Cesarz3_1(1).docx

(43 KB) Pobierz
Cesarz

 

 

CHŁÓD

 

 

 

"Wysunąłem się z jej ramion, tylko po to, by paść do jej kolan, by przyrzec wieczystą miłość i – muszę przyznać – w tamtej chwili wierzyłem w to... "
Pierre Choderlos de Laclos - Niebezpieczne związki

 

 

 

 

 

Mały Aleksander był wyjątkowo wrażliwym dzieckiem. Zdawał się widzieć i czuć o wiele więcej niż jego rówieśnicy, a w Lodowej Krainie, gdzie mieszkał wśród niedźwiedzi i tygrysów, nie mogło to prowadzić do niczego dobrego.

Być może, gdyby urodził się gdzieś indziej, stałby się odnoszącym sukcesy artystą, malarzem albo poetą. Ale tutaj, dni były krótkie i przez większość roku panowała noc, a jego uważano jedynie za dziwaka i odludka, zbyt słabego, by odnaleźć się w otaczającej rzeczywistości.

 

Aleksander przyszedł na świat jako trzecie dziecko państwa P. Kiedy się narodził, nie żył już żaden z jego braci.  Dorastał więc jako jedynak. Jego matce, załamanej po śmierci dwóch starszych synów, nie starczyło już uczuć dla niego. Ojciec nie był w stanie tego wytrzymać i opuścił rodzinę.                                                                                                                                                                                                         

W szkole także nie miał zbyt wielu przyjaciół. Był cichy i nieśmiały. Kiedy inni chłopcy grali w piłkę, on zwykle siedział gdzieś w kącie czytając książkę i nie odzywając się do nikogo.  Przywykł do samotności. Nie przeszkadzała mu.

Czasem tylko nadchodziła noc i zimny wiatr z północy wiał mocniej niż zwykle. Poruszał konarami drzew, wpadał przez otwarte okno, a potem sunął po podłodze i wślizgiwał się do łóżek, sprawiając, że ludzie zaczynali drżeć i mocniej naciągali kołdrę. I wtedy mały i chudy Aleksander marzł bardziej niż inni.

 

 

 

***

 

O tym, jak Aleksander P. dorastał, oraz o tym, jak zdobył władzę

 

***

 

 

 

- Miłość…? Nie…

Aleksander siedział właśnie w swoim pałacu w kraju skutym lodem i ze zdziwieniem przyglądał się dziewczynie, która akurat znalazła się w jego pokoju.  Miała jasne włosy i niebieskie oczy, jej skóra pachniała jeszcze piaskiem i słoną morską wodą. Przybywała z Wysp Szczęśliwych, a to było daleko, bardzo daleko. Aleksander wiedział, że któregoś dnia weźmie jeden z jego śmigłowców i już nigdy więcej jej nie ujrzy. Miała w końcu dziewiętnaście lat, chłopca imieniem Karl i całą wieczność przed sobą. Nie było właściwie powodu, dla którego miałaby przebywać w tym oddalonym od reszty świata miejscu.

Mimo to siedziała właśnie na kanapie, jadła jogurt i z umiarkowanym zainteresowaniem słuchała popieprzonej historii jego życia.

Aleksander obawiał się, że jeśli zostanie jeszcze dłużej, niechybnie zachoruje i umrze. Tutejszy klimat zdecydowanie nie sprzyjał zdrowiu – zimy były bardzo srogie, a ludzie z Wysp mało odporni. Prędzej czy później wszyscy opuszczali to miejsce. Wyjątek stanowiła Julia.

 

 

***

 

 

Aleksander poznał ją w czasach, kiedy świat powoli dochodził do siebie po długiej wojnie. Życie w skutej lodem krainie jednak wcale nie uległo poprawie. Maleńki kraik na końcu świata zaliczono do grona przegranych, uznano za barbarzyński i pozbawiono despotycznej władzy. Po latach niewoli i ucisku nadeszła wreszcie pora, by narzucić demokrację.

Dano więc ludziom wolność, jednocześnie pozbawiając ich jedynej rzeczy, którą dotąd mieli tak naprawdę: godności. Słońce wdarło się teraz gwałtownie do krainy dotąd pogrążonej w mroku. Odbijane wielokroć od zamarzniętych powierzchni jezior i skał lodowców, nie przyniosło wcale ciepła, lecz oślepiło, jak kat, który po wielu dniach trzymania swej ofiary w ciemności, podczas przesłuchania, nagle kierował w oczy światło latarki.

 

A potem nastąpiła odwilż.

 

Aleksander pamięta wciąż nadzwyczaj wyraźnie osuwające się zwały błota i powracających z frontu żołnierzy, żołnierzy wszystkich armii, teraz jednako okaleczonych, brudnych i obdartych, jednako nie mających dokąd wracać.

 

Aleksander obserwował to z narastającym poczuciem wściekłości. Wszystko robiono nie tak.  Widział błędy, które popełniano i coraz częściej dochodził do wniosku, że to wszystko wcale nie musiało się tak kończyć. Czuł się coraz silniejszy. Czasem myślał, że wie, jak można by uratować sytuację. Ale ostatecznie, to nie była jego walka. Jeszcze nie. Więc czekał.

Właśnie wtedy zaczął gardzić ludźmi. To nie był świadomy proces. Nie chciał tego, ale od kiedy się zaczął, nie potrafił już więcej dostrzec w nich niczego wartościowego.

 

W kluczowym momencie walczył tylko chwilę dłużej niż, jak się zdaje, powinien. Potem złożył broń i poszedł do jakiegoś obskurnego baru się napić. Tam poznał Julię. Nie wyglądała na stałą bywalczynię tego typu lokali. Drobna brunetka, zmarznięta i w przemoczonej kurtce, siedziała samotnie w kącie pomieszczenia, pijąc lurowatą kawę. A może to było coś mocniejszego. Teraz, po latach od tamtego wieczoru, nie pamiętał już. Nawet nie wiedział wtedy, jak ma na imię – i nie dbał o to. Od kiedy ją zobaczył, pragnął, by należała tylko do niego.

 

 

Początkowo nie zwracała na niego uwagi. Aleksander na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżniał, wyglądał na raczej grzecznego i nieśmiałego. Nawet specjalnie go nie lubiła. Ale kiedy siedzieli razem nad potokiem i na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy, nie miała wątpliwości, że to on zapala je dla niej.

- Któregoś dnia pokonam wszystkich i zostanę cesarzem. Wtedy uczynię cię moją cesarzową. - Mówił, a ona mu wierzyła.

W jego oczach pojawiała się wtedy zawziętość, jakaś taka żądza władzy, która przerażała.

- A jeśli ja wcale nie będę miała ochoty zostać cesarzową? – Pytała przekornie.

- Wtedy wezmę cię siłą, a potem zabiję – odpowiadał, a ona nie miała wątpliwości, że dostanie, czego chce.

Tej nocy opuścili ziemię i błąkali się po drogach mlecznych. Nadszedł jednak świt i zgasił gwiazdy, te wszystkie chwile uniesień. Rankiem stało się jasne, że każde z nich musi pójść dalej własną drogą. Aleksander odchodząc miał wrażenie, że słyszy cichutkie pobrzękiwanie bransoletek na jej nadgarstku i teraz ten dźwięk bez przerwy rozbrzmiewał w jego uszach.

 

Po zakończeniu wojny Aleksander wstąpił do Tajnej Policji. Kilka osób, które dowiedziały się o tym, przyjęły jego decyzję ze zdziwieniem. Wszyscy byli raczej przekonani, że rozpocznie karierę prawniczą – w końcu kiedyś – całe wieki temu – studiował prawo. Miał nawet bardzo dobre wyniki.

Organizacja ta, budząca prawdziwy postrach w latach przedwojennych, teraz znajdowała się w stanie rozkładu.

 

 

 

***

 

 

Była bardzo ładną, choć może odrobinę nieco zbyt pulchną blondynką.
Aleks widywał ją tutaj od czasu do czasu, nigdy dotąd nie rozmawiali jednak dłużej. Była kilka lat od niego starsza, miała sześcioletnią córkę. Nie wiedział, czy rozwiodła się, czy nigdy nie wyszła za mąż – nie chciała o tym mówić, a on nie naciskał.

Kiedy przyznała, że pracuje jako policjantka, w pierwszej chwili był nieco zdziwiony. Ta kobieta miała w sobie tyle ciepła, na pierwszy rzut oka pasowała raczej na nauczycielkę albo pielęgniarkę. Spytany o to, czym on się zajmuje w życiu, odpowiedział bez wahania, iż jest seryjnym mordercą. 

Była dobra w tym, co robiła i wieloletnie doświadczenie pozwoliło jej od razu wyczuć mrok spowijający jego duszę. Nie zastanawiała się jednak nigdy głębiej, na ile jego odpowiedź była zwykłym żartem. Zupełnie tak, jakby mówiła: „Jestem już po pracy, wypijmy razem drinka, a jutro się zobaczy”.

Aleks pół żartem – pół serio opowiedział później kolegom:

- Poznałem dzisiaj świetną dziewczynę. Jest policjantką. Wiem, co myślicie, ale ona naprawdę jest w porządku. Utrzymuje dobre stosunki z kryminalistami. 

Pewnego razu, kiedy właśnie zaczynało zmierzchać, powiedziała do niego:

- Wyobraź sobie taką scenę: morderca i policjant razem oglądają zachód słońca. Albo wschód.

Choć często się sprzeczali i prowadzili ze sobą gierki słowne, Aleksander czuł, iż mimo wszystko bardzo go lubiła. Wiedział, że dawno nie była z nikim i podejrzewał, że gdyby chciał, bez większego wysiłku zaciągnąłby ją do łóżka. Tyle, że jakoś nie bardzo miał ochotę.      

 

 

Przeszedł go dreszcz, kiedy zrozumiał, że od objęcia najwyższego urzędu w państwie dzieli go tylko jedno życie.

 

I wtedy świat obeszła zaskakująca wiadomość: prezydent podał się do dymisji. Jego miejsce będzie odtąd zajmował nieznany w szerszych kręgach oficer Tajnej Policji. 

 

 

- Na pewno uda ci się to jakoś fajnie opisać. On jest taki, jak wszyscy inni twoi bohaterowie. Żałosny skurwysyn. Ale z jakiegoś powodu wszyscy ich kochają.

- Na przykład ta scena mogłaby być niezła: młody Aleksander pracuje w ambasadzie w Niemczech, kiedy dochodzi do wybuchu zamieszek i demonstracji. Ambasador daje nogę. Aleksander wychodzi do rozwścieczonego tłumu. Zastanawia się, czy otworzyć ogień. Czeka na rozkazy, ale te nie nadchodzą. Aby zyskać na czacie, próbuje negocjować. W pewnym momencie ktoś mówi:

„Nie jesteś z Lodowej Krainy. Za dobrze mówisz po niemiecku.”

 

Jeśli tego nie zdążysz opisać teraz, to trudno, po czasie nie będzie miało już większego znaczenia. Historia toczy się dalej. Są nowe rzeczy, o wiele bardziej godne uwagi.

 

Aleksander P.  i Anna Farlito o moralności

 

 

- Powiedz mi, dlaczego ona właściwie tak bardzo cię nienawidzi?

Aleksander uśmiechnął się krzywo.

- Uwierz mi, zasłużyłem sobie.

 

- Ale dlaczego? To znaczy jasne, jesteś dość odrażającym typem, to nie ulega wątpliwości – tu uśmiechnęła się przepraszająco – Żadna porządna dziewczyna nie powinna się do ciebie zbliżać, ale mimo to…

Podeszła bliżej i pocałowała go lekko w policzek. Chciała się cofnąć, ale Aleksander chwycił ją brutalnie za ramię, nie pozwalając na to.

- Nie zadawaj nigdy pytań, na które odpowiedzi nie mogłabyś znieść. Zapamiętaj to sobie, moja droga.

Nie chciała mu dać po sobie poznać, że jest przerażona. Zachichotała nerwowo i wyrwała się z uścisku. Nie wracała już do tego tematu, ale postanowiła, że - w ten czy inny sposób – dowie się prawdy.

 

[Aleksander zabija przyjaciela Julii, który jest jednocześnie przywódcą opozycji.

Nie zrobił tego osobiście, ale to równie dobrze to mógłby być on.

 

Aleksander obserwuje zamieszanie na parkingu. Po chwili zupełnie już nie wie, kto wsiadł do którego samochodu i gdzie pojechał.

 

 

 

Julia pojawiła się znienacka, wśród blasków fleszy i od razu stała się I chodź wszyscy wiedzieli, że nie była wcale tak niewinna, jak to mogłoby na pierwszy rzut oka się zdawać.

 

Nie okazuje w żaden sposób, że go poznała

Z rozbrajającą szczerością wyznaje o wiele więcej niż mógłby podejrzewać i Aleksander wie, że już nie ma dla niego ratunku.

 

Aleksander P. i Anna Farlito o strachu

 

Bo Aleksander w gruncie rzeczy był tchórzem.

W dzieciństwie bał się ciemności. Zwykle dzieci szybko wyrastają z takich leków. U niego jednak nie minęły. Z czasem doszła jedynie obawa o to, co zobaczy, gdy nastanie jasność. To było gorsze od wszystkiego, co przeżywał do tej pory. Więc choć bał się ciemności i nienawidził jej z całego serca, nie pozwalał, by zapalono światło.

 

- A ty? Nie mów mi, że niczego się nie boisz.

- Och, wielu rzeczy. Naprawdę. Na przykład bólu. Strasznie źle go znoszę. Żadne tabletki nie pomagają, choćbym łykała je kilogramami. Dlatego prawdopodobnie nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Albo zimna.

- Zimna?

- Nie śmiej się, naprawdę go nienawidzę…

- To co u diabła robisz w Lodowej Krainie? Nie powinnaś teraz wygrzewać się na jakiejś plaży gdzieś na Wyspach Szczęśliwych?

- Daj spokój, przecież i tak prawie nie opuszczam pałacu. A jakby co, zawsze mogę przecież przytulić się do ciebie i już będzie cieplej – powiedziała, opierając głowę na jego ramieniu.

Aleksander – najzimniejszy mężczyzna na świecie – nie umiał okazywać uczuć. Nie dał jednak po sobie poznać, że jest zmieszany. Delikatnie objął dziewczynę ramieniem.

 

 

Anna Farlito budzi się zbyt wcześnie

 

 

Kiedy się przebudziła, świat nie był jeszcze na to przygotowany. Z trudnością otworzyła oczy, czuła jakby jej powieki był czymś zalepione i dlatego nie mogła ich do końca unieść. Miała wrażenie jakby jej stopy nie były jeszcze przygotowane, by chodzić, pięty miała zbyt miękkie. Kręciło jej się w głowie i miała wrażenie, że zaraz upadnie.

Pomyślała sobie, że tak muszą się czuć niedźwiedzie, kiedy

 

Anna Farlito:

 

- Dzisiaj śnili mi się bohaterowie mojej powieści. Zaledwie kilka minut. Pojawili się tylko na chwilkę, wiedziałam dobrze, że jest im ciężko, a oni przyznali, że są kłopoty, ale zapewnili, że są silni, poradzą sobie.

To było dziwne, bo wiedziałam, że ona umrze.

Przez chwilę miałam wrażenie, ze ich ręce prawie się zetknęły. Ale to musiało tylko mi się wydawać.

Myślę, że gdyby udałoby mi się dokończyć tę powieść, być może wiedziałabym, o co chodzi w moim życiu.

 

- Pękające serca nie są poetyckie. Poetyckie są na przykład krewetki. Albo sputniki. Ale nikt nie chce pisać

 

Aleksander P. i Anna Farlito o zabijaniu

 

 

- Dlaczego ty nigdy nie chcesz rozmawiać ze mną o seksie?

- To nie jest nawet w połowie tak przyjemne jak zabijanie.

- Nie wiem, nigdy nikogo nie zabiłam, więc nie mam porównania.

- Nie?

- Oczywiście, że nie! Chociaż… wydaje mi się, że kiedyś przyczyniłam się do czyjejś śmierci. Ja jej nie zabiłam, ale mam wrażenie, że to przeze mnie zginęła. Ona… ona była anorektyczką. Karl mówił, że ta choroba i tak prędzej czy później by ją zabiła, ale nie chciałam mu wierzyć. To była inteligentna, ambitna dziewczyna. Miała tyle planów… Właśnie dostała się do Akademii Wojskowej z jednym najlepszych wyników… Ciągle mam wyrzuty sumienia…

- Na pewno to nie twoja wina – powiedział Aleksander z lekkim zniecierpliwieniem. Znał dobrze tę historię, ale nie o tym chciał teraz mówić.

- Więc nie wiesz, jak to jest, kiedy pozbawiasz kogoś życia… - kontynuował z naciskiem.

Farlito pokręciła przecząco głową.

- A chciałabyś wiedzieć?

Wzruszyła ramionami, nie okazując szczególnego zainteresowania.

- I tak nie miałabym na kim spróbować… Wszyscy moi wrogowie zostali na Wyspach…

- Możesz na mnie – podsunął obojętnym tonem.

Nie przerwała układania rzeczy w szufladzie, nie odpowiedziała, jedynie wyraz jej twarzy wskazywał na lekkie zaskoczenie.

- Zawsze uważałem, że najlepsza śmierć to śmierć z rąk pięknej kobiety. Jak wiesz, żona już dawno mnie opuściła, kochanka nienawidzi… a tobie mogę ufać. Tylko, miałbym małą prośbę, dobrze? Jak już mnie zabijesz, zajmij się moim kotem.

W czasie, kiedy mówił, odwróciła się do niego i uśmiechnęła lekko.

- W porządku. 

- Trzymam cię za słowo.

Żartuje, prawda? – pomyślała, wcale nie będąc o tym przekonaną. Z tym mężczyzną nigdy nie można było wiedzieć niczego na pewno.

 

Anna jest naprawdę niesamowitą dziewczyną – tłumaczył Aleksander. Wiele kobiet obiecywało mi, że mnie zabije, oczywiście, ale tylko ona przyrzekła, że potem zajmie się moim kotem.

 

*

 

We śnie Aleksander widział je obydwie, razem. Julia obejmowała młodszą dziewczynę. Zsunęła na bok jej długie włosy i odsunęła koronkową koszulkę z ramienia. Powoli zbliżyła się i złożyła pocałunek na karku Farlito. Kiedy cesarz się obudził, był sam.

 

*

 

W tych dniach niebo nad Lodową Krainą przybierało szarawy odcień, ale tak naprawdę do końca nie ciemniało, nawet w nocy.  Czasem prawie białe, innym razem znów lekko niebieskie lub zaróżowione, stapiało się w jedno z brudnym śniegiem. Na tym tle widniały czarne pnie drzew…

 

Postawione przez Aleksandra Fabryki Idei pracowały szczególnie  intensywnie. Produkowana tam myśl stawała się popularnym produktem eksportowym, na które systematycznie rosło zapotrzebowanie, szczególnie wśród elit intelektualnych na Wyspach Szczęśliwych. Oczywiście, bardziej konserwatywna część establishmentu patrzyła na to z niechęcią i obawą.

- Po co nam jakieś idee z Lodowej Krainy? Mieliśmy swoje, własne i co? Źle nam było?

 

 

 

To jest okropne zimno, które dociera do samego wnętrza i potem już nic nie możesz na to poradzić, bo stało się częścią ciebie.

 

Aleksandra P. pościg za zającem

 

 

Tej nocy Aleksander P. nie mógł zasnąć. Długo przewracał się z boku na bok, aż w końcu, nad ranem, bardziej znużony, niż kiedy kładł się do łóżka, stwierdził, że to na nic. Wstał, założył ubranie i wyszedł z pałacu.

O tej porze nikogo w okolicy nie było, jedynie strażnicy stali na swoich posterunkach, przecierając zmęczone oczy. Przywitali cesarza lekkim skinieniem głowy, z trudem powstrzymując ziewanie. Niebo przybierało właśnie szarawy odcień, świt zbliżał się nieuchronnie. Ich warta powoli dobiegała końca.

Aleksander minął ich i ruszył ulicą, przy której znajdowały się wszystkie kancelarie i budynki administracyjne, ku lasowi. Było bardzo zimno, ale właściwie nie nieprzyjemnie. Przynajmniej śnieg przestał padać.

Jedynie skrzypiał pod jego stopami. Kiedy dziarskim krokiem przechodził obok drzew, wylatywały z nich tłuste pliszki i wzbijały się w powietrze. Przy końcu ulicy zobaczył gromadkę zajęcy.

Zdziwił go ten widok. Aleksander wiedział, że żyją one w Lodowej Krainie, ukryte głęboko w lasach, gdzie drzewa rosną tak gęsto, że przejście między nimi jest praktycznie niemożliwe.

Nigdy jednak nie widział ich tak blisko pałacu. Zaskoczyło go to tak bardzo, że postanowił zrobić im zdjęcie. Próbował wyciągnąć z kieszeni komórkę i sfotografować je, lecz właśnie wtedy suwak się zaciął.

Miał wrażenie, że szaraki znieruchomiały i tylko patrzyły na niego z politowaniem, gdy tak szarpał się z ekspresem. Kiedy wreszcie wyjął telefon i już chciał zrobić zdjęcie, czmychnęły, nie dając żadnych szans najzdolniejszemu niegdyś szpiegowi w Lodowej Krainie.

 

Przykucnął nad strumykiem i zanurzył palce w lodowatej wodzie. Obmył nią twarz. Chyba mu odbiło. Włóczyć się nad ranem po lesie i uganiać za zającami.  Chyba za dużo czasu spędzał ostatnio z Farlito. Farlito…?

Poczuł, że ktoś zsuwa mu kaptur, kładzie rękę na głowie i delikatnie głaszcze włosy. Nie musiał podnosić wzroku, by ją rozpoznać.

- Farlito? Co ty tutaj robisz o tej porze?

- Zobaczyłam przez okno, jak wychodzisz z pałacu. Pomyślałam, że może coś jest nie tak i przybiegłam.

- Wszystko w porządku.  – odburknął, jakby chciał dać do zrozumienia, że to nie jej sprawa. Przez chwilę wpatrywał się w wodę, poczym dodał, już łagodniejszym tonem: - Po prostu nie mogłem zasnąć.

- Ja także nie mogłam spać tej nocy.

 

- Leżę w łóżku nie mogąc zasnąć i widzę, jak niebo rozjaśnia się. Wtedy ogarnia mnie takie głupie uczucie. Coś jakby złość. Bezsilność. Oto nadchodzi kolejny dzień, a ja…

- A ty jeszcze nie zacząłeś nocy…?

- A ja jeszcze nie uporałem się z poprzednim.

 

- Kiedyś, kiedy mieszkałam na Wyspach, lubiłam wstawać wcześnie rano i biegać po plaży. Trochę brakuje mi tego.

 

Anna Farlito i Aleksander P.  spacerują po opuszczonej plaży

Huśtawki na których nie ma żadnych dzieci

 

Wtedy w jego myślach pojawia się wspomnienie, dość niewyraźne i niedające się bliżej umiejscowić w czasie i Aleksander ma wrażenie, że...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin