Koniec, oznacza początek 1 - 4 by layla1996.doc

(136 KB) Pobierz
Rozdział 1

 

 

 

 

 

 

 

Autor: layla1996

beta:Bella_Cullen9

 

 

 

 

Rozdział 1

 

Miłość nie zawsze jest odwzajemniona.

Dowiedziałam się o tym po całym zajściu z Edwardem, po jego odejściu. Przez cały ten czas, gdy byliśmy razem okłamywał mnie. Kłamał mówiąc, że mnie kocha. Gdy odszedł załamałam się psychicznie. Charlie nie wiedział, co robić. Poprosił o pomoc, Renee i Phila, ale to na nic się nie zdało, nie mogli mi pomóc.

No, ale wszystko, co złe się kiedyś kończy. Udało mi się wyjść z dziwnego otępienia, załamania dzięki Jacobowi. Jak widać zewsząd otaczały mnie potwory z legend. Jake wraz z Samem i innymi młodymi indianinami byli wilkołakami. Mój przyjaciel wpoił się w Emmę, nową wikołaczycę, która dołączyła do watahy.

Mój ojciec spędzał jeszcze więcej czasu w pracy. Najczęściej przyjeżdżał po dwudziestej, a wychodził o szóstej rano do pracy, a nawet jeszcze wcześniej.

Pewnego dnia pomyślałam - „Po co żyć? Dla kogo?”. Pamiętam, że wracałam wtedy moją starą furgonetką z La Push, z imprezy urodzinowej Jacoba. Kierownica mi się zablokowała, a ja wjechałam w drzewo.

Właśnie wtedy poznałam Thomasa wampira, który uratował mi życie, zamieniając w to, czym był.

Minęło trzydzieści lat, od kiedy jestem z Thomasem. Nie jesteśmy parą, jesteśmy przyjaciółmi, którzy podróżują razem, jesteśmy jak brat i siostra.

Gdy mnie przemienił nie odczuwałam pociągu do ludzkiej krwi, od razu zaczęłam się żywić zwierzęcą, a miałam szczęście, że Thomas był wegetarianinem.

Teraz lecimy samolotem. Nawet nie wiem gdzie, ponieważ Thomas robi mi niespodziankę. Czasem żałuję, że mój dar to tarcza psychiczna niż widzenie przyszłości, ponieważ wiedziałabym gdzie lecimy.

- O czym myślisz? – Zapytał Thomas.

- Myślę gdzie lecimy – powiedziałam, w połowie kłamiąc.

- Z pewnością się denerwujesz, a wiem, że nie lubisz niespodzianek. Ale ta z pewnością ci się spodoba. – Powiedział z pewnością w głosie.

Lot minął szybko. Po odebraniu bagaży skierowaliśmy się do swoich aut.

Jechałam cały czas za Thomasem nie domyślając się gdzie jedziemy. W pewnym momencie moją uwagę przykuła tabliczka z napisem: „Witajcie w Forks! Populacja 3236 osób.”.

Cóż szczerze mówiąc zdziwiłam się, że jesteśmy w Forks, ale również jestem z tego powodu szczęśliwa. Gdy mijałam tabliczkę pomyślałam – „Cóż teraz już jest 3238 osób”.

Wyjechaliśmy z miasteczka i skierowaliśmy się na drogę prowadzącą do lasu. W pewnym momencie zobaczyłam piękny, duży dom.

Zaparkowaliśmy i wysiedliśmy. Od razu podbiegłam do Thomasa i go uściskałam, oraz pocałowałam w oba policzki.

- Dziękuję – wyszeptałam wiedząc, że mnie usłyszy.

Zaśmiał się serdecznie na moje słowa, jak i również zachowanie.

- Nie ma, za co – odpowiedział. – Gdybym wiedział, że tak się ucieszysz to byśmy się wcześniej przeprowadzili.

Gdy się od niego odkleiłam weszłam do środka, a Thomas wziął nasze bagaże z obu samochodów.

Wnętrze domu było cudowne, utrzymane w kolorach beżu, bieli i

koloru czekolady. Obejrzałam cały dom i nie mogłam przestać się nim zachwycać. Byłam w salonie, gdy usłyszałam Thomasa mówiącego żebym przyszła na górę.

Po drodze minęłam kilka pokoi gościnnych i jego pokój, który zresztą wyróżniał się od reszty. Pokój był niebiesko-brązowy, a inne pokoje biało-czarne.

Stanęłam obok Thomasa, przed drzwiami, których wcześniej nie mogłam otworzyć.

- Wejdź – powiedział, a ja otworzyłam drzwi. Oniemiałam pokój był fioletowo-biało-czarny. – To twój pokój.

- Jest piękny! – Wykrzyknęłam i odwróciłam się w jego stronę. – Dziękuję. – Wyszeptałam, wzięłam swoje torby i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

Usłyszałam jeszcze jego śmiech oraz jak szedł do swojego pokoju. Odwróciłam się i przyjrzałam dokładniej pokojowi.

Na środku stało wielkie łóżko z baldachimem. Szkielet był biały, a prześcieradło i poduszki w kolorze fioletowo-czarnym. Ściany były fioletowe, a podłoga została zrobiona z drewna i pomalowana na kolor bieli. Na ziemi był również czarny dywan, który był duży i znajdował się w centrum pokoju. W lewym rogu stało się białe biurko, na którym znajdował się laptop w kolorze czerni i ramki ze zdjęciami moimi, i Thomasa. Przy biurku znajdował się fioletowy, obrotowy fotel. W prawym rogu znajdowały się półki na książki i płyty, w kolorze bieli. Przy półkach znajdowała się fioletowa sofa z czarnymi poduszkami. Przed sofą znajdował się mały, biały stolik.

Na lewo od drzwi znajdowała się inna para. Podeszłam do nich. Za pierwszymi drzwiami od ściany znajdowała się garderoba, jeszcze niezapełniona ubraniami. Zamknęłam je i otworzyłam drugie.

Moim oczom ukazała się piękna biała łazienka. Weszłam do środka. W pomieszczeniu znajdowały się ogromna wanna z funkcją masażu. Umywalka przy wielkim lustrze, które pokrywało całą ścianę, pod umywalką znajdowały się białe szafki. Zauważyłam schowaną kabinę prysznicową i ubikację. „Nie będzie mi potrzebna” pomyślałam, mając na myśli ostatnią zauważoną rzecz. Wyszłam z pomieszczenia i udałam się w stronę salonu.

Ujrzałam w nim Thomasa siedzącego na kanapie. Gdy mnie usłyszał odwrócił wzrok w moją stronę.

- I jak, podoba ci się? – Zapytał.

- Nawet nie wiesz jak bardzo – uśmiechnęłam się do niego. – Jeszcze raz dziękuję.

- Chyba będziesz musiała to powtórzyć, bo mam kolejną niespodziankę.

- Taak… - zapytałam niepewnie i z grymasem na twarzy.

- To nie jest nic złego – upewnił zauważając moją minę. – Zaczynamy naukę w tutejszym liceum! – Zawołał z entuzjazmem i zadowoleniem wypisanym na twarzy.

- Naprawdę? – Zapytałam, a on przytaknął. Zaczęłam piszczeć i zaczęła go całować po policzkach obejmując go przy tym. – Dziękuję… dziękuję… dziękuję… - mówiłam między pocałunkami. Zawsze wiedział jak ważne było to dla mnie.

Uśmiechnął się widząc moją reakcję.

- Jutro zaczynamy naukę – powiedział, a ja jeszcze raz go cmoknęłam i pognałam na górę.

Rozpakowałam się, wykąpałam i przebrałam. Zajęło mi to razem jakieś góra trzy godziny. Nie miałam nic lepszego do roboty, więc wyciągnęłam książkę „Romeo i Julia” i zaczęłam czytać. Gdy skończyłam, zauważyłam, że już zmierzchało.

Odłożyłam książkę i poszłam do pokoju Thomasa. Zapukałam.

- Proszę – usłyszałam.

Weszłam do pokoju i zauważyłam go leżącego na łóżku, wpatrującego się w sufit. Gdy weszłam zwrócił głowę w moją stronę i się podniósł.

- Chcesz iść ze mną na polowanie? – Zapytałam, choć i tak znałam odpowiedź.

- Jasne – powiedział i wstał.

Wyszliśmy z domu i pobiegliśmy w stronę lasu.

 

 

 

 

 

Rozdział 2

 

Z polowania wróciliśmy o piątej rano. Upolowałam pumę i trzy łosie, a Thomas pięć saren i jednego łosia.

Właśnie znajdowałam się w swoim pokoju, siedząc przy laptopie. Wyłączyłam go i sprawdziłam godzinę. Zegar wskazywał za piętnaście szóstą, więc poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Po skończeniu kąpieli wytarłam się ręcznikiem i ubrałam szlafrok. Wyszłam z łazienki i od razu skierowałam się do garderoby. Ubrałam się w granatową bluzkę na ramiączkach, czarne rurki, dziesięciocentymetrowe, szare szpilki i czarną skórzaną kurtkę. Spojrzałam na wyświetlacz komórki, który wskazywał godzinę siódmą pięć. Wzięłam torbę z przyborami szkolnymi i poszłam do salonu. Znalazłam tam siedzącego na sofie Thomasa, który oglądał właśnie wiadomości w telewizji.

- Jedziemy? – Zapytałam, zbliżając się do niego.

- Jasne – rzucił od razu i wyłączył telewizor. Spojrzał na mnie i spytał. – Jak będziemy, jeździć do szkoły?

- Lepiej będzie jak będziemy jeździć razem – powiedziałam, – więc jeździmy do szkoły twoim samochodem.

Widać było, że się ucieszył. Thomas nie lubił, gdy jechał samochodem z kobietą, która go prowadziła. Czuł się wtedy „mniej wartościowy”, jak to ujął. Wyszliśmy na zewnątrz, nie kłopocząc się zamykaniem drzwi na klucz, gdyż wiedzieliśmy, że tylko my mieszkami w lesie.

Gdy wyruszyliśmy samochodem prowadziliśmy rozmowę na temat szkoły. Opowiadałam mu jak było kiedyś, gdy tam chodziłam. Ominęłam oczywiście część o NICH, ponieważ bolało ich wspominanie, a zwłaszcza jednej osoby… Do szkoły dojechaliśmy w dziesięć minut. Ludzie dopiero zaczynali się zbierać. Podjechaliśmy najpierw na parking przy sekretariacie. Weszliśmy do środka i zauważyłam starszą kobietę za biurkiem. Podeszliśmy do niej.

- Dzień dobry – przywitałam się grzecznie, do niejakiej pani Natsui. – Nazywam się Bella Clark, a to jest mój brat Thomas Clark. – Postanowiliśmy podawać się za rodzeństwo, gdyż tak było łatwiej. – Przyszliśmy po plany zajęć.

Kobieta uważnie mierzyła wzrokiem mnie i Thomasa.

- Oczywiście – powiedziała i zaczęła grzebać w stercie papierów. – Proszę o to wasze plany lekcji i mapy szkoły, … - i pokazywała nam drogę na pierwszą lekcję.

Podziękowaliśmy i powiedzieliśmy ''Do widzenia'', gdy kierowaliśmy się w stronę drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz i mogliśmy usłyszeć znaczną część uczniów będącej na parkingu szkolnym. Wsiedliśmy do auta i po chwili chłopak zapytał się mnie.

- Gotowa?

- Jasne – Odpowiedziałam bez wahania.

Thomas odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę parkingu szkolnego. Gdy wjechaliśmy czarnym M3 Thomasa na parking, wszyscy odwrócili się w naszą stronę. Chłopak zaparkował samochód na wolnym miejscu i wysiedliśmy.

Wszyscy wlepiali nas wzrok. Dziewczyny rzucały pożądliwe spojrzenia w stronę Thomasa, a chłopacy swoje w moją. Zadzwonił właśnie dzwonek, ale nikt się nie ruszył z miejsca, więc rzuciłam do Thomasa.

- Powodzenia.

- Taa… - odpowiedział mało inteligentnie i wzruszył ramionami. – Powodzenia.

I oboje rozeszliśmy się do swoich klas. Thomas chodził do trzeciej, a ja do drugiej klasy. Pierwszą miałam trygonometrie, znienawidzony przeze mnie przedmiot, gdy byłam człowiekiem, ale i teraz tak było.

Weszłam do sali i skierowałam się w stronę biurka nauczyciela. Kazał mi usiąść w wolnej ławce na samym końcu, więc się ucieszyłam, że nie będę musiała z nikim jej dzielić. Następną lekcją był w-f, j. angielski, j. francuski. Po czwartej lekcji była przerwa na lunch. Gdy weszłam do stołówki wszystkie rozmowy ucichły. Trzymałam głowę podniesioną do góry i szłam żwawym krokiem. Złapałam tacę i wzięłam nawet, nie wiem, co i zapłaciłam. Przeszukałam wzrokiem sale i zauważyłam, że Thomas siedzi samotnie przy stoliku. ICH dawnym stoliku. Szłam w jego stronę i usiadłam naprzeciwko.

- I jak pierwszy dzień? – Zapytałam.

- Bywało lepiej – mruknął i na jego twarzy pojawił się grymas. – Jakaś laska siedziała ze mną w ławce i wpychała swój biust w mój wzrok.

Zachichotałam i pokręciłam głową.

- Która to? – Zapytałam, ponieważ byłam ciekawa.

- Blondynka w pomarańczowej mini i jaskrawozielonym sweterku, czy czymś takim. Ale nie można tego nawet nazwać sweterkiem. – Wysyczał.

Odwróciłam dyskretnie głowę i namierzyłam ową dziewczynę. Była to z pewnością tleniona blondynka, co można było stwierdzić po jej stroju, zachowaniu i rozmowie, ale najbardziej po tym, że każdemu chłopakowi wpychała biust pod nos, tak jak Thomasowi. „Jest taka jak Jess” pomyślałam, ale szybko odepchnęłam od siebie tą myśl. Odwróciłam wzrok od blondynki i skierowałam go na Thomasa.

- A jak tobie minął ten dzionek? – Zapytał słodkim głosem.

- Dobrze – odpowiedziałam tym samym głosem.

- Nie było jakichś przystawiających się chłopaków? – Zapytał niepewnie. Zachichotałam.

- Oczywiście, że nie – odpowiedziałam. – Lecz muszę ci powiedzieć. Że zakładali się, który pierwszy zdobędzie numer mojej komórki.

Znów zachichotałam. Poczułam się jak jakaś głupia nastolatka, przez to ciągłe chichotanie. Zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lunchu, więc poszliśmy do swoich klas, wcześniej odstawiając tacki z nietkniętym jedzeniem.

Lekcje minęły dosyć szybko, więc od razu po dzwonku pojechaliśmy do domu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 3

 

Minął tydzień od naszego pierwszego dnia szkoły. Właśnie przechadzałam się po lesie i rozmyślałam. Trzymałam się z daleka od JEGO, a raczej NASZEGO miejsca.

Znajdowałam się właśnie w centrum lasu, gdy usłyszałam szloch. Pobiegłam w tamtym kierunki. Dobiegłam i ujrzałam dziewczynę, a raczej po jej zapachu – wampirzyce. Podeszłam, lecz ona musiała mnie usłyszeć, bo szybko się poderwała i już stała dalej. Spojrzałam jej w oczy, które były krwistoczerwone. Była z pewnością nowonarodzona. Zrobiłam krok w jej stronę.

-  Nie podchodź! – Wysyczała przez zęby, a z jej piersi wydobył się bardzo głośny szloch.

- Kto ci to zrobił? – Zapytałam.

- Brzydzę się siebie, tym, czym jestem! – Nie odpowiedziała na moje pytanie, lecz wykrzykiwała, co o sobie myśli. – Nie mogę nawet na siebie patrzeć! Nie chcę zabijać moich bliskich, znajomych i ich rodzin! Nie chcę być potworem!

- Kto ci to zrobił? – Powtórzyłam pytanie.

- Jakiś mężczyzna. Byłam w lesie na drodze, gdy do mnie podszedł. – Starała się mówić spokojnie i opanowywać szlochanie, choć z jej oczu nie płynęły łzy. – Nic nie mówił tylko stanął bardzo blisko mnie, a ja stałam jak sparaliżowana, bo bardzo się go bałam. Jego oczy były czarne jak węgiel, gdy przybliżał się do mojej szyi. Po chwili poczułam tylko jakbym się paliła i prosiłam o śmierć. Wtedy odszedł.

Zrobiłam krok w jej stronę, a ona patrzyła na mnie z przerażeniem w oczach.

-Nie bój się mnie. – Mówiłam jak do małego dziecka. – Nie zrobię ci krzywdy. Tylko spójrz. – Wskazałam moje oczy. – Moje oczy są koloru złota, nic ci nie zrobię.

Uspokoiła się, a ja do niej podeszłam w ludzkim tempie.

-Jestem Bella i jestem taka jak ty. – Dokładnie wyważałam, każde słowo. – Czy wiesz, czym jesteś?

- Nie.

- Jesteś wampirem, tak jak i ja. Jeśli chcesz możesz zamieszkać ze mną i z moim przyjacielem, który jest taki jak my. Nie musisz mi teraz odpowiadać, ale chciałabym byś ze mną poszła do mojego domu, a tam razem z Thomasem wszystko ci wytłumaczymy. – Widać było, że się wahała.

- Dobrze. Pójdę z tobą. – Gdy wypowiedziała te słowa syknęła z bólu i chwyciła się za gardło.

- Przepraszam – powiedziałam. – Z pewnością dolega ci pragnienie, więc wpierw wybierzemy się na polowanie. – Zobaczyłam w jej oczach znowu strach. – Ale nie martw się. Ja z Thomasem polujemy na zwierzęta, więc nasze oczy mają taki kolor. – Teraz zobaczyłam w jej oczach ulgę.

- To biegnijmy na polowanie. – Powiedziała i od razu pognałyśmy.

Z polowania wróciłyśmy, jakąś godzinę później. Właśnie stałyśmy przed domem, gdy dziewczyna powiedziała nieśmiało.

- Przepraszam, że się wcześniej nie przedstawiłam. Mam na imię Sharpay.

- Nic się nie stało. – Zapewniłam ją. – Więc jesteś gotowa?

- Taa.. – mruknęła.

- Więc chodźmy. – I pociągnęłam ją w stronę domu.

Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się do salonu, gdyż tam znajdował się Thomas.

- Już się martwiłem, że coś ci się stało. – Powiedział. – Dlaczego cie… - urwał, gdyż odwrócił wzrok, by na mnie spojrzeć i stanął jak sparaliżowany. Zauważyłam, że Sharpay również jest w takim samym stanie jak on.

-Więc Thomasie to jest Sharpay, Sharpay to jest Thomas. – Powiedziałam, to chyba podziałało bo Thomas potrząsnął głową, podszedł wyciągnął rękę do dziewczyny i powiedział:

- Miło cię poznać Sharpay. – Ona podała mu rękę, ale on zamiast nią potrząsnąć przycisnął sobie do ust i złożył na niej pocałunek.

- Mi również miło cię poznać – powiedziała cichutko i nieśmiało.

Przyglądałam się tej scenie z boku. Nie zwróciłam szczególnej uwagi na wygląd Sharpay. Ale teraz uważnie jej się przyjrzałam. Była dość wysoka, ok. 170 cm wzrostu, szczupła, blada jak każdy inny wampir. Jej włosy były koloru rudawego z pasemkami koloru blond. Z pewnością był to jej naturalny kolor, gdy była człowiekiem. Jej ubranie było podarte, więc musiałam dać jej ciuchy na przebranie.

Przeniosłam wzrok na Thomasa. Był on przystojny. Miał 192 cm wzrostu i był brunetem tak jak ja. Miał wysportowaną sylwetkę i widoczne mięśnie. Gdy się uśmiechał widać było jego dołeczki. Szczękę miał taką, że mógł pozazdrościć jej nie jeden mężczyzna. Był ubrany na luzie. Granatowa bluzka i czarne spodnie od dresu.

Stali w bezruchu, patrząc sobie w oczy, więc ich ”obudziłam” z tego stanu.

- Pozwól, że zabiorę Sharpay, ponieważ musi się wykąpać i przebrać. – Jak powiedziałam tak zrobiłam. Pociągnęłam ją za rękę i zaprowadziłam do pokoju gościnnego.

- Usiądź, a ja ci zaraz przyniosę ubrania.

Poszłam do pokoju i skierowałam się do garderoby. Wybrałam białą tunikę, która była bardzo duża i luźna, oraz czarną spódnicę. Poszłam do niej do pokoju i dałam ubrania po czym wskazałam łazienkę. Zeszłam na dół i usiadłam z Thomasem na sofie. Milczeliśmy. Po chwili usłyszeliśmy wampirze kroki na schodach, od razu odwróciliśmy się w tamtym kierunku. W naszym kierunku szła piękna wampirzyca. Wszystkie ubrania leżały na niej, jakby były szyte na miarę. Spojrzałam na Thomasa. Nie mógł odwrócić wzroku od Sharpay. W jego oczach ujrzałam dziwny błysk, który wydawał mi się pożądaniem. Lecz jeszcze ujrzałam w jego oczach jakby radość i może miłość, choć do tego ostatniego nie byłam pewna. Odwróciłam wzrok w jej stronę, która stała z opuszczoną głową.

- Usiądź na fotelu – powiedziałam i jednym ruchem dłoni wskazałam fotel naprzeciwko. Dziewczyna zrobiła co kazałam. – Na wstępie Sharpay chcielibyśmy – w tym momencie wymownie spojrzałam na Thomasa – żebyś wiedziała, że jeśli chcesz możesz w każdej chwili wyjść. Nikt cię nie zatrzymuje, drzwi są otwarte. Jeśli zostaniesz i będziesz chciała opowiemy ci, czym się stałaś.

- Chcę, żebyście mi to wytłumaczyli – powiedziała twardo. – Nie mam zamiaru wychodzić.

- Dobrze… - powiedziałam. – Stałaś się wampirem, … - zaczęłam jej opowiadać wraz z Thomasem, który od czasu, do czasu coś wtrącał. Wydawało mi się, że myślami jest gdzieś daleko, a zgłasza z jedną osobą…

Po trzech godzinach tłumaczenia Sharpay, czym jest wydawała się rozmyślać nad czymś ważnym. Zastanawiałam się, nad czym dopóki nie zapytała.

- Czy mogę z wami zamieszkać? – Widać było, że jej na tym zależy.

- Oczywiście – powiedział Thomas, jak dla mnie z ogromnym entuzjazmem.

- Dziękuję! – Powiedziała następnie przytuliła mnie i Thomasa, a od tego ostatniego odkleiła się po dobrej minucie. Mój instynkt podpowiedział mi, że powinnam wyjść  i zostawić ich samych.

- Wiecie, co? – Zapytałam. – Ja się chyba przejdę, świeże powietrze dobrze mi zrobi. Thomasie – zwróciłam się do niego – czy nie mógłbyś dotrzymać towarzystwa, naszej nowej lokatorce i się z nią lepiej poznać? Oczywiście, jeśli ci to nie przeszkadza Sharpay. – Powiedziałam udając niepewną.

- Nie, nie przeszkadza mi to. – Powiedziała. – A tobie?

- Mi również – odpowiedział chłopak. Wpatrywali się sobie w oczy, więc chcąc im nie przeszkadzać, wyszłam z domu.

Rozmyślałam o Thomasie i Sharpay. Byliby wspaniałą parą. Rozmyślałam o nich, aż doszłam do strumyka.

Przysiadłam na jego brzegu i obserwowałam pływające w wodzie ryby. Nie wiedziałam ile tak siedziałam, lecz był już zachód słońca. Spojrzałam na zegarek. Siedziałam, wpatrując się w ryby dwie godziny. Postanowiłam wrócić do domu. Podróż zajęła mi mniej niż pięć minut, gdyż biegłam w wampirzym tempie.

Weszłam do domu i skierowałam się do salonu. Weszłam i stanęłam jak wryta. Na podłodze znajdowali się Sharpay i Thomas w dwuznacznej sytuacji. Spojrzeli na mnie i zobaczyłam w ich oczach wstrząśnięcie moim powrotem i znalezienie ich w tej chwili. Po chwili szybko doprowadzili się do porządku i chwycili za ręce. Kiedy to zrobili uśmiechnęłam się, a Sharpay powiedziała bezgłośne „Dziękuję”. Na to słowo zachichotałam. Nie chciałam im przeszkadzać, więc skierowałam się do swojego pokoju kręcąc w niedowierzaniu głową. W pokoju opadłam na łóżko sięgając po „Wichrowe Wzgórza”.

W czasie czytania słyszałam odgłosy dziwne odgłosy dochodzące z pokoju Thomasa. Zastanawiałam się, co się dzieje, gdy usłyszałam głośne „MOCNIEJ!” Sharpay. Wiedziałam, co to znaczy i czym prędzej sięgnęłam po MP3 i puściłam na cały regulator muzykę, by nie słyszeć odgłosów z pokoju Thomasa. Powróciłam do lektury, którą skończyłam moim zdaniem chwilę później, lecz gdy spojrzałam na zegarek wiedziałam, że ta chwila to sporo czasu. Tarcza wskazywała godzinę za trzydzieści pierwsza.

Umyłam i przebrałam się, i postanowiłam pojechać na zakupy. Zamierzałam pojechać z Sharpay by kupić jej ubrania. Stanęłam przed drzwiami pokoju Thomasa, zapukałam i po chwili, drzwi otworzyła mi Sharpay.

- Cześć – zaczęłam. – I jak było? – Zapytałam, a ona się zawstydziła, na co ja się zaśmiałam. – Spokojnie nic się nie stało, ale tak na marginesie przyszłam by powiedzieć ci, że jedziemy na zakupy. – Na jej twarzy zagościł uśmiech.

- Daj mi chwilę i poczekaj na mnie w kuchni. – Powiedziała i zamknęła mi drzwi przed nosem.

Zeszłam na dół, kierując się do kuchni. Usiadłam na jednym z krzeseł i czekałam, a czekać nie musiałam długo. Po około pięciu minutach Sharpay do mnie dołączyła od razu skierowałyśmy się do garażu, w którym znajdowało się moje cudeńko. Nazywało się ono Ferrari i było koloru szmaragdowego. Wsiadłyśmy i pojechałyśmy na zakupy.

Na zakupach odwiedziłyśmy dziesięć sklepów z odzieżą, osiem z obuwiem, pięć z bielizną i oczywiście sześć z biżuterią. Jako człowiek nie lubiłam zakupów, ale teraz je kochałam. Podczas chodzenie od sklepu do sklepu Sharpay musiała nosić okulary przeciw słoneczne, gdyż jej oczy były koloru krwistego. Po czterech godzinach zakupów, obładowane torbami wróciłyśmy do domu.

Wysiadłyśmy z auta i od razu poczułam woń innego wampira. Wbiegłyśmy czym prędzej do środka, nadal trzymając zakupy w rękach. Weszłyśmy do salonu i ujrzałam obcego wampira, który rozmawiał o czymś z Thomasem. Nieznajomy odwrócił wzrok w naszą stronę. Kiedy to zrobił, jednocześnie on i Sharpay stanęli jak wryci. Sharpay miała w oczach widoczne przerażenie, a mężczyzna ciekawość i strach.

Wtem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Sharpay upuściła zakupy i rzuciła się w stronę wampira. Zanim mogłaby mu zrobić coś więcej niż złamanie jego ręki, Thomas w porę ją odciągnął. Nie wiem, dlaczego ale miałam przeczucie, że to ten wampir zamienił Sharpay w to, czym teraz jest.

- Kim jesteś? – Zapytałam, patrząc na wampira.

- Nazywam się Robert Enigma. – Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zaczął mierzyć mnie pożądliwym wzrokiem. – Ty musisz być tą Bellą – podkreślił słowo tą.

- Tak jestem Bella. – Powiedziałam. – A co cię do nas sprowadza? – Zapytałam będąc ciekawa co ten wampir robi w takim miejscu. Odpowiedź na moje pytanie była prosta: nie świeciło tu słońce.

- Przeprowadziłem się, ponieważ Forks jest najbardziej deszczowym miejscem w stanie Waszyngton. Ale tak na marginesie – powiedział – będę uczył w tutejszym liceum biologii.

Nawet nie zauważyłam, że Thomas i Sharpay wyszli. Widocznie Robert też to zauważył, bo wstał, a ja mu się przyjrzałam. Miał 178 cm wzrostu, był dobrze zbudowany, jego oczy były bursztynowe, a włosy w kolorze blond. Zbliżył się do mnie wciąż patrząc na mnie tym swoim pożądliwym wzrokiem. Wyczuwałam, że Thomas jest w pobliżu z Sharpay, więc mogą usłyszeć całą rozmowę.

- Dlaczego przemieniłeś ją w wampira? – Zapytałam przez zaciśnięte zęby. Zadałam to pytanie ze względu na nią, Thomasa oraz mnie. Ja i Thomas byliśmy ciekawi wraz z Sharpay lecz ona nie była by zdolna zadać tego pytania.

- Więc – cały czas się uśmiechał – Sharpay miała bardzo specyficzny zapach i nie mogłem się opanować. Jej krew śpiewała do mnie, nawoływała mnie. Czułem niewyobrażalne pragnienie, a takiego pięknego zapachu jeszcze nie czułem. Na jej nieszczęście byłem wtedy na polowaniu i to bardzo spragniony. Zaatakowałem ją, a w moim ciele odezwał się instynkt drapieżcy. Usłyszałem dziwny dźwięk i się go wystraszyłem. Okazało się, że to królik. Ja oderwałem się od dziewczyny i nie chcąc jej zabić uciekłem, zostawiając ją.

Byłam wstrząśnięta. Ta sytuacja była podobna do mojej. Moja krew, mój zapach. I ON. To wszystko chciało wyjść na wierzch, ale ja to w porę zatrzymałam. Spojrzałam na niego, a on się do mnie uśmiechnął. Z pewnością miał poczucie humoru i był wesoły. „Taki jak Emmett” pomyślałam.

Powróciłam do rzeczywistości i zauważyłam, że przybliża swoją twarz do mojej, a ja to widzą uciekłam w kąt pokoju. Szybko się opanował i na mnie spojrzał. Nie wiem z czym… ale chyba z bólem. Nic do niego nie czułam, lecz on najwidoczniej do mnie tak. Przypomniało mi się, że Sharpay i Thomas są w pobliżu, i wszystko słyszą, więc czym prędzej pożegnałam się z Robertem oraz zaprowadziłam go do drzwi. Gdy wróciłam do salonu znalazłam tam Sharpay i Thomasa siedzących na kanapie. Przysiadłam się do nich. Zapanowała cisza. Przerwała ją Sharpay.

- Przepraszam – powiedziała.

- Nic się nie stało - zapewnił Thomas, a ja przytaknęłam.

Nikt nic więcej nie powiedział. Przytuliłam Sharpay i powiedziałam, że zawsze może na mnie liczyć. Później skierowałam się do pokoju, a za mną oni tylko, że poszli do swojego pokoju. Całą noc spędziłam we własnych myślach. Nim się obejrzałam już nastał ranek.

Wzięłam prysznic i ubrałam się. Nie sprawdzałam godziny, ale wiedziałam, że jest po siódmej. Wzięłam torbę i skierowałam się do kuchni. Zastałam tam Thomasa czekającego na mnie. Szliśmy w stronę drzwi, gdy nagle do Thomasa podbiegła Sharpay i go pocałowała. Później uściskała mnie i życzyła miłego dnia w szkole. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do szkoły. Thomas opowiadał mi o Robercie. Powiedział, że dowiedział się, że mieszka niedaleko. Dowiedziałam się również o nim kilku ciekawych rzeczy. Wjechaliśmy na parking i ruszyliśmy w stronę naszych klas.

Lekcje minęły szybko i nastała pora na lunch. Weszłam do stołówki i usiadłam z Thomasem. Wszyscy rozmawiali o nowym nauczycielu biologii. Mówili, że był zabawny, uczy lepiej ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin