Rozdział 16. Ojciec YCD.pdf

(138 KB) Pobierz
Obudził mnie dźwięk komórki, który dodatkowo zwiększył ból głowy
Autor: yeans-girl
Beta: choco.latte
284157850.001.png
ROZDZIAŁ SZESNASTY
Ojciec
Obudził mnie dźwięk komórki, który dodatkowo zwiększył ból głowy. Został on
wywołany przez całonocny płacz do poduszki. Minioną noc bez najmniejszego problemu
mogę zaliczyć do najgorszych, jakie do tej pory mi się przydarzyły. Sięgnęłam po piekielne
urządzenie leżące na stoliku nocnym i nie patrząc na ekran, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
– Słucham?
– Bella? – zapytała moja Renee trudnym do zidentyfikowania głosem. Tak jakby również
była zapłakana, ale przypuszczam, że to sprawka wczesnej godziny. – Możemy pogadać?
– Pewnie, mamo. Co jest? – Starałam się ukryć to, iż u mnie coś jest nie tak. Ale ta
rozmowa wydawałam się dobrym powodem, żeby powiedzieć jej o ciąży. Postanowiłam, że
zaraz to zrobię.
– Miałaś rację. Wszyscy mieliście. Przepraszam. – Teraz już byłam pewna, że płakała.
Nareszcie to do niej dotarło. Może jednak powiem jej jak się zobaczymy. Zawsze lepiej
odbyć taką rozmowę twarzą w twarz, niż przez telefon.
– Aaaa… masz prawnika? – spytałam. Miałam nadzieję, że wychwyci drugie dno tego
pytania.
– Widzisz Bells. W dzień, w którym złożyłam pozew, chciałam z kimś porozmawiać.
Obdzwoniłam wszystkie przyjaciółki, ale te wystawiły mnie. Jednoznacznie stwierdziły, że
jeśli odwróciłam się od męża, to nie ma już powodu, abyśmy się zadawały. Wiąże się z tym
grubsza afera, ale opowiem ci jak przyjedziesz. W desperacji poszłam do Esme. Niewiele
wtedy myślałam. W innym przypadku nie zjawiłabym się u niej. Cóż, od razu mnie wpuściła i
wybaczyła. Uznała, że oślepiła mnie miłość.
– Dlaczego nie zadzwoniłaś wcześniej? – zapytałam z wyrzutem.
– Nie chciałam cię martwić. Na pewno masz ważniejsze sprawy na głowie.
„Gdybyś tylko wiedziała” – pomyślałam.
– A u ciebie w porządku? Mam nadzieję, że Charlie się tobą opiekuje. Mówił mi, że
ostatnio chorowałaś…
– Chwila! – przerwałam jej. – Dzwoniłaś do taty, a do mnie nie? On już wie?
– Wie. Córeczko, przepraszam. Nie byłam na siłach jeszcze ci powiedzieć. Przyznać rację
córce, nie jest dla matki prostym zadaniem. – zachichotała, a ja przyłączyłam się do niej. –
Co u Lei i Jacoba?
Cholera. Wzięłam kilka głębszych oddechów, usadowiłam się wygodniej na łóżku i
opowiedziałam jej całą historię.
– Tak mi przykro, Bells.
– Już mi lepiej. Z dnia na dzień Jacob stawał mi się coraz bardziej obojętny i prędzej czy
później i tak byśmy zerwali, ale to co zrobili, to cios poniżej pasa. Ja też nie byłam fair w
stosunku do niego, ale nie aż tak. Opowiem ci, gdy się zobaczymy.
Wymieniłyśmy jeszcze kilka zdań i pożegnałyśmy się.
Po zjedzeniu szybkiego śniadania, udałam się na umówioną wizytę u ginekologa. Podczas
siedzenia na niewygodnych plastikowych krzesłach w poczekalni, dosłownie czułam, jak
moje wnętrzności zżerają nerwy. Co jeśli to dziecko Jacoba? Nie ma najmniejszych szans,
żebym do niego wróciła, a perspektywa wychowywania dziecka w niepełnej rodzinnie nie
była najlepszym rozwiązaniem. Tak czy siak, jednak ta mała istotka w moim brzuchu, będzie
miała tylko mnie. Nawet gdyby należała do Edwarda, to słowo „tato” niestety będzie dla niej
czymś obcym i nieosiągalnym. Kiedy po przeżytych katuszach w poczekalni i na kozetce
lekarskiej usłyszałam „Początek czwartego tygodnia”, poczułam, jak żołądek podchodzi mi
do gardła.
Nie miałam możliwości zobaczenia swojej twarzy, ale dałabym sobie głowę uciąć, że
malowała się na niej ulga. To dziecko Edwarda. Noszę pod sercem cząstkę mojego
ukochanego. Podczas powrotu do domu przez cały czas się uśmiechałam. W moim umyśle
błąkały się setki dzieci. Niektóre z nich miały brązowo–miedziane włosy i zielone oczy, a
inne uśmiechały się do mnie tak, jak robił to Ed. Były też takie, których wygląd nie zadawalał
mnie specjalnie. Brązowe włosy i czekoladowe oczy.
Otworzyłam drzwi wejściowe i odruchowo zatkałam nos. Charlie znowu chciał zrobić coś
pożytecznego i zabrał się za gotowanie. Weszłam cicho do kuchni i zauważyłam krzątającego
się po niej ojca, który próbował uratować obiad. Makaron kipiał, a mięso spaliło się
doszczętnie. Podeszłam do kuchenki i zakręciłam kurek tak, aby nie doprowadzić do gorszych
szkód. Humor dzisiaj dopisywał Charliemu. Szkoda tylko, że za chwilę mu go zepsuję.
– T–tato? – zaczepiłam go, jąkając się.
– Wiem, Bells. Śmierdzi tu. Zagapiłem się, ale sytuację mam już pod kontrolą – oznajmił z
wielkim uśmiechem.
„Jak ja mam mu to, cholera, powiedzieć?” – zastanawiałam się, w myślach przeklinając
swoje zachowanie tamtej pamiętnej nocy, którą to spędziłam w łóżku z moim najlepszym
przyjacielem.
Charlie rozkładał właśnie na stole talerze, nucąc pod nosem jakiś hit lat siedemdziesiątych.
Chwyciłam ścierkę i zaczęłam polerować szklanki.
– Tato, jestem w ciąży. – Dopiero po chwili uzmysłowiłam sobie, jakie słowa właśnie
wydostały się z moich ust. – Kurwa!
– Bells, język – zganił mnie. – Chwila, coś ty powiedziała? – zapytał lekko zbity z
pantałyku. Postanowiłam, że w tej sytuacji najlepiej będzie zagrać głupią, więc jak gdyby
nigdy nic, powtórzyłam wypowiedziane przeze mnie wcześniej przekleństwo.
– Co powiedziałaś wcześniej – wytłumaczył sarkastycznie.
Nabrałam powietrza do płuc i teatralnie klepnęłam się w czoło.
– Masz namyśli to, że powiedziałam, iż jestem w ciąży? – Udałam, że skupiam uwagę na
trzymanej przeze mnie szklance.
Ojciec spojrzał na stojącą w przedpokoju szafkę, w której schowana była broń i nie
spuszczając z niej oczu, klapnął na krześle. Zachichotałam, kiedy do moich uszu dobiegł
charakterystyczny plask.
– A mi do śmiechu nie jest – naburmuszył się. – Kto ci to zrobił? Kiedy? Co teraz masz
zamiar zrobić? – Praktycznie wszystkie te pytania zostały wypowiedziane na jednym
wydechu.
– Spokojnie, to nie był mój pierwszy raz. – Nie chciałam, by obwiniał Edwarda do końca
życia za coś, czego on sam prawdopodobnie nie chciał zrobić.
– Zabiję skurwysyna. Kto to był? – wysyczał przez zaciśnięte żeby.
– Straciłam dziewictwo z Jacobem. – Imię mojego byłego z trudem przeszło mi przez usta.
– Czyli to nie jego dziecko? – Wzrok Charliego opuścił szafkę z bronią i skupił się na
mnie. Z czystym sercem mogę stwierdzić, że wolałam poprzednia sytuację.
– Całe szczęście nie.
Zmarszczył brwi.
– On mnie zdradził. Z Leą – szepnęłam, a w moich oczach nazbierały się łzy. Ojciec wstał,
podszedł do mnie i przytulił. Szeptał do mojego ucha słowa otuchy, a kiedy się trochę
uspokoiłam, zaczęłam mówić:
– Ja go nigdy nie kochałam, ale uświadomiłam to sobie dopiero niedawno. Ja też go
zdradziłam, ale mnie bardziej bolało to ze strony Lei, a nie jego – mówiłam chaotycznie i
modliłam się w duchu, aby zrozumiał.
– Zabiję skurwysyna – powtórzył. – Bells, powiedziałaś już Edwardowi o dziecku?
Co? Skąd on wie, że ten mały szkrab, który urodzi się za niecałe dziewięć miesięcy, jest
jego sprawką? Popatrzyłam się na ojca pytająco, a ten wybuchł śmiechem, którego
opanowanie nie wychodziło mu za bardzo.
– Córciu, to jasne, że przez młodego Cullena zorientowałaś się, iż nigdy nie kochałaś
Jacoba. Zawsze w twoim sercu był tylko Edward. Widziałem, jak przeżywałaś rozłąkę z nim
– wytłumaczył, a ja skrzywiłam się lekko. Nie zdawałam sobie sprawy, że moje cierpienie po
przeprowadzce było aż tak widoczne.
Posiedzieliśmy w kuchni jeszcze jakiś czas. Obiecałam Charliemu, że porozmawiam z
moim ukochanym, kiedy będziemy w Phoenix. Szczerze mówiąc, perspektywa powiedzenia
mu o dziecku nie uśmiechała mi się. Bo co będzie jeśli mnie znienawidzi? Dopiero go
odzyskałam, a już mogę stracić na nowo. Wątpię czy umiałabym się po tym pozbierać.
W trakcie obiadu, tato wpychał we mnie wszystko, co tylko było na stole. Od teraz nakazał
mi się zdrowo odżywiać. Obiecałam mu, że będę się pilnować i urodzę mu zdrową wnuczkę.
Tak, wnuczkę. Charlie stwierdził, iż na pewno będzie to dziewczynka. Nie wiem po czym to
wnioskował. Ja osobiście wolę nie znać płci dziecka. Z reguły nie znoszę niespodzianek, ale
ten jeden jedyny raz mogę się poświecić.
Wieczorem Charlie zadzwonił na lotnisko, kupił nam dwa bilety do Arizony i wziął sobie
urlop w pracy na dwa tygodnie, a ja zmęczona ciężkim dniem położyłam się do łóżka.
– Już za kilka dni znów go zobaczę – szeptam sama do siebie, wpatrując się w sufit
ciemnego pokoju i z taka też myślą oddałam się w objęcia Morfeusza.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin