Quinnell_A_J_-_Wiezy_krwi.txt

(542 KB) Pobierz
   A.J. Quinnell
   WI�ZY KRWI
   T�umaczy� Grzegorz Gotart
   
   
   
   KSI�GA PIERWSZA
   
   1
   
   W windzie �mierdzia�o czy mo�e raczej �mierdzieli jad�cy ni� ludzie; Kirsty Haywood po raz kolejny po�a�owa�a, �e nie pracuje na ni�szym pi�trze.
   Zje�d�aj�c winda zatrzymywa�a si� na ka�dym pi�trze i zabiera�a wciskaj�cych si� pasa�er�w. W ko�cu Kirsty zosta�a wepchni�ta w sam k�t pomieszczenia, mia�a przed sob� �ysego m�czyzn� w p�aszczu w uko�n� krat�, kt�ry mi�toli� w ustach zgas�y niedopa�ek grubego, czarnego cygara. Odwr�ci� si� do stoj�cej u jego boku kobiety o haczykowatym nosie i burkn��:
   - No wi�c m�wi� go�ciowi: dobra, podkradaj, ale z umiarem! Przekl�ci ksi�gowi!
   Jasne, skomentowa�a w duchu Kirsty, zawsze ksi�gowi s� winni. T�usty flejtuch sam pewnie od lat okrada firm� i wsp�lnik�w.
   Na parterze pasa�erowie wysypali si� z windy. Kirsty wysz�a z uczuciem ulgi i wzi�a g��boki oddech. Ale zapach unosz�cy si� w holu wej�ciowym nie by� wcale lepszy. Przecisn�a si� do kiosku. Stary, siwow�osy Murzyn poda� jej bez s�owa paczk� mi�towych cukierk�w i jak zawsze mrugn�� do niej porozumiewawczo. Odpowiedzia�a mu bladym u�miechem i przypomnia�a sobie sw�j pierwszy dzie� przed dwudziestu laty, kiedy w�osy kioskarza by�y mniej przypr�szone siwizn�, a mrugni�cie okiem jeszcze bardziej wymowne.
   Wysz�a z biurowca i wci�gn�a przez nos zimne powietrze. By�a sz�sta po po�udniu. Mro�ny wiatr rozwiewa� spaliny z samochod�w t�ocz�cych si� na Si�dmej Alei w zwyk�ym dla tej pory dnia korku ulicznym. Postawi�a ko�nierz p�aszcza i ss�c mi�t�wk� ruszy�a ra�nym krokiem. Sz�a jak typowy mieszkaniec Nowego Jorku: oczy utkwione przed siebie, obcasy wystukuj� szybki rytm na chodniku, r�ce wci�ni�te w kieszenie - ca�y czas lawirowa�a, �eby unikn�� zderzenia z przelewaj�c� si� fal� przechodni�w.
   Przystan�a na Czterdziestej Pierwszej, czekaj�c na zmian� �wiate�. Zacz�� pada� deszcz ze �niegiem i na ulicy w jednej chwili wyr�s� las parasoli. Zapomnia�a zabra� parasolk�, wyci�gn�a wi�c teraz szal z kieszeni i os�oni�a nim jasne w�osy.
   Nowy Jork w styczniu... Od dw�ch tygodni miasto by�o sparali�owane opadami �niegu. Pogoda dawa�a si� mocno we znaki przy niskiej temperaturze powietrza. Nawet typy spod ciemnej gwiazdy wola�y pozostawa� w domu.
   Znowu nie kursuj� autobusy...
   Westchn�a z rezygnacj�. Czeka� j� kolejny d�ugi marsz do domu przez zwa�y mokrego �niegu. Z wylot�w stacji metra wydobywa�y si� z�owieszcze opary, kt�re rozwiewa� arktyczny wiatr. Z pobliskiego Broadwayu dochodzi�o zawodzenie syren. Tu� nad jej uchem elegancko ubrany m�czyzna gniewnie warkn�� na stoj�c� za nim kobiet�, kt�ra niechc�cy tr�ci�a go parasolk�. Kobieta odpowiedzia�a mu r�wnie przyja�nie.
   Kirsty pozostawa�a na wszystko oboj�tna. Dla niej, kt�ra w tym mie�cie urodzi�a si� i wychowa�a, zawodzenie syren i gniewne pysk�wki, niecierpliwo�� i oboj�tno�� by�y raz na zawsze zro�ni�te z otaczaj�cym j� �rodowiskiem.
   Kiedy zapali�o si� zielone �wiat�o, roze�lony elegancik przepchn�� si� obok niej, toruj�c sobie drog� teczk� ze �wi�skiej sk�ry. Sz�a dalej, przezornie omijaj�c obskurne rejony Czterdziestej Drugiej i Times Square. Pami�ta�a jeszcze, jak rodzice zabrali j� w dzieci�stwie do mieszcz�cego si� tam teatru. By�o to niby wkroczenie do krainy ba�ni: b�yszcz�ce czarne limuzyny, eleganckie kobiety w d�ugich, zwiewnych sukniach, t�umy podekscytowanych ludzi czekaj�cych na przelotne pojawienie si� gwiazdy. Przez up�ywaj�ce lata by�a �wiadkiem niemal nieuchwytnie dokonuj�cej si� metamorfozy: rejon ten obj�y we w�adanie dziwki i handlarze narkotyk�w, podejrzane typy i �puny o oczach szklistych od proch�w. Seks z migaj�cych neon�w, ludzkie �miecie za�cielaj�ce ulice.
   Od kilku lat przemierzaj�c dwa razy dziennie miasto trzyma�a si� z dala od tego miejsca.
   W miar� jak oddala�a si� od dolnego Manhattanu, na chodnikach robi�o si� coraz lu�niej i w ko�cu mog�a i�� nieco spokojniejszym krokiem. Zadawa�a sobie pytanie, dlaczego Larry um�wi� si� z ni� na spotkanie w barze "Bailey's". Zwykle spotykali si� u niego lub - znacznie cz�ciej - u niej. Kiedy zadzwoni�, by� dziwnie tajemniczy - powiedzia� tylko, �e chcia�by, by przed kolacj� wpadli gdzie� na par� drink�w. Chocia� bar dzieli�y od mieszkania Kirsty tylko dwie przecznice, nigdy w nim jeszcze nie by�a. Gwoli �cis�o�ci, w barach bywa�a nader rzadkim go�ciem.
   Zacz�o mocniej pada�. Pokona�a biegiem kilka ostatnich przecznic i zatrzyma�a si� pod os�on� pasiastej markizy. Z trudem �apa�a oddech, nie nawyk�a do fizycznego wysi�ku. Zdj�a z g�owy szal. Nie na wiele si� przyda�. Doprowadzi�a do porz�dku w�osy i pchn�a obramowane mosi�dzem drzwi. Up�yn�a chwila, zanim przyzwyczai�a wzrok do panuj�cego wewn�trz p�mroku. Sala urz�dzona by�a w stylu wiktoria�skim. Purpurowy dywan, �ciany wy�o�one czerwonymi at�asowymi tapetami, zako�czonymi u g�ry kr�tym czarnym wzorem, niebieskie klosze zdobione fr�dzlami, stoliki w kolorze mahoniowym i krzes�a obite czerwonym aksamitem. W ko�cu sali ci�gn�� si� d�ugi kontuar barowy, a w rogu sta�o pianino, na kt�rym brzd�ka� ze znudzonym wyrazem twarzy ubrany na czarno rudzielec. P� tuzina m�czyzn obecnych na sali zwr�ci�o na ni� taksuj�ce spojrzenia. Nie by�o w�r�d nich Larry'ego. Rozpozna�a bez trudu, z kim ma do czynienia: byli to w wi�kszo�ci m�odzi, najwy�ej w �rednim wieku m�czy�ni, specjali�ci z dzia��w sprzeda�y i przedstawiciele m�odszej kadry kierowniczej. Wszyscy ubierali si� tradycyjnie, a na ich twarzach malowa� si� nastr�j nerwowego wyczekiwania. Dotar�o do niej momentalnie, �e znajduje si� w jednym z "bar�w dla samotnych". Spojrza�a na zegarek: wp� do si�dmej. Larry wyj�tkowo si� sp�nia�. Przysz�o jej do g�owy, by poczeka� na niego na ulicy, ale deszcz zacina� coraz mocniej. W barze by�o przynajmniej ciep�o - nawet za ciep�o.
   Rozwi�za�a pasek p�aszcza, zrzuci�a p�aszcz z siebie i powiesi�a go na wieszaku przy drzwiach. Ca�y czas czu�a na sobie taksuj�ce spojrzenia m�czyzn siedz�cych przy barze. Niemi�osiernie zmarzni�ta i przemoczona usiad�a przy stoliku. Bez zbytniego po�piechu podesz�a do niej kelnerka o tlenionych w�osach, z�bach jak u konia i z wypi�tym biustem. Kirsty zam�wi�a whisky sour. Czu�a narastaj�c� irytacj�. Dlaczego Larry chcia� si� z ni� spotka�? I dlaczego si� sp�nia, wiedz�c, do jakiego miejsca j� zaprosi�? Pewnie przychodzi tu cz�sto w interesach i zna niejednego z bywalc�w baru. No tak, jasne, pomy�la�a z niech�ci�, na pewno marzy mu si�, �e wchodzi na sal� i �ledzony spojrzeniami reszty m�czyzn podchodzi do um�wionej z nim atrakcyjnej kobiety.
   Po zaledwie pi�ciu minutach, w trakcie kt�rych m�czy�ni naradzali si� szeptem, jeden z nich zszed� z barowego sto�ka i zbli�y� si� do Kirsty, stroj�c twarz w ujmuj�cy u�miech.
   - Poznajmy si�, jestem Ray - zacz�� i zaproponowa� pokazuj�c szklaneczk� Kirsty: - Mog� ci� pocz�stowa�?
   Pokr�ci�a przecz�co g�ow�. Natr�t nie odchodzi�, pr�buj�c nadal si� u�miecha�.
   - Jeste� sama?
   - Czekam na przyjaciela.
   - Mhm... Ale mog�aby� przysi��� si� do nas, dop�ki nie przyjdzie. Mo�e si� przecie� sp�ni�.
   - Dzi�kuj�, wol� posiedzie� sama.
   - W porz�dku, rozumiem. - Odwr�ci� si� i wzruszywszy wymownie ramionami, odszed� do obserwuj�cych ca�� scen� m�czyzn przy barze.
   W ci�gu paru minut lokal zacz�� si� zape�nia�. Na ka�d� z przyby�ych kobiet przypada�o mniej wi�cej pi�ciu m�czyzn. Kirsty mog�a obserwowa� godowy rytua�: wymian� spojrze� i mow� cia�a, propozycje pocz�stunku, z kt�rych niekt�re bywa�y przyjmowane. �atwo jej by�o sobie wyobrazi�, jak przebiegaj� otwieraj�ce gr� gambity:
   - Cze��, gdzie pracujesz? A mo�e w og�le nie pracujesz?
   Albo:
   - Nie zalewasz? Zna�em kiedy� go�cia z firmy Macy's Sportswear. Szef dzia�u zakup�w, prawdziwa szycha... Jak on si� do diab�a nazywa�? Na pewno ci� ju� tu kiedy� widzia�em... Pierwszy raz? �artujesz?
   Czy cho�by:
   - Ja? Handluj� swetrami. Najlepszy sort, nie schodz� poni�ej jedenastu dolar�w.
   Kirsty zerkn�a ponownie na zegarek i postanowi�a wyj��. Si�ga�a ju� po torb�, kiedy wszed� Larry. Wieszaj�c p�aszcz skrzywi� si� w przepraszaj�cym u�miechu i podszed�, machaj�c po drodze r�k� do kilku znajomych bywalc�w baru. Pochyli� si� nad jej krzes�em, �eby poca�owa� j� w usta, jednak Kirsty odwr�ci�a g�ow� i podstawi�a mu jedynie policzek.
   Zjawi�a si� kelnerka z kieliszkiem martini dla Larry'ego. Spojrza�a na opr�nion� do po�owy szklaneczk� Kirsty i podnios�a pytaj�co brwi. Kirsty potrz�sn�a przecz�co g�ow�.
   Larry wypi� jednym haustem po�ow� martini i obrzuci� j� uwa�nym spojrzeniem. Mia� czterdzie�ci pi�� lat, by� wysoki i szczup�y, o w�osach lekko siwiej�cych na skroniach. Sprawia�by wra�enie dystyngowanego d�entelmena, gdyby nie ubranie, kt�re nosi�. Mia� na sobie ciemnoszary garnitur o workowatym kroju, spopularyzowanym przez Cardina, w kt�rym przy doborze odpowiednich dodatk�w prezentowa�by si� ca�kiem dobrze, gdyby nie wystroi� si� w jasno��t� koszul� i zielony krawat, zawi�zany w niemodnie wielki w�ze�. Ca�o�ci dope�nia�a ��ta chusteczka, kt�ra wystawa�a z g�rnej kieszonki marynarki o wiele bardziej, ni� to nakazywa�a przyj�ta moda. Zdaniem Kirsty wygl�da� dok�adnie na kogo�, kim by�: �rednio radz�cy sobie po�rednik handlowy w du�ej firmie tekstylnej, kt�ry nigdy nie dostanie awansu na kierownicze stanowisko.
   - Wiem, �e jeste� na mnie w�ciek�a. Przepraszam ci�, ale w�a�nie kiedy zbiera�em si� do wyj�cia, wszed� do mojego pokoju ten kutas Kaufman i zacz�� mi chrzani� o sp�niaj�cych si� dostawach do wiosennej kolekcji... Zupe�nie jakby to by� m�j problem.
   Potrz�sn�a g�ow� i powiedzia�a:
   - Nie lubi�, jak zostawia si� mnie sam� w takim miejscu, Larry. To istny dom schadzek.
   Zobaczy�a irytacj� na jego twarzy.
   - Daj spok�j, Kirsty, mamy rok sze��dziesi�ty pi�ty. Dziewczyny, kt�re tu przychodz�, pracuj� tak jak ty... S� w�r�d nich sekretarki, ekspedientki, ksi�gowe... Czasy si� zmieni�y. Chc� r�wnych szans. Dlaczego nie mog� p�j�� same do lok...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin