W zamknięciu [Z].pdf
(
803 KB
)
Pobierz
W zamknięciu
Rozdział I - Zamknięci
- Miona - szepnął Ron - co następne?
Harry parsknął cicho, gdy usłyszał pytanie przyjaciela. Siedem lat eliksirów, a ten nadal nie
miał zielonego pojęcia, co robi. Harry zignorował zarówno irytację Hermiony, jak i jej
wyjaśnienia, kontynuując pracę nad własnym eliksirem.
W zeszłym roku Harry w końcu zrozumiał pojęcie eliksirów i teraz nie był już w nich taki zły.
Oczywiście z pewnością miało to coś wspólnego z tym, że jego dodatkowe lekcje odbywały
się w obecności tylko jego i Snape'a.
Po długim przepraszaniu, błaganiu, tłumaczeniu i płaszczeniu się (oraz bezpośrednim
rozkazie dyrektora) Snape ponownie podjął się trenowania Harry'ego. Praca z okropnym
profesorem eliksirów przemawiała do Harry'ego o wiele bardziej, niż ponowne narażenie się
na utratę kogokolwiek w taki sam sposób jak Syriusza.
Tak więc, pomiędzy wieloma szlabanami i „dodatkowymi lekcjami eliksirów", Harry spędzał
wiele czasu trenując ze Snape'em. Zaczęli od pierwszego i głównego problemu - oklumencji.
Włączyli w to także eliksiry, gdyż Harry musiał wykazać w nich jakąś poprawę, by móc
stwarzać pozory. I bądź tu mądry!
Z biegiem czasu wypracowali pokój i przyzwoite relacje. Harry spędził na treningu wiele,
wiele godzin. Opłaciło się, gdy pod koniec roku szkolnego pokonał Voldemorta.
Teraz, na siódmym roku, Harry w końcu był szczęśliwy. Kilku Śmierciożerców nadal
znajdowało się na wolności, ale on nie był już za nich odpowiedzialny. Nareszcie był wolny,
by żyć własnym życiem.
Zagubiony we własnych rozmyślaniach został zaskoczony, gdy drzwi do klasy otworzyły się
z trzaskiem. Jeszcze bardziej zdziwił go widok Dumbledore'a - bardzo wściekłego... prawie...
przerażonego Dumbledore'a.
- Severusie, potrzebuję twojej pomocy! W Sali Wejściowej, teraz. - Zakomenderował. Snape
najwyraźniej dostrzegł niecierpliwość dyrektora i dostosował się natychmiast.
- Potter, ty tu rządzisz. Powstrzymaj wszelkie kłopoty. - Uśmiechnął się szyderczo do swoich
uczniów i wypadł z klasy.
- Zapieczętuję was w tym pomieszczeniu - wyjaśnił Dumbledore - i nie wydostaniecie się
stąd. To sytuacja krytyczna, ale tutaj będziecie bezpieczni. - Zwrócił się do Harry'ego. -
Wiesz, gdzie wszystko jest. Gdybyś potrzebował pomocy zawołaj Zgredka. Tak szybko jak to
będzie możliwe wyślę ci wiadomość - rzucił i już go nie było.
Gdy drzwi zatrzasnęły się za nim klasę wypełnił świetlisty, żółty blask, najjaśniejszy przy
drzwiach, ale przygasający przy ścianach, suficie, a nawet posadzce. Nikt nie miał
najmniejszych wątpliwości, że Dumbledore dosłownie zapieczętował ich w klasie.
Harry mrugnął i powoli rozejrzał się dookoła po twarzach zszokowanych uczniów. Zawsze
twierdził, że podczas eliksirów dzieją się różne rzeczy, ale ta sytuacja była naprawdę
ekstremalna.
- Dlaczego Snape oddał tobie kierownictwo? - zażądała wyjaśnień Pansy.
Harry wzruszył lekko ramionami. Przede wszystkim interesowało go to, dlaczego musieli być
zamknięci. Zwrócił spojrzenie na zapieczętowane drzwi.
- Dlaczego nie? - rzucił Draco przeciągając samogłoski. – Lepiej, żeby Potter był
odpowiedzialny za wszystko, co pójdzie źle, niż któryś z nas. - To złagodziło zmartwionych
Ślizgonów i zarechotali.
Harry posłał im mały, znaczący uśmieszek, ale nie skomentował, przez co Draco zmarszczył
czoło w zakłopotaniu. Ślizgoni także wyglądali na zmieszanych, kiedy Harry obrzucił ich
krótkim spojrzeniem. Zmieszany był także Seamus.
Harry zachichotał, a jego spojrzenie padło na zadowolony wyszczerz Rona i
wszystkowiedzący uśmiech Hermiony.
- Z czego się śmiejesz, Potter? - zapytał Draco.
- Wierz w co chcesz, Malfoy - skomentował nonszalancko Harry.
- Co to miało znaczyć? - warknął Draco.
Harry westchnął. To nie był odpowiedni czas na kłótnie.
- Nieważne - westchnął ze znużeniem. - Nie chcę się z tobą kłócić.
- Chcę wiedzieć, co miałeś na myśli.
- A ja chcę wiedzieć, co takiego strasznego się stało, że musimy tu siedzieć zamknięci -
powiedział zmieniając temat.
Odniósł sukces - na ich twarze znów wystąpiło zmartwienie. Nawet Draco wyglądał na
zaniepokojonego, zanim nie przybrał na powrót swojej nieprzeniknionej maski.
- Macie jakieś pomysły? - zapytała z przygnębieniem Hermiona.
Harry potrząsnął głową.
- Wiem tylko, że ostatnio było wyjątkowo cicho - wszyscy oczekiwali, że Śmierciożercy coś
planowali. Niestety nikt nie wiedział co.
Harry miał regularne spotkania ze Snape'em i Dumbledore'em, podczas których powiadamiali
go o rozwoju sytuacji Śmierciożerców. Może i Voldemort zginął, ale Harry nadal był celem.
- Naprawdę nie masz pojęcia? - zapytał Ron płaczliwie.
Harry przewrócił oczami.
- Nie mam zdolności jasnowidzenia, Ron. Przecież wiesz, że jestem do kitu z wróżbiarstwa.
Byłem tu z wami cały czas i też nie mam pojęcia, co się dzieje.
- Cóż... w takim razie co powinniśmy teraz zrobić? - zapytała nerwowo Hermiona.
Harry rozejrzał się dookoła. Nawet Ślizgoni zdawali się oczekiwać na jego odpowiedź,
chociaż nie pokazywali tego tak wyraźnie jak Gryfoni. Harry zerknął do swojego kociołka.
- W tym momencie niewiele możemy zrobić. Jak na razie sądzę, że powinniśmy spróbować
uratować nasze eliksiry. Na szczęście są na etapie, w którym długo się utrzymują. Nagły
wypadek czy nie, Snape ciągle będzie od nas oczekiwał, że je dokończymy - stwierdził
spokojnie.
Zdawało się, że to przypomnienie pomogło im się skupić. Żadna dusza w tej klasie nie chciała
sprowadzić na siebie gniewu Snape'a. Wrócili do pracy, a w sali natychmiast wybuchły różne
dyskusje na temat sytuacji w zamku.
- Harry, naprawdę myślisz, że jesteśmy tu bezpieczni? - Hermiona zapytała z
zaniepokojeniem, mieszając w kociołku.
Skinął głową.
- Tak. Wiesz równie dobrze, jak ja, że ani Snape, ani Dumbledore nie zostawiliby nas w
niebezpiecznej pozycji. Poza tym ty też widziałaś, jak Dumbledore pieczętował salę - dodał
spokojnie.
- Tak, ale nigdy też nie widziałam, żeby wyglądał na tak zmartwionego – pomimo słów
Harry'ego wcale nie wyglądała na mniej zatroskaną.
Harry ponownie zerknął na drzwi, jakby ciągle oczekiwał, że dadzą mu jakąś odpowiedź.
Prawdę mówiąc, jego też niepokoiła ta sytuacja. Chciał wiedzieć, czy z pozostałymi było
wszystko w porządku i czy udało się ochronić wszystkich uczniów.
- Nie widziałem go tak zdenerwowanego – przyznał jej rację. - Z pewnością dzieje się coś
ważnego, ale jestem pewien, że Dumbledore przedkłada bezpieczeństwo uczniów nad
wszystko. Dlatego nas tu zamknął. Wszystko będzie w porządku.
Seamus i Ron przynajmniej wyglądali na uspokojonych. Jeżeli Harry mówił, że będzie
dobrze, to z pewnością była to prawda.
- Cóż... jaka jest twoja teoria odnośnie tego, co się dzieje? - zapytał Ron konwersacyjnym
tonem.
Harry zmarszczył brwi.
- Jeśli mam być szczery to nie mam pojęcia. Nawet kiedy wszyscy bali się Syriusza i zamek
musiał być przeszukany, byliśmy sprowadzeni do Wielkiej Sali i zebrani razem.
- Może po prostu nie mieli czasu, żeby zebrać nas w jedno miejsce - wskazała praktycznie
Hermiona.
- Prawdopodobnie. - Harry wzruszył ramionami.
- Sądzisz, że to ma coś wspólnego z pozostałymi Śmierciożercami? - zapytała ciągle
niezmiernie zaniepokojona.
Dał jej taką samą odpowiedź:
- Prawdopodobnie.
Kończąc warzyć eliksiry dyskutowali na temat tego, co naprawdę mogło się stać. Pomysły
sięgały od animaga przenikającego do szkoły, w oczywistym odniesieniu do tego, co stało się
na trzecim roku, aż po bezpośredni atak na szkołę.
Harry'ego osobiście nie satysfakcjonowała ostatnia koncepcja. Był pewny, że gdyby miał
miejsce nagły atak, Dumbledore poprosiłby go, by pomógł walczyć - nie poddawał się, a w
walce był lepszy niż wielu nauczycieli. Nic z tego naprawdę nie miało sensu.
Stopniowo wszyscy skończyli swoje eliksiry, a fiolki z próbkami zostały starannie ustawione
na biurku Snape'a. Normalnie opuszczaliby już zajęcia, dlatego siadając na swoich miejscach
wyglądali na nieco zagubionych.
- To śmieszne! - wykrzyknął w końcu Draco. - Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie
tutaj z bandą Gryfonów.
- Jakbyśmy my chcieli siedzieć tu z bandą węży - parsknął Ron. Hermiona położyła rękę na
jego ramieniu mając nadzieję na pohamowanie go w razie konieczności.
- Nie obrażaj węży - powiedział cicho Harry. Ślizgoni warknęli, uważając to za zniewagę. -
Węże mają też dobre cechy - dodał.
Zadowolona twarz Rona błysnęła niedowierzaniem, kiedy natarł na Harry'ego.
- Stajesz w obronie Ślizgonów? - wybełkotał.
- Tego nie powiedziałem - rzucił spokojnie.
- W takim razie ich obrażasz - orzekł Ron z powracającym zadowoleniem.
- Tego też nie powiedziałem - stwierdził cicho Harry.
- Więc o co ci chodzi? – wykrzyknął Ron.
Głowy odwracały się w tę i z powrotem, wraz z narastającą kłótnią między dwoma
Gryfonami.
Harry niedbale wzruszył ramionami.
- Stwierdziłem tylko, że węże też mają dobre cechy. Nie pamiętam, żebym mówił coś
specyficznego odnośnie Ślizgonów.
- Ale to sugerowałeś, Harry! - krzyknął Ron.
Harry zdołał poskromić uśmiech na widok dumnego spojrzenia, które Hermiona posłała
Ronowi za zrozumienie tego, co oznaczała aluzja. Ron bardzo dobrze radził sobie z faktami,
ale nie z subtelnymi domyśleniami.
- Czy to była sugestia? - zapytał niewinnie Harry.
- Tak! - wybuchnął Ron. - Ślizgoni to węże!
- Och. - Wyglądał na zamyślonego. - Cóż, moja odpowiedź jest nadal taka sama. Ślizgoni
także mają dobre przymioty.
- Jak możesz tak mówić? - Ron wciąż krzyczał. W swojej złości i frustracji jego twarz
przybrała ciekawą barwę czerwieni.
W końcu oczy Harry'ego zwężyły się niebezpiecznie.
- Ron, gówno mnie obchodzi, czy lubisz tych konkretnych Ślizgonów, czy nie. Wiesz
cholernie dobrze, że oni też posiadają użyteczne właściwości. A teraz zostaw mnie w
spokoju!
Ron był całkowicie zbity z tropu, ale nie dawał za wygraną.
- Ale Harry, oni są źli - rzucił płaczliwie.
Nozdrza Harry'ego rozszerzyły się, gdy patrzył na Rona, ale Hermiona wtrąciła się zanim
zdążył coś powiedzieć.
- Ron, zastanów się dlaczego to właśnie Harry został wyznaczony do sprawowania tu kontroli
- burknęła.
Patrzył na nią przez parę chwil by potem spojrzeć na Harry'ego z zakłopotaniem.
- Przepraszam, stary - powiedział cicho.
Harry zrelaksował się nieco i uśmiechnął do niego.
- Nie ma sprawy, kumplu - rzucił pogodnie.
- Czy Potter właśnie bronił Ślizgonów? - zapytała Pansy pełnym żałości tonem, dosłownie
pocierając oczy w zakłopotaniu.
Plik z chomika:
fankanime
Inne pliki z tego folderu:
Na zawołanie.pdf
(1697 KB)
Następstwa [Z].pdf
(1152 KB)
Na zawsze twój [Z] ◄Rhysenn►.rtf
(1000 KB)
Związani [Z].pdf
(2984 KB)
Red Hills [Z].pdf
(3012 KB)
Inne foldery tego chomika:
Snarry i inne
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin