Wiedziałem
Wiedziałem, że tak będzie. Kiedy tylko weszliśmy na górę, do mojego pokoju, a ty posłałeś mi to dziwne spojrzenie. W twoich pięknych niebieskich oczach widziałem tylko jedno słowo. „Koniec”. Mimo, że tak naprawdę pałały pożądaniem, ja wyczuwałem coś innego. Już wtedy łzy niebezpiecznie zbliżały się do granicy. Prawie płakałem. Jednak mi nie wolno było tego robić, prawda? Byłem tym zimnym, nieczułym, spokojnym… Kamieniem. Zawsze to ty musiałeś ogrzewać moje zimne policzki i szeptać czułe słówka. Ja jedynie przytakiwałem lub mruczałem pod nosem coś kompletnie niezrozumiałego. Zauważyłeś? Nigdy nie powiedziałem ci „kocham”. Całe życie chciałem ochronić się przed tym uczuciem do ciebie, dlatego też bałem się wymówić tych dwóch magicznych słów na głos. Myślałem, że wtedy nie będzie odwrotu, a kiedy odejdziesz, nie przeżyję. Myślałem, że to będzie niczym czar, który zwiąże mnie z tobą na zawsze. Myliłem się jednak. To nie było potrzebne, ponieważ już dawno byłem tylko twój. Kiedy usiadłem na wyższym fotelu, ty włączyłeś mój komputer. Na dole siedział twój przyrodni brat i mój kumpel. Nie wiem, co robili. Prawdopodobnie Młody chciał nas podglądać, a Peter mu tego zabraniał. Wpisałem hasło i poczekałem aż znajdziesz stronę, której szukałeś. Zanim to ci się udało, do pokoju wszedł Młody. Udało się nam go wyrzucić. Siedziałem jak na szpilkach, wpatrując się w przestrzeń i myślałem. Czy to, co ostatnio usłyszałem było prawdą? Czy naprawdę niemożliwym było związanie się z tobą na zawsze? Komu pierwszemu i dlaczego w ogóle to powiedziałeś? Zacisnąłem pięści, dobrze wiedząc, że nic nie zrobię. Spojrzałem na ciebie.- Pokażę ci stronę, na którą wchodzi mój kumpel – powiedziałeś. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc o kogo chodzi.- Pornosy? – spytałem. Kiwnąłeś głową.- Sam ich nie oglądam, ale pośmiejemy się razem – odparłeś i załadowałeś stronę. Poczułem dziwny ucisk w żołądku. Spojrzałeś na mnie i przez kilka dobrych nieskończoności czułem twój wzrok na swojej twarzy. Starałem się nie uronić ani jednej łezki. - No chodź tutaj – powiedziałeś i przyciągnąłeś mnie do siebie. Objąłeś mnie silnymi ramionami, a ja zacisnąłem mocno powieki. Oparłem głowę o twoje ramię i również oplotłem cię rękoma. Tak bardzo chciałem trwać w tym uścisku. Odchyliłeś głowę i pocałowałeś mnie. Lekko. Twoje usta były cudownie chłodne, a moje rozgrzane. Kilka minut wcześniej jadłem czuszkę, co było twoim pomysłem. Świetnie się bawiłeś, widząc jak umieram pod wpływem nadmiaru tej ohydnej papryczki. Pocałunki, którymi mnie obdarzałeś były niczym lekarstwo na to, co działo się w moich ustach. Pieściłeś językiem moje podniebienie, a potem zacząłeś wędrówkę po mej szyi. Zamruczałem z zadowolenia. Chciałeś mnie wziąć na kolana i ja też tego pragnąłem, ale bałem się, że w każdej chwili może wejść twój brat. Nie pozwoliłem ci na ten ryzykowny krok. Oglądaliśmy razem głupie pornosy, a ty tuliłeś mnie do siebie. Wciągnąłem w nozdrza ten słodki charakterystyczny zapach, który mógł należeć jedynie do ciebie. Miałeś wtedy niebieską koszulkę, a twoje blond włosy seksownie opadały na ramiona. - Czy to prawda? – spytałem, czując głaz zamierający mi w gardle.- Co?- To, co mówiłeś… Podobno…- Nie. Czasami kiedy jestem zły na ciebie, gadam różne rzeczy, ale nie przejmuj się tym.- Mhmm… - Teraz byłem pewien. To koniec. Koniec! Mocniej przywarłem do siebie i zacisnąłem powieki. Nieposłuszne łzy popłynęły po moich bladych policzkach, ale ty nie mogłeś ich ujrzeć. Powtarzałem sobie w myślach, że cokolwiek się stanie, nie będę po tobie płakać. Nie będę żałować. Ważne jest tylko to, co się dzieje. Obiecywałem to sobie, jednocześnie zapamiętując twój zapach i miękkość twej skóry. Czy wyczułeś rozpacz w moich gestach, tamtego wieczoru? Potem zeszliśmy na dół. Minęliśmy Petera i Młodego. Poszliśmy do kuchni. Napiłeś się wody i skierowałeś kroki do mojej drugiej sypialni. Podążyłem za tobą. Tam rzuciłeś się na mnie i oboje padliśmy na łóżko. Rozgrzane ciała i przyspieszone oddechy. Ciemność i jasność w jednym. Szaleństwo. Łzy. Rozpacz.Tej nocy nie powiedziałeś, że kochasz. Nie powiedziałeś, że będziesz tęsknić. Wyszedłeś, jak gdyby nigdy nic, nawet się ze mną nie żegnając. Nie tak, jak powinieneś. Następnego dnia wyjechałeś. Deszcz padał, jakby miał zastępować moje łzy, a kiedy twój samochód zniknął z pola widzenia i ja płakałem. Roniłem słone kropelki na kartkę, gdzie napisałem „Nigdy nie będę przez niego płakać.”. Nie wróciłeś już do mnie. Nigdy więcej nie spojrzałeś na mnie z takim pożądaniem i miłością. Nie pozostało mi nic, prócz wspomnień minionych lat i smaku twoich ust. A kiedy pada deszcz, moja dusza szlocha, jak gdyby koniec świata miał być za chwilkę. Nie wiele się myli. Bez ciebie, nie mam już po co żyć. Ale… Przecież… Wiedziałem, że tak będzie
ashe