Błogosławiony konwertyta.doc

(44 KB) Pobierz

Ujmowanie zasad wiary nieustannie się rozwija — uważał kard. John H. Newman. Jego beatyfikacja, której dokona Benedykt XVI, budzi na Wyspach emocje: wszak to najsłynniejszy konwertyta z anglikanizmu na katolicyzm.

Nawrócenie Newmana, zauważył Jean Guitton, pierwszy świecki katolik zaproszony na obrady Vaticanum II, „przewyższało nawrócenie św. Augustyna”. Alfred Loisy twierdził, że to „największy teolog chrześcijański od czasów Orygenesa”. Jan Paweł II umieścił Newmana w szeregu z tytanami myśli religijnej, jak Anzelm, Bonawentura czy Tomasz z Akwinu. Bp Robert Dwyer nazwał go „nieobecnym ojcem Soboru Watykańskiego II”, a Paweł VI miał powiedzieć, że sobór „cały jest Newmanem”.

W czasie jego obrad ponoć był najczęściej cytowanym teologiem, choć jego nazwisko nie pada w żadnym dokumencie. Niektóre reformy Kościoła są z pewnością nie do pomyślenia bez dzieła Anglika.

Smutek

John Henry Newman (1801−1890) urodził się w zamożnej londyńskiej rodzinie anglikańskiej. Jako 15-latek przeżył pierwsze nawrócenie, które — jak mawiał — uczyniło z niego „właściwego chrześcijanina”. Uznał wtedy znaczenie dogmatów i zamarzyło mu się życie w celibacie.

Rok później rozpoczął naukę w Trinity College w Oksfordzie, a w 1822 r. pracę w Oriel College. Pochłonęły go studia nad Biblią i pismami wczesnych Ojców Kościoła. Trzy lata później został anglikańskim księdzem i objął funkcję wikarego uniwersyteckiej świątyni.

Podczas podróży po Sycylii w 1833 r. ciężko zachorował. Wtedy przeżył drugie nawrócenie: zapragnął reformy Kościoła anglikańskiego. Z przyjaciółmi zorganizował Ruch Oksfordzki przeciwstawiający się liberalizmowi, optujący za niezależnością Kościoła Anglii od władz państwowych i przychylający się do sprawowania liturgii według katolickiej tradycji.

W 1841 r. ściągnął na siebie krytykę, interpretując w katolickim duchu doktrynalny fundament anglikanizmu „39 Artykułów Wiary”. W następnych latach rezygnował z pełnionych funkcji, by 9 października 1845 r. wstąpić do Kościoła katolickiego. Przyjął święcenia kapłańskie w Rzymie i wrócił na Wyspy, gdzie w Birmingham utworzył dom Zgromadzenia Oratorian (filipini).

Konwersja okazała się kosztowna — musiał opuścić Oksford. Kenneth L. Woodward pisze, że rodzina i przyjaciele kardynała pozostali anglikanami, zaś katolicy nigdy go do końca nie zaakceptowali i nie docenili jego talentów. Autor „Fabryki świętych” dodaje jednak: „dla Newmana poczucie, że odkrył w końcu »prawdziwy Kościół Zbawiciela«, było czymś więcej niż tylko kompensacją”. „O, jakże beznadziejne i smutne jest moje życie, odkąd zostałem katolikiem — pisał w dzienniku. — Na tym polega różnica: jako protestant uważałem swoją religię za smutną, ale nie uważałem za smutne swojego życia, ale odkąd zostałem katolikiem — moje życie jest smutne, nie zaś religia”.

W 1879 r. papież Leon XIII — przychylając się do prośby licznych świeckich — mianował Newmana swoim pierwszym kardynałem. Rehabilitacja wielkiego konwertyty stała się faktem.

Życie, czyli rozwój

Ostateczne nawrócenie Newmana na katolicyzm dokonało się podczas prac nad „O rozwoju doktryny chrześcijańskiej”. Książkę zaczął pisać jako anglikanin, wydał drukiem jako katolik. „W miarę, jak postępowałem w pracy, moje trudności tak się wyjaśniały, że przestałem mówić o »katolikach rzymskich« i odważnie nazywałem ich »katolikami« — wyznał 20 lat po publikacji. — Zanim doszedłem do końca, zdecydowałem się być przyjętym”. Teoria rozwoju doktryny najbardziej, wśród całej działalności Newmana, wpłynęła na teologię katolicką. Radykalni tradycjonaliści do dziś uważają Anglika za winnego największej herezji — herezji modernizmu.

Forma ujmowania najważniejszych zasad wiary podlega ewolucji, zmianom, pozwalając zakorzeniać się powierzonemu Kościołowi depozytowi we wciąż zmieniającej się historii — to przesłanie dzieła. Tylko tak wiara może być zrozumiana przez kolejne pokolenia. „W świecie wyższym jest inaczej, ale żyć tu, na ziemi, to znaczy zmieniać się, a być doskonałym to znaczy zmieniać się często” — pisał. Prawda ta musi dotyczyć wiary, o ile jest ona żywa. Wyróżnił „zasady” i „doktryny”. Doktryny są podlegającymi rozwojowi ujęciami zasad. Prawda zbawienia została objawiona w przeszłości, ale Kościół może, gdy zaistnieje potrzeba, rozwijać objawioną naukę i wyprowadzać z niej odpowiedzi na pytania teraźniejszości. Newman łączy tu tradycję i postęp.

„Kto zna tylko jego pisma, niewiele o nim wie” — uważał jednak przyjaciel Newmana. Vincent F. Blehl SJ, postulator w jego procesie beatyfikacyjnym, odkrył szereg jego aktywności w tym czasie: prowadził księgi rachunkowe szkoły, pisał listy do rodziców o osiągnięciach dzieci, reżyserował przedstawienia, odkurzał książki w bibliotece, pomagał biednym parafianom, codziennie spowiadał, głosił kazania, kierował misjami w więzieniu, przytułku i sierocińcu...

Samobójstwo

W 1859 r. Newman został szefem katolickiego miesięcznika „Rambler”, wcześniej prowadzonego przez świeckich i ostro krytykowanego przez hierarchię za samodzielność. Kardynał miał pismu „wyprostować kręgosłup”. Szybko jednak władze Kościoła zmusiły go do dymisji. Przeraziła ich jego wizja laikatu w artykule „O konsultowaniu wiernych świeckich w sprawach doktryny”. „Publikacja tego eseju okazała się — pisał John Coulson — aktem politycznego samobójstwa, po którym jego kariera w Kościele już nigdy w pełni się nie odrodziła”. Tekstem ściągnął na siebie wręcz „niezadowolenie papieża”. Formalnie został oskarżony o herezję...

Newman przekonywał bowiem, że nie można „Kościoła słuchającego” (świeccy) traktować jak biernej masy będącej opozycją „Kościoła nauczającego” (kler). Zachowanie autentycznej wiary domaga się, by oba te „Kościoły” słuchały się i uczyły od siebie nawzajem. Dowodzi tego historia. Newman przypomniał, że w IV w. Kościół nie uległ herezji arianizmu, odrzucającej prawdziwe bóstwo Chrystusa, dzięki świeckim. „Zaistniało czasowe zawieszenie funkcji Kościoła nauczającego — stwierdził. — Gremium biskupów zachwiało się w wierze”. Tego było hierarchom za wiele.

Ks. George Talbot, rzymski człowiek prymasa Anglii, zagorzałego krytyka Newmana, pisał do zwierzchnika: „Jakie są kompetencje laikatu? Chodzenie na polowania, strzelanie, bawienie się. To są rzeczy, które oni rozumieją, ale nie mają zupełnie żadnego prawa wtrącać się w problemy kościelne (...). Newman jest najbardziej niebezpiecznym człowiekiem w całej Anglii i ksiądz arcybiskup przekona się, że posłuży się on laikatem przeciwko Waszej Miłości”. Wytoczono mu proces o nieortodoksję, jednak sytuację udało się wyciszyć. W jednym z listów żalił się, że w Kościele nie ma miejsca na teologiczną debatę. Sprawy kontrowersyjne od razu trafiają do Kongregacji Propagandy (obecnie Nauki Wiary), „gdzie nie zna się warunków angielskich, wszyscy mówią po włosku i prym wiedzie jakiś biskup o wąskich horyzontach, choćby nawet świątobliwy”.

Do intuicji Newmana na temat teologii laikatu powrócił Sobór Watykański II. Konstytucja dogmatyczna o Kościele stwierdza: „Dzięki temu zmysłowi wiary (sensus fidei), który jest pobudzany i podtrzymywany przez Ducha prawdy, Lud Boży (...) wnika w nią głębiej z pomocą słusznego osądu i w sposób pełniejszy stosuje ją w życiu” (nr 12).

Najpierw za sumienie

W anglikańskim okresie życia Newman głosił, że papież jest antychrystem. W katolickim uznał posługę biskupa Rzymu za niezbędną dla wiary. Przeciwstawiał się jednak ówczesnym tendencjom „ubóstwienia” urzędu papieskiego. Występował przeciw ruchowi na rzecz zdogmatyzowania prawdy o jego absolutnej władzy i uczynienia go jedyną „regułą wiary” (tzw. ultramontanizm). Przyjmował nieomylność biskupa Rzymu, ale ograniczoną i ściśle związaną z nieomylnością soborów powszechnych i Kościoła.

Ultramontanizm miał odnieść triumf na Soborze Watykańskim I. Newman odmówił więc zaskakującej prośbie jednego z biskupów, by został jego doradcą podczas obrad. „Jestem zbyt stary (...). Rzymska dieta poważnie nadwerężyłaby moje zdrowie” — tłumaczył. Odmówił nawet Piusowi IX, który o dziwo zaprosił go jako konsultanta. „Jak św. Grzegorz z Nazjanzu — wyjaśniał Newman — lubię chodzić własną drogą (...), żyjąc bez przepychu i luksusu lub naglących obowiązków”. Nie widział racji w ultramontanizmie.

Na Vaticanum I nieomylność papieża i jego jurysdykcji uznano za dogmat, ale w ściśle określonych granicach. Newman, gdy pojawiła się konieczność, publicznie bronił tego kroku, mimo że soborowe sformułowanie uważał za jednostronne. „Nie jest dobrze, aby papież na swym urzędzie pozostawał 20 lat. To jest anomalia i nie wydaje dobrych owoców; papież staje się bogiem — notował — nie ma nikogo, kto by mu się przeciwstawił; nie zna faktów i popełnia okrutne czyny, nie mając takiego zamiaru”. Do przyjaciela zaś pisał: „Musimy być cierpliwi, mieć wiarę, a nowy papież i ponownie zwołany sobór skorygują klęskę”. Słowa brzmią niczym proroctwo, zrealizowane na Vaticanum II, który uleczył jednostronność przez doktrynę o kolegialności biskupów.

Wznosząc toast „wcześniej wypiłbym za sumienie, a potem dopiero za papieża”, pisał przekonany, że granicą dla kościelnej władzy jest sumienie. Jednocześnie zgadzał się z krytyką absolutnej, wręcz irracjonalnej wolności sumienia, które jest głosem Boga, co — jak twierdził — oznacza: „Sumienie ma prawa, ponieważ ma obowiązki”. Te poglądy bliskie są nauczaniu Soboru Watykańskiego II (por. „Gaudium et spes”, 16).

Józef Majewski

             

Zgłoś jeśli naruszono regulamin