Gross Jan Tomasz - Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka.pdf

(433 KB) Pobierz
Gross Jan Tomasz - Sasiedzi. Hi
Jan Tomasz Gross
Sąsiedzi
Historia zagłady żydowskiego miasteczka
Pamięci Szmula Wasersztajna
POGRANICZE
SEJNY 2000
Hej, dwadzieścia lat temu
tu u nas w Łomży na sali
Hitlerowce tańcowali
Polak wąsem rusył, hitlerowce
uciekali
Hej juchi, juchi, hitlerowce to
śwyntuchy
A Polacy to som zuchy
Bolesław Rachubka, poeta
ludowy Ziemi Łomżyńskiej
Mężczyzna tego narodu
Przystając nad syna kołyską
Wymawia słowa nadziei
Zawsze dotychczas daremne
Czesław Miłosz: Naród
z tomu Światło dzienne
 
Spis treści
O czym jest ta książka?
Źródła
Przed wojną
Okupacja sowiecka, 1939-1941
Wybuch wojny sowiecko-niemieckiej i pogrom w Radziłowie
Przygotowania
Kto mordował Żydów?
Mord
Rabunek
Biografie intymne
Anachronizm
Co zostało zapamiętane?
Odpowiedzialność zbiorowa
Nowe podejście do źródeł
Czy można być równocześnie prześladowcą i ofiarą?
Kolaboracja
Zaplecze społeczne stalinizmu
Potrzeba nowej historiografii
Jacob Baker: Słowo od rabina z Jedwabnego
Nota o autorze
O czym jest ta książka?
Ósmego stycznia 1949 roku na Mazowszu, w miasteczku Jedwabne położonym 19
kilometrów od Łomży, UB zatrzymało piętnastu mężczyzn 1 . Wśród aresztowanych,
przeważnie chłopów małorolnych i robotników, znalazło się też dwóch szewców,
murarz, stolarz, zegarmistrz, dwóch ślusarzy, listonosz, były woźny magistratu i agent
skupu jaj; byli między nimi ojcowie rodzin obdarzeni licznym potomstwem (jeden
miał siedmioro dzieci, inny czwórkę, jeszcze inny dwoje) i ludzie samotni;
najmłodszy miał 27 lat, najstarszy zaś 64. W sumie więc, ot tacy sobie, całkiem
zwykli ludzie. 2
Miasteczko liczące wówczas około dwóch tysięcy mieszkańców było tym
wydarzeniem na pewno zbulwersowane, 3 zaś szersza opinia publiczna mogła się
dowiedzieć o całej sprawie w cztery miesiące później, kiedy to 16 i 17 maja w Sądzie
Okręgowym w Łomży, odbył się proces Bolesława Ramotowskiego i 21
współoskarżonych. W pierwszym zdaniu uzasadnienia aktu oskarżenia czytamy, co
następuje: ,,Żydowski Instytut Historyczny w Polsce nadesłał do Ministerstwa
Sprawiedliwości (Nadzór Prokuratorski) materiał dowodowy dotyczący zbrodniczej
działalności w mordowaniu osób narodowości żydowskiej przez mieszkańców
Jedwabnego, według zeznań świadka Szmula Wasersztajna, ktory obserwował
pogrom żydów”. 4
1 W materiałach kontrolno-śledczych tej sprawy przechowywanych w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w
Łomży, zachował się „Raport likwidacyjny” z 24 stycznia 1949 roku, gdzie w pierwszym punkcie opisany jest
„przebieg akcji likwidacji”, co jak się okazuje, oznacza opis aresztowania osób podejrzanych. Dowiadujemy się z
niego, że 8 stycznia aresztowano w Jedwabnem 15 osób, zaś „siedem osób nie zostali ujęci, ponieważ ukrywają
się w nieustalonych miejscowościach.” W kolejnym dokumencie z 24 marca 1949 roku znajdziemy informację dla
prokuratora Sądu Okręgowego w Łomży na temat poszukiwań kilkunastu osób związanych z tą sprawą - w tym
również byłego burmistrza Karolaka, braci Borawskich i paru innych, którzy, jak stwierdza raport, już nie żyją
(Akta kontrolno-śledcze UBP w Łomży przechowywane są obecnie w Wydziale Ewidencji i Archiwum
Delegatury Urzędu Ochrony Państwa w Białymstoku (UOP)).
312195388.001.png
Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland, New York, Harper and Collins, 1992.
3 Odbijana na powielaczu publikacja pt. Głos Jedwabnego w numerze z czerwca 1986 roku podaje, że w 1949
roku, miasto „wraz z przedmieściem Kajetanowo, Kossaki, Biczki liczyło 2150 mieszkańców”.
W ŻIH-u nie zachowała się korespondencja o tym, jak i kiedy przekazano informacje
Wasersztajna do prokuratury. W aktach, oprócz tekstu relacji, też nie ma
dokumentacji, która pozwoliłaby ustalić na przykład, kiedy prokuratura została
poinformowana o tym, co się wydarzyło w Jedwabnem. W materiałach kontrolno-
śledczych znajdziemy „Meldunek o wszczęciu rozpracowania sprawy” z 22 stycznia
1949 roku a w nim, w rubryce historia wszczęcia rozpracowania” następującą
notatkę: „Został przysłany list do Ministerstwa Sprawiedliwości przez żydówkę Calka
Migdał, która uciekła podczas mordowania żydów w mieście Jedwabnym i wszystko
widziała kto brał udział w mordowaniu żydów w 1941 r. w m. Jedwabnym”, ale bez
daty. 5 W każdym razie Wasersztajn złożył na ten temat zeznanie przed pracownikami
Żydowskiej Komisji Historycznej w Białymstoku, 5 kwietnia 1945 roku. Oto co im
wówczas powiedział:
„W Jedwabnie do wybuchu wojny żyło 1,600 Żydów, z których uratowało się tylko 7,
przechowanych przez Polkę Wyrzykowską, zam.[ieszkałą] niedaleko miasteczka.
W poniedziałek wieczorem 23 czerwca 1941 r. Niemcy wkroczyli do miasteczka. Już
25-go przystąpili swojscy bandyci, z polskiej ludności, do pogromu Żydów. 2-ch z
tych bandytów Borowski (Borowiuk) Wacek ze swoim bratem Mietkiem, chodząc
razem z innymi bandytami po żydowskich mieszkaniach, grali na harmonii i klarnecie
aby zagłuszyć krzyki żydowskich kobiet i dzieci.
4 Cytaty, z zachowaniem pisowni, pochodzą z akt dwóch spraw przechowywanych w archiwum Głównej Komisji
Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu (GK). Sprawa Bolesława Ramotowskiego i towarzyszy ma
sygnaturę SOŁ 123; zaś sprawa Józefa Sobuty, również dotycząca okoliczności mordu na Żydach jedwabieńskich,
przechowywana jest pod sygnaturą SWB 145. W tomie akt ręcznie ponumerowane są kartki. Cytowane zdanie
znajduje się w GK, SOŁ 123 na kartce numer 3 (GK, SOŁ 123/3).
Chciałbym podziękować profesorowi Andrzejowi Paczkowskiemu, którego pomocy
zawdzięczam dostęp do archiwów Głównej Komisji w momencie, kiedy już
właściwie było zamknięte w związku z przekazywaniem materiałów do właśnie
powstałego Instytut Pamięci Narodowej. Mam również dług wdzięczności wobec
członków pracowni Zakładu Najnowszej Historii Politycznej profesora
Paczkowskiego w ISP PAN za doskonałą dyskusję podczas spotkania, na którym po
raz pierwszy referowałem wyniki moich badań.
5 W aktach łomżyńskiego UBP znajduje się też dokument z 30 grudnia 1947 roku, donos na byłego burmistrza
Jedwabnego, Mariana Karolaka, zatytułowany „Meldunek”: „Niniejszym melduję że w m.-ście Jedwabne Pow.
Łomża za czasów niemieckiej okupacji mieszkał i pracował w Zarządzie Miejskim na stanowisku burmistrza ob.
Karolak Marian rysopis jego budowa tęga, twarz okrągła pełna włosy były czarne obecnie są po większej części
siwe wzrostu około 180 cm. twarz czysta bez znaków szczególnych. Jeszcze za czasów niemieckich był zaaresz-
towany przez władze niemieckie, i jak mnie wiadomo to za to bogactwo co pozabierał od żydów i nierówno
podzielił się z niemcami. Po wypuszczeniu był ponownie zabrany przez niemców i od tego czasu wszelki ślad o
nim zaginął. Ja obecnie w dniu 1 XII 1947 r. byłem w Warszawie w dzielnicy Grochowskiej widziałem go
osobiście jak szedł po ulicy ten sam Karolak Marian. Gdy tylko zobaczył mnie, odrazu zginął mnie z oczu.
Chciałem go zameldować do M.O. czy do władz innych, lecz na ten czas nie było nikogo na tej ulicy. (...) Ob.
Karolak Marian, gdy był w Jedwabnym za Burmistrza, mocno dokuczał ludziom, przez zabieranie i innych
wydawania ludzi w ręce niemieckie, a najlepiej może o nim powiedzieć ludność z Jedwabnego” (UOP).
Ja własnymi oczami widziałem jak niżej wymienieni mordercy zamordowali: 1.
Chajcię Wasersztajn, 53 lat; 2) Jakuba Kaca, 73 lat i 3) Krawieckiego Eliasza. Jakuba
Kaca ukamieniowali oni cegłami, a Krawieckiego zakłuli nożami, później wydłubali
mu oczy i obcięli język. Męczył się nieludzko przez 12 godzin dopóki nie wyzionął
ducha.
Tego samego dnia zaobserwowałem straszliwy obraz: Kubrzańska Chaja, 28 lat, i
 
Binsztajn Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach widząc co się dzieje poszły
nad sadzawkę, woląc raczej utopić się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce
bandytów. Wrzuciły one dzieci do wody i własnymi rękami utopiły, później skoczyła
Binsztajn Baśka, która poszła od razu na dno, podczas gdy Kubrzańska Chaja
męczyła się przez kilka godzin.
Zebrani chuligani zrobili z tego widowisko, radzili jej aby się położyła twarzą do
wody, a wtedy to się szybciej utopi, ta widząc że dzieci już utonęli rzuciła się
energiczniej do wody i tam znalazła śmierć.
Nazajutrz ksiądz zaczął się interesować aby wstrzymali pogrom tłumacząc, że
niemiecka władza sama zrobi już porządek. To poskutkowało i pogrom został
wstrzymany. Od tego dnia okoliczna ludność przestała sprzedawać produkty
żywnościowe, wskutek czego położenie Żydów stało się coraz cięższe. W
międzyczasie rozpowszechniono pogłoskę, że Niemcy wkrótce wydadzą rozkaz
zniszczenia wszystkich Żydów.
Taki rozkaz został wydany przez Niemców 10 VII 1941 roku.
Mimo, że taki rozkaz wydali Niemcy, ale polscy chuligani podjęli go i przeprowadzili
najstraszniejszymi sposobami - po różnych znęcaniach i torturach, spalili wszystkich
Żydów w stodole. W czasie pierwszych pogromów i podczas rzezi, odznaczyli się
okrucieństwem niżej wymienieni wyrzutki: 1. Szleziński, 2. Karolak, 3. Borowiuk
(Borowski) Mietek, 4. Borowiuk (Borowski) Wacław, 5. Jermałowski, 6. Ramutowski
Bolek, 7. Rogalski Bolek, 8. Szelawa Stanisław, 9. Szelawa Franciszek, 10.
Kozłowski Geniek, 11. Trzaska, 12. Tarnoczek Jerzyk, 13. Ludańsła Jurek, 14.
Laciecz Czesław.
10. VII-41r. rano przybyło do miasteczka 8 gestapowców, którzy odbyli naradę z
przedstawicielami władz miasteczka. Na pytanie gestapowców jakie mają zamiary w
stosunku do Żydów, to wszyscy jednomyślnie odpowiedzieli, że trzeba wszystkich
zgładzić. Na propozycję Niemców ażeby z każdego zawodu zostawić jedną rodzinę
żydowską, obecny miejscowy stolarz Szleziński Br.[onisław] odpowiedział: Mamy
dosyć swoich fachowców, musimy wszystkich Żydów zgładzić, nikt z nich nie może
zostać żywym. Burmistrz Karolak i wszyscy pozostali zgodzili się z jego słowami.
Postanowiono wszystkich Żydów zebrać w jedno miejsce i spalić. Do tego celu oddał
Szleziński swoją własną stodołę znajdującą się niedaleko miasteczka. Po tym
zebraniu rozpoczęła się rzeź.
Miejscowi chuligani wszyscy uzbrojeni w siekiery, w specjalne kije w których były
nabite gwoździe i inne narzędzia zniszczenia i tortur wypędzili wszystkich Żydów na
ulice. Jako pierwszą ofiarę swoich diabelskich instynktów wybrali 75 najmłodszych i
najzdrowszych Żydów, którym kazali podnieść z miejsca i zanieść wielki pomnik
Lenina, którego w swoim czasie Rosjanie postawili w centrum miasteczka. Było to
niemożliwie ciężkie, ale pod gradem straszliwych uderzeń musieli jednak Żydzi to
zrobić. Niosąc pomnik musieli jeszcze do tego śpiewać, aż przynieśli go na wskazane
miejsce.
Tam zmuszono ich do wykopania dołu i wrzucenia pomnika. Po tym ci sami Żydzi
zostali zakatowani na śmierć i wrzuceni do tego samego dołu.
Drugim znęcaniem się było: Mordercy zmusili każdego Żyda do wykopania grobu i
pogrzebania poprzednio zabitych Żydów, później ci z kolei zostali zamordowani i
pochowani przez innych.
Trudno jest do odzwierciedlenia wszystkich okrucieństw chuliganów i trudno jest
znaleźć w historii naszych cierpień coś podobnego.
Spalano brody starych Żydów, zabijano niemowlęta u piersi matek, bito morderczo i
zmuszano do śpiewów, tańców itp. Pod koniec przystąpiono do głównej akcji - do
pożogi. Całe miasteczko zostało otoczone przez straż, tak że nikt nie mógł uciec,
 
później ustawiono wszystkich Żydów po 4 w szeregu, a Rabina powyżej 90-ciu lat
Żyda i rzezaka postawili na czele, dano im czerwony sztandar do rąk i pędzono ich
śpiewając do stodoły. Po drodze chuligani bili ich bestialsko. Obok bramy stało kilku
chuliganów, którzy grając na różnych instrumentach, starali się zagłuszyć krzyki
nieszczęśliwych ofiar. Niektórzy z nich próbowali się bronić, ale byli bezbronni.
Pokrwawieni, skaleczeni, zostali wepchnięci do stodoły. Potem stodoła została oblana
benzyną i podpalona, poczym poszli bandyci po żydowskich mieszkaniach szukając
pozostałych chorych i dzieci. Znalezionych chorych zanieśli sami do stodoły, a dzieci
wiązali po kilka za nóżki i przytaszczali na plecach, kładli na widły i rzucali na
żarzące się węgle.
Po pożarze z jeszcze nie rozpadłych ciał, wybijali siekierami złote zęby z ust i na
różne sposoby zbeszczeszczali ciała świętych męczenników”. 6
6 Żydowski Instytut Historyczny (ŻIH), kolekcja nr 301, dokument 152, spisany przed Żydowską Komisją
Historyczną w Białymstoku, 5 IV 1945 roku. U dołu strony dopisek: „Świadek Szmul Wasersztajn; Protokolant E.
Sztejman; Przewodniczący Żyd. Woj. Komisji Historycznej Mgr. M. Turek; Dowolnie przetłumaczył z jęz.
żydowskiego M. Kwater”. Warto też odnotować, że niektóre osoby składały relacje kilkakrotnie i wersje niekiedy
różnią się w szczegółach. Na przykład zapis kolejnej rozmowy z Wasersztajnem, który znajduje się w ŻIH-u pod
sygnaturą 301/613, podaje, że na cmentarzu zamordowano grupę 50 młodych Żydów, i że z Jedwabnego przeżyło
18 osób.
Choć jest ewidentne dla czytelnika przekazu Wasersztajna, że w Jedwabnem znęcano
się nad Żydami ze szczególnym okrucieństwem, to trudno zrozumieć w pierwszej
chwili pełną treść tego świadectwa. Tyle czasu mniej więcej upłynęło, od kiedy
natknąłem się na jego relację w archiwach ŻIH-u, do chwili kiedy zrozumiałem, co
jest w niej powiedziane. Kiedy jesienią 1998 roku poproszono mnie o napisanie eseju
do księgi pamiątkowej z okazji jubileuszu profesora Tomasza Strzembosza, po-
stanowiłem opisać na przykładzie Jedwabnego jak sąsiedzi-Polacy znęcali się nad
miejscowymi Żydami. Ale nie dotarło do mnie jeszcze wtedy, że w konkluzji całej
serii zabójstw i okrucieństw popełnionych tego dnia, po prostu wszystkich
pozostałych przy życiu Żydów spalono. Dlatego też nie dziwi mnie rozpiętość w
czasie między jego zeznaniem i początkiem procesu w Łomży. Mnie też zajęło cztery
lata zanim zrozumiałem, co Wasersztajn powiedział. Dopiero oglądając materiały
nakręcone przez Agnieszkę Arnold do filmu dokumentalnego „Gdzie mój starszy brat
Kain?” (a konkretnie natknąwszy się na rozmowę przed kamerą z córką właściciela
stodoły, w której sąsiedzi-Polacy spalili w lipcu 1941 roku jedwabnieńskich Żydów)
pojąłem, co tam się stało. 7 I jak to zwykle bywa kiedy nam już spadnie zasłona z oczu
- skoro tylko uświadomimy sobie, że dotychczas niewyobrażalne jest dokładnie tym,
co się wydarzyło - okazało się, że cała historia jest świetnie udokumentowana, że
świadkowie żyją do dziś, że pamięć o tej zbrodni przetrwała w Jedwabnem przez
pokolenia.
7 W parę miesięcy po oddaniu zamówionego tekstu oglądałem film Agnieszki Arnold i pojąłem, co się wydarzyło.
Zastanawiałem się czy wycofać mój rozdział, bo książka nie była jeszcze wydrukowana, ale doszedłem do
przekonania, że historia mordu w Jedwabnem ma kilka wymiarów i jednym z nich jest proces przenikania wiedzy
o tym zdarzeniu do świadomości społecznej - historyków zajmujących się okupacją (a więc ludzi takich jak ja),
szerokiej opinii społecznej (zobaczymy jak ten proces będzie przebiegał) i wreszcie samej ludności miasteczka Je-
dwabne, która żyje z tą wiedzą od trzech pokoleń.
Chciałbym w tym miejscu podziękować Agnieszce Arnold za udostępnienie mi skryptu przeprowadzonych
wywiadów i za zgodę, którą wyraziła, abym nadał tej książce tytuł „Sąsiedzi”, choć pod takim właśnie tytułem
planuje zrobienie filmu dokumentalnego o zagładzie jedwabieńskich Żydów.
Źródła
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin