Anna Rice
Godzina Czarownic
Tom 3
1
RAPORT O CZAROWNICACH MAYFAIR
CZĘŚĆ VIII
Rodzina – lata 1929-1956
PO ŚMIERCI STELLI
W październiku i listopadzie 1929 załamała się giełda i świat poznał Wielki Kryzys. Skończyły się szalone lata dwudzieste. Bogaci stracili fortuny. Multimilionerzy wyskakiwali z okien. Nadeszła nowa, niemile widziana surowość i prostota, a wraz z nią nieunikniona reakcja kultury na wybryki lat dwudziestych. Wyszły z mody krótkie spódnice, spotkania towarzyskie w oparach alkoholu, wyrafinowane erotycznie filmy i książki.
Po śmierci Stelli w domu rodziny Mayfairów, znajdującym się na rogu Pierwszej i Kasztanowej w Nowym Orleanie, przygaszono światła i od tamtej pory nigdy ich nie zapalono jak kiedyś. W czasie ceremonii pogrzebowej odbywającej się w salonie, setki świec oświetlały otwartą trumnę Stelli. Wkrótce potem pochowano jej brata Lionela, który zastrzelił siostrę dwiema kulami na oczach tłumu świadków. Jednak zwłoki Lionela wyprowadzano nie z domu rodzinnego, ale ze sterylnego zakładu pogrzebowego znajdującego się przy ulicy Sklepowej kilka przecznic dalej.
W ciągu sześciu miesięcy po śmierci Lionela, należące do Stelli meble art deco, obrazy współczesnych malarzy, niezliczone płyty z nagraniami jazzu, ragtime’u i bluesa zniknęły z pokoi przy ulicy Pierwszej. To, co nie znalazło miejsca na rozległym strychu, wystawiono na ulicę.
Przedmioty z epoki wiktoriańskiej wyciągnięto z przechowalni, gdzie były składowane od momentu utraty Riverbend, by wstawić je do pustych pokoi. Zaryglowano okiennice okien wychodzących na ulicę Kasztanową, aby ich nigdy więcej nie otworzyć.
Te zmiany nie miały wiele wspólnego z końcem szalonych lat dwudziestych, załamaniem giełdy czy Wielkim Kryzysem.
Firma Mayfair & Mayfair należąca do rodziny już wcześniej wycofała swe znaczące udziały z kolei żelaznych i zagrożonej inflacją giełdy. Jeszcze w 1924 sprzedała rozległe posiadłości ziemskie na Florydzie, czerpiąc ogromne zyski pomnożone przez lokalny rozkwit. Zachowała natomiast grunty w Kalifornii, by skorzystać z rozwoju Zachodu, który miał dopiero nadejść. Miliony zainwestowane w złoto, franki szwajcarskie, kopalnie diamentów w Afryce Południowej oraz niezliczone zyskowne przedsięwzięcia pozwoliły Mayfairom ponownie znaleźć się w takim położeniu, że mogli wspomagać finansowo przyjaciół i dalekich krewnych, którzy utracili wszystko, co posiadali.
Rodzina pożyczała na prawo i lewo, tworząc niewyobrażalnie rozległą strukturę kontaktów politycznych i towarzyskich, zapewniającą ochronę przed interwencją z zewnątrz.
Nigdy żaden oficer policji nie zapytał Lionela Mayfaira, dlaczego zastrzelił Stellę. W dwie godziny po jej śmierci przyjęto go do prywatnej kliniki. Tam znużeni lekarze potakiwali głowami wysłuchując gniewnych okrzyków Lionela wrzeszczącego o diable spacerującym po korytarzach domu przy ulicy Pierwszej, czy Ancie zapraszającej szatana do łóżka.
– Odwiedzał Anthę, a ja o tym wiedziałem. Powtarzało się wszystko od początku. Matki nie było, nikogo nie było. Tylko Carlotta kłóciła się bez przerwy ze Stellą. Och, nie potraficie wyobrazić sobie, co się wtedy działo, trzaskanie drzwiami, krzyki... Dom pełen dzieci bez matki. Moja wielka siostra Belle tuliła się do swojej lalki i płakała. A Millie Dear, biedna Millie Dear, na werandzie odmawiała różaniec po ciemku, trzęsąc głową. Carlotta próbowała zająć miejsce matki, ale nie potrafiła. Stella rzucała w nią w złości różnymi przedmiotami. – Wydaje ci się, że mnie zamkniesz! – krzyczała histerycznie.
– Byliśmy po prostu dziećmi, ot co. Zapukałem do drzwi Stelli, a z nią był Pierce! Wiedziałem o tym. Wszystko działo się w środku dnia. Okłamywała mnie. On był z Anthą. Widziałem go! Cały czas go widziałem! Widziałem go! Zobaczyłem ich razem w ogrodzie. Ale ona wiedziała, wiedziała od początku, że on jest z Anthą. Pozwoliła, by do tego doszło.
– Dopuścisz do tego, by ją sobie wziął? – tak spytała Carlotta. – Jak mogłem temu zapobiec? Ona nie mogła. Antha siedziała pod drzewem, śpiewała razem z nim, rzucała kwiaty w powietrze, a on sprawiał, że unosiły się nad ziemią. Widziałem to! Wiele razy! Słyszałam jej śmiech. Tak kiedyś śmiała się Stella! Co matka robiła, na miłość boską? Mój Boże, niczego nie rozumiecie! Dom pełen dzieci. Dlaczego byliśmy dziećmi? Bo nie znaliśmy zła. Czy matka je znała? Czy Julien znał?
– Wiecie, dlaczego Belle jest niedorozwinięta? Przez kazirodztwo! A Millie Dear? Dobry Boże, ona jest córką Juliena! Och tak, naprawdę! Bóg mi świadkiem, że jest. Widzi go i kłamie na ten temat! Wiem, że go widzi.
– Zostaw ją w spokoju – mówiła Stella do mnie. – To zupełnie bez znaczenia. – Wiem, że Millie Dear może go zobaczyć. Wiem, że tak. Nosili skrzynki szampana na przyjęcie. Wiele skrzynek, a tam na górze Stella tańczyła przy akompaniamencie swoich płyt. – Spróbuj być miły na przyjęciu, dobrze, Lionelu? – Na miłość boską! Czy nikt nie wiedział, na co się zanosiło?
– A Carla opowiadała, że wyśle Stellę do Europy! Jakby ktoś potrafił zmusić ją do czegoś! Jakie to zresztą miało znaczenie, że Stella pojedzie do Europy? Próbowałem powiedzieć o wszystkim Pierce’owi. Złapałem tego młodego człowieka za gardło i powiedziałem mu: „Zmuszę cię do słuchania”. Powinienem był też i jego zastrzelić, gdyby mi się udało. Zrobiłbym to, jak Bóg na niebie, dlaczego mnie powstrzymali? „Nie widzisz, że on teraz ma Anthę? Czy jesteś ślepy?” – Tak mu powiedziałem! Czy oni wszyscy są ślepi?
Jak nam przekazano, trwało tak bez przerwy, pod koniec całymi dniami. Jednak powyższy fragment jest jedynym zanotowanym dosłownie i przechowanym w dokumentach chorego. Dalej zamieszczono informację, że „pacjent nadal opowiada o niej, o nim, a jedna z tych osób ma być diabłem”. Albo: „Bredzi bez związku, twierdząc, że ktoś go do wszystkiego zmusił, ale nie jest jasne kto”.
W przeddzień pogrzebu Stelli, trzy dni po morderstwie, Lionel próbował uciec. Potem już na stałe założono mu kaftan bezpieczeństwa.
– Nigdy się nie dowiemy, jak poskładali Stellę – stwierdził jeden z dalszych kuzynów w wiele lat po pogrzebie – ale wyglądała prześlicznie.
– Było to ostatnie przyjęcie Stelli. Zostawiła bardzo szczegółowy opis własnej ceremonii pogrzebowej. A wiesz, czego dowiedziałem się później? Napisała go, kiedy miała trzynaście lat! Możesz to sobie wyobrazić?
Prawnicy twierdzili coś wręcz przeciwnego. Wskazówki co do organizacji pogrzebu Stelli (które nie były obowiązujące pod względem prawnym) zostały włączone do jej ostatniej woli w 1925, po śmierci Mary Beth. Choć dały romantyczny efekt, były bardzo proste. Zwłoki miały zostać wyprowadzone z domu. Należało poinformować kwiaciarzy, że „preferowanym kwiatem” jest kalia lub inna biała lilia. Do oświetlenia należało użyć wyłącznie świec. Trzeba podać wino. Czuwanie miało trwać od momentu wystawienia trumny do chwili przeniesienia ciała do kościoła na egzekwie.
Pogrzeb był niewątpliwie romantyczny, według oceny wszystkich. Stella ubrana na biało leżała w otwartej trumnie ustawionej przy końcu długiego salonu, a dziesiątki woskowych świec oświetlały ją niezwykłym blaskiem.
– Powiem ci, co mi to przypominało – po latach powiedział jeden z kuzynów. – Majowe procesje! Dokładnie tak! Te białe lilie, ich zapach i Stella jak majowa królowa cała w bieli.
Cortland, Barclay i Garland witali krewnych, którzy licznie przybyli na uroczystość. Pozwolono Pierce’owi złożyć kondolencje, a w chwilę później odesłano go do rodziny jego matki w Nowym Jorku. Jak każe stara irlandzka tradycja, zasłonięte lustra, choć wyglądało na to, że nikt nie wie z czyjego polecenia.
Na mszy za duszę zmarłej zjawili się nawet ci, których Stella za życia nigdy nie zapraszała na ulicę Pierwszą. Przyszli bezpośrednio do kościoła. Ścisk na cmentarzu był tak wielki jak na pogrzebie Mary Beth.
– Musisz zrozumieć, jaki to był skandal! – stwierdził Irwin Dandrich. – Popełniono morderstwo roku! A Stella to Stella, sam wiesz. Dla pewnych typów nie ma nic bardziej interesującego. Czy wiedziałeś, że owej nocy, której rozegrała się tragedia, dwóch młodych ludzi zakochało się w niej? Potrafisz to sobie wyobrazić?
Żaden z nich nigdy jej wcześniej nie widział. Pokłócili się o nią, żądali, by jeden ustąpił drugiemu, a tamten twierdził, że mówił z nią pierwszy. Moi drodzy, przyjęcie zaczęło się dopiero o siódmej. A o pół do dziewiątej ona już nie żyła!
W noc po pogrzebie Stelli Lionel obudził się z krzykiem w klinice.
– On tu jest, nie zostawi mnie w spokoju!
Do końca tygodnia musieli go trzymać w kaftanie bezpieczeństwa, a czwartego listopada umieszczono w separatce wyłożonej korkiem. Lekarze zastanawiali się, czy wystarczą silne środki uspokajające, a Lionel siedział skulony w kącie. Nie mógł uwolnić związanych ramion. Piszczał i próbował odwrócić głowę od niewidzialnego prześladowcy.
Pielęgniarki powiedziały Irwinowi Dandrichowi, że Lionel wzywał Stellę na pomoc.
– Doprowadza mnie do obłędu. Dlaczego, na miłość boską, mnie nie zabije? Stello, pomóż mi! Stello, każ mu mnie zabić!
Jego krzyki rozbrzmiewały na korytarzach kliniki.
– Nie chciałam dawać mu więcej zastrzyków – powiedziała Dandrichowi jedna z pielęgniarek. – Nigdy nie spał. Mocował się ze swymi demonami, mamrotał i przeklinał. Chyba tak było dla niego gorzej.
„Uznano go za obłąkanego bez szansy na wyleczenie”, napisał jeden z naszych informatorów. Oczywiście, gdyby go wyleczono, musiałby stanąć przed sądem za morderstwo. Bóg jeden wie, co Carlotta powiedziała władzom. Prawdopodobnie nic. A zresztą, pewnie nikt nie pytał.
Szóstego listopada pozostawiony bez opieki Lionel najwyraźniej dostał konwulsji i udusił się połknąwszy język.
Nie czuwano przy zwłokach w zakładzie pogrzebowym przy ulicy Sklepowej. Rankiem w dniu pogrzebu odprawiono przybyłą rodzinę. Wszyscy mieli się udać bezpośrednio na mszę do kościoła świętego Alfonsa. Tam wynajęci żałobnicy powiedzieli kuzynom, żeby nie kierowali się na cmentarz, gdyż panna Carlotta życzy sobie, aby uroczystość była cicha.
Zebrali się jednak przy bramie Lafayette’a od ulicy Prytania i z oddali patrzyli, jak ustawiano trumnę Lionela obok Stelli.
Później przekazywano sobie opowieść z tamtych czasów:
„Wszystko się skończyło. Wiedzieliśmy o tym. Biednemu Pierce’owi udało się w końcu pozbierać. Przez jakiś czas studiował na uniwersytecie Columbia, a następnego roku wstąpił na Harvard. Aż do dnia jego śmierci nikt przy nim nawet nie wspomniał imienia Stelli. A jak nienawidził Carlotty! Jedyny raz, gdy słyszałem, jak o niej mówi, stwierdził, że to ona ponosi całą odpowiedzialność. Powinna sama pociągnąć za cyngiel”.
Pierce nie tylko wyzdrowiał. Został wybitnym prawnikiem. Przez dziesiątki lat to on zajmował się zarządzaniem dóbr i powiększaniem majątku rodziny Mayfairów. Umarł w 1986. Jego syn, Ryan Mayfair urodził się w 1936 i obecnie jest podporą firmy Mayfair & Mayfair. Młody Pierce, syn Ryana należy do jej najbardziej obiecujących pracowników.
Ale mieli rację kuzyni twierdząc, że „wszystko się skończyło”.
Wraz ze śmiercią Stelli moc czarownic Mayfair została skutecznie przezwyciężona. Stella była pierwszym z obdarowanych nadprzyrodzoną siłą potomków Debory, który umarł młodo. Pierwszą, która umarła gwałtowną śmiercią. Już nigdy potem wiedźma Mayfair nie „rządziła” przy ulicy Pierwszej ani nie objęła w posiadanie dziedzictwa. Obecna spadkobierczyni to niemowa – katatoniczka, a jej córka Rowan Mayfair jest młodą lekarką, neurochirurgiem, mieszka ponad trzy tysiące kilometrów od ulicy Pierwszej i nic nie wie ani o swojej matce, ani o dziedzictwie czy domu.
Jak do tego doszło? Czy ktoś jest temu winien? Oto pytania, nad którymi można zastanawiać się bez końca. Ale zanim rozpatrzymy je bardziej szczegółowo, powróćmy na krótko w przeszłość i przedstawmy położenie zakonu Talamasca po śmierci Arthura Langtry’ego:
* * *
POSTĘPY W ŚLEDZTWIE W 1929
Nigdy nie przeprowadzono sekcji zwłok Arthura Langtry’ego. Jego szczątki pochowano w Anglii na cmentarzu zakonu Talamasca zgodnie z jego wskazówkami. Nie ma dowodów, że umarł nagle, choć w jego ostatnim liście opisującym śmierć Stelli można znaleźć zdania wskazujące na to, że ma kłopoty z sercem. Jednak trzeba stwierdzić, że przyczyną jego zgonu było to, co zobaczył w Nowym Orleanie. Arthur pewnie żyłby dłużej, gdyby tam nie pojechał. Z drugiej strony nie przeszedł jeszcze na emeryturę, mógł więc spotkać swą śmierć pracując nad inną sprawą.
Jednak dla rady kierującej Talamascą Arthur Langtry był jeszcze jedną ofiarą czarownic Mayfair. Fakt, iż Arthur zobaczył ducha Stuarta w domu rodziny Mayfairów, doświadczeni historycy uznali za dowód, że poprzednik umarł właśnie w tym miejscu.
Ale Talamasca chciała dokładnie wiedzieć, jak umarł Stuart. Czy do jego śmierci przyczyniła się Carlotta? Jeśli tak, to dlaczego?
Zasadniczy argument przeciwko uznaniu Carlotty za morderczynię jest już prawdopodobnie oczywisty dla czytelnika, a stanie się bardziej oczywisty w dalszym ciągu opowiadania. Carlotta przez całe życie była praktykującą katoliczką. Jako prawniczka trzymała się ściśle wszelkich reguł. Jako obywatelka przestrzegała prawa. Jej żarliwa krytyka postępowania Stelli opierała się najwyraźniej na surowych zasadach moralnych, tak przynajmniej zakładała rodzina, przyjaciele, a nawet przygodni obserwatorzy. Z drugiej strony dziesiątki osób uważają, że to Carlotta doprowadziła Lionela do zastrzelenia Stelli, bo zrobiła wszystko w tym celu poza nabiciem pistoletu.
Nawet gdyby Carlotta podała broń Lionelowi, to takie otwarte działanie pod wpływem emocji zupełnie różni się od zabicia z zimną krwią obcego człowieka, którego prawie nikt nie zna.
A może to Lionel zamordował Stuarta Townsenda? Czy Stella? Czy można wykluczyć Lashera? Jeśli założy się, że ta istota ma osobowość i swoją historię, czyż zabicie Townsenda nie pasuje bardziej do modus operandi ducha niż do innych mieszkańców tego domu?
Niestety, żadna z podanych teorii nie wystarczy do wytłumaczenia, dlaczego zatuszowano tę sprawę. Z całą pewnością dano łapówkę w hotelu świętego Karola, by pracownicy stwierdzili, że Stuart Townsend nigdy tam nie mieszkał.
Prawdopodobny scenariusz śmierci Stuarta pasuje do wszystkich podejrzanych. Na przykład, być może Stella zaprosiła Townsenda na ulicę Pierwszą, gdzie zmarł na skutek jakiegoś gwałtownego działania Lashera. Być może ogarnięta paniką Stella zwróciła się do Carlotty, Lionela, czy nawet do Pierce’a, by pomogli jej ukryć ciało i zapobiegli, aby ktoś w hotelu pisnął słowo?
Niestety, i ta wersja, tak jak inne, pozostawia zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Dlaczego Carlotta miałaby brać udział w takim przestępstwie? Czy nie mogłaby wykorzystać śmierci Townsenda, by już na dobre pozbyć się siostry? Jest zupełnie nieprawdopodobne, aby Pierce – niewinny młody człowiek mógł wmieszać się w coś podobnego. (Pierce potem prowadził bardzo nobliwy tryb życia). Gdy zaś weźmiemy pod uwagę osobę Lionela, to musimy zapytać: jeśli rzeczywiście coś wiedział o śmierci lub zniknięciu Stuarta, to co go powstrzymywało, by o tym nie wspomnieć, gdy ogarniało go szaleństwo? Niewątpliwie powiedział dość o wszystkich innych zdarzeniach w domu przy ulicy Pierwszej, przynajmniej tak dowodzą dokumenty.
W końcu powinniśmy zapytać, jeśli rzeczywiście jedna z wymienionych osób pomogła (co mało prawdopodobne) Stelli pogrzebać ciało w ogrodzie, to po co trudziła się jeszcze, by usunąć rzeczy Townsenda z hotelu i przekupywała personel, aby zeznawał, że nigdy go tam nie było?
Może Talamasca popełniła w przeszłości błąd, że nie zażądała szczegółowego śledztwa, nie zmusiła policji do dalszego działania. Naciskaliśmy. Podobnie postępowała rodzina Stuarta, gdy tylko poinformowano ją o jego zaginięciu. Ale znana, solidna kancelaria prawnicza z Nowego Orleanu powiadomiła doktora Townsenda: „Nie mamy żadnych podstaw do prowadzenia śledztwa. Nie może Pan nawet dowieść, że młody człowiek kiedykolwiek był tutaj”.
Po śmierci Stelli nikt nie zdradzał chęci „nękania” rodziny Mayfairów dalszymi pytaniami o tajemniczego Teksańczyka. A nasi detektywi (wśród nich byli najlepsi zawodowcy) nie potrafili przełamać zmowy milczenia personelu z hotelu ani nawet zdobyć wskazówki, kto im zapłacił za ukrywanie faktów. Byłoby głupotą sądzić, że policja mogła osiągnąć lepsze rezultaty.
Istnieje jednak interesująca współczesna „opinia”, nad którą warto się zastanowić, zanim pozostawimy tę zbrodnię nie wyjaśnioną. Ostatnie słowo w tej sprawie wypowiedział Irwin Dandrich w rozmowie z naszym prywatnym detektywem w barze w Dzielnicy Francuskiej w czasie świąt Bożego Narodzenia 1929.
– Pokażę panu klucz do zrozumienia tej rodziny – stwierdził Dandrich. – Obserwowałem ich całe lata. Nie dla tych pańskich dziwacznych ptaszków z Londynu, niech weźmie pan to pod uwagę. Obserwowałem ich tak jak inni, zastanawiając się, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Wystarczy sobie uświadomić, że Carlotta Mayfair nie jest taką porządną, moralną, uczciwą katoliczką, jaką zawsze udawała. W tej kobiecie tkwi coś tajemniczego i groźnego. Jest niszczycielska i mściwa. Wolała zobaczyć, jak mała Antha wariuje, niż miałaby dorosnąć i stać taką jak Stella. Wolała widzieć dom opuszczony i ciemny niż kogoś w nim szczęśliwego.
Z pozoru uwagi wydają się prymitywne, ale być może kryje się w nich więcej prawdy, niż sobie wtedy uświadamiano. Dla świata Carlotta Mayfair reprezentowała uczciwość, solidność, moralność i zdrowie. Od 1929 codziennie uczestniczyła we mszy w kaplicy pod wezwaniem Naszej Matki Nieustającej Pomocy przy ulicy Prytania. Przekazywała hojne datki kościołowi i wszystkim związanym z nim organizacjom. Prowadziła prywatną wojnę z firmą Mayfair & Mayfair o rozporządzanie pieniędzmi Anthy, choć swoje rozdawała niezwykle szczodrobliwie. Pożyczała pieniądze każdemu z rodziny Mayfairów, ktokolwiek ich potrzebował, posyłała eleganckie, drogie prezenty na urodziny, śluby, chrzciny i z okazji ukończenia szkoły lub studiów. Brała udział w pogrzebach i od czasu do czasu spotykała się poza domem z kuzynami na obiedzie lub herbacie.
Dla tych, których Stella obraziła, Carlotta była dobrą kobietą, podporą domu przy ulicy Pierwszej, bez końca poświęcającą się opiekunką szalonej córki Stelli i innych zależnych od niej: Millie Dear, Nancy i Belle.
Nigdy nie krytykowano jej za zamknięcie domu przed rodziną czy za odmowę wznowienia organizowania wszelkiego rodzaju rodzinnych spotkań. Przeciwnie, uważano, że „Carlotta ma pełne ręce roboty”. Nikt nie chciał stawiać nowych żądań. W rzeczywistości w miarę upływu lat stała się kimś w rodzaju świętej.
Moim zdaniem, o ile jest coś warte, po czterdziestu latach obserwowania tej rodziny – w ocenie Carlotty wygłoszonej przez Irwina Dandricha kryje się dużo prawdy. Jestem przekonany, że Carlotta stanowi taką samą tajemnicę jak Mary Beth czy Julien. A my ledwo musnęliśmy powierzchnię wydarzeń, które dzieją się w tym domu.
STANOWISKO ZAKONU TALAMASCA DALSZE WYJAŚNIENIA
Ze względu na przyszłość, zakon Talamasca w 1929 postanowił, że nie będą już podejmowane próby nawiązania osobistego kontaktu z rodziną Mayfairów.
Nasz dyrektor, Evan Neville, uważał, że po pierwsze: powinniśmy dostosować się do rady Arthura Langtry’ego; a po drugie, że ostrzeżenie ducha Townsenda należy potraktować poważnie. Powinniśmy przez jakiś czas trzymać się z daleka od rodziny Mayfairów. Jednak kilkunastu młodszych członków rady uważało, że należy spróbować nawiązać korespondencję z Carlottą Mayfair. Argumentowali, że nie przyniesie to szkody. Poza tym, jakie mamy prawo, by ukrywać przed nią nasze informacje? Po co je zbieraliśmy? Musimy przygotować jakiś odpowiedni wybór z zebranych przez nas danych. Z całą pewnością nasze najwcześniejsze raporty – listy Petyra van Abla – powinny zostać jej udostępnione wraz z opracowanymi przez nas tablicami genealogicznymi.
Ta propozycja wywołała zażartą dyskusję. Starsi członkowie zakonu przypomnieli młodszym, że to Carlotta Mayfair najprawdopodobniej jest odpowiedzialna za śmierć Stuarta Townsenda, a także za śmierć siostry, Stelli. Jakie możemy mieć wobec takiej osoby zobowiązania? To Ancie powinniśmy odkryć wszystko, ale nie możemy brać takiej możliwości pod uwagę, dopóki nie skończy dwudziestu jeden lat.
Poza tym jak mamy przekazać informacje Carlotcie Mayfair i co mamy jej wysłać, jeśli nie nawiązaliśmy do tej pory z nią kontaktu?
Historia rodziny Mayfairów w brzmieniu z 1929 nie nadawała się dla „oczu z zewnątrz”. Powinniśmy przygotować stosowny skrót, z którego trzeba usunąć nazwiska świadków i informatorów. Ponownie trzeba zadać pytanie, jaki byłby cel w przekazywaniu raportu Carlotcie? Co by z nim zrobiła? Jak mogła go wykorzystać dla dobra Anthy? Jaka byłaby jej reakcja? A jeśli zamierzaliśmy oddać tę historię Carlotcie, dlaczego nie udostępnić jej również Cortlandowi i jego braciom? Dlaczego nie przekazać kopii każdemu członkowi rodziny Mayfairów? Gdybyśmy to zrobili, jaki wpływ miałyby te informacje na tych ludzi? Czy mieliśmy w ogóle prawo rozważać tak szczególne wtrącanie się w ich życie?
Rzeczywiście, charakter naszej historii jest tak niezwykły, zawiera tak dziwaczny i tajemniczy materiał, że odkrycie jej w całości i wszystkim w żadnym wypadku nie może być brane pod uwagę. I tak dalej trwała zażarta dyskusja.
Jak zawsze w takich przypadkach, zasady, cel istnienia i etyka działania zakonu Talamasca zostały gruntownie sprawdzone. Musieliśmy utwierdzić się w przekonaniu, że historia rodziny Mayfairów, ze względu na początki w odległej przeszłości i szczegółowość dla nas, badaczy czarnej magii, jest bezcenna, a także że nadal zamierzamy zbierać informacje o rodzinie Mayfairów, bez względu na to, co młodsi członkowie rady zakonu powiedzą o etyce. Nasza próba nawiązania „kontaktu” okazała się ogromną porażką. Mieliśmy poczekać, aż Antha Mayfair ukończy dwadzieścia jeden lat, a wtedy rozważyć ewentualne ostrożne zbliżenie do niej. Kontakt miał być uzależniony od tego, czy wśród członków zakonu znajdzie się w owym czasie przygotowany do tego zadania.
Gdy rada przeprowadziła rozmowy, okazało się, że prawie nikt – nawet Evan Neville – nie zna naprawdę w całości historii czarownic Mayfair. W rzeczywistości długo kłócono się nie tylko, co zrobić i jakim sposobem, ale również polemizowano na temat wydarzeń w rodzinie Mayfairów. Raport po prostu stał się zbyt obszerny i zbyt skomplikowany, by jedna osoba dostatecznie go poznała w krótkim czasie.
Ustalono, że Talamasca musi znaleźć członka gotowego przyjąć sprawę rodziny Mayfairów jako jedyne zadanie – kogoś przygotowanego do dokładnego przestudiowania raportu, zdolnego do podejmowania inteligentnych i odpowiedzialnych decyzji. Biorąc pod uwagę tragiczną śmierć Stuarta Townsenda, było absolutnie konieczne, aby wybrana osoba miała pierwszorzędne przygotowanie naukowe oraz duże doświadczenie; musi dowieść swojej znajomości raportu oraz ułożyć go w spójną i nadającą się do czytania opowieść. Wtedy i tylko wtedy będzie wolno tej osobie rozszerzyć badania czarownic Mayfair i poprowadzić bezpośrednie śledztwo, a także ewentualnie nawiązać kontakt. Uznano za konieczne, aby przed przystąpieniem do działania, najpierw przygotowano nową wersję raportu. Była to niewątpliwie mądra decyzja. Jedynym mankamentem tego planu okazał się fakt, że zakon nie znalazł odpowiedniej osoby aż do roku 1953.
W tym czasie dobiegło końca tragiczne życie Anthy Mayfair. Kandydatką do objęcia dziedzictwa została dwunastolatka o buzi jak łyżeczka, którą już wyrzucono ze szkoły za „rozmowy z niewidzialnym przyjacielem”, umiejętność zawieszania kwiatów w powietrzu, znajdowania zagubionych przedmiotów i czytania myśli.
– Nazywa się Deirdre Mayfair – powiedział Evan Neville marszcząc brwi ze zmartwienia. – Dorasta w tym ponurym, starym domu tak j...
majworld