Zespół 1-8.pdf

(327 KB) Pobierz
Zespół 1-8
ZESPĀ
Autor : Nnatalia94
Beta: chochlik_Alice
ZESPĀ
243119365.001.png
Rozdział 1
Casting
Odkąd sięgnę pamięcią zawsze interesowałam się muzyką. Od dziecka byłam posyłana
przez rodziców na różne lekcje gry, czy to na pianinie, czy na gitarze. Jednak nic mnie
tak nie pasjonowało jak śpiew, więc na takie lekcje nauki gry chodziłam tylko kilka razy.
Kiedy skończyłam 10 lat moi rodzice Renee i Charlie wysyłali mnie na wszystkie możliwe
konkursy śpiewu. Prawie wszystkie wygrywałam.
Przyjaciele zachęcali mnie do robienia kariery solowej. Jednak mimo wszystko źle się
czułam występując solo. Od zawsze marzyłam o występowaniu w zespole. Jednak
dotychczas to marzenie zostało niespełnione.
Gdy pewnego dnia natknęłam się na mojej stronie MySpace na ogłoszenie informujące o
castingu do 6 osobowego zespołu nie zastanawiałam się ani chwili. Wspierana przez
rodziców i przyjaciół postanowiłam wziąć los w swoje ręce i jak to powiedziała mi Renee
trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.
Casting ma się odbyć za 2 tygodnie, więc mam jeszcze trochę czasu, aby przygotować
swój repertuar. Zastanawiałam się między piosenką Kelly Clarkson „Because of you” a
Rihanny „Take a bow”. Raczej zdecyduję się na tą pierwszą, dlatego to na niej
postanowiłam się całkowicie skupić. Nawet się nie obejrzałam, a już był ten tak ważny
dla mnie dzień
Wstałam wcześnie rano, aby należycie przygotować się do niego. Na moje nieszczęście
w skład przygotowań wchodziło malowanie, czesanie i ubieranie. Brrryy nienawidzę
tego. Jednak chcąc zostać w tej branży musiałam decydować się na takie wymyślne
tortury. Zdecydowałam ubrać się zwyczajnie w kremową tunikę i jeansy rurki. Włosy
postanowiłam zostawić rozpuszczone, ponieważ stawiałam na naturalność, również,
jeżeli chodziło o makijaż, dlatego nałożyłam lekki podkład, oczy podkreśliłam czarnym
tuszem do rzęs, a usta bezbarwnym błyszczykiem. Tak wyszykowana wyszłam.
Weszłam do pomieszczenia pełnego ludzi, jednak mimo to spodziewałam się o wiele
większych tłumów. Podeszłam do biurka, aby wziąć formularz zgłoszeniowy, a następnie
wypełniłam go.
Czekałam i czekałam na moją kolej. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Z nerwów nie
mogłam usiedzieć na miejscu, więc chodziłam z kąta w kąt. Jednak moje szczęście nie
mogło trwać wiecznie.
Wpadłam na jakiegoś chłopaka, który wyglądem przypominał greckiego boga. Miedziane
włosy wpadały w szmaragdowe oczy. Nie mogło być gorzej... Myliłam się może być,
ponieważ niósł on kawę i cała jej zawartość wyleciała wprost na moją bluzkę.
Uważaj jak chodzisz! Wydarł się na mnie. Co ja mam uważać jak chodzę, to przecież
nie tylko moja wina. Co on sobie myśli.
Co? Ja mam uważać?! To również twoja wina. Może gdybyś nie był wpatrzony w czubki
swoich butów może byś mnie zauważył! Wybuchłam.
Czekałam na jakąś odpowiedź, a on po prostu sobie poszedł zostawiając mnie z wielką
plamą na tunice. Kipiałam z gniewu. Mój pech jest okropny, nawet w tak ważnych dla
mnie chwilach czepia się mnie niczym rzep psiego ogona. Huh!
Odwróciłam się w stronę łazienki, aby zrobić ze sobą porządek. Próbowałam zapierać
plamę, lecz to nic nie dało.
Pomóc ci? Powiedział melodyjny głos, gdy się odwróciłam zobaczyłam drobną
ciemnowłosą dziewczynę przypominającą chochlika, krótka fryzurka tylko dodawała jej
uroku.
Jak? Przecież to nigdy nie zejdzie – powiedziałam ze słyszalną rozpaczą w głosie.
Mogę pożyczyć ci bluzkę, bo tak się składa, że zawsze noszę zapasową przy sobie na
wszelki wypadek, a taki właśnie się zdarzył mrugnęła do mnie i zachichotała. Jej
śmiech brzmiał niczym dzwoneczki.
Naprawdę? Byłabym ci dozgonnie wdzięczna powiedziałam naprawdę szczęśliwa, że
znalazł się dla mnie jakiś ratunek.
Bierz rzuciła mi śliczną niebieską bluzkę A tak przy okazji jestem Alice Brandon
podała mi dłoń.
Isabella Swan, ale mów mi Bella chwyciłam jej dłoń I jeszcze raz bardzo ci dziękuje
Alice.
Podziękujesz wtedy jak się dostaniesz Powiedziała z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech i szybko się przebrałam.
Udałam się pod salę, gdzie odbywały się przesłuchania. Chodząc w kółko setny raz
zagadał mnie jakiś chłopak.
Co, stresujesz się? –Zapytał się.
Heh…No w sumie tak, ale to chyba tak jak każdy, chociaż po tobie tak tego nie widać
jak po nim wskazałam na jakiegoś chłopaka, który pocił i trząsł się na zmianę,
biedaczek.
Oj tak…On chyba nie zrozumiał, że śpiewnie przed ekranem różni się od śpiewania
przed jury. To w końcu nie jest jakiś Idol, chociaż patrząc na niego nie wiem, co mam o
tym wszystkim myśleć zachichotał.
Informację o castingu otrzymują tylko osoby, które zostały wyłonione ze strony
Myspace, jako jedni z lepszych. Jednak patrząc na tamtego chłopaka zaczynam
porządnie się nad tym zastanawiać.
Emmet McCarty podał mi dłoń.
Bella Swan odpowiedziałam przyglądając mu się trochę. Był przystojny, ale zupełnie
nie w moim typie. Budową ciała przypominał ciężarowca, ale w ogóle nie wydawał się
groźny to taki typ pluszowego misia. Trochę przydługie, czarne włosy skręcały się
tworząc loczki. Brązowe, radosne oczy. Myślę, że przy nim człowiek nigdy by się nie
nudził.
Isabella Swan Moje rozmyślania przerwał piskliwy głos zawiadamiający mnie o tym,
że teraz moja kolej. Teraz moja szansa.
Powodzenia powiedział Emmet.
Nie dziękuje powiedziałam wchodząc do sali.
Gdy tam weszłam przy stole siedziało dwoje jurorów, jak mniemałam Esme i Carlisle
Cullen. Jedni z największych producentów muzycznych na świecie. Każdy marzył o tym,
aby mieć szansą stanąć przed nimi i zaśpiewać. Po kilku pytaniach przed włączoną
kamerą zaśpiewałam piosenkę Kelly Clarkson. Po moim występie powiedzieli, że
zadzwonią do mnie za trzy tygodnie. Pocieszał mnie fakt, że potrzebują trzech
dziewczyn.
I jak poszło? Zapytał mnie Emmet.
Nie wiem, powiedzieli, że odezwą się za trzy tygodnie. I tyle odparłam.
To chyba nie tak źle, bo innym mówili, że odezwą się, ale nie mówili, kiedy powiedział.
Emmet McCarty mojego kolegę wezwał ten sam piskliwy głosik, co mnie.
Powodzenia Em powiedziałam, kiedy wchodził do sali.
Postanowiłam wyjść, bo niby, co miałabym tutaj robić, przecież nie będę czekała tutaj
tych trzech tygodni zaśmiałam się z moich myśli. Heh, jeśli się odezwą…
Z tą myślą oddalałam się w kierunku domu.
Rozdział 2.
Telefon
Minęły 3 tygodnie od przesłuchania. Dziś jest dzień, w którym mieli się do mnie zgłosić.
No właśnie, mieli. Większość nocy nie przespałam, dlatego gdy wstałam i spojrzałam w
lustro pierwszą rzeczą, którą ujrzałam były wielkie wory pod oczami. Ten dzień będzie
do niczego. Jeszcze to okropne czekanie na telefon, jeśli zadzwoni.
Wyszło na to, że od godziny 5 rano sterczałam przy telefonie. Czekałam i czekałam.
Minuty przypominały godziny, a godziny dni. Czas płynął tak wolno. Uświadomiłam sobie,
że przecież żaden zdrowy na umyśle człowiek nie wstałby tak wcześnie, więc moje
czekanie było bez sensowne.
O godzinie 6: 30 byłam już całkowicie zestresowana, a to przecież dopiero początek
dnia. Postanowiłam wziąć relaksujący prysznic, bo tylko on powodował, że w takich
chwilach na kilkanaście minut zapominałam otaczającym mnie świecie i o tym
wszystkim, co mnie czeka, jeśli się dostanę. Marzenia ściętej głowy, pomyślałam. Nie
myliłam się tym razem, prysznic jak zwykle zadziałał na mnie kojąco. Kiedy spod niego
wyszłam okazało się, że już było kilka minut po 7. Nieźle pod nim przesiedziałam. Boże,
ile jeszcze będę musiała czekać.
Ubrałam się w moje ulubione, nieśmiertelne jeansy i luźną, bawełnianą bluzkę.
Pomyślałam, że napije się kawy, może ona sprawi, że się obudzę a czas będzie szybciej
leciał. Jednak tym razem się myliłam i czarny napój niczego nie zmienił, ale
postanowiłam, że przydałoby się coś zjeść, bo mój żołądek już się dopominał o jakieś
śniadanie.
Zrobiłam sobie musli z mlekiem, ale tylko trochę podłubałam, bo nie byłam wstanie, aby
cokolwiek w tej chwili przełknąć. Zrezygnowana usiadłam na kanapie przed
telewizorem, może tam znajdę coś ciekawego, co na moment odsunie moje myśli o
castingu na boczny tor.
Jednak oczywiście znowu musiałam się mylić i o godzinie 8 po prostu go wyłączyłam.
Co ja teraz ze sobą zrobię? Przecież w ogóle nie wiadomo, czy do mnie zadzwonią.
Taka dziewczyna jak ja nie ma, co śnić o tym, że dostanie się do zespołu prowadzonego
przez Cullenów. Esme i Carlisle niczym król Midas, do czego przyłożyli rękę to od razu
stawało się złotem, albo nawet dość często platyną. Zdziwiło mnie trochę to, że
postanowili założyć sześcioosobowy zespół, bo specjalizowali się głównie w karierach
ludzi, którzy śpiewali solo, albo ewentualnie duet, ale mam nadzieję, że ten zespół
zdobędzie sławę większą od ich poprzednich projektów.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin