Równo jak rolnik pługiem odkłada skiby ziemi
Ja kroiłem bochen chleba równo jedną z innymi
Gdy kromek a leżały pokotem jak po polowaniu
pomyślałem naiwny, już mnie te ze stawu wołają
Zacząłem kroić na wymiar taki a taki
by z łatwością to mogły połknąć na stawie ptaki
Dla łabędzi kroiłem prostokąty na kształt paczki zapałek
dla kurek wodnych kroiłem formy jak nożem złapałem
Perkozy nie jadają chleba tylko im rybki w głowie
dla nich chleba nie kroiłem dbając o ich zdrowie
Kaczki te barwne samczyki zjedzą w mig nawet kamyki
Ich połowice szare samiczki zjadają od samców nawet szybciej.
Było tego ho, ho cały wór , nawet ciut więcej
z ledwością mogłem to unieś w jednej ręce
Gdy stanąłem na brzegu i spojrzałem w te czerwony dzioby
wokoło mnie zaczęły się gromadzić inne głodomory
Zewsząd nadlatywało ptactwo wielobarwne małe i duże
siadały mi na plecach jakby na gzymsach, na murze
Znalazłem się w centrum zainteresowania ptactwa
rzucałem w wodę moje pokrojone z pietyzmem bogactwa
Serce mi drżało, na myśl co będzie potem gdy zabraknie jadła
Zawiedzeni odpłyną, odfruną na bez chlebowe pójdą na mokradła
Jedno wiem, by nakarmić to ptactwo, by miało one pełne wola
Musiałbym nieprzerwanie chleb kroić, a to o pomstę .woła
Bolesław
Nucha1952