami?
- Masą problemów, - powiedziałam twardo.
- Dobrze. Nieważne. Musisz zdecydować, gdzie ją zabierzesz. Nie może pozostać z resztą
tego czegoś. To jej nie pomoże- powiedziała Afrodyta.
- Zamierzałam przekonać ją żeby tu wróciła. Mogłabym całkiem łatwo ukryć ją tu, gdy
większość wampirów wyjechała.
- Nie możesz przyprowadzić jej tu z powrotem. – Afrodyta zbladła. – To tu widziałam ją
umierającą. Ponownie.
- Cholera! W taki razie nie wiem co do diabła mam zrobić, - przyznałam.
- Podejrzewam, że możesz zabrać ja do mojego starego domu, - powiedziała Afrodyta.
- Taaa, racja. Twoi rodzice są tak wyrozumiali i w ogóle. To brzmi jak wspaniały pomysł,
Afrodyto.
Przewróciła oczami. – Moi rodzice wyjechali. Wylecieli wcześnie tego ranka na trzy tygodnie
na narty do Breckenridge. Dodatkowo, nie zatrzymywałaby się wewnątrz domu. Moi rodzice
żyją w jednej z tych starych rezydencji w dół ulicy od Philbrook. Mają mieszkanie nad
garażem, które zwykle wykorzystywane było jako kwatery dla służby. Już go nie używamy, z
wyjątkiem chwil, gdy przyjeżdża z wizytą moja babcia, ale moja mama po prostu upchnęła ją
w jednym z tych domów opieki o wysokiej klasie, wysokim poziomie bezpieczeństwa i
wysokiej cenie, więc nie musisz się tym przejmować. Nadal, wszystko w mieszkaniu powinno
działać – wiesz, prąd, woda i podobne.
- Myślisz, że będzie jej tam dobrze?
Afrodyta wzruszyła ramionami. – Będzie tam bezpieczniejsza niż tu.
- W porządku. Więc tam pójdzie.
- Zgodzi się na to?
- Taaa, - skłamałam. – Powiem jej, że lodówka wypełniona jest krwią. – westchnęłam. –
nawet pomimo tego, że nie wiem skąd do diabła mam zdobyć dla niej szklankę krwi, nie
mówiąc o pełnej lodówce.
- Jest w kuchni.
- W twoim domu? – teraz byłam całkowicie zmieszana.
- Nie, dajcie mi cierpliwość. Krew jest tu. W dużej lodówce ze stali nierdzewnej w kuchni.
Dla wampirów. Świeże dostawy docierają cały czas od ludzkich dawców. Wszyscy z
wyższego formatowania o tym wiedzą. Czasem używamy jej do rytuałów.
- To zadziała, zwłaszcza odkąd prawie nikogo tu nie ma. Powinnam być w stanie dostać się
do kuchni i wziąć trochę krwi, unikając złapania. – zmarszczyłam brwi. – Proszę powiedz mi,
że ona nie znajduje się w dzbankach lub czymś równie niepokojącym.
Dobrze, nawet pomimo tego, że naprawdę, naprawdę lubiłam pić krew, nadal przerażał mnie
pomysł jej picia. Wiem, potrzebuje terapii. Znowu.
- Jest w torebkach, jak w szpitalu. Nie ma się czym denerwować.
Do tego czasu, automatycznie zrobiłyśmy zakręt w prawo i wędrowałyśmy z powrotem w
kierunku akademika.
- Musisz pójść ze mną – powiedziałam gwałtownie.
- Do kuchni?
- Nie, chodziło mi o Stevie Rae. Musisz pokazać nam twój dom i jak dostać się do mieszkania
i wszystko inne.
- Nie będzie chciała się ze mną zobaczyć – powiedziała Afrodyta.
- Wiem, ale będzie musiała sobie z tym poradzić. Wie, że twoja wizja ocaliła moją babcię.
Gdy powiem jej, że miałaś wizję o niej, będzie musiała w to uwierzyć. – Cieszyłam się, że
brzmiałam tak pewnie. Z całą pewnością nie czułam się pewnie. – Ale możliwe, że najlepiej
będzie jeśli się ukryjesz i poczekasz dopóki z nią nie porozmawiam zanim cię zobaczy.
- Spójrz, staram się zrobić właściwa rzecz, ale nie zamierzam ukrywać się przed dzieciakiem,
którego zwykłam używać jako lodówki.
- Nie nazywaj jej tak! – wybuchłam. – Czy kiedykolwiek pomyślałaś, że dużą częścią twoich
problemów i tego dlaczego spotkało cię tak wiele złych rzeczy nie jest Neferet i świństwa
które zrobiła, ale fakt, że zachowujesz się tak jędzowato i gównianie?
Brwi Afrodyty powędrowały w górę, a ona przekrzywiła głowę w bok, co sprawiło, że
wyglądała jak blond ptaszek. – Taaa, myślałam o tym, ale nie jestem jak ty. Nie jestem taką
optymistką i Panną Dobra-do-Szpiku-Kości 1 . Powiedz mi coś. Myślisz, że ludzie są
zasadniczo dobrzy, prawda?
Jej pytanie zaskoczyło mnie, ale wzruszyłam ramionami i pokiwałam. – Tak, tak sadzę.
1
Ang. Miss Goodie-Two-Shoes – nie wiem jak inaczej przełożyć ten idiom, mam za mało wyobraźni, jak ktoś ma
jakiś pomysł to proszę o wiadomość
Zgłoś jeśli naruszono regulamin