KOLONIA KARNA In der Strafkolonie FRANZ � KAFKA Jest to szczeg�lny aparat � powiedzia� oficer do podr�nego-badacza ... pr�cz oficera i podr�nego by� tylko skazaniec ... by� jeszcze tak�e �o�nierz, trzymaj�cy ci�ki �a�cuch... Rys. � Andrzej P�oski, 2003. Jest to szczeg�lny aparat � powiedzia� oficer do podr�nego-badacza i jak gdyby z pewnym zdumieniem spojrza� na dobrze mu przecie� znany przyrz�d. Zdawa�o si�, �e podr�ny jedynie z grzeczno�ci przyj�� zaproszenie komendanta, kt�ry go wezwa� do asystowania przy egzekucji �o�nierza skazanego za niepos�usze�stwo i obraz� zwierzchnika. Co prawda, tak�e w kolonii karnej nie bardzo interesowano si� t� egzekucj�. W ka�dym razie tutaj, w ma�ej dolinie g��bokiej, piaszczystej i zewsz�d zamkni�tej niczym nie poro�ni�tymi stokami, pr�cz oficera i podr�nego by� tylko skazaniec, t�py m�czyzna o szerokich szcz�kach, zaniedbanych w�osach i zmi�tej twarzy. By� jeszcze tak�e �o�nierz, trzymaj�cy ci�ki �a�cuch, z kt�rego zwisa�y ma�e �a�cuchy, a te z kolei tak�e mi�dzy sob� by�y po��czone specjalnymi �a�cuchami. Kr�powa�y one kostki n�g, przeguby r�k, a tak�e szyj� skaza�ca. Skazaniec wygl�da� zreszt� pos�usznie jak pies i zdawa�o si�, �e mo�na by mu pozwoli� spokojnie biega� po stokach, a na pocz�tku egzekucji wystarczy�oby gwizdn��, �eby przyszed�. Podr�ny niewiele uwagi po�wi�ca� aparatowi i przechadza� si� tam i z powrotem poza plecami skaza�ca, niemal widocznie my�l�c o czym innym, podczas gdy oficer zajmowa� si� ostatnimi przygotowaniami. To wpe�za� pod aparat, g��boko wbudowany w ziemi�, to zn�w wchodzi� na drabin�, by sprawdzi� jego g�rne cz�ci. By�y to prace, kt�re w�a�ciwie mo�na by�o powierzy� maszyni�cie, ale oficer dokonywa� ich z wielkim zapa�em, czy to dlatego, �e by� szczeg�lnym zwolennikiem tego aparatu, czy �e z innych wzgl�d�w nie mo�na by�o nikomu innemu powierzy� tej pracy. � Teraz jest wszystko gotowe! � zawo�a� wreszcie i zszed� z drabiny. By� niezwykle zm�czony, oddycha� z szeroko otwartymi ustami, a za ko�nierz munduru zatkni�te mia� dwie delikatne damskie chusteczki do nosa. � Te mundury s� jednak za ci�kie, jak na kraje podzwrotnikowe � powiedzia� podr�ny, zamiast, jak tego oczekiwa� oficer, zainteresowa� si� aparatem. � Zapewne � odpar� oficer, myj�c zabrudzone oliw� i smarem r�ce w przygotowanym kuble z wod� � ale one oznaczaj� ojczyzn�; nie chcemy straci� z my�li ojczyzny. Ale niech pan teraz spojrzy na ten aparat � doda� zaraz, osuszy� r�ce r�cznikiem i r�wnocze�nie wskaza� na przyrz�d. � Dotychczas potrzebna by�a jeszcze praca r�k, ale odt�d aparat pracuje zupe�nie sam. Podr�ny skin�� g�ow� i poszed� za oficerem. Ten za� pr�bowa� zabezpieczy� si� na wszelki wypadek, m�wi� wi�c: � Zdarzaj� si� naturalnie uszkodzenia; co prawda mam nadziej�, �e dzisiaj ich nie b�dzie, ale zawsze trzeba si� z nimi liczy�. Aparat powinien by� w ruchu przez dwana�cie godzin bez przerwy. Je�li nawet trafiaj� si� defekty, to s� one ca�kiem drobne i natychmiast si� je naprawia. � Czy nie zeche pan usi���? � zapyta� w ko�cu, ze stosu trzcinowych krzese� wyci�gn�� jedno i ofiarowa� je podr�nemu; ten nie m�g� odm�wi�. Siedzia� teraz nad brzegiem wykopu, rzuci� we� przelotne spojrzenie. Wykop nie by� bardzo g��boki. Po jednej jego stronie wygrzebana ziemia pi�trzy�a si� w wa�, po drugiej stronie sta� aparat. � Nie wiem � rzek� oficer � czy komendant obja�nia� ju� panu aparat. Podr�ny zrobi� nieokre�lony ruch r�k�; oficer niczego wi�cej nie pragn��, gdy� m�g� teraz sam udzieli� obja�nie�. � Aparat ten � powiedzia� i uj�� r�koje�� korby, na kt�rej si� opar� � jest wynalazkiem naszego poprzedniego komendanta. � Aparat ten � powiedzia� i uj�� r�koje�� korby, na kt�rej si� opar� � jest wynalazkiem naszego poprzedniego komendanta. Rys. � Andrzej P�oski, 2003. Wsp�pracowa�em ju� przy najwcze�niejszych jego pr�bach, bra�em tak�e udzia� we wszystkich pracach a� do jego uko�czenia. Zas�uga dokonania wynalazku przypada zreszt� wy��cznie naszemu poprzedniemu komendantowi. Czy s�ysza� pan o nim? Nie? A wi�c nie przesadz�, je�li powiem, �e urz�dzenie ca�ej kolonii karnej jest jego dzie�em. My, jego przyjaciele, wiedzieli�my ju� w chwili jego �mierci, �e urz�dzenie kolonii jest dzie�em na tyle sko�czonym w sobie, �e jego nast�pca, cho�by mia� w g�owie tysi�c nowych plan�w, nie b�dzie m�g� � przynajmniej w ci�gu wielu lat � zmieni� nic ze starego. I nasza przepowiednia si� spe�ni�a; nowy komendant musia� to uzna�. Szkoda, �e nie zna� pan poprzedniego komendanta! Ale � przerwa� sobie oficer � ja tu gadam, a jego aparat stoi oto przed nami.. Sk�ada si� on, jak pan widzi, z trzech cz�ci. Dla ka�dej z tych cz�ci z biegiem czasu powsta�y popularne swojskie okre�lenia. Dolna cz�� nazywa si� "��kiem", g�rna � "rysownikiem", a ta tutaj �rodkowa, wisz�ca cz�� nazywa si� "bron�". Aparat k�ada si�, jak pan widzi, z trzech cz�ci. Dla ka�dej z tych cz�ci z biegiem czasu powsta�y popularne swojskie okre�lenia. Dolna cz�� nazywa si� "��kiem", g�rna � "rysownikiem", a ta tutaj �rodkowa, wisz�ca cz�� nazywa si� "bron�". Rys. � Andrzej P�oski, 2003. � Bron�? � spyta� podr�ny. Nie s�ucha� do�� uwa�nie, s�o�ce operowa�o zbyt silnie w nie ocienionej dolinie, trudno by�o zebra� my�li. Tym bardziej godny podziwu wydawa� mu si� oficer, kt�ry w ciasnej, paradnej, obci��onej epoletami i obwieszonej sznurami �o�nierskiej kurtce tak gorliwie wyk�ada� swoj� rzecz, a opr�cz tego, podczas gdy m�wi�, jeszcze tu i tam �rubokr�tem dokr�ca� jak�� �rub�. W podobnym usposobieniu jak podr�ny zdawa� si� by� �o�nierz. Owin�� sobie �a�cuch skaza�ca wok� obu przegub�w; r�k� opar� si� na karabinie, zwiesi� g�ow� i nic go nie obchodzi�o. Podr�ny nie dziwi� si� temu, poniewa� oficer m�wi� po francusku, a z pewno�ci� ani �o�nierz, ani skazaniec nie znali francuskiego. Tym bardziej by�o zastanawiaj�ce, �e skazaniec stara� si� jednak zrozumie� wyja�nienia oficera. Z pewnego rodzaju ospa�� wytrwa�o�ci� kierowa� zawsze wzrok w to miejsce, kt�re w�a�nie oficer wskazywa�, a kiedy teraz podr�ny przerwa� oficerowi pytaniem, i on tak�e, podobnie jak oficer, spojrza� na podr�nego. � Tak, bron� � odpar� oficer. � To odpowiednia nazwa. Ig�y s� umieszczone jak w bronie, a tak�e ca�o�� porusza si� jak brona, cho� tylko w jednym miejscu i o wiele kunsztowniej. Zreszt� zaraz pan to zrozumie. Tutaj, na ��ku, k�adzie si� skaza�ca. Chcia�bym najpierw opisa� aparat, a dopiero potem pokaza� sam� procedur�. B�dzie pan j� m�g� p�niej lepiej �ledzi�. Zreszt� ko�o z�bate w rysowniku zbyt si� ju� star�o i bardzo skrzypi, kiedy jest w ruchu; zaledwie mo�na si� wtedy porozumie�; niestety bardzo trudno tu dosta� cz�ci zapasowe. � A wi�c tutaj, jak powiedzia�em, jest ��ko. Jest ono ca�kowicie i dok�adnie pokryte warstw� waty; dowie si� pan jeszcze, w jakim celu. Na owej wacie k�adzie si� skaza�ca na brzuchu, oczywi�cie nagiego; tutaj s� rzemienie, aby go przytroczy� za r�ce, za nogi i za szyj�. Tu u w�zg�owia ��ka, gdzie, jak powiedzia�em, cz�owiek k�adzie si� najpierw twarz�, znajduje si� �w ma�y klin filcowy, kt�ry z �atwo�ci� mo�na tak wyregulowa�, aby wepchn�� go cz�owiekowi wprost w usta. A to w tym celu, aby przeszkodzi� krzykom i rozgryzieniu j�zyka. Naturalnie cz�owiek musi ten filc wzi�� w usta, gdy� inaczej rzemie�, przytrzymuj�cy szyj�, z�amie mu kark. Ko�o z�bate w rysowniku zbyt si� ju� star�o i bardzo skrzypi, kiedy jest w ruchu... Na owej wacie k�adzie si� skaza�ca na brzuchu, oczywi�cie nagiego ... Rys. � Andrzej P�oski, 2003. � To jest wata? � spyta� podr�ny i pochyli� si� do przodu. � Tak, na pewno � odpar� oficer ze �miechem � niech pan sam dotknie. � Uj�� r�k� podr�nego i przeci�gn�� j� po ��ku. � Jest to wata specjalnie spreparowana, dlatego wygl�da tak nie do poznania; b�d� jeszcze m�wi� o jej przeznaczeniu. Podr�ny zainteresowa� si� ju� nieco aparatem; trzymaj�c d�o� nad oczami dla ochrony przed s�o�cem, spojrza� w g�r� na aparat. By�a to du�a budowla. ��ko i rysownik posiada�y jednakowe wymiary i wygl�da�y jak dwie ciemne skrzynie. Rysownik wznosi� si� mniej wi�cej dwa metry ponad ��kiem; oba przyrz�dy by�y na kraw�dziach po��czone czterema mosi�nymi sztabami, kt�re niemal iskrzy�y si� w s�o�cu. Pomi�dzy skrzyniami na stalowej ta�mie wisia�a brona. Oficer ledwie zwr�ci� uwag� na poprzedni� oboj�tno�� podr�nego, teraz jednak pochwyci� jego budz�ce si� zainteresowanie; dlatego przerywa� swoje wyja�nienia, aby zostawi� podr�nemu czas na spokojn� obserwacj�. Skazaniec na�ladowa� podr�nego; poniewa� nie m�g� os�oni� oczu d�oni�, mruga� ku g�rze nie os�oni�tymi. � A wi�c tutaj le�y cz�owiek � rzek� podr�ny, odchyli� si� w krze�le i skrzy�owa� nogi. � Tak � odpowiedzia� oficer, odsun�� czapk� nieco do ty�u i przeci�gn�� d�oni� po gor�cej twarzy. � Teraz niech pan pos�ucha. Zar�wno ��ko, jak i rysownik posiadaj� swoje w�asne baterie elektryczne; ��ko potrzebuje jej dla siebie, rysownik dla brony. Skoro tylko cz�owiek zostanie przytroczony, wprawia si� ��ko w ruch. Drobnymi, bardzo szybkimi ruchami drga ono r�wnocze�nie na boki oraz wprz�d i w ty�. Podobne aparaty widzia� pan mo�e w zak�adach leczniczych; tylko �e przy naszym ��ku wszystkie ruchy s� dok�adnie obliczone; mianowicie musz� one by� dok�adnie zestrojone z ruchami brony. W�a�nie tej bronie pozostawia si� samo wykonanie wyroku. � Jak�e wi�c brzmi wyrok? � zapyta� podr�ny. � Tego pan tak�e nie wie? � zdumia� si� oficer i przygryz� wargi. � Prosz�, mi wybaczy�, je�eli moje wyja�nienia s� nieuporz�dkowane; bardzo przepraszam. Dawniej mianowicie zwyk� by� obja�nia� sam komendant; ale nowy komendant zwolni� si� z tego zaszczytnego obowi�zku; �e jednak nawet tak dostojnego go�cia � podr�ny obiema r�kami pr�bowa� broni� si� przed tymi wyrazami czci, lecz oficer obstawa� przy nich � �e nawet tak dostojnego go�cia nie poinformowa� o formie naszego wyroku, to ju� jest co� nowego, co � mia� ju� na wargach przekle�stwo, opanowa� si� jednak i rzek� tylko: � Nie powiado...
malyUK