Złamany Czar.txt

(265 KB) Pobierz
Rozdział I


"Wszystkich Czarowników państwa Celes a także osoby zdolne do użycia magii prosi się o niezwłoczne udanie się do stolicy i zgłoszenie w zamku, gdzie zapewnione będzie zakwaterowanie. Panujšca sytuacja jest problemem nie cierpišcym zwłoki. Popiech jest wskazany.

Król Celes, Ashura"



Taki list dostał każdy znany Czarownik mieszkajšcy w Celes. Takie ogłoszenia wisiały na wszystkich ulicach miast. To włanie paziowie czytali na głos ludnoci wiosek...
Nikt nie wiedział o jakš "sytuację" chodzi. Panowało podejrzenie iż kraj jest w niebezpieczeństwie i Czarownicy muszš bronić swej ojczyzny przed najazdem nieprzyjaciela. Wszystko dodatkowo pogarszała obecna sroga zima. Niektórzy twierdzili (i prawdopodobnie mieli rację), że jest to najmroniejsza zima od setek lat. Zwierzęta dosłownie zamarzały jeli się je zostawiło na noc w nieogrzanym pomieszczeniu. To samo oczywicie dotyczyło ludzi...
Czarownicy dšżšc do zamku na spotkanie z Królem, musieli brać ze sobš ogromne iloci złota aby stać ich było na odpowiedniš opiekę nad ich końmi i ciepły pokój w karczmach. Mieli nadzieję iż Król zwróci im koszty podróży.
Gdy wszyscy dotarli już do zamku, Ashura-ou zwołał zebranie w którym uczestniczył on sam, Najwyższy Mag państwa i przybyli Czarownicy. Brak generałów wiadczył o tym, iż zaistniały problem był typowo magiczny. Wojna nie groziła Celes. Niektórzy odetchnęli z ulgš, ale inni, bardziej dowiadczeni, wiedzieli, że magia potrafi być dużo groniejsza i może wywołać większe szkody niż wojska nieprzyjaciela.
Przy niezwykle długim stole w komnacie zebrań siedziało ponad 100 mężczyzn i kobiet w różnym wieku. Na jednym z końców na tronie siedział Ashura-ou. Jego twarz była poważna i zmęczona. Zmarszczki zmartwienia, których wczeniej nie było, dodawały kilka lat młodemu, zaledwie trzydziestoletniemu władcy. Jego długie czarne włosy, zwykle pięknie lnišce w wietle promieni słonecznych były zaniedbane i straciły cały swój blask. Królewski płaszcz luno wisiał na szerokich bezradnie opuszczonych ramionach. Król był wyranie przybity.
Po jego prawej stronie, na wygodnym czerwonym fotelu, z przyjaznym umiechem przylepionym do delikatnej twarzy prawie beztrosko siedział Najwyższy Mag- Fay D. Fluorite. Jego szafirowe oczy wędrowały po zebranych na nikim nie zatrzymujšc się na tyle długo, by można to było uznać za obserwowanie. Blond włosy sięgajšce niemal ramion, rozsypane w nieładzie wokół jego dziecinnej twarzy, wyróżniały się poród czarnych, bršzowych i rudych czupryn otaczajšcych go ludzi. Jego nadzwyczaj blada cera wydawała się lnić w blasku padajšcego słońca. W biało-błękitnym tradycyjnym stroju Najwyższego Maga, który najwyraniej był na niego za luny, wyglšdał jak dziecko bawišce się tylko w dorosłš osobę. Gdyby nie sławna na cały kraj moc maga pozostali uznaliby go za trzeciorzędnego magika, który jest trzymany na dworze tylko ze względu na licznš bukę. Prawdę mówišc niektórzy włanie tak sšdzili i czekali tylko, aż na delikatnej twarzy Maga pojawiš się zmarszczki i Król przejrzy na oczy.
Ashura-ou odetchnšł głęboko po czym wstał z tronu z zamiarem przemówienia. Gdy więc wyprostował się w sali zapadła głęboka cisza. Wszyscy dosłownie oniemieli przed majestatem króla.
- Naszemu krajowi grozi niebezpieczeństwo- owiadczył bez ogródek, starajšc się jak najszybciej przejć do sedna sprawy.- Zapewne wszyscy juz zauważylicie jak nienaturalnie mrona jest obecnie trwajšca zima, prawda? Z bólem muszę stwierdzić iż wcale nie zrobi się cieplej. Zaklęcie dajšce życie naszemu krajowi, naszej półkuli, przestało działać.
Wród Czarowników rozległ się szum stworzony z pełnych niedowierzania głosów. Ashura stał niewzruszenie jak posšg uważnie obserwujšc swoich podwładnych. Najwyraniej spodziewał się takiej reakcji z ich strony. Fay z kolei siedział dokładnie tak samo jak wczeniej z tš małš różnicš, że jego do tej pory beztroski umiech stał się nieco mniejszy i jakby bardziej poważny.
- To niemożliwe- powiedział w końcu jeden z najstarszych Czarowników a reszta zgodnie pokiwała głowami.- Zaklęcia Starożytnych sš najsilniejsze. Jedno z nich nie mogło tak po prostu przestać działać!
- Dlatego też wytrzymały tak długo- zgodził się spokojnie Ashura.- Jednakże każdy czar ma swoja datę ważnoci a nasza najwyraniej już minęła.
- Skšd ta pewnoć?- zapytała Czarownica z południowej częci kraju.
- Temperatura jest nadzwyczaj niska. Słońce ledwie wychodzi ponad horyzont. Niebo straciło unikalny odcień- król wymieniał wszystkie nienaturalne zjawiska ze stoickim spokojem i pewnociš bijšcš z każdego padajšcego słowa.- Mury pękajš od mrozu, a na jeziorach poziom lodu sięga metra głębokoci.
- To tylko sroga zima- upierał się przy swoim zdaniu Czarownik, który odezwał się jako pierwszy.- Nie ma żadnego solidnego dowodu na teorię Waszej Królewskiej Moci.
- Nyaa, ale to nie jest tylko teoria, Czarowniku-san- Najwyższy Mag umiechnšł się szeroko, nie kłopoczšc się nawet o wstanie ze swojego wygodnego fotela. Oczy zebranych natychmiast skupiły się na nim czekajšc na wyjanienia. Fay nie spieszšc się wzišł do reki leżšcš przed nim ksišżkę, na którš nikt do tej pory nie zwrócił najmniejszej uwagi i pokazał jš Czarownikom, unoszšc w górę wysoko nad swojš głowš. Księga była już stara i zużyta. Dawno już pożółkłe kartki były postrzępione i niemal wypadały z jej wnętrza. Wydawało się, że w rodku trzyma je tylko silny nacisk długich, delikatnych palców Maga na czarnej, skórzanej okładce. Księga nie miała żadnego tytułu ani innego znaku dajšcego jakškolwiek wskazówkę na to, co też mogła zawierać.
- Tu spisana jest historia Krajów Północnych, w tym oczywicie Celes- Fay wyjanił wesoło i otworzył księgę na pierwszych stronach. Patrzšc na kartki, nie czytajšc jednak tekstu, zaczšł opowiadać.- Trzy tysišce lat temu w Południowych Krajach zapanowało przeludnienie. Ludziom brakowało miejsca do życia, wody i pokarmu. Rozpętały się zamieszki. Władcy nie potrafili sobie poradzić z rozjuszonš ludnociš- jego wesoły ton nie pasował do snutej przez niego ponurej opowieci.- Królowie w desperacji poprosili więc o radę Pięciu Wielkich Magów. Ci po długich przemyleniach i przeprowadzeniu skomplikowanych badań stwierdzili iż sš w stanie zmienić klimat martwej do tej pory północy kontynentu, tak aby tereny nadawały się do życia. Nawet więcej, ustalili pory roku- lato, jesień, wiosnę i zimę- dokładnie takie jak na południu. W pięciu punktach postawiono pięć posšgów. W ich wnętrzach "zakotwiczono" pięć końców magicznej siatki, która zmieniła klimat. Władcy byli zadowoleni z wyniku eksperymentu i wysłali nadmiar ludnoci w te okolice. Jednakże niewielka iloć posłuchała tego rozkazu. Należy pamiętać iż na Południu w tamtych czasach panicznie bano się magii. Było tylko kilku Czarowników, którzy posiadali ogromnš moc. Jeden Mag z tamtych czasów był potężniejszy niż my wszyscy razem wzięci. Dlatego tez nie uda nam się odnowić czaru.
- A skšd pewnoć, że on w ogóle nie działa?- powtórzyła Czarownica.
- Jak już wspomniałem, magowie zakotwiczyli swój czar w posšgach. A dokładniej w specjalnie przygotowanych do tego diamentach.
Czarownicy wydali z siebie pomruk zdziwienia. Nikt nawet nie wpadł na pomysł iż w skromnych, półtorametrowych pomnikach, które po tylu latach przedstawiały sobš obraz nędzy i rozpaczy, znajdowały się kamienie szlachetne.
- Tydzień temu byłem przy najbliższym posšżku. Diamenty zmieniły się w proch. Wyglšda na to, że zaklęcie przecišżyło je doszczętnie. Wczoraj wrócił mój posłaniec, który badał inny posšg. Zastał dokładnie to samo- zakończył poważnie, już bez ladu umiechu na twarzy.
- Państwo zginie- dotarło do najbardziej upartego Czarownika, który po chwili ciężko opadł na swoje krzesło.
- Cała północ- poprawiła go Czarownica.
- Musimy co z tym zrobić!- młoda Czarodziejka wstajšc uderzyła otwartymi dłońmi w stół.
W pomieszczeniu zapanował zamęt. Ludzie przekrzykiwali się, nie słyszšc (ani nie słuchajšc) siebie nawzajem.
Król bezradnie usiadł na tronie czekajšc aż Czarodzieje w końcu się uspokojš. Nie miał siły ich przekrzykiwać. Najlepszš taktykš było wyczekiwanie zmęczenia ludnoci. Fay za to bez większego zainteresowania przyglšdał się rozszalałemu tłumowi, lekko umiechajšc się pod nosem.
- Ashura-ou - Mag odezwał się półgłosem.- Chyba posiedzimy tu cały dzień nim dadzš nam dojć do słowa.
Król widzšc entuzjazm Czarowników ze zrezygnowaniem pokiwał głowš i potarł skronie palcem wskazujšcym.
- Wydaje mi się, że masz rację, Fay- przyznał.
- Ou-sama, dobrze się czujesz?- zapytał przestraszony patrzšc na gest.
- To tylko głowa- władca Celes machnšł od niechcenia rękš.
- Może napijesz się herbaty?- Mag nie ustępował.- To powinno pomóc. Za dużo pracujesz i za bardzo się wszystkim martwisz. W tej sytuacji pomoże nam tylko magia. Nie musisz tu siedzieć, Ou-sama. Wszystko ustalimy, a ty możesz ić odpoczšć- jago głos przepełniony był troskš.
Król umiechnšł się do niego ciepło. Fay zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do wszystkich, zwłaszcza do niego. Wystarczyło małe kichnięcie a od razu wysyłał go do łóżka, żeby się czasem nie przeziębił. Potem przysyłał nadwornych uzdrowicieli, żeby jak najszybciej go zbadali i wyleczyli. Można by pomyleć, że o zdrowie króla i każdego człowieka troszczył się bardziej niż o własne życie.
- Wszystko w porzšdku- zapewnił go Ashura.- To tylko przez ten hałas.
- No... dobrze- Fay w końcu odwzajemnił jego umiech.
Ashura znudzony zachowaniem Czarowników wstał po raz drugi uzyskujšc ten sam efekt co poprzednio (z ta różnicš, iż tym razem póniej).
- Jak wiecie prawdopodobnie nie uda nam się odtworzyć czaru. Ale nadal możemy próbować! Ponadto musimy zadbać o ludnoć Celes. Tych, których na to stać przeniesiemy do Krajów Południowych. Reszta będzie musiała zostać tutaj. Najlepiej gdyby przeprowadzili się bliżej sto...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin