Ostrołęka 1831 Michał Leszczyński.pdf

(3304 KB) Pobierz
885626540.006.png
HISTORYCZNE BITWY
MICHAŁ LESZCZYŃSKI
OSTROŁĘKA 1831
V BELLONA
Warszawa
885626540.007.png 885626540.008.png 885626540.009.png 885626540.001.png
WSTĘP
Tak zwane momenty krytyczne zajmują w historii wojen
poczesne miejsce. Wojna jest bowiem trochę jak waga, na
której szalach obie strony składają swoje szanse na zwycięs­
two. Wraz z rozwojem konfliktu przeciwnicy rzucają na
nią coraz to nowe atuty — przewagę techniczną, deter­
minację czy liczebność rezerw. Waga przechyla się wtedy
to na jedną, to znowu na drugą stronę. W końcu któryś
z walczących przeważa i to on zostaje zwycięzcą. Bardzo
rzadko zostaje nim słabszy przeciwnik. To on najczęściej
musi pierwszy wyłożyć karty na stół, zagrać przysłowiowe
va banque — zebrać wszystkie dostępne siły i wyprowadzić
przy ich pomocy decydujący cios już niemal tryumfującemu
przeciwnikowi. Jeśli uderzenie okaże się celne, zwycięstwo
nagle przestaje być niemożliwe, jak przekonali się o tym
Amerykanie pod Yorktown w 1781 roku. Jeśli tak wiele
ważący cios jednak chybi... cóż, nikt nie będzie mógł
przynajmniej zarzucić przegranym, że nie próbowali.
Niestety, matematyka jest najczęściej bezlitosna. Zwy­
cięzcą okazuje się prawie zawsze strona silniejsza liczebnie,
lepiej uzbrojona, niekoniecznie najbardziej zdeterminowana.
Wystarczy przywołać choćby armię Północnej Wirginii
generała Roberta Lee, która podczas wojny secesyjnej
dokonała cudów waleczności, by w końcu ulec po czterech
885626540.002.png 885626540.003.png
latach przelewu krwi. Cóż dopiero mówić o Japończykach
podczas drugiej wojny światowej — ich poświęcenie
wydawało się nie znać granic, a jednak musieli ustąpić
technicznej i liczebnej przewadze aliantów.
Polacy podczas wojny polsko-rosyjskiej z 1831 roku także
nie dali się łatwo „połknąć” wielokrotnie liczniejszemu
przeciwnikowi, choć nie mieli swojego Austerlitz czy Buli
Run. Potrafili wygrywać potyczki i mniejsze bitwy, przegry­
wali jednak, gdy dochodziło do większych starć. Winą za to
historycy i pisarze najczęściej obarczali polskie elity — rząd,
sejm, ale przede wszystkim generalicję. Najwyższej rangi
dowódcom zarzucano bierność, brak wiary w zwycięstwo czy
po prostu mierne zdolności, które miały doprowadzić do
zaprzepaszczenia szans powstania listopadowego.
Niemalże w centrum przetaczającej się fali krytyki stał
zawsze generał Jan Zygmunt Skrzynecki, który od 26 lu­
tego do 12 sierpnia 1831 roku pełnił funkcję naczelnego
wodza wojsk polskich. Najwybitniejsi historycy powstania,
tj. Stanisław Barzykowski, Ludwik Mierosławski, Wacław
Tokarz, długo zachodzili w głowę, jak można było za­
przepaścić okazję rozbicia wojsk rosyjskich podczas ofen­
sywy wiosennej czy pod Kuflewem, kiedy to większość
okoliczności wydawała się Polakom wybitnie sprzyjać.
Ale to były sukcesy, choć małe, to jednak wciąż sukcesy.
Za grzech śmiertelny pozostanie chyba na zawsze poczytana
Janowi Skrzyneckiemu inna operacja, znana pod nazwą
„wyprawy na gwardię”, podjęta w maju tegoż samego roku.
Jej architekt, kwatermistrz generalny wojsk polskich generał
Ignacy Prądzyński ani przez chwilę nie wątpił w doniosłość
swojego projektu. Unicestwienie w maju 1831 roku stacjo­
nującej w widłach Bugu i Narwi gwardii cesarskiej, na którą
składały się najbardziej wyborowe jednostki rosyjskie, przez
liczące ponad 40 000 żołnierzy zgrupowanie polskie mogło
bez wątpienia przynieść trudne do przewidzenia skutki.
I faktycznie, wyprawa doprowadziła do długo oczekiwanego
885626540.004.png
przełomu w wojnie polsko-rosyjskiej, zgoła innego jednak do
zamierzonego przez generalnego kwatermistrza. W istocie
bowiem to polskie szanse na zwycięstwo zostały pogrzebane,
wieńcząca zaś wyprawę na gwardię bitwa pod Ostrołęką
okazała się jedną ze smutniejszych kart polskiej historii.
To właśnie niefortunnej ofensywie polskiej w stronę wideł
Bugu i Narwi chciałbym poświęcić niniejszą pracę. Celem jej
nie jest tylko przybliżenie tamtych wydarzeń. Pragnąłbym
także umożliwić czytelnikowi lepsze poznanie bohaterów
tego jakże ważnego okresu w historii Polski.
Wyprawa na gwardię, jak zresztą i całe powstanie lis­
topadowe, pozostawiła po sobie obfitą spuściznę w postaci
literatury zarówno naukowej, jak i pamiętnikarskiej. Informacje
na jej temat zawierają pierwsze szerokie monografie po­
święcone powstaniu listopadowemu — członka rządu narodo­
wego Stanisława Barzykowskiego ( Historya powstania lis­
topadowego, t. II-IV, Poznań 1883) oraz Ludwika Mieros­
ławskiego ( Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831:
od epoki na której opowiadanie swoje zakończył Maurycy
Mochnacki, t. I-II, Paryż 1845). Pisali o niej szeroko Wacław
Tokarz ( Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831, Warszawa 1930,
najnowsze wydanie z 1994 roku; Bitwa pod Ostrołęką,
Poznań 1922), Władysław Zajewski (wydane pod jego
redakcją Powstanie Listopadowe 1830-1831. Dzieje wewnę­
trzne, militaria, Europa wobec powstania, Warszawa 1980),
a także Aleksander Puzyrewski ( Wojna polsko-ruska 1831,
Warszawa 1899), który oparł swe badania na pierwszej
monografii powstania — Geschichte des polnischen Aufstands
(1830-31) Friedricha von Smitta, wydanej w Berlinie w roku
1839. Także Marian Kukieł poświęcił jej fragment w Zarysie
historii wojskowości w Polsce, Londyn 1949. Dzieła tych
autorów umożliwiają dobry wgląd w całokształt konfliktu
i jego genezę, mają przy tym tę zaletę, że autorzy korzystali
ze źródeł dziś już nieistniejących bądź niedostępnych. Poprze­
dzające wyprawę operacje doczekały się monografii autorstwa
885626540.005.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin