Rozdział 5
Po tej dziwnej wymianie zdań zrozumiałam tylko to że jestem
wampirem. Jak to możliwe? Prowadziłam normalne życie takie
jak setki innych dziewczyn na całym świecie, dlaczego właśnie ja?
Jeszcze kilka dni temu nie uwierzyłabym że istnieje wogóle coś
takiego jak wampir. Ale jednak to prawda, czułąm to w każdej
cząsteczce mojego ciała, które wydawało się teraz takie obce.
Widziałam znacznie wyraźniej, słyszałam też nadwyraz dobrze.
Nagle tyle sprzecznych uczuć się we mnie zrodziło.
Wstałam, minęłam Deana i Andy'ego i wyszłam na zewnątrz. Oboje
zwrócili na mnie uwagę ale nie próbowali zatrzymać. Szłam powoli
przez las gdy dom zniknął za drzewami usiadłam na trawie i zamyśliłam
się. Co ja mam teraz zrobić? Czy jeszcze kiedyś zobaczę rodziców i
Davida? A Kelly? Z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos:
-No, no rzeczywiście niezła jesteś...
-A ty to kto?
-Partick Taylor do usług. -skłonił się nisko i musnął moją dłoń ustami.
-Jesteś bratem Andy'ego... -Każdy by to zauważył. Andy to wysoki,
umięśniony, brunet o ciepłych brązowych oczach i delikatnych rysach
twarzy, natomiast Patrick okazał się trochę niższy, równie dobrze
umięśniony, rysy twarzy miał bardziej ostre, włosy jaśniejsze a oczy
można by pomyśleć że takie same jak Andy'ego kryły w sobie coś
niebezpiecznego, pomimo tego nie dało się jednak ukryć że są do
siebie podobni. Po chwili milczenia gdy mierzyliśmy się wzrokiem
odezwał się:
-...a ty jego nową dziewczyną? -"nową"?? widząc moje zmieszanie
uśmiechnął się szerzej. Ale postanowiłam go zignorować, mam
ważniejsze sprawy na głowie.
-Na to wygląda. Wybacz ale się śpiesze... -i ominęłam go
zawracając do domu w którym się obudziłam. Andy właśnie
zmierzał w moim kierunku. Miał zatroskaną minę i smutne
oczy. Nie chciałam żeby był smutny, wzięłam go za ręke
i poprosiłam o rozmowe. Uniósł lekko brwi do góry i rzekł:
-Nie jesteś na mnie wściekła?
-A powinnam? Daj spokój Andy, dałeś mi do zrozumienia
że nie miałeś wyboru więc to raczej ja powinnam ci podziękować
za uratowanie mnie. Zrobiłeś co mogłeś koniec tematu. Chciałabym
żebyś był ze mną szczery bo mam kilka pytań...
-Słucham -widać że mu ulżyło po moim wyznaniu.
-Czy... jeszcze kiedyś zobaczę rodziców, Davida czy Kelly...?
-Ashley, nie tylko zobaczysz. Spójrz mi w oczy. Musisz tylko nauczyć
się kontrolować a będziesz mogła mieszkać z nimi tak jak dawniej.
Rzuciłam mu się na szyję i tym razem się nie cofnął, tylko przycisnął
mnie mocniej do siebie.
-Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
-Dlaczego nigdy nie zauważyłam że nie jesteś człowiekiem? -uśmiechnął
się szeroko gdy go zapytałam.
-Widzisz, byliśmy trochę zajęci innymi sprawami... -pocałował delikatnie
moją szyję.
-Ale chyba różnisz się... to znaczy różnimy się czymś od ludzi... -możę to
dziwne ale poczułam silną więź z Andym... Miłe uczucie.
-Tak różnimy się. Ale są pewne czynniki które pomagają nam
zachować tzw kamuflarz. Pijąc na przykład kawę wprowadzamy do krwiobiegu
ciepły płyn, który pomaga nam utrzymywać odpowiednią temperaturę ciała.
-Tylko się nie śmiej! A mamy... kły?
-Nie kochanie, nie mamy kłów. -chciał ukryć uśmiech ale nie bardzo mu to
wyszło.
-Miałeś się nie śmiać! -i pokazałam mu język.
-Bardzo mi przykro gołąbeczki że przeszkadzam, przyszedłem tylko powiedzieć
ci Andy że wiem już kto podpalił ten dom. -dopiero teraz spostrzegliśmy Patricka,
który przyglądał się nam od dłuższego czasu. -a raczej kto chciał twojej śmierci.
-Ktoś chciał... mnie zabić...?
-Nie ktoś, z tego co wiem, powinnaś kojarzyć Bena Wilsona...
-Ben chciał mnie zabić...?! -ale w sumie nie wydawało się to takie absurdalne...
Zniszczyłam jego "reputacje"... ale czy mógłby chcieć mnie zabić?
*********************************************************************************************
Przepraszam że tak długo;/ ale brak czasu i weny dały o sobie znać:/
Nie obiecuje że kolejny ukaże się szybko, i byłabym wdzięczna za komentarze
te dobre i te złe z góry dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytających :D:***
niebanalna4