37. Stuart_Sherry_Wybranka_Apollina.pdf

(324 KB) Pobierz
135327590 UNPDF
Sherry Stuart
Wybranka Apollina
Przełożyła Renata Kochan
1
List od Daphne nadszedł całkiem nieoczekiwanie. Nie dawała znaku życia niemal od
pięciu lat — od tamtej pamiętnej kłótni! Andrea wzdrygnęła się na samo wspom-
nienie owej straszliwej sceny.
Obie zakochały się w tym samym mężczyźnie i z miejsca stały się zaciętymi
rywalkami. To Andrea zwyciężyła w potyczce o ukochanego człowieka, a jej siostra
Daphne, zawiedziona i rozczarowana, zaraz potem wyjechała do Grecji, ojczyzny ich
rodziców. Od tamtego czasu Andrea nic o niej nie słyszała.
A teraz oto leżał przed nią list, w dodatku z załączonym zaproszeniem na wesele!
Andrea bardzo cieszyła się ze szczęścia siostry, życzyła jej przecież jak najlepiej.
Co powie Daphne, gdy usłyszy, że owa nieszczęsna historia miłosna z tamtym
młodym człowiekiem skończyła się w niecały miesiąc po jej wyjeździe?
Andrea nigdy nie zdobyła się na odwagę, aby napisać o tym Daphne. Myśl, że to z jej
powodu serce Daphne zostało złamane, dręczyła ją przez te wszystkie lata. Tak
bardzo się lękała, że siostra nie przyjmie jej przeprosin, a tego by nie zniosła.
W tej chwili to była już przeszłość, a Daphne wyciągała rękę do zgody jako
szczęśliwa narzeczona.
Andrei zrobiło się wstyd. Dlaczego spędziły tyle lat z dala od siebie? Dlaczego nie
trzymały się z siostrą razem, tym bardziej że ich rodzice już nie żyli? Były przecież
same na świecie, nie miały krewnych, a jedyna ciotka też dawno umarła.
Straciłyśmy tyle lat, myślała z goryczą.
Potem zaczęła się zastanawiać, jakiego pokroju człowiekiem mógł być Costa, którego
miała poślubić Daphne, i czy zamierzają zostać po ślubie w Grecji. W liście nie było
nic na ten temat.
Andrea zapytywała siebie samą, czy chciałaby całe życie spędzić w Grecji. W
Chicago właściwie nic jej nie trzymało. Pracowała jako nauczycielka w szkole pod-
stawowej i wiodła raczej monotonne życie. Nie powinna chyba jednak oczekiwać od
siostry, że ta będzie ją namawiać do pozostania w Grecji. Nie mogła się tak wiele
spodziewać i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
List był co prawda przyjazny, a nawet serdeczny. Daphne pisała, że znalazła
mężczyznę swego życia, ale że jej ślub tylko wtedy będzie naprawdę piękny, jeśli
Andrea zaszczyci go swoją obecnością. Zapraszała ją więc na tydzień albo dwa przed
ślubem do domu swego przyszłego męża.
Tylko ostatnie zdanie zdradzało coś niecoś ze stanu uczuć Daphne. Pismo było tu
nierówne, widać te słowa nakreśliła drżącą ręką: Tak długo się nie widziałyśmy... O
wiele za długo... To właśnie one ostatecznie przesądziły o podjętej decyzji. Co
prędzej poszukała w szkole zastępstwa, a gdy to się udało, zarezerwowała miejsce w
samolocie do Grecji.
Już sama myśl o czekającej ją podróży była rozkosznie podniecająca, od lat bowiem
pragnęła poznać ojczyznę swoich rodziców. Z początku nawet odrobinę zazdrościła
Daphne, że ta przebywa w Grecji. Najważniejsze jednak było pojednanie z siostrą i
Andrea nie mogła się wprost doczekać, kiedy wreszcie wyruszy w podróż.
Nastały gorączkowe, wypełnione pracą i załatwianiem tysiąca spraw dni. Mając za
sobą długą wędrówkę po sklepach kupiła wreszcie dla Daphne srebrny serwis do
herbaty i komplet serwetek ozdobionych delikatnym haftem, które zamierzała
ofiarować siostrze w prezencie ślubnym, a dla siebie wybrała w butiku elegancką,
drogą sukienkę. Sukienka była z jasnoniebieskiego jedwabiu i doskonale pasowała
do jej blond włosów o metalicznym połysku. W tej to kreacji Andrea zamierzała
wystąpić na uroczystości.
Kiedy wreszcie znalazła się na lotnisku, miała wrażenie, że zaczyna całkiem nowe
życie. Była tak podekscytowana, że w porcie lotniczym zjawiła się o dwie godziny za
wcześnie. Przez ostatnią noc nie zmrużyła oka, dopiero kiedy znalazła się w
samolocie, owo napięcie nieco opadło i zasnęła. We śnie przeżywała spotkanie z
siostrą po latach...
Serce Andrei biło jak szalone, kiedy przez megafon zapowiedziano, że za kilka
minut lądują w Atenach. Pospiesznie sprawdziła makijaż, a jej ręka, trzymająca
małe kieszonkowe lusterko, drżała z emocji. Czy Daphne będzie czekać na nią na
lotnisku? A może będzie jej towarzyszył narzeczony? Ze zdenerwowania zaczęła ją
boleć głowa, a kiedy opuszczała samolot, zrobiło jej się niedobrze i poczuła mdłości.
Kolana się pod nią uginały, kiedy zmierzała do kontroli celnej. Jeszcze nie zdążyła
schować paszportu, gdy w tłumie oczekujących odkryła Daphne. Siostra stała tuż
obok młodego mężczyzny. To musiał być jej narzeczony!
Andrei na moment zaparło dech. Mężczyzna u boku Daphne był nieprawdopodobnie
przystojny. Wysoki i szczupły, miał ciemne włosy, pałające oczy i przyciągał
spojrzenia kobiet, które wpatrywały się w niego jak zahipnotyzowane.
Andrea też wpatrywała się w niego jak urzeczona. Dopiero kiedy Daphne
wykrzyknęła jej imię i rzuciła się w jej kierunku, udało jej się oderwać od niego
wzrok. Costa trzymał się w pewnym oddaleniu, gdy witały się żywiołowo po latach
niewidzenia.
— Andrea, jakże się cieszę! — Daphne ucałowała ją w oba policzki. — To cudownie,
że tak od razu dostałaś urlop. — Łzy radości stanęły jej w oczach, a twarz
promieniała radością. Odsunęła nieco Andreę od siebie i przyglądała jej się pełnym
uniesienia wzrokiem. — Wspaniale wyglądasz, moja duża siostrzyczko!
— Jestem taka szczęśliwa, że cię znowu oglądam — Andrea z uniesieniem objęła
Daphne. — Nie miałam właściwie kłopotów z dostaniem urlopu, gdyż udało mi się
znaleźć zastępstwo, i to dosłownie po kilku dniach. Tylko moi uczniowie nieco
posmutnieli na wieść o moim wyjeździe.
— Jakoś się z tym pogodzą. Najważniejsze, że jesteśmy razem. Tak mi ciebie
brakowało...
— Mnie ciebie też, Daphne.
Siostry nie wypuszczały się z objęć. Szczególnie Daphne nie mogła się uspokoić,
powtarzając raz po raz, jaka jest szczęśliwa. Narzeczony, odebrawszy tymczasem
bagaż Andrei, czekał cierpliwie, aż Daphne go przedstawi. Ta wreszcie wypuściła z
objęć Andreę i wzięła przystojnego mężczyznę za rękę. Andrea z podziwem patrzyła
na nich. Idealna para, przemknęło jej przez głowę.
— Andreo, to mój Costa — rzekła Daphne chłodno. — Mężczyzna, jakiego sobie
wymarzyłam.
Nie było w tych słowach uniesienia, i Andrea rzuciła uważne spojrzenie na siostrę.
— Bycie wymarzonym mężczyzną to naprawdę wyczerpujące zajęcie — rzucił ze
śmiechem Costa. — Oczywiście jednak czuję się naprawdę zaszczycony i pragnę
uczynić twoją siostrę szczęśliwą, bo w pełni na to zasługuje. Miło cię powitać,
Andreo — wyciągnął do niej rękę. — Cieszę się, że nie odrzuciłaś zaproszenia. U nas
jest dość miejsca i mam nadzieję, że będziesz się czuła jak u siebie w domu. W końcu
należysz przecież do rodziny!
— Nie obejmiesz mnie? — spytała spontanicznie Andrea. — Szwagierki nie wita się
potrząśnięciem dłoni.
Costa uśmiechnął się lekko i przyciągnął ją do siebie, po czym uścisnął tak
gwałtownie, jakby tylko na to czekał, a zanim wypuścił ją z objęć, zajrzał głęboko w
oczy.
Andrea była tak zmieszana, że co prędzej musiała się odwrócić. Czyż to możliwe,
aby jego oczy naprawdę zabłysły? Pewnie się myliła, bo trudno sobie wyobrazić, aby
widział w niej kogoś więcej niż tylko siostrę swojej przyszłej żony. Czując, że robi się
czerwona z zakłopotania, cofnęła się pospiesznie o krok, zawstydzona własnymi
myślami i owym osobliwym podnieceniem, jakie wywołał w niej jego wzrok. Przyszło
jej do głowy, że już raz przeżyła podobną sytuację. I to właśnie przed pięciu laty! No,
moją droga, taka historia nie może się w żadnym wypadku powtórzyć, myślała
wzburzona. Spojrzenie Costy nic nie znaczyło. Ów błysk w jego oczach to tylko gra
wyobraźni, nic więcej.
Andrea spróbowała zapanować nad swoimi dziwnymi odczuciami, które peszyły ją i
napełniały osobliwym niepokojem. Przecież przyleciała do Grecji, aby pojednać się z
siostrą i życzyć jej wszystkiego najlepszego w przyszłości, jaka czekała ją u boku
Costy. Z trudem wzięła się w garść i uśmiechnęła do obydwojga.
— Tak się cieszę, że jesteście razem — rzekła serdecznie. — Nie życzę Daphne nic
więcej, jak tylko szczęśliwego małżeństwa. Będziesz z pewnością idealnym mężem,
Costo, a Daphne dla ciebie dobrą żoną. Ona jest...
— Daj spokój komplementom, Andreo, i chodź zobaczyć mój nowy dom.
Wzięła siostrę pod rękę i poprowadziła do wyjścia. Gdy Andrea zobaczyła drogą
limuzynę, przed którą zatrzymała się Daphne, po raz drugi zaparło jej dech. Czyżby
śniła? A więc przyjechali po nią takim wspaniałym samochodem? Nie, to nie mogła
być prawda. Kim był jej przyszły szwagier, że mógł sobie pozwolić na taki luksusowy
wóz?
W tym momencie klapki spadły jej z oczu. Znała jego twarz z fotografii w gazetach!
To był przecież Costa Thermopohs, syn i spadkobierca znanej w całym świecie firmy
budującej okręty! Jego rodzina należała do najbogatszych i najbardziej wpływowych
w całej Grecji, panie Thermopolis były znane z udzielania się w przedsięwzięciach
charytatywnych, a mężczyźni z dobrej prezencji i rozlicznych miłostek.
Dopiero teraz Andrea przypomniała sobie, że niedawno w jakimś magazynie
ilustrowanym czytała artykuł poświęcony Coście. Była w nim mowa o tym, że
zaręczył się z jakąś nieznaną Amerykanką, która jednak woli pozostać w cieniu.
— A więc to ty! — zawołała nagle. Costa i Daphne musieli się roześmiać.
— Byłam ciekawa, czy się zorientujesz — rzekła Daphne. — To brzmi jak bajka,
nieprawda? Jak myślisz, ile razy musiałam się uszczypnąć, by stwierdzić, że nie
śnię? Wkrótce zobaczysz na własne oczy, jak niecodzienne jest życie przy Coście.
Wydaje mi się, że już wiem, myślała Andrea wsiadając do samochodu.
Costa odnosił się do niej uprzedzająco grzecznie, a przecież, mimo jego wysiłków,
wyczuwało się w jego zachowaniu, że wzrastał w bogactwie. Ona i Daphne nie
wywodziły się ze slumsów, o nie, lecz wobec bogactwa i znaczenia rodziny
Thermopolis Andrea czuła się jak żebraczka.
— Mam dom w Atenach, lecz korzystam z niego tylko wtedy, gdy załatwiam
interesy — opowiadał Costa. — Posiadłość rodzinna leży w Pireusie, nad samym
morzem. Już od pokoleń mieszkamy w zamku na górze. Rybacy uważają, że nasza
obecność w tym miejscu przynosi im szczęście.
— Nie umiesz sobie nawet wyobrazić, jaka odpowiedzialność ciąży na Coście —
wtrąciła żywo Daphne. — Jego brat zginął dwa lata temu w czasie rejsu jachtem.
Costa jest więc w tej chwili jedynym dziedzicem całej fortuny i rodzina wymaga od
niego, aby niezwłocznie się ożenił i spłodził syna-spadkobiercę. To nie do wiary, jak
kurczowo trzymają się starych tradycji w naszych nowoczesnych czasach. Kiedy się
wreszcie pobierzemy, każdego dnia będzie mnie odwiedzać pół Pireusu, aby
przekonać się na własne oczy, czy już się zaokrąglam. Mam jednak nadzieję, że nie
zajdę w ciążę od razu w miodowym miesiącu!
Andrea nadstawiła uszu. Nie podobał jej się ton głosu Daphne. To dawało do
myślenia.
— Jak widzisz, wkrótce będzie nosić nie taki znowu mały ciężar — zauważył
dwuznacznie Costa. — Ostrzegałem ją jednak. Związać się poprzez małżeństwo z
taką dynastią jak nasza oznacza nie tylko same blaski, jak się niektórym wydaje.
Wiąże się to z wieloma obowiązkami. Nasza firma zatrudnia całe rzesze ludzi,
którzy bez nas po prostu by głodowali, dlatego nie da się tych obowiązków
zlekceważyć.
Podczas tego wywodu Andrea obserwowała siostrę. Uśmiech znikł z jej zwykle
wesołej twarzy, która stała się teraz poważna i zamyślona. Czyżby buntowała się w
duchu przeciwko zadaniom, o jakich mówił Costa?
Nie, to przecież czysty absurd. Przecież od początku wiedziała, co oznacza wejście do
takiej rodziny. Zresztą czegóż mogła sobie jeszcze życzyć kobieta, która kochała
takiego mężczyznę jak Costa?
Andrea nie wiedziała, co o tym sądzić. Owszem, z pewnością chodziło o większe
obowiązki niż w zwykłym małżeństwie, Daphne jednak przecież nigdy przed niczym
się nie cofała.
W tym momencje spojrzenia sióstr się spotkały. Daphne widząc, że Andrea
przygląda jej się z troską, natychmiast się znowu rozpromieniła.
— Bez względu na to, co mnie czeka w przyszłości: radość czy odpowiedzialność,
cieszę się z losu, jaki mnie spotkał — oświadczyła z przekonaniem. — Już ja się o to
postaram, aby Costa- był ze mnie dumny. — Wskazała w kierunku okna
samochodu, za którym przesuwał się wspaniały krajobraz, zręcznie zmieniając
temat: — Nie chcesz obejrzeć nabrzeża, Andreo? Czy widziałaś kiedykolwiek
piękniejszą okolicę?
Andrea musiała przyznać siostrze rację. Widok po obu stronach szosy był
fascynujący. Mimo to nie dała się wywieść w pole. Szczęśliwy uśmiech Daphne
wydał jej się teraz jakby sztuczny, przyklejony do twarzy, a przez to mało
przekonujący.
Między tymi obojgiem coś się nie zgadzało, coś, co poważnie zaniepokoiło Andreę.
Kiedy Costa wskazywał na godne obejrzenia budowle i ciekawe miejsca, przyglądała
się Daphne kątem oka, ta jednak niczego już nie dała po sobie poznać.
2
Pozostawili Ateny za sobą i jechali teraz wzdłuż zabudowań wiejskich. W małych
wioskach przeważały jeszcze chaty wybudowane z kamienia, jak w średniowieczu, a
ich mieszkańcy uprawiali ziemię, hodowali bydło i zajmowali się połowem ryb.
Andrea nie mogła nigdzie odkryć śladu zdobyczy, jakie zwykle niesie ze sobą
cywilizacja.
A więc jej dziadkowie właśnie tak żyli. Wiedziała o tym od swego ojca. Zawsze kiedy
mówił o własnych rodzicach, opowiadał jedną z cudownych historii składających się
na mitologię grecką.
Godzinami z uwagą przysłuchiwała się opowieściom ojca. Teraz przyszła jej do
głowy jedna z nich: o wyprawie Jazona w poszukiwaniu złotego runa.
Niestety nie było czasu na snucie wspomnień. Zaledwie kilka kilometrów za kolejną
wsią stały w przystani na kotwicy nowoczesne jachty. Costa wskazał na olbrzymi
budynek, wzniesiony na samej plaży.
— To centrum wypoczynkowe, ż kortami tenisowymi, basenami i dyskotekami. U
nas jest wszystkiego po trochu. Z jednej strony dysponujemy najnowocześniejszymi
urządzeniami technicznymi, a z drugiej spora liczba ludzi żyje jeszcze jak przed
setkami lat. Jeśli o mnie chodzi, wcale bym tego nie chciał zmienić. Owszem, jestem
za postępem, ale przy tym wszystkim musimy też zachować naszą tradycję.
Już sam ton jego głosu podszepnął Andrei, że Costa nie ścierpiałby w swoim
„królestwie" wielkiego centrum handlowego z licznymi parkingami i wieżowcami.
Wkrótce dotarli do Pireusu, miasta portowego nad Morzem Śródziemnym. Ulice
były tu tak wyboiste, że kierowca raz po raz musiał zwalniać. Korzystali z tego
przechodnie, gromadząc się wokół samochodu, aby powitać Costę i Daphne. Wśród
Zgłoś jeśli naruszono regulamin