kord.txt

(4 KB) Pobierz
Jedna ze scen kończących dramat, scena rozmowy Kordiana z szatańskim Doktorem w szpitalu psychiatrycznym, jest właśnie krytyką samodzielnej walki nieprzynoszącej efektów. Doktor wytyka Kordianowi, że próba zamachu na cara była bezsensowna, nie poparta ideą, niedojrzała i szalona. Doktor opowiada Kordianowi o tym, jak Bóg stwarzał narody, po czym stwierdza: „Dziś dzień siódmy, Bóg rękę na rękę założył,/ Odpoczywa po pracy, nikogo nie stworzył.” Daje w ten sposób do zrozumienia Kordianowi, że jego czyn nie był boskim posłannictwem, a jedynie jego własnym nieudolnym wariactwem. Kordian ripostuje: „Łżesz, podły! Każdy człowiek, który się poświęca/ Za wolność – jest człowiekiem, nowym Boga tworem.” Doktor nie jest tego samego zdania, co Kordian. Mówi nawet, że wolność napędza garncarskie koło i „Wyda gliniany garnek”, a nie nowy twór Boga, nie wielkich ludzi.
Kordian dzięki swej misji, zamordowaniu cara, chce stać się „człowiekiem-aniołem”, „Co swe cierpienia ludom przynosi w ofierze/ I gromom spadającym wystawia cel czoła,/ I śmierć za Zbawiciela ponosi przykładem/ Za lud cierpiąc?...” Te słowa świadczą o tym, że Kordian głęboko wierzy w swą misję Winkelrieda narodu polskiego. W to, że jego poświęcenie oraz poświęcenie wszystkich Polaków doprowadzi do pokonania ciemiężyciela. Wierzył w to, że zabójstwo cara przyniesie wyzwolenie całemu narodowi. Doktor nazywa go wariatem. Przyprowadza dwóch szaleńców, obydwu przekonanych o tym, że są „wielkimi osobami”, że służą dobru ludzkości, są jej zbawcami: „Dwóch widzisz, za lud cierpią oba;” Pierwszy Wariat myśli, że jest krzyżem, na którym umarł Chrystus. Drugi Wariat, trzymający w górze uniesioną rękę, twierdzi, że dzięki niemu niebo nie spada ludziom na głowę: „Nieba sufit lazurowy/ Trzymając na tej dłoni, zasłaniam świat cały.” Doktor sprowadza Kordiana na ziemię, stawiając do w jednym szeregu z dwoma obłąkanymi: „A cóż wiesz, że nie jesteś jak ci obłąkani?/ Ty chciałeś zabić widmo, poświęcić się za nic.”
Doktor wytyka w ten sposób bezsens postępowania Kordiana – czyn niemający poparcia autorytetów ani społeczeństwa jest bezsensowny, ponieważ nie przyniesie pożądanego skutku. Tak samo jednostkowa, niedojrzała politycznie i emocjonalnie walka skazana jest na porażkę. Kordian działał sam, wbrew wszystkim i całkowicie bez poparcia z zewnątrz dla swoich czynów. Próba zamordowania cara była sprzeczna z postanowieniem społeczeństwa, ze zdaniem autorytetów, z zasadami wiary katolickiej. Jej motorem był młodzieńczy zapał, niedojrzałość, żarliwa chęć wielkich czynów właściwa młodości.
Kordian wierzył, że jego poświęcenie uratuje cały naród. Przeświadczenie, że walczył o słuszną ideę jest wszystkim, co ostatecznie mu pozostało. A Doktor wmawiając mu szaleństwo chce pozbawić go tej resztki własnej tożsamości. „Szatanie!/ Przyszedłeś tu zabijać duszy mojej duszę!/ Ostatni skarb wydzierasz, własne przekonanie;/ Ostatni promień gasisz” krzyczy Kordian, a Doktor odpowiada: „Glinę boską kruszę…” Boską gliną jest młodzieńcza waleczność, oddanie wielkiej idei, ale odbieranie jej młodym, „kruszenie”, niszczy ich dusze, serca i zmusza do uwierzenia w to, że idea jest szaleństwem. 
Patriotyczny zapał i chęć walki o wolność nie wystarczą do odzyskania niepodległości. Entuzjazm młodych, pełnych wielkich idei, takich jak Kordian, staje się szaleństwem, kiedy brak mu poparcia ludzi doświadczonych, brak przywództwa. Taki brak dobrych przywódców umiejących wykorzystać młodych, spragnionych walki narodowowyzwoleńczej patriotów, był jedną z przyczyn upadku powstania listopadowego. W scenie „Przygotowania” przedstawiciele sił ciemności przygotowują przywódców dla Polaków na XIX wiek, z rozmysłem czyniąc z nich ludzi nie odpowiednich, nienadających się na przywódców; ludzi, którzy stłamszą zapał młodych. Właśnie ci przywódcy powstania listopadowego doprowadzili do jego klęski. Generał Krukowiecki, który podpisał akt kapitulacji Warszawy jest nawet nazywany zdrajcą narodu. On przekreślił szanse młodych Polaków na wielkie i heroiczne czyny, które pod dobrym kierunkiem mogłyby doprowadzić do zwycięstwa. 
Powstanie upadła, tak samo jak Kordian poniósł porażkę. Jego los byłby być może inny, gdyby udzielono mu wsparcia, gdyby nie został osamotniony ze swoim poświęceniem. Podobnie los powstania być może nie byłby przesądzony gdyby umiano wykorzystać patriotyczny entuzjazm młodych, gdyby udzielano im wsparcia, a nie nazywano wariatami. Gdyby nie zabijano ich idei, być może powstanie powiodłoby się.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin