Biznes według WSI.pdf

(85 KB) Pobierz
Biznes według WSI
Biznes według WSI
06.10.2006 11:44
Oficerowie WSI w przestępczy sposób próbowali przejąć CIECH i Rafinerię Trzebinia.
Wykorzystali do tego fundusz operacyjny, firmy – przykrywki i polsko – żydowską
fundację "Chewra". Gdyby osiągnęli cel, uzyskaliby kontrolę nad całym polskim
rynkiem paliw.
"Podpisz to k…a w końcu, albo cię zaje… my" – słyszał kilkadziesiąt razy dziennie
biznesmen Jan Załuska, gdy skrępowany, z zawiązanymi oczami, leżał na betonowej
podłodze. Porywacze wywodzący się z Wojskowych Służb Informacyjnych domagali się od
niego, aby podpisał sfałszowaną uchwałę zarządu spółki, której był prezesem. Gdyby to
zrobił, inna firma - będąca przykrywką dla działań WSI – mogłaby legalnie wyłudzić ponad
100 mln. dol. z amerykańskiego banku. Załuska nie wiedział, że pieniądze te miały zostać
wykorzystane do zakupu firm CIECH i Rafineria Trzebinia, które chcieli zawłaszczyć
oficerowie wojskowych specsłużb. Odmawiał podpisania. Porywacze uwolnili go, gdy
obiecał zapłacić 600 tys. dol. okupu.
Biznesmen walczył do końca. O całej sprawie powiadomił Centralne Biuro Śledcze.
Funkcjonariusze szybko zorientowali się kto stał za brutalnym uprowadzeniem Załuski. Przy
próbie podjęcia okupu, groźnych bandytów aresztowali policyjni komandosi. Śledztwo
wykazało, że zbrodnia jest elementem cynicznej gry wojskowych służb specjalnych. Stawką
tej gry były wielkie pieniądze, które miały trafić do kieszeni zaangażowanych w grę oficerów
WSI.
Fundacja pojednania
Jan Załuska znany był polskim służbom specjalnym od lat 70. Był wówczas bliskim
współpracownikiem i tłumaczem kardynała Stefana Wyszyńskiego. SB próbowało
zwerbować go i dzięki temu poznać treści prywatnych rozmów Prymasa Tysiąclecia z
kościelnymi dostojnikami innych krajów. Załuska konsekwentnie odmawiał. W końcu
bezpieka zmusiła go do wyjazdu z kraju. Mężczyzna zamieszkał w Wiedniu. Tam, w 1980 r.
założył firmę polonijną. W połowie lat 90. szanowanego powszechnie biznesmena do
współpracy zaprosiła fundacja żydowska "Chewra", której celem było pojednanie polsko –
żydowskie i kultywowanie pamięci o ofiarach Holocaustu. Przedstawiciele "Chewry"
odwoływali się do charytatywnej działalności Załuski i do zasług jego rodziny w pomocy
Żydom podczas okupacji (babka Załuski osobiście uratowała 12 dzieci żydowskich, a jego
krewna – zakonnica – pomagała Żydom uciekać z getta do Puszczy Kampinoskiej).
Szefem "Chewry" był wówczas Leszek Łazowski – od lat związany z polskim wywiadem
wojskowym. Osobą, która mi go zarekomendowała był minister spraw zagranicznych
Władysław Bartoszewski – opowiada Załuska. – Dzięki temu obdarzyłem Łazowskiego
zaufaniem i nawiązałem z nim współpracę.
W ten sposób, w 1998 r., na prośbę Łazowskiego, Załuska założył w Austrii firmę GlobalEco.
Miało to być prywatne przedsięwzięcie biznesowe, którego zyski miały zasilać fundację
"Chewra". 50 proc. udziałów w niej miał sam Łazowski, a drugie jego amerykański wspólnik
Joseph Rumley. Prezesem jednoosobowego zarządu był właśnie Załuska. W ten sposób,
założona przez niego firma znalazła się w centrum gry operacyjnej WSI.
1
Porozumienie w firmie specsłużb
W 2000 r. Leszek Łazowski zapoznał Załuskę z Łukaszem Daremiakiem – prezesem Domu
Maklerskiego Sur5net. Polski biznesmen nie wiedział wówczas, że firma ta jest przykrywką
dla działań operacyjnych Wojskowych Służb Informacyjnych.
Wspólnikiem i współpracownikiem Daremiaka był Andrzej Gąsiorowski – współpracownik
wojskowych służb specjalnych PRL - u, współtwórca (razem z Bogusławem Bagsikiem)
słynnego "oscylatora", dziś ukrywający się w Izraelu przed polskim wymiarem
sprawiedliwości. Jego ojciec – Zdzisław Gąsiorowski – jest skarbnikiem i sekretarzem
fundacji "Chewra". Z ramienia WSI, opiekę operacyjną nad Sur5net sprawował ppłk Gerard
Załoga – wówczas i dziś jeden z najważniejszych oficerów kontrwywiadu WSI, w PRL-u
oficer II Zarządu Sztabu Generalnego.
Łazowski zlecił Załusce transakcję kupna - sprzedaży średnioterminowych obligacji
bankowych w USA. Ustalono, że Dom Maklerski za pośrednictwem GlobalEco złoży w
austriackim banku depozyt w wysokości 10 mln. dol. Dzięki temu będzie mógł uzyskać
kredyt 100 mln. dol. i przeznaczyć te pieniądze na zakup obligacji. W grudniu 2000 r.
podpisana została umowa, na mocy której GlobalEco miało pożyczyć Domowi Maklerskiemu
20 mln. dol. Jednak 26 lutego 2001 r. podpisany został aneks do umowy. Stanowi on m.in.
"Kwota pożyczki (…) podniesiona zostaje do 100 000 000 USD". Dwa dni później, na
Florydzie, Załuska podpisał umowę pożyczki dla GlobalEco z amerykańskim domem
maklerskim Tradeology Securities LLC. Na mocy tej umowy, amerykańska firma udzieliła
GlobalEco 100 mln dol. pożyczki pod zabezpieczenie 10 mln dol. Jak ustaliła komisja śledcze
ds. Orlenu i sejmowa komisja ds. służb specjalnych, pieniądze te miały zostać wykorzystane
na zakup większościowego pakietu akcji w Rafinerii Trzebinia.
Trzy dni później Sur5net przelał na konto GlobalEco 10 mln. dol. Daremiak zapewniał
Załuskę, że są to pieniądze jego firmy. Dopiero trzy lata później warszawska prokuratura
ustaliła, że była to nieprawda. Na tą kwotę złożyły się dwie spółki Skarbu Państwa: CIECH
(dostawca ropy dla PKN Orlen) i Rafineria Trzebinia (firma produkująca paliwa
samochodowe z komponentów). Świadczy o tym pisemne porozumienie między tymi dwiema
firmami. Porozumienie to odkryli i zabezpieczyli prokuratorzy. Ze strony CIECH – u podpisał
je dyrektor Robert Bałabanow – związany z WSI. Ze strony rafinerii dokument sygnowali
Kazimierz Trębacz i Kazimierz Wronkowski. Porozumienie to oznaczało, że na
zabezpieczenie kredytu dla Sur5net pieniądze wpłaciła państwowa spółka, które miała zostać
kupiona i przejęta za pieniądze pochodzące z tego kredytu. Gdyby transakcja doszła do
skutku, jedyna polska firma mająca prawo mieszania komponentów paliwowych zostałaby
przejęta przez skompromitowanych oficerów WSI.
20 marca 2001 r. Załuska przekazał 10 mln. dol. do Tradeology LLC. Było to zabezpieczenie
linii kredytowej. GlobalEco wywiązywało się w ten sposób ze swoich zobowiązań. Zaś
Sur5net oczekiwał na pożyczkę 100 mln dol. Wydawało się więc, że wszystko idzie zgodnie z
planem.
Nieistniejąca uchwała
Dwa miesiące później do Jana Załuski zadzwonił prezes Tradeology LLC. Powiedział, że
zawarta została nowa umowa, którą z ramienia GlobalEco podpisał Eduard Maulella
rekomendowany przez członka zarządu "Chewry" Rona Robertsona. Maulella posługiwał się
sfałszowaną kopią rzekomej uchwały zarządu GlobalEco dającą mu nieograniczone
2
pełnomocnictwa. Maulella zawarł umowę, według której depozyt znajdujący się na koncie
GlobalEco w banku Tradeology LLC stał się wkładem kapitałowym we wspólne
przedsięwzięcie między obydwiema firmami. Umowa była bardzo niekorzystna da firmy
Załuski.
Pełnomocnictwo, którym posługiwał się Maulella, zostało sfałszowane. Nie było jego
oryginału. Sfałszowany został podpis Załuski (potwierdzili to grafolodzy). Według
falsyfikatu, Maulella został powołany na członka zarządu przez uchwałę. Tymczasem
austriackie prawo stanowi, że wszyscy członkowie zarządu powoływani są przez
Zgromadzenie Wspólników. Falsyfikat mówi też o Radzie Dyrektorów Spółki. Według prawa
austriackiego taki organ nie istnieje (istnieje za to w Ameryce). Umowa podpisana przez
Maulellę była więc nieważna, jednak Tradeology nie chciało przyjąć tego do wiadomości.
Biznesmen wynajął amerykańską kancelarię prawną, która wystąpiła do sądu o zablokowanie
depozytu i unieważnienie sfałszowanej umowy. Gdyby sąd zrobił to, zostałby natychmiast
cofnięty kredyt 100 mln zł dla Sur5net i cały plan przejęcia Rafinerii Trzebinia spaliłby na
panewce. Sąd wyznaczył pierwszą rozprawę na początek września.
Twarzą w twarz z porywaczami
W ostatnich dniach sierpnia 2001, Załuska spotkał się w Warszawie z prezesem Sur5net
Łukaszem Daremiakiem. W spotkaniu uczestniczyli również: Janusz Szymański – adwokat
reprezentujący Rafinerię Trzebinia i członek zarządu CIECH – Robert Bałabanow. Wszyscy
nalegali, aby biznesmen nie jechał na przesłuchanie do amerykańskiego sądu. Żądali dalszych
negocjacji z Tradeology. Załuska odmówił i wyszedł ze spotkania. Chwilę później został
napadnięty, pobity i uprowadzony.
Zamaskowani porywacze wywieźli biznesmena w odległe, odludne miejsce. Przez trzy
miesiące przetrzymywali go w ciemnej piwnicy. Regularnie bili go i torturowali. Żądali, aby
złożył swój podpis pod sfałszowaną uchwałą zarządu dającą Maulelli nieograniczone
pełnomocnictwo. Chcieli, aby podpisał dokument, że zrzeka się funkcji prezesa GlobalEco.
Biznesmen odmawiał. W końcu obiecał, że zapłaci bandytom 600 tys. dol. okupu. Porywacze
zgodzili się i wypuścili go. Biznesmen trafił do szpitala na długie leczenie.
W czasie, gdy Załuska był więziony przez bandytów, do Wiednia przyjechali Daremiak,
Szymański, Łazowski i Rumley. Odwołali z funkcji prezesa Załuskę i powołali na to
stanowisko Daremiaka. Odkupił on od Łazowskiego 50 proc. udziału w spółce. Pozostałe 50
proc. udziałów nabyła Katarzyna Załoga – córka Gerarda Załogi. Daremiak – już jako nowy
prezes wycofał pełnomocnictwo amerykańskiemu adwokatowi. Wycofał również pozew o
zabezpieczenie depozytu. W ten sposób ludzie WSI przejęli depozyt i kredyt w wysokości
100 mln. dol.
W następnych miesiącach na konto Daremiaka wpłynęły najpierw 4 mln dolarów, a potem
jeszcze 1,5 mln. Pieniądze te zostały podzielone między wspólników. Część depozytu
Daremiak wykorzystuje do tego, aby grać na giełdzie nowojorskiej przy pomocy Internetu.
Od agenta do gangstera
Zatrzymanym szefem 5 – osobowego gangu porywaczy okazał się Łukasz Młynarski. W
latach 90. Młynarski był szpiegiem Wojskowych Służb Informacyjnych w Norwegii. Potem
zaangażował się w interesy paliwowe. Był kolegą i wspólnikiem prezesa Zarządu Rafinerii
Trzebinia – Kazimierza Trębacza, z którym łączyły go interesy. Jak ustaliła prokuratura, za
3
pieniądze Rafinerii, Młynarski kupował dla siebie dzieła sztuki i antyki. Na podstawie faktur
za fikcyjne usługi, transferował z rafinerii dziesiątki tysięcy złotych na konta swoich firm.
Drugim zatrzymanym porywaczem był Jerzy Geneja – bliski znajomy Młynarskiego. Przed
sądem żaden z nich nie przyznał się do zorganizowania porwania dla okupu. Prokuratura
wszczęła również śledztwo w sprawie zlecenia porwania. Zleceniodawcą był Janusz
Szymański – twierdzi Załuska, powołując się na ustalenia prokuratury. Adwokat zaprzecza
jednak jakoby miał cokolwiek wspólnego z tą zbrodnią. Ustaliliśmy, że Szymański usiłował
zastraszyć Załuskę w olsztyńskim sądzie. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura
Rejonowa Olsztyn – Południe.
W listopadzie 2001 r. Jana Załuskę odwiedziła w szpitalu prokurator Monika Przybysz.
Oskarżyła Załuskę o to, że "niekorzystnie rozporządził mieniem Sur5Net w wysokości 10
mln. dol." O to samo oskarżyli biznesmena dziennikarze "Życia Warszawy" zainspirowani
wywiadem z Jerzym Klembą – b. oficerem wywiadu wojskowego PRL-u. Klemba był
głównym inspiratorem telewizyjnego paszkwilu „Dramat w trzech aktach” szkalującego braci
Kaczyńskich.
Wycieńczony Załuska trafił do aresztu śledczego. Po 4 dniach został zwolniony za kaucją 400
tys. zł. Prokuratura zabrała mu paszport i zakazała wyjeżdżać z Polski. Postępowanie w
sprawie mocodawców porywaczy toczy się bardzo powoli i nie przyniosło ważniejszych
ustaleń. Nie toczy się natomiast postępowanie w sprawie wyłudzenia 100 mln dol. kredytu.
Monikę Przybysz odwiedzał Gerard Załoga i rozmawiał z nią na temat postępowania – mówi
jeden z prokuratorów. – Następnego dnia wyciekły informacje o treści przesłuchań osób w tej
sprawie. Załuska twierdzi, że Załoga kilkakrotnie dzwonił do niego i ostrzegał, aby się nie
stawiał, bo "za całą sprawą stoją służby". Również porywacze mówili, że nie poniosą kary, bo
są kryci przez służby specjalne – wspomina Jan Załuska. Jego wniosek o przesłuchanie
prokurator Przybysz w sprawie pozaprocesowych kontaktów z Załogą pozostał bez
odpowiedzi.
Prokuratura nie reaguje na dokumenty przedstawiane przez biznesmena, które dowodzą, że
wszystkie jego transakcje były przeprowadzone prawidłowo, a winę za całą sytuację ponoszą
oszuści związani z WSI.
Jak jednak wynika z ustaleń komisji śledczej ds. PKN Orlen i sejmowej komisji ds. służb
specjalnych, 100 mln dolarów miało być przeznaczone na zakup większościowego pakietu
udziałów w Rafinerii Trzebinia. Transakcję powstrzymała afera Orlenu, powołanie sejmowej
komisji śledczej, a później objęcie władzy przez PiS. Gdyby jednak transakcja ta doszła do
skutku, kontrolę nad główną polską rafinerią przejęliby skompromitowani, bezkarni
oficerowie wojskowych służb specjalnych. To zaś sprawiłoby, że agenci i oficerowie
Wojskowych Służb Informacyjnych mogli przejąć faktyczną kontrolę nad całym, polskim
sektorem paliwowym.
Leszek Szymowski
PS. Tekst pisałem na podstawie dokumentów ze śledztwa prokuratorskiego dotyczącego
porwania Jana Załuski, oraz na podstawie ustaleń sejmowej komisji do spraw służb
specjalnych. Z jej materiałów wynika, że 100 mln zł kredytu miało być przeznaczone na
4
zakup pakietu większościowego Rafinerii Trzebinia. Mimo wielu prób, nie udało mi się
skontaktować z pozostałymi bohaterami afery.
Copyright © Redakcja Internetowa, Polskie Radio S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin