Kwestie dotyczące buddyjskiej etyki seksualnej.docx

(47 KB) Pobierz

Kwestie dotyczące buddyjskiej etyki seksualnej

Alexander Berzin
Morelia, Meksyk, wrzesień 1998

Transkrypcja z niewielkimi poprawkami redakcyjnymi

Zachodnie systemy prawne i etyczne systemy humanistyczne

Tematem na dzisiejszy wieczór jest buddyjski pogląd na etykę seksualną. Ogólnie rzecz biorąc, w buddyzmie zawsze próbujemy podążać środkową ścieżką: próbujemy uniknąć dwóch skrajności; dotyczy to również seksualności. Jedno ekstremum to postawa dużej surowości, która wiąże się z patrzeniem na seksualność jako na coś brudnego i zasadniczo złego. Chodzi jednak również o unikanie drugiej skrajności, czyli poglądu, że wszystko jest OK i można „po prostu wyrażać się”.

Na buddyjskiej środkowej ścieżce, która naucza etycznego podejścia do seksualności, unikamy tych dwóch skrajnych postaw. Jednak aby nią podążać, musimy zrozumieć etykę buddyjską. Ponieważ istnieje wiele systemów etycznych, musimy zachować ostrożność i nie projektować swoich systemów na buddyzm. Na przykład etyka biblijna naucza zbioru praw ustanowionych przez wyższy autorytet, Boga. Etyczne zachowanie jest zatem kwestią posłuszeństwa wobec tych praw. Jeśli będziemy przestrzegać tych praw, będziemy „dobrymi osobami” i zostaniemy nagrodzeni. Jeśli nie będziemy się do nich stosować, będziemy „źli” i zostaniemy ukarani.

Inny główny system etyczny Zachód odziedziczył po starożytnych Grekach. Jest podobny do tego opartego na Biblii, ale zamiast praw ustanowionych przez Boga są one ustanawiane przez zgromadzenie ustawodawcze składające się z osób wybranych do rządu. I w nim także etyka jest kwestią posłuszeństwa. Jeśli będziemy przestrzegać prawa cywilnego, będziemy „dobrymi obywatelami”, a jeśli nie – będziemy „złymi obywatelami”, kryminalistami i pójdziemy do więzienia.

Można zobaczyć, że oba te legalistyczne systemy etyczne wywołują w nas poczucie winy. Innymi słowy, oba są oparte na ocenianiu. Są pewne działania moralnie oceniane jako „złe” i inne – moralnie oceniane jako „dobre”. Jeśli popełnimy coś „złego”, jesteśmy winni. Możemy przenieść ten rodzaj oceniającej etyki na podejście do seksualności, a wówczas często naszym zachowaniom seksualnym towarzyszy poczucie winy, nawet jeśli nikt nas nie złapie na robieniu czegoś „ niegrzecznego”. To dlatego, że stajemy się sędziami i oceniamy sami siebie, nawet jeśli nikt inny nas nie ocenia.

Trzecią formą etyki jest zachodniej jest współczesna etyka humanistyczna. Jest ona oparta na zasadzie nieszkodzenia innym. Wszystko, co robimy, jest w porządku, o ile nie szkodzimy tym innym. Jeśli szkodzimy, to jest to nieetyczne. Zazwyczaj mieszamy etykę humanistyczną i legalistyczną, więc jeśli kogoś skrzywdzimy, czujemy się bardzo źle i mamy z tego powodu poczucie winy.

Nieoceniająca etyka buddyjska

Etyka buddyjska całkowicie różni się od trzech powyższych. Nie jest oparta na posłuszeństwie wobec praw. Nie polega też po prostu na próbach unikania szkodzenia innym, choć oczywiście staramy się, aby nie krzywdzić innych. Ale jest to sprawa dużo głębsza. Zgodnie z naukami buddyzmu, podstawą bycia osobą etyczną jest rezygnowanie z działań motywowanych pożądliwym pragnieniem, gniewem czy naiwnością oraz prawidłowa świadomość rozróżniająca. Ta ostatnia to zdolność odróżniania motywacji i działań konstruktywnych od negatywnych. W tym kontekście motywacje i zachowania konstruktywne to takie, które powodują budowanie tendencji i nawyków w naszym mentalnym kontinuum, które w konsekwencji w pewnym momencie w przyszłości spowodują, że będziemy odczuwać szczęście lub cierpienie.

Nikt nie stworzył reguł określających, co jest konstruktywne, a co destrukcyjne. To po prostu naturalny sposób funkcjonowania wszechświata – pewne działania przynoszą nam cierpienie, a inne nie. Na przykład jeśli włożymy rękę w ogień, to oparzymy się i będzie nas bolało. To zatem destrukcyjne działanie, prawda? Nikt nie wymyślił tej reguły: to naturalny sposób funkcjonowania rzeczy. Jeśli zatem ktoś chce włożyć rękę w ogień, to nie czyni to z niego złej osoby. To tylko oznaka tego, że ten ktoś jest po prostu głupi lub nie rozumie prawa przyczyny i skutku, ale z pewnością nie czyni to z niego „złej” osoby.

Zasadniczą ideą etyki buddyjskiej jest zatem próba zrozumienia, jakie rodzaje motywacji i zachowań są destrukcyjne, a jakie konstruktywne. Innymi słowy, musimy nauczyć się odróżniać to, co przyniesie nam nieszczęście, od tego, co da nam szczęście. To zależy od nas – odpowiedzialność za to, czego doświadczymy w przyszłości, leży w naszych rękach. To przypomina sytuację, w której zapoznajemy się z niebezpieczeństwami palenia, a następnie decydujemy, czy przestaniemy palić, czy nie. Jeśli ktoś działa destrukcyjnie i szkodzi sam sobie, to jest odpowiednim obiektem współczucia. Nie jest jednak właściwe patrzenie na tę osobę z góry i żałowanie jej z poczuciem pełnego przekonania o swojej racji. To nie jest postawa buddyjska. To smutne, że ta osoba nie rozumie rzeczywistości.

Buddyzm podchodzi w tak samo do etyki seksualnej – w sposób nieoceniający. Pewne rodzaje zachowań seksualnych i motywacji są destrukcyjne i powodują nieszczęście, z kolei inne są konstruktywne i prowadzą do szczęścia. I znów to, co wybierzemy, zależy od nas. Jeśli chcemy mieć dużo problemów z powodu naszych zachowań seksualnych, to możemy dalej sobie folgować. Ale jeśli chcemy uniknąć kłopotów, to musimy od pewnych rzeczy się powstrzymywać.

Możemy na przykładzie dość łatwo zrozumieć, w czym leży różnica. Jeśli chcemy uprawiać seks bez zabezpieczenia z prostytutką, to jest to naiwne i bardzo głupie, ponieważ narażamy się na ryzyko zarażenia się np. AIDS. Ale to nie czyni z nas złej osoby. To nasz wybór. Jak widzicie, jest to zupełnie inne podejście do seksu. Tu jest klucz do zrozumienia etyki buddyjskiej.

Odróżnianie zachowań konstruktywnych od destrukcyjnych

Aby dokładnie przyjrzeć się buddyjskiej etyce seksualnej, musimy zrozumieć różnicę między tym, co konstruktywne, a tym, co destrukcyjne z buddyjskiego punktu widzenia. Zasadniczo w naukach buddyjskich rozróżnia się działania, którym towarzyszy niewiedza, oraz działania, które są od niej wolne. Te pojęcia są zazwyczaj tłumaczone jako działania „splamione” i „niesplamione” – splamione niewiedzą dotyczącą natury nas samych, innych oraz ogólnie – natury rzeczywistości. Niewiedza, która plami działania, prowadzi do pożądliwego pragnienia, gniewu lub po prostu do naiwności, która następnie motywuje nasze działania.

Działania wolne od takiej dezorientacji wymagają niekonceptualnego zrozumienia pustki – zrozumienia, że projektowane przez nas fantazje dotyczące rzeczywistości nie odnoszą się do niczego realnego. Ten rodzaj zrozumienia jest bardzo trudny do osiągnięcia, nawet konceptualnie. Działania większości z nas są splamione niewiedzą. Wynikają z niewiedzy i towarzyszy im niewiedza. To są te rodzaje działań powiązane z tym, co nazywamy „karmą”. Powodują, że wciąż i wciąż doświadczamy niekontrolowanego odradzania się – sansarycznej egzystencji pełnej problemów.

Działania wypływające z niewiedzy mogą być destrukcyjne, konstruktywne lub niezaklasyfikowane przez Buddę do żadnej z tych kategorii (neutralne). Działania destrukcyjne są zawsze połączone z niewiedzą i dojrzewają one w postaci nieszczęścia i cierpienia. Działania konstruktywne połączone z niewiedzą dojrzewają w formie szczęścia, ale jest to taki rodzaj szczęścia, który jest nietrwały i nigdy nie jest satysfakcjonujący. Działania neutralne także mogą być splamione niewiedzą. Dojrzewają w formie neutralnych uczuć – ani szczęśliwych, ani nieszczęśliwych.

Mówiliśmy już o przykładzie działania destrukcyjnego, a mianowicie o uprawianiu z prostytutką seksu bez zabezpieczenia. Takie zachowanie jest wyraźnie związane z dezorientacją dotyczącą rzeczywistości, z naiwnością i zazwyczaj z pożądliwym pragnieniem.

Przykładem konstruktywnego działania splamionego niewiedzą może być sytuacja, w której matka 24 letniego syna zawsze próbuje robić dla niego różne rzeczy, takie jak przygotowywanie smacznych posiłków. Karmienie syna jest aktem miłości i uczynkiem konstruktywnym. Uczynek taki dojrzeje, przynosząc matce szczęście i pomyślność. Jednak gotuje ona dla syna również dlatego, że dzięki temu czuje się pomocna i potrzebna. To w tym momencie wkracza niewiedza. 24 letni syn może nie chcieć być traktowany jak dziecko, które – kiedy nie wróci do domu na posiłek – spotka się z wyrzutami: „ Dlaczego nie przyszedłeś do domu? Przyrządziłam dla ciebie taki smaczny posiłek. Nie liczysz się ze mną”. Akt przygotowania posiłku był splamiony niewiedzą wynikającą z lgnięcia do „ja”: „Ja, ja, ja chcę czuć się pożyteczna, chcę się czuć potrzebna”. Za tym konstruktywnym działaniem i pozytywną motywacją kryje się egocentryczna troska o siebie. Wszelkie szczęście, które może odczuwać w efekcie swoich dobrych uczynków, będzie niepewne i niestabilne. Nigdy nie będzie trwałe i satysfakcjonujące. Poza tym jej egocentryczna motywacja nieuchronnie przyniesie jej frustrację, nieszczęście i cierpienie.

Neutralne działanie, takie jak mycie zębów, może być połączone z poglądem, że wykonywanie tej czynności sprawi, że nasz oddech będzie naprawdę świeży, a my będziemy dobrze wyglądać. Jednak nie możemy sprawić, że nasz oddech będzie zawsze świeży, ponieważ bardzo szybko nasz oddech może się stać nieprzyjemny. Mamy tu do czynienia z niewiedzą dotyczącą rzeczywistości, z pewnym poziomem naiwności oraz z silną, egocentryczną troską o nasz wygląd. Choć skutkiem mycia zębów nie jest ani poczucie szczęścia, ani nieszczęścia – robimy po prostu to, co należy zrobić – to także utrwalamy w ten sposób naszą sansaryczną sytuację. Będziemy musieli powtarzać mycie zębów przez resztę naszego życia. Nie zrozumcie mnie źle. Nie oznacza to, że najlepiej byłoby zaprzestać mycia zębów. Tyle że te neutralne działania dbania o nasze sansaryczne ciała, jeśli towarzyszy im lgnięcie do trwałego „ ja”, podtrzymują naszą egzystencję w sansarze, ze wszystkimi jej problemami.

Dojrzewanie karmy i prawo pewności

Musimy jaśniej zrozumieć, co tak naprawdę oznacza w buddyzmie stwierdzenie, że działania splamione niewiedzą „dojrzewają” w postaci nieszczęścia, sansarycznego szczęścia albo uczuć neutralnych, które nie kwalifikują się do żadnej z tych kategorii. Ta zasada odnosi się do wszystkich naszych zwykłych działań, łącznie z zachowaniami seksualnymi.

Buddyzm mówi o prawie pewności karmy. Jest pewne, że destrukcyjne działania dojrzeją w cierpienie, o ile się nie oczyścimy z karmicznych tendencji, które rozwinęliśmy. Z drugiej strony, jeśli teraz doświadczamy cierpienia, to doświadczenie to dojrzało w wyniku karmicznych skłonności nagromadzonych z powodu naszych destrukcyjnych zachowań w przeszłości. To samo prawo jest prawdziwe w odniesieniu do zwykłego szczęścia i konstruktywnych działań połączonych z niewiedzą.

W zrozumieniu prawa pewności ważnym słowem jest czasownik „dojrzewać”. „Dojrzeć” w cierpienie nie oznacza po prostu „przynieść skutek” w postaci cierpienia. To dlatego, że nasze działania mają wiele skutków, a większość z nich jest niepewna. Na przykład nie jest pewne, czy wykonując dane działanie, będziemy odczuwać szczęście czy nieszczęście. Weźmy za przykład nadepnięcie karalucha. Możemy nadepnąć go i naprawdę odczuć przyjemność płynącą z zabicia czegoś, co uważamy za okropną rzecz. Albo też, nadepnąwszy karalucha, możemy poczuć przerażenie i obrzydzenie. Pomagając komuś wykonać jakieś trudne zadanie, możemy czuć się szczęśliwi albo odczuwać niechęć do ciężkiej pracy, jaka się z tym wiąże.

Nie jest także pewne, co odczujemy zaraz po danym działaniu. Po akcie seksualnym bez zabezpieczenia z prostytutką możemy czuć się szczęśliwi, że uprawialiśmy seks, albo możemy być przerażeni, że mogliśmy zarazić się AIDS. Podarowawszy komuś prezent lub pieniądze, możemy cieszyć się z tego powodu i być szczęśliwi albo żałować i być nieszczęśliwi. Te krótkotrwałe skutki naszych działań są także niepewne. Jeśli obrabujemy bank, możemy zostać złapani przez policję albo możemy nigdy nie zostać złapani. Jeśli pracujemy uczciwie, możemy dostać awans i być szczęśliwi albo mimo dobrze wykonywanej pracy możemy zostać zwolnieni i czuć się nieszczęśliwi. Wszystkie te rodzaje skutków są niepewne. Prawo pewności karmy nie mówi o nich.

Nie jest nawet pewne, czy nasze działanie przyniesie szczęście czy nieszczęście osobie, które jest jego przedmiotem – nie wiemy, co będzie ona odczuwała w czasie naszego działania, bezpośrednio po nim oraz jakie będą dla niej jego skutki krótko- czy długoterminowej. Możemy okłamywać kogoś co do jego zdolności, mówiąc mu, że jest bardziej kompetentny niż w rzeczywistości jest. To może uszczęśliwić tę osobę, zarówno w momencie, gdy będziemy jej to mówić, jak i bezpośrednio po tym. Rezultatem krótko- czy nawet długoterminowym może być to, że wzrośnie u niej pewność siebie i zdolność odnoszenia sukcesów. Ale może to również sprawić, że ta osoba poczuje się źle, ponieważ będzie wiedziała, że chcemy jej tylko pochlebić i że to, co mówimy, jest nieprawdą. A nawet jeśli nam uwierzy, może w konsekwencji przeliczyć się z siłami i zawieść w przyszłej pracy. Z drugiej strony, jeśli powiemy jej prawdę, może poczuć się przygnębiona i z powodu braku pewności siebie może jej się nie powieść w tym, co próbuje osiągnąć. Lub też może poczuć się zadowolona, że powiedzieliśmy jej prawdę, i – zająwszy się mniej ambitnymi zadaniami życiowymi – odnieść sukces i być szczęśliwa.

W kategoriach tych rodzajów skutków naszych działań, to, co stanie się, jest zatem całkowicie niepewne. To dlatego mówimy, że etyka buddyjska nie jest po prostu oparta na nieszkodzeniu innym. To dlatego, że nigdy nie możemy zagwarantować, jakie rezultaty nasze działania przyniosą innym. Oczywiście próbujemy unikać szkodzenia innym. Ale, o ile nie jesteśmy buddami, nigdy nie wiemy, jakie skutki wywołamy.

Zatem gdy mówimy o destrukcyjnych działaniach „dojrzewających” w postaci cierpienia, to mówimy o złożonym procesie, za pośrednictwem którego nasze sposoby działania, mówienia i myślenia budują pewne tendencje i nawyki w naszym kontinuum mentalnym, które z kolei wpłyną na nasze przyszłe doświadczenia. Na przykład, jeśli mamy romanse pozamałżeńskie, budujemy albo wzmacniamy nawyk odczuwania niezadowolenia z naszych partnerów seksualnych i ciągłego ich zmieniania.

Odczuwanie niezadowolenia i niepokoju w odniesieniu do naszego życia seksualnego to doświadczanie nieszczęścia, prawda? A jeśli nie będziemy nigdy zadowoleni z naszych małżonków i będziemy nieszczęśliwi w związkach małżeńskich, to nie będziemy także usatysfakcjonowani naszymi kochankami. Te relacje także nie będą trwałe, a my będziemy kontynuować szukanie innych partnerów. Co więcej, nasi partnerzy będą niewierni. Dlaczego mieliby być nam wierni, jeśli my ich zdradzamy? Istnieje zatem wiele długoterminowych reperkusji naszych działań oraz wiele problemów, które się z nimi wiążą. To jest pewny skutek naszych destrukcyjnych działań.

Motywacje destrukcyjnych zachowań

Przyjrzyjmy się zatem bliżej temu, co jest destrukcyjne – co przyniesie negatywne nawyki, które staną się podstawą długotrwałych problemów w przyszłości. Głównym czynnikiem, który określa, czy dane działanie jest destrukcyjne, jest stan umysłu, który je motywuje. Destrukcyjne działania mogą być motywowane pożądliwym pragnieniem – na przykład obsesją seksualną, która powoduje, że ktoś poszukuje wciąż nowych przygód seksualnych. Mogą być także motywowane gniewem i wrogością, jak w przypadku kogoś, kto gwałci wiele kobiet, ponieważ generalnie ich nienawidzi i chce je krzywdzić. Destrukcyjne działanie może być również motywowane naiwnością – niewiedzą dotyczącą prawa przyczyny i skutku czy rzeczywistości, tak jak w omawianym już przykładzie uprawiania bez zabezpieczenia seksu z prostytutką. Naiwność jest zatem często połączona z obsesyjnym pragnieniem czy wrogością.

Destrukcyjnym działaniom zawsze towarzyszą także inne podstawowe postawy. Obejmują one na przykład brak poczucia własnej godności – niedbanie o to, jak nasze zachowanie świadczy o nas, oraz brak troski o to, w jakim świetle nasze działanie postawi nasze rodziny, nauczycieli duchowych, rodaków itd. Możemy to lepiej zrozumieć, przywołując przykład prezydenta Clintona i jego romansu pozamałżeńskiego, który wywołał taki skandal.

Inne przeszkadzające emocje, takie jak zazdrość, które towarzyszą tym destrukcyjnym motywacjom, są równie szkodliwe, jak same działania nimi motywowane. Ogólnie rzecz biorąc, można także powiedzieć, że sansara – ciągłe, niekontrolowane odradzanie się – jest destrukcyjna.

Motywacje przyczynowe i mające miejsce w danym czasie

W buddyjskim podejściu do etyki rozróżnia się także motywację przyczynową od motywacji mającej miejsce w danym czasie. Motywacja przyczynowa to taka, która pierwotnie stymuluje nas do podjęcia danego działania. Motywacja chwilowa ma miejsce w czasie samego działania. W przypadku działań, które są z natury etycznie neutralne – Budda nie zakwalifikował ich ani jako konstruktywnych, ani jako negatywnych – to motywacja występująca w momencie wykonywania danego działania decyduje, czy jest ono konstruktywne, czy destrukcyjne, a nie pierwotna motywacja przyczynowa. W przypadku działań zaliczonych przez Buddę do konstruktywnych lub destrukcyjnych motywacja, jaką mamy w danym momencie, ma większy wpływ na to, czy skutek karmiczny będzie poważniejszy czy lżejszy.

Uprawianie seksu z naszym partnerem samo w sobie jest etycznie neutralne. Motywacja przyczynowa aktu seksualnego może być konstruktywna. Możemy chcieć uszczęśliwić naszego partnera albo pragniemy począć dziecko. Ale gdy faktycznie zaczniemy akt seksualny i w tym momencie obsesyjne dążenie do przyjemności i żądza przeważą i staną się naszą motywacją, to działanie to będzie się destrukcyjne mimo tego, że pierwotna motywacja przyczynowa była pozytywna. Uprawianie miłości połączone z obsesją seksualną powoduje rozwój negatywnego nawyku, który w dłuższej perspektywie czasowej przyniesie nam nieszczęście.

Sama motywacja przyczynowa może także być destrukcyjna. Obsesja seksualna może skłonić do uprawiania seksu i być jednocześnie motywacją występującą w momencie samego aktu. Motywacja przyczynowa może być jednak również neutralna. Możemy chcieć uprawiać seks, aby łatwiej nam było zasnąć. Ale wtedy, gdy faktycznie zaczniemy się kochać, zaczyna przeważać pożądanie i nasza obsesja seksualna. Wówczas akt seksualny staje się destrukcyjny.

Obsesyjne pożądliwe pragnienie oraz niewłaściwe założenia

Ponieważ u większości ludzi przeszkadzającą emocją, która sprawia, że działanie seksualne jest destrukcyjne, jest obsesyjne pożądliwe pragnienie, przyjrzyjmy się bliżej, co oznacza ten stan umysłu. Pożądliwe pragnienie to zakłócająca emocja, która jest skierowana na coś, czego nie posiadamy, i jest silnym pragnieniem wejścia w posiadanie tego obiektu, które jest oparte na wyolbrzymianiu jego dobrych właściwości. Może to zdarzyć się albo wtedy, gdy nie mamy żadnej „ ilości” tego obiektu, albo wtedy, gdy mamy pewną jego ilość, ale pragniemy jej więcej. Podobnie jest z przywiązaniem. Jest to przeszkadzająca emocja skierowana na coś, co już mamy, która jest oparta na wyolbrzymianiu dobrych właściwości tego obiektu, co sprawia, że nie chcemy puścić tego czegoś.

Oprócz wyjaskrawiania dobrych cech czegoś i przyjmowania postawy typu: „Jesteś najpiękniejszą, najdoskonalszą osobą na świecie”, pożądliwe pragnienie powoduje projektowanie na dany obiekt właściwości, których on nie posiada. W terminologii buddyjskiej mówi się, że pożądliwemu pragnieniu towarzyszą „niewłaściwe założenia”.

Przykładem niewłaściwego założenia dotyczącego partnera seksualnego jest uważanie czegoś brudnego za czyste. Na bardzo trywialnym poziomie ilustruje to postawa: „Jeśli to kubek mojego kochanka, to jest czysty. Chętnie się z niego napiję. Jeśli to kubek jakiegoś robotnika, jest brudny. Samo dotknięcie go ustami byłoby obrzydliwe”. Jeśli się zastanowić, to nie ma różnicy między tymi dwoma kubkami. Oba są czyimiś kubkami, z których te osoby się napiły.

Wybaczcie mi bardziej drastyczny przykład: możemy myśleć, że to takie cudowne, gdy nasz kochanek czy kochanka wtyka nam do ust język, kiedy nas całuje, ale gdyby ta osoba napluła nam do ust, co jest tak naprawdę mniej więcej tym samym, to byłoby to dla nas ohydne. Wkładanie przez naszego kochanka czy kochankę języka do naszych ust podczas całowania to przykład zarówno wyolbrzymiania pozytywnych właściwości czegoś – przez co ta czynność wydaje nam się czymś wspaniałym i seksownym – jak i czynienia nieprawidłowego założenia, że jest to czyste, a przynajmniej nie jest brudne.

Innym rodzajem niewłaściwego założenia jest uważanie cierpienia za szczęście. Na przykład jeśli ukochana osoba masuje naszą rękę, to myślimy, że jest to cudowne. Ale gdyby masowała to samo miejsce przez pięć minut, to doprowadziłoby to do obtarć – mimo to możemy nadal uważać to za szczęście i nie poprosić, aby przestała. Jestem pewien, że każdy z nas doświadczył tego, jak podczas leżenia z kimś zasypiamy z ramieniem pod tą drugą osobą. To bardzo niewygodne, ale pozostajemy w tej pozycji. Albo obejmujemy kogoś, jednocześnie próbując zasnąć u jego boku, jest nam bardzo niewygodnie i nie możemy zasnąć, ale nie chcemy przestać obejmować tej osoby. To jest „ uważanie cierpienia za szczęście” – przykład robienia niewłaściwego założenia, które towarzyszy obsesji kontaktu fizycznego i seksualnego obejmowania.

Pożądanie biologiczne a pożądanie obsesyjne

To ważne, aby odróżnić tutaj obsesyjne pożądanie od pożądania biologicznego. To dwie zupełnie różne rzeczy. To jak z jedzeniem. Kiedy odczuwamy biologiczny głód, zaspokojenie pragnienia jedzenia nie jest destrukcyjne. Możemy to zrobić, nie wyolbrzymiając dobrych właściwości jedzenia czy nie robiąc niewłaściwego założenia na jego temat. Ale gdy jeśli obsesyjnie pragniemy pewnego rodzaju pożywienia, na przykład czekolady, i przeceniamy ją, myśląc, że to najpyszniejsza rzecz na świecie, a potem się nią napychamy, to jest to destrukcyjne. Może doprowadzić to do wielu problemów: stajemy się grubi i możemy nawet rozchorować się od przejedzenia.

Podobnie jest z seksem. Normalne biologiczne pożądanie seksualne wywoływane działaniem hormonów różni się od obsesyjnego pragnienia seksu. Nauki buddyjskie nie mówią, że zaspokajanie biologicznego popędu, bez wyolbrzymiania jego pozytywnych właściwości, jest destrukcyjne. Ale jest on, tak jak konieczność jedzenia, częścią sansary: jest związany z posiadaniem sansarycznego ciała i na pewnym poziomie nieuchronnie spowoduje problemy. Nawet jeśli będziemy żyć w celibacie, nadal będzie istniał w nas popęd seksualny. A jeśli nie zachowujemy celibatu, nigdy nie będziemy mieli dość seksu. Jeden akt seksualny go nie zaspokoi, podobnie jak nie wystarczy raz się najeść. Chcemy tego wciąż od nowa. Jest to więc sytuacja sansaryczna – niekontrolowanie pojawiająca się sytuacja, która nigdy nie daje satysfakcji. To jest oczywiście forma cierpienia.

Jeśli przyjrzeć się tantrycznym ślubowaniom dotyczącym zachowań seksualnych, to okaże się, że głównym z nich jest nieuważanie seksu za ścieżkę do wyzwolenia czy oświecenia. To tylko akt sansaryczny! Angażowanie się w seks ze współczesnym przekonaniem, że gdybyśmy tylko byli w stanie osiągnąć idealny orgazm, to rozwiązałoby to wszystkie nasze problemy, jest przykładem tego, jak można złamać nasze tantryczne ślubowania. Działanie w ten sposób wynika z totalnej dezorientacji co do rzeczywistości i behawioralnej przyczyny i skutku. Nawet jeśli nie złożyliśmy ślubowań tantrycznych, unikanie wyolbrzymiania znaczenia seksu musi być w centrum uwagi wszystkich praktykujących buddyzm. Nie gwałcimy wszystkich osób w mieście podbitym przez nas na wojnie.

Historyczny rozwój tego, co uważamy za nieodpowiednie zachowanie seksualne

Kiedy przeanalizujemy szczegółowo buddyjskie listy różnych rodzajów nieodpowiednich zachowań seksualnych, odkryjemy, że odbywanie stosunku seksualnego pięć razy z rzędu jest uważane za destrukcyjne, ponieważ jest obsesyjne. To sugeruje, że kochanie się tylko cztery razy z rzędu jeszcze nie jest obsesyjne. Nie jest jasno określone, czy to stwierdzenie odnosi się do czterech czy pięciu razy z rzędu podczas jednej „sesji seksualnej”, czy do czterech i pięciu kolejnych dni. Jeśli dotyczy to pierwszego przypadku, jak interpretują to niektórzy, to byłaby to bardzo dziwna koncepcja tego, co jest obsesyjne. Podobnie jednokrotny akt masturbacji się czy seksu oralnego jest destrukcyjny, gdyż to działanie jest uważane za obsesyjne. Jasno z tego widać, że obsesja seksualna jest kwestią złożoną i jej definicja może być oparta na kryteriach kulturowych.

W zrozumieniu tego zagadnienia może pomóc prześledzenie w literaturze buddyjskiej historycznego rozwoju definicji destrukcyjnego lub nieodpowiedniego aktu seksualnego. Taka analiza może nam podpowiedzieć, jak interpretować buddyjską etykę seksualną w kontekście współczesnego społeczeństwa. Wielu buddystów z Zachodu chciałoby zrewidować niektóre aspekty etyki buddyjskiej, tak aby dostosować je do współczesnej mentalności. Jednak musimy zachować tu dużą ostrożność. Jeśli w ogóle to zrobimy, musimy uczynić to w oparciu o pełną wiedzę z zakresu buddyjskich nauk etycznych, ich historycznego rozwoju oraz tego, w jaki sposób stosowano je w różnych społeczeństwach azjatyckich, do których dotarł buddyzm.

We wczesnych naukach buddyjskich w języku pali i sanskrycie, pochodzących ze Sri Lanki i Indii, jedynym zachowaniem seksualnym określanym jako nieodpowiednie było uprawianie seksu z niewłaściwym partnerem. Główny nacisk kładą one na nieodpowiednie partnerki żeńskie. Kategoria ta obejmowała kobiety zamężne, zaręczone czy ograniczone przez kogoś innego, na przykład niezamężne córki znajdujące się pod opieką rodziców czy mniszki, które złożyły ślubowania. Jeśli mężczyzna uprawiał seks z kobietą należącą do tej grupy, oznaczało to, że jego motywacją było obsesyjne pożądanie. Choć kobieta taka była niewłaściwą partnerką seksualną, nawet według ówczesnych norm społecznych i kultury, a mężczyzna mimo to nalegał na stosunek seksualny z nią, to powodem musiało być jego obsesyjne pożądanie. Teksty nie mówią o tym, czy taki mężczyzna miał stałą partnerkę, czy nie, nie wspominają też o życzeniach tej nieodpowiedniej partnerki.

Pod koniec pierwszego wieku naszej ery miał miejsce w Kaszmirze czwarty sobór buddyjski. W tym czasie główna dynastia azjatycka rządziła obszarem rozciągającym się od Indii północno-zachodnich po wschodni Iran. Przedstawiciele z regionów buddyjskich leżących na terenie obecnego Afganistanu przybyli na sobór i przedstawili pewne zwyczaje kulturalne obowiązujące w ich ojczyźnie, które ich zdaniem były sprzeczne z duchem etyki buddyjskiej. Uważali, że potrzebne jest wyraźne wymienienie ich w tekstach buddyjskich dotyczących etyki, które były kompilowane w tym czasie. Od tego momentu różne zwyczaje społecznie akceptowalne w pewnych nie-indyjskich kulturach, na przykład eutanazja czy kazirodztwo, były stopniowo dodawane do listy destrukcyjnych rodzajów zachowań. Choć wiele z tych zjawisk musiało już występować w Indiach, nigdy otwarcie o nich nie mówiono. Wzmianki o tym, że spotykało się je w innych kulturach, stały się okazją do bezpośredniego odniesienia się do nich w tekstach buddyjskich przy jednoczesnym zachowaniu „wizerunku społecznego”.

W konsekwencji, w kategoriach nieodpowiednich zachowań seksualnych, do i tak już obszernej listy niewłaściwych partnerek dołączono własną matkę oraz córkę. Stopniowo dodawano inne formy zachowań uznanych za nieodpowiednie. Na przykład pewne otwory ciała, takie jak usta i odbyt, wymieniano jako nieodpowiednie do odbywania stosunku, nawet z własną żoną. Uzasadnieniem było tu bez wątpienia to, że uprawianie seksu z użyciem niewłaściwego otworu było motywowane obsesyjnym pożądaniem. Mężczyzna nieusatysfakcjonowany seksem waginalnym z żoną mógłby stać się seksualnym odkrywcą czy poszukiwaczem przygód i chcieć wypróbowywać każdą pozycję i każdy otwór ciała, aby osiągnąć intensywniejszą przyjemność.

Dodano również wskazówki dotyczące nieodpowiedniego czasu na seks, na przykład gdy kobieta jest w ciąży lub karmi piersią. Matki zawsze spały z niemowlętami i byłoby niewłaściwe odciąganie ich od nich w celu uprawiania seksu. Uznano też, że niewłaściwe jest uprawianie seksu w niektórych miejscach, takich jak świątynie, oraz o niektórych porach, na przykład za dnia, kiedy ktoś może wejść do naszego pokoju i wprawić wszystkich w zakłopotanie. Nawet obecnie wśród Tybetańczyków mało kto zamyka drzwi, kiedy jest w swoim pokoju, a Tybetańczycy nigdy nie pukają przed wejściem. Do listy nieodpowiednich zachowań seksualnych dodano także homoseksualizm i masturbację.

Kiedy teksty buddyjskie tłumaczono na chiński, do listy niewłaściwych partnerów włączono również konkubiny innych mężczyzn. To jasny przykład tego, w jaki sposób tłumacze i mistrzowie modyfikowali teksty dotyczące etyki, tak aby odnosiły się one do nowego społeczeństwa, w którym rozpowszechniał się buddyzm. W tradycyjnym społeczeństwie chińskim mężczyźni mogli mieć wiele żon i konkubin. Jedynie uprawianie seksu z czyjąś konkubiną było nieodpowiednie. Również w Tybecie poligamia i poliandria były powszechnie praktykowane. Gdy ktoś posiadał wiele żon czy wielu mężów, to nigdy nie byli oni uważani za niewłaściwych partnerów seksualnych.

W czasie takiego procesu zawsze dzieje się tak, że coraz więcej rzeczy jest włączanych do listy niewłaściwych zachowań. W dzisiejszych czasach wielu z nas chciałoby, aby niektóre pozycje zostały usunięte z listy, ale historia pokazuje, że zawsze takie listy poszerzano. Trudno jednak odpowiedzieć na pytanie, czy te dodane pozycje były wynikiem wpływów kulturowych, a wymienione czyny nie były wcześniej uważane za nieodpowiednie, czy też zawsze były one uznawane za niewłaściwe, ale nie wspominano o nich oficjalnie. Mogło być też tak, że nowe elementy włączano do listy ad hoc, wtedy gdy w społeczności buddyjskiej pojawiały się trudności związane z pewnymi sprawami. W końcu to w taki właśnie sposób Budda stopniowo poszerzał ślubowania mnisie.

Nieodpowiednie zachowania seksualne dla kobiet

Jeśli zadamy sobie pytanie, jakie jeszcze poprawki należałoby wnieść do listy niewłaściwych rodzajów zachowań seksualnych, aby dostosować je do współczesnych warunków zachodnich, możemy dowiedzieć się czegoś nowego z historii buddyjskich tekstów. Zgodnie z tekstami na temat ślubowań winaji dotyczących dyscypliny mnisiej, mnichom nie wolno pośredniczyć w aranżowaniu małżeństw z pewnymi rodzajami kobiet. Ich lista pokrywa się z listą nieodpowiednich partnerek seksualnych dla osób świeckich. Jeśli chodzi o zbadane przeze mnie teksty winaji w pięciu z osiemnastu szkół hinajany dwie z takich list są napisane wyłącznie z punktu widzenia mężczyzny i wskazują na niewłaściwe partnerki. Są to teksty winaji należące do dwóch z trzech istniejących obecnie tradycji hinajany – therawady (praktykowanej na Sri Lance i w Azji Południowo-wschodniej) oraz sarwastiwady (której odgałęzienie, mulasarwastiwadę, praktykują Tybetańczycy i Mongołowie).

To pominięcie nie oznacza, że według tych dwóch tradycji istnieją tylko partnerki nieodpowiednie dla mężczyzn, ale nie ma czegoś takiego, jak partner niewłaściwy dla kobiety. Chodzi o to, że etyczne kody wpisane w te dwie tradycje zostały napisane z punktu widzenia mężczyzny. Jednak w innych trzech tradycjach winaji istnieją listy nieodpowiednich mężczyzn, które są odpowiednikiem list kobiet niewłaściwych dla mężczyzny. To sugeruje, że etyka seksualna zależy od tego, kogo dotyczy – mężczyzn, kobiet itd. – i powinna być określana w kategoriach każdego rodzaju osoby. Opierając się na tych dowodach, uważam, że byłoby całkowicie uzasadnione dodanie do dowolnej listy partnerów seksualnych, którzy byliby niewłaściwi dla kobiet.

Homoseksualizm

Poza tym, jeśli posłużyć się tym samym tokiem rozumowania, teksty pochodzące ze wszystkich tych tradycji zostały napisane z punktu widzenia heteroseksualnego mężczyzny. Jeśli więc mężczyzna heteroseksualny ma już partnerkę i, z powodu obsesyjnego pożądania i braku satysfakcji, zaczyna szukać dalej i uprawiać seks nie tylko z różnymi rodzajami kobiet, które podlegają jakiejś kurateli, albo są cudzymi partnerkami, ale także z mężczyznami czy krowami i kto wie, z kim jeszcze, to oczywiście jest to destrukcyjne. Poza tym myślę, że należałoby zrewidować cały system w taki sposób, aby uwzględnić wskazówki pokazujące, jakie zachowania seksualne byłyby destrukcyjne lub konstruktywne dla mężczyzn i kobiet homoseksualnych oraz dla osób biseksualnych. To dlatego, że uprawianie seksu z czyimś partnerem byłoby również destrukcyjne dla tych osób. Wydaje się, że założenie, iż wszelkie etyczne wskazówki należy formułować w odniesieniu do każdej grupy, której dotyczą, jest całkowicie zgodne z duchem nauk buddyzmu na temat współzależnego powstawania.

Bardzo interesujące jest to, że podczas swoich podróży J. Ś. Dalajlama czasem spotyka się z grupami homoseksualistów, zwłaszcza w San Francisco i w Nowym Jorku. Te grupy były bardzo zmartwione tym, że nauki buddyjskie zazwyczaj przedstawiają homoseksualizm jako nieodpowiednie zachowanie seksualne. Jego Świątobliwość odpowiedział, że nie może sam skorygować tekstów nauk, ale uważa, że ten problem wymaga omówienia przez buddyjską radę starszych. Tylko taka rada może wprowadzać poprawki dotyczące winaji oraz etyki. Jego Świątobliwość zaleca zastosowanie tej samej procedury w odniesieniu do kwestii równości kobiet, zwłaszcza w zakresie rytuałów i ceremonii klasztornych. To zagadnienie także musi zostać ponownie rozważone, a nauki na jego temat zrewidowane. Tak więc wygląda na to, że Jego Świątobliwość również uważa, że w tradycyjnym buddyjskim podejściu do etyki seksualnej może być coś problematycznego i wymagającego przedyskutowania.

Uprawianie seksu z użyciem nieodpowiednich otworów ciała

Wymienienie ust i odbytu jako niewłaściwych otworów do stosunku seksualnego także bez wątpienia dotyczyło heteroseksualnych mężczyzn, którzy mieli już partnerkę. Z buddyjskiego punktu widzenia mogli oni skłaniać się do uprawiania seksu oralnego i analnego z powodu nudy i niezaspokojenia stosunkiem pochwowym. Mogli czuć, że seks waginalny albo nie wystarczał do osiągnięcia czy dania rozkoszy, albo był niewystarczającym sposobem okazywania miłości i uczucia. W obu przypadkach takie zachowanie byłoby motywowane brakiem satysfakcji, czyli postawą, która nieuchronnie przynosi problemy.

Ta kwestia staje się jednak znacznie bardziej skomplikowana, jeśli spojrzymy na te formy zachowań seksualnych w kontekście par homoseksualnych. Można sobie zadać pytanie, czy te otwory są nieodpowiednie ze swojej natury, czy też ich użycie uznano za niewłaściwe w przypadku pewnych osób i sytuacji? Jeśli odpowiemy, że problem z ustami i odbytem polega na tym, że te otwory są nieczyste, to z pewnością to zastrzeżenie powinno dotyczyć również pochwy. To nie jest prosta sprawa.

Ale co z seksem u osób sparaliżowanych od szyi w dół? Jedyna forma seksu, jaka jest dla nich dostępna, to stosunek oralny. Tak więc znów, moim zdaniem, musimy wprowadzić tu rozróżnienia, co jest odpowiednie, w zależności od określonych grup osób. Nie sądzę, aby można było powiedzieć, że w przypadku kogoś sparaliżowanego seks oralny jest zachowaniem obsesyjnym.

Masturbacja

Myślę, że podobnie można podejść do masturbacji. Trzeba spojrzeć na tradycyjne stanowisko buddyzmu w tej kwestii w świetle jej pierwotnego kontekstu społecznego. W starożytnych Indiach, w czasie, gdy formułowano te wskazówki etyczne, ludzie zawierali małżeństwa w wieku dojrzewania, a nawet wcześniej. Jeśli jesteśmy w związku małżeńskim i nie wystarcza nam seks z partnerem czy partnerką, ale musimy się jeszcze masturbować, to takie zachowanie byłoby uważane za obsesję na punkcie seksu.

Jednak obecnie na Zachodzie ludzie nie wchodzą w związki małżeńskie w wieku dojrzewania, a niektórzy pozostają w stanie wolnym do późnego wieku, a czasem nawet przez całe życie. Powinniśmy pomyśleć o kwestii masturbacji z perspektywy tych, którzy nie mają w ogóle partnerów albo nie są z nikim w stałej relacji seksualnej. Jeśli alternatywą jest rozwiązłość, korzystanie z usług prostytutek czy życie w całkowitym celibacie, to masturbacja w takiej sytuacji jest zupełnie inną sprawą niż w przypadku osób, które są w związku małżeńskim. To samo dotyczy osoby, której partner jest bardzo chory i pozostaje w szpitalu przez wiele miesięcy. Co taka osoba ma zrobić? Iść do prostytutki? Nie.

Jestem zatem przekonany, że zgodnie z duchem nauk buddyjskich powinniśmy rozważać wszystko w konkretnym kontekście. To dlatego, że, jak pamiętamy, czynnikiem sprawiającym, że neutralne działanie sansaryczne, takie jak seks, staje się destrukcyjne, jest to, że jest ono motywowane zakłócającą emocją – brakiem satysfakcji, obsesją na punkcie seksu itd. To właśnie to powoduje problemy. Zachowanie seksualne niepołączone z obsesyjnymi przeszkadzającymi emocjami nie będzie przyczyną problemów tego samego rodzaju. Sprawi jedynie, że będziemy mieć ogólny problem polegający na tym, że nigdy nie będziemy w pełni zaspokojeni i bez wątpienia będziemy chcieli to robić znów i znów. I nigdy nie będziemy mieć gwarancji, jak będziemy się czuć po akcie seksualnym.

Prostytucja

Jeśli przyjrzeć się tradycyjnym buddyjskim naukom o niewłaściwych formach seksu pod kątem ich dostosowania do warunków współczesnego Zachodu, to jeden z najbardziej interesujących punktów dotyczy tego, co nie jest w nich uwzględnione,...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin