Koniec, oznacza początek 1 - 5 by layla1996.pdf

(171 KB) Pobierz
Rozdział 1
Autor: layla1996
beta:Bella_Cullen9
184291227.001.png
Rozdział 1
Miłość nie zawsze jest odwzajemniona.
Dowiedziałam się o tym po całym zajściu z Edwardem, po jego odejściu. Przez cały ten
czas, gdy byliśmy razem okłamywał mnie. Kłamał mówiąc, że mnie kocha. Gdy odszedł
załamałam się psychicznie. Charlie nie wiedział, co robić. Poprosił o pomoc, Renee i Phila,
ale to na nic się nie zdało, nie mogli mi pomóc.
No, ale wszystko, co złe się kiedyś kończy. Udało mi się wyjść z dziwnego otępienia,
załamania dzięki Jacobowi. Jak widać zewsząd otaczały mnie potwory z legend. Jake wraz z
Samem i innymi młodymi indianinami byli wilkołakami. Mój przyjaciel wpoił się w Emmę,
nową wikołaczycę, która dołączyła do watahy.
Mój ojciec spędzał jeszcze więcej czasu w pracy. Najczęściej przyjeżdżał po dwudziestej, a
wychodził o szóstej rano do pracy, a nawet jeszcze wcześniej.
Pewnego dnia pomyślałam - „Po co żyć? Dla kogo?”. Pamiętam, że wracałam wtedy moją
starą furgonetką z La Push, z imprezy urodzinowej Jacoba. Kierownica mi się zablokowała, a
ja wjechałam w drzewo.
Właśnie wtedy poznałam Thomasa wampira, który uratował mi życie, zamieniając w to,
czym był.
Minęło trzydzieści lat, od kiedy jestem z Thomasem. Nie jesteśmy parą, jesteśmy
przyjaciółmi, którzy podróżują razem, jesteśmy jak brat i siostra.
Gdy mnie przemienił nie odczuwałam pociągu do ludzkiej krwi, od razu zaczęłam się żywić
zwierzęcą, a miałam szczęście, że Thomas był wegetarianinem.
Teraz lecimy samolotem. Nawet nie wiem gdzie, ponieważ Thomas robi mi niespodziankę.
Czasem żałuję, że mój dar to tarcza psychiczna niż widzenie przyszłości, ponieważ
wiedziałabym gdzie lecimy.
- O czym myślisz? – Zapytał Thomas.
- Myślę gdzie lecimy – powiedziałam, w połowie kłamiąc.
- Z pewnością się denerwujesz, a wiem, że nie lubisz niespodzianek. Ale ta z pewnością ci
się spodoba. – Powiedział z pewnością w głosie.
Lot minął szybko. Po odebraniu bagaży skierowaliśmy się do swoich aut.
Jechałam cały czas za Thomasem nie domyślając się gdzie jedziemy. W pewnym momencie
moją uwagę przykuła tabliczka z napisem: „Witajcie w Forks! Populacja 3236 osób.”.
Cóż szczerze mówiąc zdziwiłam się, że jesteśmy w Forks, ale również jestem z tego powodu
szczęśliwa. Gdy mijałam tabliczkę pomyślałam – „Cóż teraz już jest 3238 osób”.
Wyjechaliśmy z miasteczka i skierowaliśmy się na drogę prowadzącą do lasu. W pewnym
momencie zobaczyłam piękny, duży dom.
Zaparkowaliśmy i wysiedliśmy. Od razu podbiegłam do Thomasa i go uściskałam, oraz
pocałowałam w oba policzki.
- Dziękuję – wyszeptałam wiedząc, że mnie usłyszy.
Zaśmiał się serdecznie na moje słowa, jak i również zachowanie.
- Nie ma, za co – odpowiedział. – Gdybym wiedział, że tak się ucieszysz to byśmy się
wcześniej przeprowadzili.
Gdy się od niego odkleiłam weszłam do środka, a Thomas wziął nasze bagaże z obu
samochodów.
Wnętrze domu było cudowne, utrzymane w kolorach beżu, bieli i
koloru czekolady. Obejrzałam cały dom i nie mogłam przestać się nim zachwycać. Byłam w
salonie, gdy usłyszałam Thomasa mówiącego żebym przyszła na górę.
Po drodze minęłam kilka pokoi gościnnych i jego pokój, który zresztą wyróżniał się od
reszty. Pokój był niebiesko-brązowy, a inne pokoje biało-czarne.
Stanęłam obok Thomasa, przed drzwiami, których wcześniej nie mogłam otworzyć.
- Wejdź – powiedział, a ja otworzyłam drzwi. Oniemiałam pokój był fioletowo-biało-
czarny. – To twój pokój.
- Jest piękny! – Wykrzyknęłam i odwróciłam się w jego stronę. – Dziękuję. – Wyszeptałam,
wzięłam swoje torby i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Usłyszałam jeszcze jego śmiech oraz jak szedł do swojego pokoju. Odwróciłam się i
przyjrzałam dokładniej pokojowi.
Na środku stało wielkie łóżko z baldachimem. Szkielet był biały, a prześcieradło i poduszki
w kolorze fioletowo-czarnym. Ściany były fioletowe, a podłoga została zrobiona z drewna i
pomalowana na kolor bieli. Na ziemi był również czarny dywan, który był duży i znajdował
się w centrum pokoju. W lewym rogu stało się białe biurko, na którym znajdował się laptop w
kolorze czerni i ramki ze zdjęciami moimi, i Thomasa. Przy biurku znajdował się fioletowy,
obrotowy fotel. W prawym rogu znajdowały się półki na książki i płyty, w kolorze bieli. Przy
półkach znajdowała się fioletowa sofa z czarnymi poduszkami. Przed sofą znajdował się
mały, biały stolik.
Na lewo od drzwi znajdowała się inna para. Podeszłam do nich. Za pierwszymi drzwiami od
ściany znajdowała się garderoba, jeszcze niezapełniona ubraniami. Zamknęłam je i
otworzyłam drugie.
Moim oczom ukazała się piękna biała łazienka. Weszłam do środka. W pomieszczeniu
znajdowały się ogromna wanna z funkcją masażu. Umywalka przy wielkim lustrze, które
pokrywało całą ścianę, pod umywalką znajdowały się białe szafki. Zauważyłam schowaną
kabinę prysznicową i ubikację. „Nie będzie mi potrzebna” pomyślałam, mając na myśli
ostatnią zauważoną rzecz. Wyszłam z pomieszczenia i udałam się w stronę salonu.
Ujrzałam w nim Thomasa siedzącego na kanapie. Gdy mnie usłyszał odwrócił wzrok w
moją stronę.
- I jak, podoba ci się? – Zapytał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – uśmiechnęłam się do niego. – Jeszcze raz dziękuję.
- Chyba będziesz musiała to powtórzyć, bo mam kolejną niespodziankę.
- Taak… - zapytałam niepewnie i z grymasem na twarzy.
- To nie jest nic złego – upewnił zauważając moją minę. – Zaczynamy naukę w tutejszym
liceum! – Zawołał z entuzjazmem i zadowoleniem wypisanym na twarzy.
- Naprawdę? – Zapytałam, a on przytaknął. Zaczęłam piszczeć i zaczęła go całować po
policzkach obejmując go przy tym. – Dziękuję… dziękuję… dziękuję… - mówiłam między
pocałunkami. Zawsze wiedział jak ważne było to dla mnie.
Uśmiechnął się widząc moją reakcję.
- Jutro zaczynamy naukę – powiedział, a ja jeszcze raz go cmoknęłam i pognałam na górę.
Rozpakowałam się, wykąpałam i przebrałam. Zajęło mi to razem jakieś góra trzy godziny.
Nie miałam nic lepszego do roboty, więc wyciągnęłam książkę „Romeo i Julia” i zaczęłam
czytać. Gdy skończyłam, zauważyłam, że już zmierzchało.
Odłożyłam książkę i poszłam do pokoju Thomasa. Zapukałam.
- Proszę – usłyszałam.
Weszłam do pokoju i zauważyłam go leżącego na łóżku, wpatrującego się w sufit. Gdy
weszłam zwrócił głowę w moją stronę i się podniósł.
- Chcesz iść ze mną na polowanie? – Zapytałam, choć i tak znałam odpowiedź.
- Jasne – powiedział i wstał.
Wyszliśmy z domu i pobiegliśmy w stronę lasu.
Rozdział 2
Z polowania wróciliśmy o piątej rano. Upolowałam pumę i trzy łosie, a Thomas pięć saren i
jednego łosia.
Właśnie znajdowałam się w swoim pokoju, siedząc przy laptopie. Wyłączyłam go i
sprawdziłam godzinę. Zegar wskazywał za piętnaście szóstą, więc poszłam do łazienki wziąć
kąpiel. Po skończeniu kąpieli wytarłam się ręcznikiem i ubrałam szlafrok. Wyszłam z łazienki
i od razu skierowałam się do garderoby. Ubrałam się w granatową bluzkę na ramiączkach,
czarne rurki, dziesięciocentymetrowe, szare szpilki i czarną skórzaną kurtkę. Spojrzałam na
wyświetlacz komórki, który wskazywał godzinę siódmą pięć. Wzięłam torbę z przyborami
szkolnymi i poszłam do salonu. Znalazłam tam siedzącego na sofie Thomasa, który oglądał
właśnie wiadomości w telewizji.
- Jedziemy? – Zapytałam, zbliżając się do niego.
- Jasne – rzucił od razu i wyłączył telewizor. Spojrzał na mnie i spytał. – Jak będziemy,
jeździć do szkoły?
- Lepiej będzie jak będziemy jeździć razem – powiedziałam, – więc jeździmy do szkoły
twoim samochodem.
Widać było, że się ucieszył. Thomas nie lubił, gdy jechał samochodem z kobietą, która go
prowadziła. Czuł się wtedy „mniej wartościowy”, jak to ujął. Wyszliśmy na zewnątrz, nie
kłopocząc się zamykaniem drzwi na klucz, gdyż wiedzieliśmy, że tylko my mieszkami w
lesie.
Gdy wyruszyliśmy samochodem prowadziliśmy rozmowę na temat szkoły. Opowiadałam
mu jak było kiedyś, gdy tam chodziłam. Ominęłam oczywiście część o NICH, ponieważ
bolało ich wspominanie, a zwłaszcza jednej osoby… Do szkoły dojechaliśmy w dziesięć
minut. Ludzie dopiero zaczynali się zbierać. Podjechaliśmy najpierw na parking przy
sekretariacie. Weszliśmy do środka i zauważyłam starszą kobietę za biurkiem. Podeszliśmy
do niej.
- Dzień dobry – przywitałam się grzecznie, do niejakiej pani Natsui. – Nazywam się Bella
Clark, a to jest mój brat Thomas Clark. – Postanowiliśmy podawać się za rodzeństwo, gdyż
tak było łatwiej. – Przyszliśmy po plany zajęć.
Kobieta uważnie mierzyła wzrokiem mnie i Thomasa.
- Oczywiście – powiedziała i zaczęła grzebać w stercie papierów. – Proszę o to wasze plany
lekcji i mapy szkoły, … - i pokazywała nam drogę na pierwszą lekcję.
Podziękowaliśmy i powiedzieliśmy ''Do widzenia'', gdy kierowaliśmy się w stronę drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz i mogliśmy usłyszeć znaczną część uczniów będącej na parkingu
szkolnym. Wsiedliśmy do auta i po chwili chłopak zapytał się mnie.
- Gotowa?
- Jasne – Odpowiedziałam bez wahania.
Thomas odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę parkingu szkolnego. Gdy wjechaliśmy
czarnym M3 Thomasa na parking, wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Chłopak zaparkował
samochód na wolnym miejscu i wysiedliśmy.
Wszyscy wlepiali nas wzrok. Dziewczyny rzucały pożądliwe spojrzenia w stronę Thomasa,
a chłopacy swoje w moją. Zadzwonił właśnie dzwonek, ale nikt się nie ruszył z miejsca, więc
rzuciłam do Thomasa.
- Powodzenia.
- Taa… - odpowiedział mało inteligentnie i wzruszył ramionami. – Powodzenia.
I oboje rozeszliśmy się do swoich klas. Thomas chodził do trzeciej, a ja do drugiej klasy.
Pierwszą miałam trygonometrie, znienawidzony przeze mnie przedmiot, gdy byłam
człowiekiem, ale i teraz tak było.
Weszłam do sali i skierowałam się w stronę biurka nauczyciela. Kazał mi usiąść w wolnej
ławce na samym końcu, więc się ucieszyłam, że nie będę musiała z nikim jej dzielić.
Następną lekcją był w-f, j. angielski, j. francuski. Po czwartej lekcji była przerwa na lunch.
Gdy weszłam do stołówki wszystkie rozmowy ucichły. Trzymałam głowę podniesioną do
góry i szłam żwawym krokiem. Złapałam tacę i wzięłam nawet, nie wiem, co i zapłaciłam.
Przeszukałam wzrokiem sale i zauważyłam, że Thomas siedzi samotnie przy stoliku. ICH
dawnym stoliku. Szłam w jego stronę i usiadłam naprzeciwko.
- I jak pierwszy dzień? – Zapytałam.
- Bywało lepiej – mruknął i na jego twarzy pojawił się grymas. – Jakaś laska siedziała ze
mną w ławce i wpychała swój biust w mój wzrok.
Zachichotałam i pokręciłam głową.
- Która to? – Zapytałam, ponieważ byłam ciekawa.
- Blondynka w pomarańczowej mini i jaskrawozielonym sweterku, czy czymś takim. Ale
nie można tego nawet nazwać sweterkiem. – Wysyczał.
Odwróciłam dyskretnie głowę i namierzyłam ową dziewczynę. Była to z pewnością tleniona
blondynka, co można było stwierdzić po jej stroju, zachowaniu i rozmowie, ale najbardziej po
tym, że każdemu chłopakowi wpychała biust pod nos, tak jak Thomasowi. „Jest taka jak Jess”
pomyślałam, ale szybko odepchnęłam od siebie tą myśl. Odwróciłam wzrok od blondynki i
skierowałam go na Thomasa.
- A jak tobie minął ten dzionek? – Zapytał słodkim głosem.
- Dobrze – odpowiedziałam tym samym głosem.
- Nie było jakichś przystawiających się chłopaków? – Zapytał niepewnie. Zachichotałam.
- Oczywiście, że nie – odpowiedziałam. – Lecz muszę ci powiedzieć. Że zakładali się, który
pierwszy zdobędzie numer mojej komórki.
Znów zachichotałam. Poczułam się jak jakaś głupia nastolatka, przez to ciągłe chichotanie.
Zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lunchu, więc poszliśmy do swoich klas, wcześniej
odstawiając tacki z nietkniętym jedzeniem.
Lekcje minęły dosyć szybko, więc od razu po dzwonku pojechaliśmy do domu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin