Tokarska - Bakir J - Hermeneutyka gadamerowska w etnograficznym badaniu obcości.pdf

(2206 KB) Pobierz
Joanna Tokarska-Bakir
HERMENEUTYKA GADEMEROWSKA
W ETNOGRAFICZNYM BADANIU OBCOŚCI *
Nie jesteśmy bezpiecznie zadomowieni
w świecie, który chcemy zrozumieć
R.M. Rilke, Elegie
duinejskie
zapomnieniu. Mamy z nią także do czynienia wówczas, gdy
napotykamy fragment własnej tradycji kulturowej, którego już nie
rozumiemy.
Wyobcowanie przybiera najczęściej postać zamaskowaną.Jeśli
nasza własna tradycja jest dla nas oczywista, jeśli nie stawia nam
żadnych pytań, to znaczy, że „została przez nas zapomniana"
i wcale już do niej nie należymy. Stała się dogmatyczna, obumarła,
spadła do rangi systemu (Alleau 1958, 1976), nikomu nieczego
nie przekazuje (łac. tradere). Podobnie obcy wobec człowieka
może się stać jego własny język. Język, będący u Gadamera
tworzywem świata i konstytuujący człowieczeństwo, najszybciej
zdradza ukryte wyobcowanie (język totalitarny, języki ekspertów
etc). Taki język wypełnia się kliszami, słowami zużytymi, traci
zdolność żywego reagowania na świat, staje się sztywny, maniery­
czny. „Zdobycze cywilizacji niekoniecznie się dodają — pisze
Jacek Trznadel w Hańbie domowej — nie ma rzeczy zdobytych raz
na zawsze. Kultura — w tym słowie tkwi słowo łacińskie cultus,
a więc ziemia, praca ludzka, aby tę ziemię czynić wciąż
Czy antropologia kultury jest naprawdę nauką o człowieku?
Czyjej antropologiczność nie pochodzi przypadkiem z uzurpacji?
Czy w czasach współczesnej eksplozji nacjonalizmów jest ona
przygotowana do roli mediatora pomiędzy siermiężną swojskoś-
cią i wrogą obcością? Te pytania wstępnie tłumaczą powody
sięgnięcia po hermaneutykę filozoficzną Hansa-Georga Gada-
mera, która we współczesnym, chyba już permanentnym kryzysie
epistemologii i wartości stanowi jedną z najbardziej optymistycz­
nych wizji poznania obcości, zarówno obcości człowieka wobec
samego siebie, jak i obcości obcych. Mimo iż od wydania
Wahrheit und Methode (1960) minęło z górą 30 lat, mimo
ogromnego zainteresowania na świecie i od lat ustalonej pozycji,
w Polsce hermeneutyka gadamerowska jest znana nieco aneg­
dotycznie, często z drugiej ręki, przeważnie z przełożonych
w latach 70. i 80. prac jej popularyzatora i niewątpliwego
dłużnika, Paula Ricoeura. Przychodzi na myśl wiele rozmaitych
powodów jej nieobecności w świadomości etnografów i za­
przyjaźnionych z nimi środowisk. Obok niewielkiego zaintereso­
wania filozofią i ewentualnych ograniczeń cenzorskich, można
się w tym miejscu domyślać także polskich sentymentów i resen-
tymentów kulturalnych: powojenna etnologia (w odróżnieniu od
przedwojennej) częściej sięgała po wzorce francuskie (struk-
turalizm) czy angloamerykańskie (antropologia kulturowa i spo­
łeczna) niż niemieckie, kojarzone z tradycjonalizmem Volks-
i Völkerkunde.
Los książek staje się losem ich czytelników. Na podstawie listy
obecności na polskim rynku przekładowym przeciętny humanista
gotów jest dziś sądzić, iż po strukturalizmie nadszedł Eliade,
(kojarzony z hasłem „fenomenologia", dopiero tu wspomina się
zazwyczaj o Husserlu) i Ricoeur, „hermeneuta" katolicki. Tym­
czasem w życiu intelektualnym Europy, od czasów wystąpienia
Husserla na początku wieku, nieprzerwanie trwa praca nad
postawionymi przez niego problemami filozoficznymi. W drugiej
połowie XX wieku niemiecka tradycja filozoficzna została zdomi­
nowana przez spadkobierców fenomenologii, hermeneutów,
wśród których najbliżej zagadnień antropologicznych znalazł się
uczeń Martina Heideggera, Hans-Georg Gadamer. Swoją teorię
kultury określa chętnie mianem filozoficznej antropologii (Gada­
mer nawiązuje tu otwarcie do dziedzictwa Maxa Schelera,
Arnolda Gehlena i Helmutha Plessnera). Dziś, gdy polska etno­
grafia—antropologia kultury ma po raz kolejny rozstrzygnąć
o swojej tożsamości, przyswojenie dorobku hermeneutyki może
być szczególnie ważne.
1. Obcość. Wszystkie omówienia hermeneutyki gadamerows-
kiej rozpoczynają się od konstatacji, że jej powołaniem jest
pomagać w przyswajaniu tego, co obce. Są dwie zasadnicze
odmiany obcości, dialektycznie ze sobą związane: po pierwsze
obcość odmierzana dystansem przestrzennym (obcość kulturo­
wa) lub czasowym (obcość minionej epoki historycznej), po
drugie zaś obcość pochodząca z wyobcowania (Verfremdung).
A zatem obcość — twierdzi Gadamer — tkwi nie tylko w obcym,
ale także w tym, co własne. W naszym świecie nie jesteśmy
obecni bardziej niż w jakimkolwiek innym, pisze Weinsheimer
w swym podsumowaniu poglądów filozofa z Heidelbergu (1986,
115). Obcość to stan rzeczy własnych, których znaczenie uległo
żyzną
— wymaga ciągłego wysiłku, to jakby wieczna reanimacja.
Bez
tego spada ona coraz niżej i oto gotowi
już jesteśmy
zejść
z powrotem do jaskiń." (Trzandel 1990, 338).
Pojęcie wyobcowania zakłada pierwotne zadomowienie (Zu-
gehórichkeit). Jest to stan, w którym przynależymy do świata
i uczestniczymy w nim przez rozumienie. Z powodu skończoności
człowieka, jego istnienia w czasie, zadomowienie, nigdy nie może
być trwałe ani pełne. Człowiek nie nadąża za zmieniającymi się
okolicznościami życia, kontekst dziejowy ogarnia go i niepo­
strzeżenie zmienia. Najbardziej pierwotne wyobcowanie pocho­
dzi właśnie z dysproporcji pomiędzy ludzkim oczekiwaniem
trwałości i zmieniającym się wciąż światem. Alienacja następuje
niespostrzeżenie, ani się obejrzymy i już otaczają nas teksty,
których znaczenia nie rozumiemy. Dlatego żadnego tekstu kul­
turowego, żadnej struktury znaczącej nie powinno się traktować
jako gotowej, danej raz na zawsze i niezmiennnej, bo taka może
być wobec człowieka tylko natura w czystej postaci, która „nie
zna go [tj. człowieka] wcale" \
Dzieła sztuki, literatura, prawo, religia, język, cały ludzki świat,
nawet wówczas, gdy chodzi o krajobraz czy minerał, widziany
ludzkimi oczami, nie są dane, ale, jak mówi Heidegger, za-dane,
to znaczy otwarte na interpretację, niedomknięte w swej toż­
samości, pozbawione ciągłości: żyją tylko dzięki repetycji, dzięki
interpretacji. W ludzkim świecie nie istnieją one jako rze-
czy-w-sobie, a tylko jako rzeczy-dla-kogoś. Ten „znakowy" lub
„kulturowy" sposób istnienia ludzkiego świata (Bronk 1988,
183,240; Weinsheimer 1986,111) zakłada, że musi on być ciągle
na nowo rozumiany, odczytywany, reprezentowany. Struktura
znacząca spełnia się tylko w reprezentacji, wóczas, gdy jej
idealne, latentne znaczenie dopełnia się dzięki umieszczeniu go
w nowym kontekście. Ów nigdy nie kończący się proces re­
prezentacji (Darste/lung) starych tekstów nie polega jednak na
zwyczajnym odtworzeniu, na słabnącej emanacji ich pierwo­
tnego sensu. „Każde powtórzenie
nie tylko zachowuje,
ale także
zmienia"
(Das problem
der Sprache
in Schleiermachers
Her-
meneutik; Gadamer 1972b, 135).
Reprezentacja należy do bytu rzeczy reprezentowanej i tylko
w niej ta rzecz ujawnia swój prawdziwy byt. W szerszym
znaczeniu można powiedzieć, że każda poszczególna lektura
należy do swego tekstu, każda interpretacja do dzieła sztuki,
a wszelkie doświadczenie religijne — do sacrum. Gadamer
pojmuje zatem ów proces reprezentacji jako ciąg zdarzeń on-
* Tekst jest skrótem pierwszego rozdziału mojej pracy doktor­
skiej pt. Wyzwolenie
przez widzenie i słuchanie.
Soteriologiczne
aspekty
religijności
tybetańskiej
w świetle hermeneutyki
Han­
sa-Georga
Gadamera.
3
825991158.002.png
tologicznych, w których rzecz reprezentowana doznaje jakby
przyrostu bytu {Seinsvorgang), i dzięki którym bardziej niż
kidykolwiek staje się sobą 2 . Reprezentacja jest warunkiem życia
tradycji kulturowej. O tym samym mówił cytowany już Trznadel,
używając niezbyt szczęśliwego słowa „reanimacja". Akceptując
ideę, Gadamer z pewnością nie zgodziłby się z takim jej okreś­
leniem, bowiem w reprezentacji tradycja nie żyje nadal, ale od
nowa. Jak śmierć jest warunkiem zmartwychwstania, tak samo
zapomnienie-wyobcowanie jest warunkiem pamietania-zado-
mowienia. Upływu czasu nie trzeba uważać wyłącznie za negaty­
wne ograniczenie rozumienia, bowiem w pewien sposób przy­
czynia się on także do odnowy i trwania tradycji. Zapomnienie,
pisze Gadamer: „należy do kontekstu
ści jest jego rozumienie tradycji. Nie jest ono jednorodne. Przede
wszystkim mówi o niej jako o „elemencie kultury ludzkiej"
(Gadamer 1962, 966; za Bronk 237, n. 24), w którego skład
wchodzą najróżniejsze sfery ludzkiego działania, rozpoczynając
od umiejętności wytwarzania i używania narzędzi, poprzez trady­
cje rzemieślnicze i wytwórcze, pielęgnowanie dobrych obycza­
jów, kończąc na tradycji normatywnej, która kształtuje wzory
postępowania, normy w dziedzinie moralności, dobrego smaku
itd. Jednak podobnie jak protestował przeciw koncepcji historii
jako zbioru zdarzeń, tak samo protestuje przeciw rozumieniu
tradycji jako zbioru rzeczy, np. „pomników sztuki", jak chciała je
pojmować niemiecka szkoła historyczna (np. Droysen). Skoro
prawdziwym przedmiotem rozumienia historycznego „nie jest
zdarzenie lecz jego znaczenie" (Gadamer 1975, 293), to samo
można powiedzieć o rozumieniu tradycji: „Tradycja,
pamiętania
i
przypominania
sobie, mimo że przez długi czas było ignorowane.
Zapominanie
nie jest tylko nieobecnością
i brakiem, ale, jak pokazał
Nietzsche,
w
której
elementarnym
warunkiem
życia umysłu. Tylko dzięki
zapomina­
żyjemy (...) nie ogranicza się do tzw. tradycji kulturowej,
złożonej
niu umysł ma szansę na całkowite
odnowienie,
ma
zdolność
z tekstów i pomników,
przekazujących
nam na nowo
pewienn
zobaczenia
wszystkiego
nowymi
oczami, tak, by to, co jest mu
językowo
zredagowany
i historycznie
udokumentowany
sens. To
swojskie,
mogło się połączyć z obcym (nowym)
w
wielowarst­
raczej sam komunikatywnie
doświadczany
świat jest nam
stale
wową całość (1975, 16).
Gadamer uważa, że ta struktura zapomnienia, alienacji i przy­
swojenia (Aneignung), odejścia i powrotu, charakteryzuje wszel­
kie poznanie w naukach humanistycznych. Ze względu na
pokrewieństwo podmiotu i przedmiotu, rozumienie jest w nich
zawsze w pewnym sensie samopoznaniem. Wskutek postępów
w poznawaniu drugiego, interpretator coraz lepiej rozumie same­
go siebie (Ricoeur 1974, 17). Koło hermeneutyczne działa też
w drugą stronę: klarownego obrazu świata nie stworzy ktoś, kto
sam się "nie wyklarował" („mit sich selbst klar werden", Wat
1990, 27). Elementarnym warunkiem poznania drugiego jest
więc prawdziwe zadomowienie we własnej tradycji. Tylko ona
pozwala na odnalezienie własnej drogi do tego, co obce. Ktoś, kto
jest autentycznie zadomowiony, nie boi się obcości, której
poznanie może go tylko wzbogacić. Przeszkodą w poznaniu
obcości jest natomiast zadomowienie fałszywe, tradycja dog­
matyczna, martwa, wyobcowana, ukryta pod maską pozornej
oczywistości. Jednym ze znaczeń pojęcia Bildung, któremu
Gadamer poświęca wiele miejsca w I części Prawdy i metody, jest
kształcenie umiejętności obcowania z rzeczami nieznanymi, zdol­
ności „abstrahowania od siebie i swoich pragnień", która odróż­
nia człowieka cywilizowanego (gebildet), w helgowskim zna­
czeniu tego słowa, od nieokrzesanego (ungebildet). Obcość
drugiego jest nieprzezwyciężalna tylko wówczas, gdy nie znając
sami siebie, w odruchu projekcji, wszelką obcość przypisujemy
wyłącznie obcym.
Charakterystyczny dla poznania humanistycznego związek
wyobcowania i powrotu, Gadamer wyraża za pomocą przypo­
wieści o synu marnotrwanym: „zostawia
przekazywany
jako nie kończące się nigdy zadanie".
(Philosop-
hie und Hermeneutik, Gadamer 1977, 260).
Tradycja nie ogranicza się do tradycji kulturowej czy języko­
wej, ale stanowi „całokształt dziedzictwa całej ludzkości"
(Bronk, 238). Do tak rozumianej tradycji nikt nie należy „z
urodzenia", bo jej sposobem bycia jest rozumienie, i tylko
w rozumieniu tradycja się może realizować. Ograniczona do
świątecznej fasady, tradycja spłyca się i obumiera „Nawet
naj­
prawdziwsza
i najtrwalsza
tradycja nie trwa sama z siebie,
«silami
natury», przez bezwładność
tego, co kiedyś zaistniało.
Musi
być
potwierdzana,
rozumiana
i rozwijana.
Polega na
zachowywaniu,
obecnym
w każdej historycznej
przemianie.
Zachowywanie
zaś
jest efektem rozumu, chociaż rozumu nieświadomego"
(Gada­
mer 1975, 250).
Gadamer sądzi, że modelem bytu tradycji jest przekład.
Przekład nie przenosi słów, lecz znaczenie. Pod pewnymi wzglę­
dami rozumienie tradycji przypomina rozumienie języka: „Kto nie
zna rzeczy, nie wydobędzie sensu ze słów". Poznawanie obcości
jest możliwe dokładnie dzięki temu, dzięki czemu jest możliwe
samo zjawisko przekładu — dzięki znajomości „rzeczy"; o której
się mówi w tekście. Wiara w możliwość przekładu w oparciu
o porozumienie co do rzeczy wyrasta z założenia jedności rozumu
ludzkiego, wzmocnionego przez jedność mowy, która, choć
występuje w formie poszczególnych języków etnicznych, to
jednak stanowi uniwersalną cechę wszystkich ludzi, konstytuuje
człowieczeństwo. Gadamer sądzi, że z powodu znakowego
charakteru tradycji (która, jak wszystkie rzeczy w kulturze, zawsze
pozostaje strukturą otwartą, dopełnianą przez rozumiejący ją
podmiot), nie może być mowy o dwóch zamkniętych na siebie
horyzontach epok czy kultur. Wszystkie otwarte na siebie hory­
zonty: „tworzą
on wszystko,
co tak
dobrze zna i uczy się brać w rachubę wszystko,
co jest od niego
razem jeden
wielki,
ruchomy
horyzont,
obej­
różne, a to oznacza nie tylko tolerowanie
tej obcości, ale i życie
mujący poza granicami
teraźniejszości
dziejową
głębię
naszej
nią" (Weinsheimer 1986, 70).
Interpretując powrót syna marnotrawnego, filozof nawiązuje
do heraklitejskiej konkluzji o niemożności powtórnego wejścia
w nurt tej samej rzeki. Powrót syna marnotrawnego nie jest
cofnięciem się do punktu wyjścia, ale raczej zadomowieniem
w obcości, która tymczasem niezauważalnie stała się swojska: „w
tym punkcie
świadomości.
W rzeczywistości
istnieje tylko jeden jedyny
hory­
zont, który obejmuje
wszystko,
co zawiera w sobie
świadomość
dziejową." (271 -272).
W badaniu obcości zarówno sam zainteresowany, jak i część
tradycji, którą bada, zachowują własny horyzont. Jak pisze
Bleicher, zadanie nie polega na umieszczeniu się w cudzym
horyzoncie, lecz na poszerzeniu własnego tak, by objąć nim także
ten drugi (Bleicher 1980, 112). Horyzont nie jest bowiem
sztywną granicą, lecz porusza się wraz z nami i „zachęca do
postępowania naprzód" (Gadamer 1975, 217). Rozumienie jest
stopieniem horyzontów (Horizontverschmelzung;
to «gdzie indziej)), które kiedyś wydawało
się tak
obce, staje się domem nie tylko nowym,
ale i
prawdziwym.
Odkrywamy
wówczas,
że ruch, który wydawał
się
wygnaniem,
w rzeczywistości
był powrotem,
zaś to, co w chwili
wyjścia
wydawało się domem, tylko stacją w podróży." (tamże).
Gadamer odchodzi tutaj od Hegla (na którym mocno się dotąd
opierał), nie wierzy bowiem w kres alienacji, w całkowite
samouwłaszczenie podmiotu. Pełne zadomowienie jest sytuacją
graniczną. Z powodu istnienia w czasie i ludzkiej „skończono-
ści", dom człowieka jest ruchomy, jest ciągle w drodze. Wbrew
stereotypowi człowiek w konfrontacji z tym co obce, nie
traci wcale własnej tożsamości (o ile nie jest to toż­
samość fałszywa), nie staje się kimś innym, ale raczej
jeszcze bardziej sobą (Weinsheimer 71).
2. Tradycja. Rezultatem sposobu myślenia Gadamera o obco­
tamże 273).
„Zawsze
oznacza wznoszenie
się do pewnej
wyższej
ogólności,
która przezwycięża
nie tylko własną partykularność,
ale i par-
tyku/arność drugiego" (tamże, 272).
3. Rozumienie. Pytanie o rozumienie, tak jak stawia się je
w Prawdzie i metodzie, dotyczy przede wszystkim przekazu
tradycji, szczególnie w postaci jej wytworów, takich jak obraz,
rzeźba, pomnik architektury czy tekst literacki. Gadamer przypisu­
je jednak swej hermeneutyce wymiar uniwersalny, w którym nie
tylko tekst sensu
stricto,
ale „cały językowo
komunikowany
4
825991158.003.png
świat" może stać się tekstem, a więc zadaniem dla rozumu
(Rhetorik,
raczej na jej myślowym zapośredniczeniu z obecnym życiem"
(1975, 150). Każde rozumienie, nawet wtedy, gdy nie jest tego
świadome, zawiera moment zastosowania (Applikation) rozu­
mianego sensu do sytuacji, w której znajduje się interpretujący.
Tam, gdzie taka aplikacja nie nastąpi, rozumienie pojawić się nie
może. Gadamer posługuje się tu przykładem hermeneutyki praw­
nej lub teologicznej: w interpretacji kazania lub wyroku nigdy nie
chodzi o same wyjaśnienie tekstu forits own sake, ale o związanie
go z obecnym życiem, które w końcu samo wzbudziło potrzebę tej
interpretacji. Rozumienie tekstu jest już zawsze jego zastosowa­
niem, mówi Gadamer. Ów moment samoaplikacji nie przychodzi
po rozumieniu, ale raczej przed nim, niezauważalnie je inicjuje.
Tekst „zwraca się do nas, i rozumie go tylko osoba, która pozwala
mu się do siebie zwrócić, niezależnie od tego, czy weń wierzy czy
wątpi." (tamże, 297).
Druga kwestia sporna pomiędzy Gadamerem i Scheiermache-
rem dotyczy przedmiotu i trybu rozumienia. Dla Gadamera
rozumienie oznacza przede wszystkim osiągnięcie porozumie­
nia z drugim przy czym Schleiermacher pojmuje rozumienie
jednostronne, jednokierunkowo, jako działanie wobec drugiego,
niezależnie od tego, o jaką rzecz mu chodzi. W Schleiermachero-
wskiej koncepcji rekonstrukcji dociekanie sposobu, w jaki drugi
doszedł do swoich mniemań, niezauważalnie relegowało z bada­
nia samą tę rzecz. Tymczasem dla Gadamera rozumienie jest
przede wszystkim rozumieniem rzeczy, a dopiero później
czyjegoś na nią poglądu. Metodyczne abstrahowanie od
przedmiotowego odniesienia czyjegoś poglądu, zastąpienie go
badaniem genezy owego poglądu, zawiera ukrytą odmowę
uznania, roszczeń do prawdy, zgłaszanych przez rzecz, której
pogląd ów dotyczy. Tym, czego tu brakuje, jest właśnie moment
aplikacji. Zaś rozumienie bez aplikacji musi prowadzić do niepo­
rozumienia, którego ze wszystkich sił próbował unikać Schleier­
macher. Jest z tym tak jak z czytaniem listu — pisze Gadamer
— czytając go, kierujemy uwagę na zawarte w nim wiadomości,
widzimy rzeczy i zdarzenia oczami nadawcy. Dopiero wówczas,
gdy zawartej w liście relacji nie możemy uznać za prawdę, gdy jest
ona sprzeczna z naszymi oczekiwaniami i przesądami, sięgając po
interpretację psychologiczną lub historyczną próbujemy ją zro­
zumieć jako wyraz subiektywnych przekonań nadawcy, i sprowa­
dzamy ją do jej uwarunkowań (1975, 262).
Są jednak takie sytuacje, gdy nasze niezrozumienie wynika
z porażającej obcości tekstu, który z niczym nam się nie kojarzy,
czytając go mamy wrażenie, że autor jest kosmitą, że mówi
językiem „prywatnym". Brak nam przesądów (Vorurteil), które
umożliwiłyby choćby wstępne, prowizoryczne rozumienie. Ma­
jąc do czynienia z historią lub przestrzenią, do której nie przynale­
żymy, musimy — zanim spróbujemy ją zrozumieć — takie
przesądy w sobie wytworzyć (Weinsheimer, 182). Pierwotne
prawie na pewno będą fałszywe 3 (po uświadomieniu ich sobie,
które jest bardzo zalecane, więcej dowiadujemy się o nas samych
niż o rzeczy badanej), stopniowo jednak, drogą rozróżniania
przesądów negatywnych i pozytywnych, zaczniemy zbliżać się ku
interpretacji coraz prawdziwszej. Nieszczęście, spowodowane
brakiem przesądów, poucza o zasadniczej roli jaką odgrywają one
w procesie rozumienia. Ocena statusu przesądów stanowi trzecią,
i być może najważniejszą różnicę pomiędzy stanowiskami Gada­
mera i Schleiermachera, a także Gadamera i Diltheya, oraz
niemieckiej szkoły historycznej. Zdaniem Gadamera nie można
zostawić za sobą swojej teraźniejszości i bez niej udać się
w przeszłość. Znaczenia tego, co minione, nie można przedstawić
wyłącznie w kategoriach przeszłości, „przeciwnie, znaczenie
minionego dzieła wyrażasię w kategoriach wynikających z pytań,
które stawia mu teraźniejszość" (Palmer, 182). Nie istnieje
interpretacja bezzałożeniowa, wolna od przesądów. W każdej
sferze, nawet w naukach ścisłych, znaczenie opisywanego eks­
perymentu riie pochodzi z współdziałania jego elementów, ale
wyrasta w określonej tradycji interpretacyjnej (tamże, 182).
Dopiero teoria poucza o tym, co się mierzy przyrządem. Obiek­
tywność, która uczyniła nauką zarówno fizykę, jak i historię, sama
jest kategorią historyczną, nie zaś „czysto fizyczną", nie jest
tworem natury, lecz kultury. Każde rozumienie jest nieświadomie
Hermeneutik
und Ideologiekhtik,
Gadamer 1976a,
114).
Rozważania nad fenomenem rozumienia Gadamer rozpoczy­
na od krytyki hermeneutyki dziewiętnastowiecznej (1975,
149 — 150, 162 nn.). Otóż Schleiermacher uważał, że niezrozu-
miałość tradycji wynika z jej wyobcowania z pierwotnego kon­
tekstu. Zadaniem badacza powinna być zatem rekonstrukcja
tego pierwotnego kontekstu: zebranie wiadomości o autorze
dzieła, o jego archiczytelniku, o sytuacji, w której dzieło po­
wstawało. Należało odtworzyć pierwotne uwarunkowania teks­
tu. Dopiero poznawszy pierwotny świat tekstu badacz miał
nadzieję zrozumieć intencję, która kierowała autorem, a tym
samym zrozumieć samo dzieło. Zakładano tu zatem, że wierna
interpretacja myśli polega na odtworzeniu aktu twórczego,
że musi być jego reprodukcją. Należało ustalić genezę twierdzeń,
wypowiadanych przez autora; poznanie drogi, która go do nich
przywiodła, miało doprowadzić do zrozumienia samego tekstu.
Dalej Schleiermacher zakładał, że interpretator, patrzący na dzieło
„obiektywnie", jest w stanie zrozumieć autora lepiej niż on sam
rozumiał siebie. Jednym z elementarnych warunków wszelkiego
skutecznego rozumienia miała być szczegółowa znajomość psy­
chologii autora, jego sytuacji biograficznej i historycznej. Dla
Schleiermachera „Lepsze rozumienie, odróżniające interpretato­
ra od pisarza, nie dotyczy rozumienia przedmiotu, o którym tekst
mówi, ale rozumienia tekstu, to znaczy tego, co autor miał na
myśli i co wyrazi!" (Gadamer 1975, 169).
Kolejnym wspomnianym już warunkiem, zgłaszanym przez
Schleiermachera, była neutralność oceny, wyzbycie się prze­
sądów, oczyszczenie z uprzedzeń własnego czasu, które mogły­
by rzutować na rekonstrukcję minionej intencji twórczej. Aby
zrozumieć dzieło, trzeba wznieść się ponad własny świat i z tej
ahistorycznej wysokości obserwować świat miniony. Tak, po­
krótce, można przedstawić stanowisko hermeneutyki romantycz­
nej, na którą Schleiermacher wywarł decydujący wpływ.
Gadamerowska krytyka Schleiermachera dotyczy trzech zasa­
dniczych spraw. Po pierwsze, z powodu historyczności ludzkiej
egzystencji, kwestionuje ona możliwość pomyślnej rekonstrukcji
pierwotnego świata dzieła, odtworzenia jego pierwotnego uwa­
runkowania. Taka rekonstrukcja z pewnością jest pomocna
w procesie rozumienia, ale czy rzeczywiście wystarczająca?
Ponadto, czy rekonstrukcja odtwarza minione życie „takie jakim
było naprawdę" (by posłużyć się tu ulubionym sformułowaniem
niemieckiej szkoły historycznej), czy raczej, na podstawie kilku
zachowanych śladów, zaledwie to, co z niego pozostało? Czasy
się zmieniają, przemijanie jest faktem nieodwracalnym, i trzeba się
liczyć z tym, że „historyczna rekonstrukcja minionego świata
ukaże zaledwie życie imaginowane, wyobrażone" (Weinsheimer,
131). Obstawanie przy iluzji wskrzeszania przeszłości Gadamer
nazywa „wywoływaniem duchów", twierdząc, że „hermeneuty­
ka, która ograniczałaby rozumienie do rekonstrukcji pierwotnego
kontekstu, nie byłaby niczym więcej niż odtwarzaniem martwego
znaczenia." (Gadamer 1975,149). Dlatego Schleiermacherows-
ka rekonstrukcja nie może być celem badania w humanistyce, lecz
co najwyżej jego elementem pomocniczym.
Zasadnicza różnica pomiędzy poglądami Gadamera i Schlei­
ermachera dotyczy oceny dystansu historycznego. Gadamer (za
Heglem) pojmuje go nie jako przeszkodę, którą należy zwalczać
przy pomocy rekonstrukcji, ale jako warunek rozumienia, waru­
nek asymilacji, przyswojenia (Aneignung) obcości. Zrozumienie
nie polega na niwelowaniu dystansu przez próby zrównania się
(Gleichsetzung) z przeszłością, ale na integracji, włączeniu
badanego przekazu we własną teraźniejszość. Gadamer posługu­
je się tu wyrazistą heglowską metaforą z Fenomenologii ducha
— przykładem jabłka zerwanego z drzewa. Takim jabłkiem jest
fragment tradycji, który chcemy sobie przyswoić. Nie ma sposo­
bu, by je cofnąć na drzewo, w jego pierwotny kontekst. O ile nie
chcemy pozwolić by jabłko zgniło, zamiast rekonstruować na
drzewie sztuczny owoc, powinniśmy zjeść prawdziwy. Gadamer
zgadza się z Heglem: prawdziwe rozumienie, biorące pod uwagę
ludzką historyczność, „nie polega na restytucji
przeszłości,
ale
5
825991158.004.png
zakorzenione w określonej tradycji poznawczej, która stanowi
jego horyzont. Uświadomienie sobie własnej przesądowości jest
tylko częściowo możliwe; przynależność do historii oznacza, że
człowiek nigdy nie osiągnie pełnej samowiedzy (Gadamer 1975,
245 nn). Warto w tym kontekście przytoczyć słowa Aleksandra
Wata: „To, co w naszych reakcjach
w ogóle nie ma. To właśnie odróżnia humanistykę od nauk
przyrodniczych. Podczas gdy przedmiot nauk przyrodniczych
może być opisany ideał iter — jako to, co można poznać cał­
kowicie poprzez doskonałe poznanie natury, nie ma sensu mówić
o całkowitym poznaniu historii, i z tego samego powodu nie
można mówić o przedmiocie w sobie, którego poznanie to
dotyczy." (Gadamer 1975, 253). I dalej: „Prawdziwym przed­
miotem historycznym nie jest przedmiot jako taki, ale jedność
siebie i innego, w której istnieje zarówno rzeczywistość historii,
jak i rzeczywistość rozumienia historycznego." (tamże, 267).
Przedmiot ów jest jednością tego, co mimo iż w nim obce, jest
własne (in dem Object das Andere des Eigenen; Gadamer 1972,
283). Nie wolno przeoczyć roli jaką w drodze zbliżania się do
prawdy odgrywa czynnik czasu, uwarunkowanie przez czas.
Charakter dziejowy mają wszystkie trzy elementy rozumienia:
zarówno jego podmiot, przedmiot, jak i sam proces. Przynależ­
ność do jednego procesu dziejowego uchyla jakby ontyczną
odrębność poznającego i poznawanego. Wbrew poprzednikom,
widzącym w czasie wyłącznie negatywne ograniczenie wiedzy,
Gadamer uważa go za czynnik, który poznanie umożliwia,
bowiem łączy to, co w innym wypadku jest beznadziejnie od
siebie odseparowane. 5
Tak samo jak intencje osób biorących udział w wydarzeniu
historycznym nie przesądzają o tym wydarzeniu, tak też intencja
autora dzieła sztuki czy tekstu literackiego nie wyczerpują bytu
tego tekstu. Mens auctoris (intencja autorska, zamiar twórczy)
pozostaje we władzy samoświadomości, a samoświadomość to
wyjątkowo krzywe zwierciadło rzeczywistości. Znaczenie tekstu
zawsze przekracza swego autora (tamże, 265) i to, „co autor
chciał powiedzieć". Dlatego też, powiada Gadamer, interpretacja
nie ma charakteru wyłącznie odtwórczego, ale również twórczy.
Aby była prawdziwa, nie może być zaledwie powtórzeniem
(Wiederholung),
i postępowaniu
jest
najbar­
dziej spontaniczne,
naturalne
(dla nas, a przeto
najczęściej
niepostrzegalne)
to może jest najmniej
nasze indywidualne.
Tu
działają nawarstwienia
archetypów,
połączonych
nakazów i za­
kazów, norm i konwencji
pokoleń, i pattern of culture
środowiska.
Odcyfrowując
dzieła odmiennych
epok i odległych
kultur,
po­
winniśmy stale o tym pamiętać: co dzisiaj nas uderza
osobliwoś­
cią, to było naturalne,
samo przez się zrozumiałe,
a
przeto
niepostrzegalne dla współczesnych." (Wat 1990, 17).
Wat wypowiada tu aluzyjnie ważną myśl, obecną także
u Gadamera: przesądy nie są tak indywidualne jak nam się zdaje,
a zatem nie tak „subiektywne" jak myślimy. Należą do historycz­
nego kontekstu dziejów, nie są świadomym ludzkim wytworem,
ale raczej same tworzą historyczny byt człowieka.
Gadamer pisze o złudności rozróżnienia wiary i wiedzy,
pozostawionego przez Oświecenie (1975, 247), odrzucające
autorytet i tradycję. Ludzki rozum nie jest absolutny i nieskoń­
czony, nie może uciec z historii. Jest zawsze uwarunkowany
przez określoną tradycję, nawet wówczas, gdy nie jest świadom
wpływu, jaki ona nań wywiera. „To nie historia do nas należy, ale
my należymy do historii. Dużo wcześniej nim zaczniemy rozumieć
sami siebie w sposób refleksyjny, rozumiemy się w sposób
niezreflektowany poprzez naszą rodzinę, społeczeństwo i pań­
stwo, w którym żyjemy. Samoświadomość jest krzywym zwier­
ciadłem. Samozrozumienie [Selbstbesinnungl]/esf tylko migota­
niem w zamkniętych obwodach historycznego życia. Dlatego
historyczną rzeczywistość ludzkiego bytu tworzą w znacznie
większym stopniu ludzkie przesądy niż sądy", (tamże, 245).
4. Przesądy. 4 Zadaniem Gadamera tradycja, autorytet i przesą-
dowość nie mogą być dłużej uważane za wrogów rozumu
i racjonalności. Przesądy warunkują rozumienie, ale mogą je też
zablokować. Superprzykładem takiego negatywnego przesądu
jest złudzenie wolności od przesądów, właściwe różnym od-
mianiom obiektywizmu. Rozumienie musi zatem rozróżniać mię­
dzy przesądami, postępować w procesie ciągłej wymiany negaty­
wnych na pozytywne. Najpierw musi je jednak ujawnić. Temu
celowi służy „podrażnienie" (reizen) przesądów, ujawniając się
jako symptomatyczny odruch oporu wobec radykalnej odmien­
ności. Gadamer mówi, że tylko w konfrontacji z obcością mogą
zostać ujawnione najbardziej elementarne przesądy naszej włas­
nej tradycji, zazwyczaj ukryte głęboko pod warstwą oczywistości,
fałszywego samozrozumienia i wyobcowania. Ujawnienie nie
oznacza jednak odrzucenia przesądów, a tylko usunięcie prze­
szkód w rozumieniu. Ktoś, kto — jak Schleiermacher — rozważa
tekst wyłącznie w celu rekonstrukcji opinii drugiego, pomijając
zgłaszane przez tekst roszczenia do prawdy, albo ten, kto łudzi się,
że możliwe jest wyzwolenie od przesądów, w ogóle nie ma
dostępu do obcości. Obiektywizowanie punktu widzenia innego
maskuje naszą niechęć do jego prawdy. Inny z definicji nie ma
racji pisze Weinsheimer gdyby było inaczej, jego
prawda dotyczyłaby także nas (162). Jest to chyba naj­
poważniejszy zarzut, jaki został podniesiony przez Gadamera
w krytyce hermeneutyki Schleiermacherowskiej. Szczególnej
wymowy nabiera on w badaniu etnograficznym.
Skoro nie istnieje interpretacja bezzałożeniowa, skoro każda
z nich jest odbiciem swego czasu, nie można też mówić o jednej
słusznej czy wyczerpującej interpretacji. Ponieważ dziejowość,
uwarunkowanie przez czas, jest tak elementarnym uwarunkowa­
niem poznania, trudno mieć nadzieję, że nasza interpretacja nagle
wydostanie się spod tego przemożnego wpływu dziejów i będzie
w nich miała ostatnie słowo. Nieusuwalna przesądowość po­
znania i jego historyczny charakter mają też ważne konsekwencje
dla rozumienia samego podmiotu nauk humanistycznych: „Ba­
danie historyczne
ale również wydobyciem (Hervorholung),
od­
słonięciem prawdy dotąd ukrytej (tamże, 103). „Interpretacja
jest
w pewnym
sensie rekonstrukcją,
ale ta rekonstrukcja
nie podąża
za aktem twórczym,
lecz idzie śladem
samego
stworzonego
dzieła, które należy przedstawić
zgodnie ze znaczeniem,
które
znalazł w nim interpretujący.
A zatem na przykład
wykonanie
muzyki
na starych
instrumentach
nie są tak wierne, jak
się
powszechnie
sądzi. Są one raczej imitacją imitacji, i grozi
im
figurowanie
w trzecim rzędzie pokrewieństwa
z prawdą
(Pla­
ton)." (tamże, 107).
Ten, kto powtarza wiernie, nic nie zmieniając, nic od siebie nie
dodając, być może bardziej przyczynia się do zapomnienia
tradycji, niż do jej zachowania. Przez zwykłe powtarzanie bliżsi
jesteśmy nieporozumieniu niż zrozumieniu (Gerken 1977, 67).
„Prawdziwe
życie języka polega na tym, że każde powtórzenie
nie
tylko zachowuje,
ale także zmienia, co prowadzi
w rezultacie
do
wyparcia
z języka pierwotnych
znaczeń przez nowe
znaczenia
[słów]" (Das Problem
der Sprache
in Schleiermachers
Her-
meneutik, Gadamer 1972b, 135).
Zachowanie tradycji polega na aplikacji rzeczy starych do
zmiennych uwarunkowań czasu, bo tradycja żyje tylko wówczas,
gdy jest rozumiana od nowa.
5. Koło hermeneutyczne. 6 Postępowanie hermeneutyki nie
można nazwać metodą w tym sensie, w którym słowo to
występuje w tytule Prawdy i metody 1 . Gadamer nawiązuje tu do
heideggerowskich analiz kolistej struktury rozumienia, i do kon­
cepcji przedrozumienia (Heidegger 1972, 153 nn). Filozof pod­
kreśla, że koło hermeneutyczne, tak jak opisuje je Heidegger, nie
jest w żadnym wypadku postulatem metodologicznym, lecz
konstatacją ontologiczną (Gadamer 1975, 236). Tak samo, jak
nie wybiera się faktu istnienia w czasie, tak też nikt nie decyduje,
czyjego rozumienie ma być koliste czy też jakieś inne. Nie jest ono
postulatem, określonym sposobem na rozumienie, ale trybem
samego rozumienia. Tak jak koło hermeneutyczne nie jest postu­
latem epistemologicznym tylko konstatacją ontologiczną, tak
samo opierająca się na nim hermaneutyka nie ma charakteru
metody na cokolwiek: „Zasadniczo
opiera się na historycznym
ruchu samego
życia,
nie proponuję
żadnej
metody
którego
nie można zrozumieć
teleologicznie,
w
kategoriach
— pisze Gadamer — ale opisuję to, co jest (...). Nawet
mistrz
przedmiotu
badania.
Takiego przedmiotu
w sobie
najwyraźniej
metody
historycznej
nie może całkowicie
powstrzymać
się od
6
825991158.005.png
środkiem do celu, który przed sobą postawiliśmy. 8 Ten typ relacji
z innym Gadamer rozpoznaje nie tylko w naukach przyrod­
niczych, ale także społecznych, „wzorujących się na metodologi­
cznych ideach XVIII wieku, w pragmatycznym sformułowaniu,
które nadał im Hume" (tamże), w metodologiach naśladujących
metody przyrodoznawstwa. Jeśli tego typu podejście zastosuje
się w poznaniu tradycji (traktowanej jako pewien rodzaj obcości,
a zatem jakieś „Ty"), w takim badaniu wyłącza się wszelkie
momenty subiektywne, wyklucza przejawy własnego zaangażo­
wania, a zatem traktuje się tradycję jako rodzaj przedmiotu.
Gadamer uważa, że nadzieja na rzeczywiste poznanie tradycji,
oparta na wierze w metodę i obiektywność dzięki niej uzys­
kiwaną, jest naiwna. W takim badaniu wypacza się bowiem
prawdziwy sposób bycia tradycji, która trwa dzięki ciągłej media­
cji pomiędzy przeszłością i teraźniejszością, zawsze w trybie
przekłady, rozmowy.
Drugi sposób poznawania innego Gadamer rozpoznaje
w działaniu „świadomości historycznej", którą przypisuje filozofii
dziejów, a także myśli Diltheya z jej ideałem oderwania się od
uwarunkowań swego czasu, charakterystycznym dla nauk his­
torycznych w ogóle. W odróżnieniu od postawy uprzedmioto-
wiającej, świadomość historyczna nie szuka w swym przedmiocie
tego, co typowe i regularne, ale tego, co nowe i niepowtarzalne
(idiograficznośćl). Innego uznaje się wówczas za osobę, ale
poznający dalej zajmuje wobec niego pozycję uprzywilejowaną.
Myśli o nim tak, jak Schleiermacher myślał o autorze starożytnego
tekstu: czuje się w prawie rozumieć go „lepiej", niż on sam
rozumie siebie. Rozumienie to zawsze ma odcień protekcjonalno-
ści, jako że nigdy nie bierze pod uwagę możliwości, że obcy ma
rację, że jego prawda może być większa od prawdy badającego
(od której rzekomo się tu abstrahuje). Poglądy innego ustala się
bowiem nie w celu rozważenia zawartej w niej racji, ale po to, by
abstrakcyjnie przyjąć je do wiadomości, wypełnić lukę w wiedzy
podmiotu, który i tak nie jest skłonny niczego się z nich nauczyć.
Takie rozumienie wyprzedza wszystko, co obcość ma do powie­
dzenia; jako instancja absolutna zawsze wie lepiej i niczyich słów
nie traktuje naprawdę poważnie. Wyprzedzająco rozumiejąc
wszystko, co się do nas mówi, po prostu „nie dajemy nic sobie
powiedzieć" 9 . Gadamer powołuje się tu na potoczne doświad­
czenie funkcjonowania instytucji edukacyjnych i dobroczynnych
(Gadamer 1975, 323), w których autorytet często sięga po takie
zamaskowane formy przemocy.
Sergiusz Awierincew, pisząc o dwóch niebezpieczeństwach
w badaniu symbolu, bardzo zbliża się do powyższych konstatacji
Gadamera, dodatkowo wzbogacając opis obu typów stosunku
do innego o interesujące szczegóły: „Jednym z powszechnych
sposobów unicestwienia tej istoty [symbolu], zlikwidowania
materiału przez objaśnienie, jest powierzchowny racjonalizm, nie
doceniający samych rzeczy i nie dość krytyczny wobec sporzą­
dzonego na ich podstawie schematu. Tego typu nastawienie
umysłu pragnie osiągnąć obiektywizm za cenę odrzucenia dialo­
gowej komunikacji z materiałem (pomimo że symbol, jako
wypełniona znaczeniami realność, istnieje tylko wewnątrz dialo­
gu). (...) Jeszcze niebezpieczniejszy jest jawny, subiektywny
intuicjonizm, który «wczuwając s/e» w przedmiot wdziera się
weń, pozwala sobie mówić za niego, przekształcając w ten
sposób dialog w monolog. Wiemy z doświadczenia, że człowiek
gotów z ochotą nwczuwać sięy> w nasze położenie jest złym
rozmówcą. (...) Interpretator bez pukania wchodzi oto do cudze­
go pokoju (...) i zaczyna mówić za gospodarza, nie dopuszczając
go do głosu, nie czekając odpowiedzi na pospiesznie zadawane
pytania. (...) W obu przypadkach ginie zdolność wsłuchiwania
się w przedmiot (<.vacjonalistai> wpatruje się weń, ale nie przy­
słuchuje się jego mowie, <untuicjonistar> zaś słucha tylko
przesądów
swego
czasu, swego
otoczenia
społecznego,
swojej
sytuacji narodowej
itd. Czy jest to wada? Nawet jeśli tak,
uważam
że zadaniem filozofii
jest rozważyć,
dlaczego
to
niepowodzenie
towarzyszy
każdemu naszemu
sukcesowi.
Innymi słowy za jedy­
nie naukowe
uważam
rozpoznanie
tego co jest, nie zaś roz­
poczynanie
od tego, co być powinno
lub mogło.
Dlatego
też
proponuję
wyjść poza pojęcie metody, utrzymujące
się w
nowo­
czesnej nauce (gdzie ma ona swe częściowe
usprawiedliwienie),
i w sposób jak najbardziej
ogólny rozpoznać
to, co dzieje się
zawsze.
(...) Jedynie
naukową
rzeczą
jest
rozpoznanie
tego, co jest nawet, jeśli nie możemy
tego kontrolować
"
(Gadamer 1975, 465-466, podkr. JTB).
Wbrew obawom zgłaszanym nieraz ze strony „obiektywis-
tów", uznanie kolistości rozumienia w żadnym wypadku nie
oznacza rezygnacji z krytycznych wymogów interpretacji, pusz­
czenia wodzów wyzwolonej wyobraźni. Prawdziwa interpretacja
musi się wystrzegać wmówień, które grożą jej ze strony różnych
odmian wyobcowania i fałszywej świadomości („Się", „potocz­
na gadanina", „tradycja dogmatyczna"). Vorhabe, Vorsicht iVor­
griff muszą zostać wypracowane, jak mówił Heidegger, w oparciu
0 samą rzeczywistość. Gadamer mówi o dwóch wstępnych
momentach, które kierują początkowym poznaniem tekstu. Są to:
wstępne poglądy na temat użycia języka w tekście (Vormeinun­
gen des Sprachgebrauchs) i na zawartość treściową tekstu
(inhaltiche Vormeinungen) (Gadamer 1972, 252-253). Wstęp­
ne rozumienie tekstu powstaje w wyniku przynależności do
określonej tradycji, a zatem dzięki wytworzonemu przez nią
przedrozumieniu (Vorverstehen) i przesądom (Vorurteil). Na­
stępnie wstępne projekty sensu muszą znaleźć potwierdzenie
w samych rzeczach. Spiralna struktura tego procesu jest widocz­
na w następującej charakterystyce funkcjonowania koła her-
meneutycznego (przytaczamy ją w oparciu o przekład Bronka):
„Przyzwolenie,
aby na interpretującego
wpływała
w ten
sposób
rzecz, nie jest, jak wiadomo,
jednorazową
«odważnąy>
decyzją,
lecz rzeczywiście
^pierwszym,
nieustannym
i ostatecznym
zada-
nierm. Chodzi przecież o to, by zachować
spojrzenie
na rzecz
poprzez
wszystkie
niebezpieczeństwa
pomyłek,
które
zagrażają
nieustannie
po drodze interpretującemu
ze strony jego
samego.
Kto chce zrozumieć tekst, dokonuje
stale projekcji.
Projektuje
on
sobie
sens całości,
skoro
tylko pokaże mu się pierwszy
sens
w tekście. Ten zaś pokazuje
się tylko dlatego, że czyta się tekst
w świetle oczekiwań
określonego
sensu. Otóż rozumienie
tego,
co zawarte w tekście, dokonuje się dzięki wypracowaniu
takiego
wstępnego
projektu,
który
natura/nie
ciąg/e podlega
dalszej
rewizji
na podstawie
tego, co wyłania
się z tekstu
w
trakcie
dalszego
weń wnikania.
Jest to oczywiście
bardzo
uproszczony
opis: że każda rewizja projektu
wstępnego
zakłada
możliwość
wysunięcia
nowego
projektu
sensu;
że rywalizujące
ze sobą
projekty
mogą się w trakcie wypracowywania
sensu
pojawiać
obok siebie, aż dojdzie do bardziej jednolitego
ustalenia
jedności
sensu;
że interpretacja
zaczyna
od pojęć
wstępnych,
które
zostaną zastąpione
pojęciami
bardziej adekwatnymi.
Właśnie to
stałe projektowanie
na nowo,
składające
się na ruch
sensów
rozumienia
i interpretacji,
jest
procesem
opisywanym
przez
Heideggera.
Kto usiłuje zrozumieć, jest zdany na pastwę
pomyłek
ze strony uprzednich
opinii, które nie znajdują
swego
potwier­
dzenia w samych rzeczach i dlatego stałym zadaniem
rozumienia
jest wypracowanie
właściwych
projekcji,
zgodnych
ze
stanem
rzeczy, to znaczy decydowanie
się na antycypacje,
które mają się
dopiero
potwierdzić
«w rzeczachn.
Nie ma tutaj żadnej
innej
obiektywności
prócz wypracowania
wstępnej
opinii, która się
potem potwierdzi."
(Vom Zirkel des Verstehens,
Gadamer 1977,
56-57; za: Bronk 1988, 126).
6. Trzy wzory spotkania z obcością. Sytuację spotkania
z obcością, którą reprezentuje inny (der Andere), Gadamer
opisuje na trzy sposoby. Po pierwsze można ją traktować jak
przedmiot badania w potocznym jego rozumieniu. W zachowaniu
innego chcemy wówczas wykryć to, co typowe i regularne,
1 czynimy to nie tylko dla klasyfikacyjnej przyjemności, ale także
po to, by przewidywać na tej podstawie cudze zachowania
(Gadamer 1975, 321 nn). Znajomość jego zachowania jest
siebie).
(Awierincew ,1988, 308-309).
Trzecią odmianą spotkania inności, o której wspomina
Gadamer (i którą podobnie jak Awierincew, gorąco popiera), jest
doświadczenie jej przez świadomość hermeneutyczną, zwaną też
świadomością uwarunkowaną przez dzieje (das wirkungsges-
chichtli3-sche BewusstseinP". Ze wszystkich trzech relacji z in­
nym ta jest najbliższa opisanej przez Martina Bubera strukturze
7
825991158.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin