Redmond Patrick - Marionetka.txt

(646 KB) Pobierz
	PATRICK 	REDMOND:

	MARIONETKA:

	Przekad
	Jan Krako
	
	AMBER.

Tytu oryginauTHE PUPPET SHOW
	Redaktorzy seriiMAGORZATA CEBO-FONIOKMA(L ZBIGNIEW FONIOK
	Ilustracjana okadceMASTERFILE/EAST NEWS
	Opracowanie graficzne okadki' STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
	Skad
	WYDAWNICTWOAMBER
	Wydawnictwo Amber zaprasza na stron Internetuhttp://www.
amber.
sm.pl
	Copyright 2000 by PatrickRedmond.
Ali rightsreserved.
	Forthe Polish editionCopyright O 2000 by Wydawnictwo Amber Sp.
z o.
o.
	ISBN 83-241-0331-7
	Mojej matce Mary Redmond
	WYDAWniCTWOAMBERSp.
z o.
o.00-108 Warszawa, ul.
Zielna 39, tel.
620 4013, 620 81 62Warszawa 2000.
Wydanie IDruk: Cieszyska Drukarnia WydawniczaPonowna oprawa: Cieszyska Drukarnia Wydawnicza

Prolog
	Bow, wschodni Londyn, 1984
	Gdzie Michael?
Dlaczego nie przyszed?
Chc siz nim poegna.
- Seanpostawi torb i wbi wzrok w ziemi.
Mia zaczerwienion twarz, trzsymu si wargi.
	SusanCooper, ktra sza za nim z walizk,wzia gboki oddech.
	- Ju ci mwiam: nie moemy go znale.
	-Ale ja chc si z nim poegna!
Niewyjad bez poegnania!
	Stali na chodniku przed domem dziecka.
Byato wielka wiktoriaskakamienica z szarego piaskowca, jedyny samotnie stojcy budynek po tej stronie ulicy.
Naprzeciwko wyrasta betonowy labirynt gmachw rady miejskiej,ktre przesaniaysoce, pograjc wsk uliczk w cieniu.
	Tom Reynoldsczeka w samochodzie.
Chcia wysi, aleSusan pokrcia gow.
I tak byli ju spnieni.
Jeszcze kilka minut i utkn w korku.
Kilku chopcwkopaonaulicy pik.
Nie zwracajc uwagi na rozgrywajcy si przed nimi dramat, po kadym strzale obrzucali si wyzwiskami.
	Susan zadraa.
Chocia by dopieropocztek padziernika, przenikliwywiatrnis zapowied rychej zimy.
Minli ich starzec i staruszka.
Obadowanizakupami, posali Seanowi wspczujce spojrzenie.
Susan przeklaw duchu Michaela.
Tylkotego jej brakowao.
	- Ile razymam ci powtarza, e nie moemy go znale.
- Powiedziaatoostrzej, ni zamierzaa.
-Przykro mi, ale nic nato nie poradz.
	- W takimrazie nigdzie niejad!
Nie chc!
Nikt mnie do tego niezmusi!
Jego agodne oczy wypeniy si zami.
Susan natychmiast si zawstydzia.
Przykucnwszy, odgarna mu z czoa kosmyk niesfornych blond wosw.
	- Przepraszam -szepna.
- Nie chciaam na ciebiekrzycze.
Szukalimy go,naprawd.
Ale wiesz,jaki on jest.
Pewnie znowu narozrabia i.

- On nie chcia tu przyj.
	-Ale oczywicie, e chcia.
- Pocaowaa go w policzek.
-Jest twoimnajlepszym przyjacielem.
Zrobiby wszystko, eby tu by.
	- Nieprawda.
Powiedzia, e mnie nienawidzi, e cieszy si z mojegowyjazdu.
Powiedzia.
- Sean przekn zy.
-Powiedzia, e przybrani rodzice tylko udajmiych, e chc pani oszuka.
e kiedy do nich przyjad,zamkn mnie wpiwnicy, zapactym zopiekispoecznej, eby nic nikomunie mwili i.
	- Tylko si z tob droczy - agodziaSusan.
- Pastwo Andersen to bardzomili ludzie.
Mylisz, e oddaabymci pod opiek komu, kto nie jest miy?
Nie odpowiedzia.
Zajrzaa mu w oczy.
	- Naprawd takmylisz?
Powoli pokrci gow.
	- Majpikny, duy ogrd i dwa psy.
Bdziesz tamszczliwy,zobaczysz.
Obiecuj.
	Zatrbi klakson, posypay si przeklestwa.
Kl jaki kierowca; samochdToma blokowa jezdni.
Nie moga tego przedua.
	- Wskakuj.
Tom powiedzia, e moesz usi z przodu i posucha kaset.
Tom pochyli si i otworzy drzwi.
	- To jak?
Jedziemy?
- spyta z umiechem.
Kierowcazablokowanegosamochodu zatrbi ponownie.
Tom wystawi gow przez okno.
- Chwileczk!
Potarga Seanowi wosy.
- Wyskoczymy na autostrad i pobijemyrekord prdkocina ldzie, chcesz?
	Sean wykrzywi usta w sabym umiechu.
Susan pomogamu zapi pas.
	- Odwiedzi mnie pani?
- spyta z niepokojem.
	- Sprbujmitylko zabroni.
Nic z tego.
Nadal co go trapio.
	- I nie zapomni pani o moim zdjciu?
Poszuka pani?
	- Oczywicie.
Nie martw si,na pewno je znajdziemy.
Odjechali.
Chopcy z naprzeciwka przepucili samochd i podjli gr.
Susan staa na chodniku, odmawiajc w duchubagaln modlitw.
Boe,spraw, eby wszystko dobrze siskoczyo.
On ma tylkodziewi lat izdy ju tyle wycierpie.
Zasuguje na odrobin szczcia.
Odwrcia size smutkiem i ruszya wstron domu.
	Michael sta nakocu ulicy, obserwujc, jak Susan obejmuje Seana.
Na ramieniu mia szkoln torb.
Powinien by wrci przed godzin, zamiasttego wczy si po okolicy, zabijajc czas.
Dlaczegoto tak dugo trwa?
Sean paka.
Michael wiedzia, emalec jest przestraszony.
Wiedzia te
	kto jest temu winny.
	Ogarn go wstyd.
Wstyd oraz inne, bardziejskomplikowane uczucia,do ktrych niechcia si przyzna.
Dlatego gniewnieje w sobie stumi.
Seanto gupi dzieciuch.
Dobrzemu tak.
	Ruszy w stron malekiego warsztatu narogu ulicy.
Bramabya otwarta.
Wpad na podwrze i nie zwaajc naryk rozwcieczonego waciciela,szybko wdrapa si na biegncy za domami mur.
	Szed powoli, ebynie straci rwnowagii nie spa.
Ogrd.
Dom.
Obronity zielskiemznak drogowy.
Tylne drzwi, magazyn, kuchnia.
Kto siw niej krzta.
Trway przygotowania do kolacji.
Sdzcpo zapachu, robilispaghetti z sosem bolognaise.
Makaron,mielone miso, koncentratpomidorowy, cebula i przyprawy.
Jedli to samo przed czterema dniami.
Nic dziwnego.
Posiek by prosty,szybki dozrobienia i skutecznie wypycha odkidwudziestu wychowankom.
	Gwny hol.
Brudne ciany, duchota i zapach stchlizny.
Z zewntrz kamienica prezentowaa si do okazale, ale wystarczyo wej do rodka, bystwierdzi, e jest zapuszczona i wymaga natychmiastowego remontu.
Drzwi.
Obok drzwi tablica ogosze i wieszak.
Na wieszaku kilkanacie kurtek, paszczy itoreb.
Polewej stronie sala telewizyjna.
Starszedzieci oglday wycigi motocyklowe, modszekrzykiem domagay si kreskwek.
Na prno.
	Kto przekrci klamk.
Chcc unikn spotkania z Susan, wbieg naschody i popdzina pierwsze pitro.
Dugikorytarz, po obu stronach rzddrzwi.
Sypialnie.
I muzyka.
Kto sucha Duran Duran.
Na korytarz wyszedpan Cook.
By jednym z wychowawcw, ktrzy mieszkali w domu na stae.
Pulchna twarzcherubina, wypowiaa broda ijaskrawoczerwony sweter -wyglda jak duy pluszowy mi.
	- Poegnae si z Seanem?
- spyta z umiechem.
	- Tak.
	-Pewnie ci smutno.
Chceszporozmawia?
- Mia ciepy gos i przyjazn twarz.
Michael poczu, ecierpnie mu skra.
Wszyscywiedzieli, czymkoczy si przyja z panem Cookiem.
ypn na niego spode ba i uciekna drugiepitro.
	Do swego pokoju.
Pokj mieci si na poddaszu i by bardzo niski.
Dwaka, nagie ciany, i nicwicej.
Kiedy, kiedy go tu przywieli, wychowankom pozwalano wiesza nacianach plakaty.
Teraz ju niepozwalano.
Pononiszczyy tynk.
Co komu zaszkodzi kawaek przylepca?
	Skotunione koce iprzecierado na jego ku.
Na ku Seana nagimaterac.
Przecierada i poszwy zabranodo pralni - w przyszymtygodniumia tu zamieszka nowy lokator.
Chopak w wiekuMichaela.
Susan mwia, jak mu na imi, ale zapomnia.
Mwia rwnie, e powinien pomcmusi przystosowa.
Wprowadzi go wnowe rodowisko.
Tak samo, jakpomgi wprowadzi Seana.

Usiad na ku i spojrza w okno.
Wychodzio na labirynt gmachw podrugiej stronie ulicy.
Widok z okienpo drugiej stronie domu byo niebolepszy.
Na przykad Brian widzia od siebie wierzchoki drapaczy chmurw City.
City.
Dzielnica magii iczarw.
Brian mwi, eto finansowe sercekraju, gdzie ludzie codziennierobi i trac niewyobraalne fortuny.
	Brian skoczy pitnacie lat.
Wkrtce mia opuci domi zacz y nawasnyrachunek.
Przechwala si, e w wieku dwudziestu piciu lat bdziemilionerem.
e kupi sobie wielk will na West Endzie, luksusowy dom nawsi, kilka limuzyn, e bdzie mia szaf pen najmodniejszych ubra i armi sucych gotowych na kade wezwanie.
Marzyciel z tego Briana.
Alekto wie,moe i tak bdzie.
Na przekr wszystkiemu, co dotd przey, Michael mocno wierzyw to, e marzenia czasamisi speniaj.
	Patrzy w okno, lecz nicniewidzia.
Wyobraa sobie, enazywa siDick Whittington.
e kroczyprzez City, mruc oczy w promieniach socaodbijajcych si od wykadanych zotemchodnikw.
	Pgodziny pniej dopokoju zajrzaa Susan, eby poszuka zdjciaSeana.
Michael wci patrzy w okno.
Nie wiedziaa, e wrci.
	- Gdzie ty sipodziewa?
- spytaa.
Nawet nie odwrci gowy.
	- Dlaczego nie przyszede?
Wzruszy ramionami.
	Seanowi byo bardzo przykro.
	-- No to co.
	- Jakmoge?
To twj najlepszy przyjaciel.
	- Mam gogdzie.
	Wcisiedzia tyem do niej i zaczynao j to denerwowa.
	- Jeste wstrtny.
Jak moge naopowiada mu tych bzdur oAndersenach?
	- Tonie s bzdury.
	-Nastraszye go.
Dobrze wiesz, e Sean wierzy wkade twoje sowo.
	- To nie moja wina.
Gupi szczyl.
Zasrany gwniarz!
Powinna go zbeszta, ale nie miaa do tegoserca.
Rozumiaago.
Wiedziaa, dlaczegojestzy,cho nie moga mu pomc.
	- To nie musi by koniec waszej przyjani - tumaczya agodnie.
-Moecie siwidywa.
	- No, jasne!
Canterbury jest tu za rogiem ulicy.
Bd wpada do niegoposzkole.
	Dopiero teraz odwrci gow.
Gsta grzywaczarnych wosw, oskarycielskie spojrzenie niebieskich oczu, ktre zawsze budzio w niej poczuciewiny, i zbyt surowajak nadziesiciolatka twarz.
Twarzza i gniewna, twarz,
	10
	w ktrej nie byo nic atrakcyjnego.
Jenny, jedna z pracownic opieki spoecznej, twierdzia,e z czasem Michael si zmieni,e wyronie na superprzystojnego mczyzn.
Oby tak byo.
Uroda to wielki plus, a dla dzieci takichjak Michael, kadyplus by na wag zota.
Minaszsta.
Czekaa na ni rodzina.
	- Musz i.
Poradzisz sobie?
Znowu spojrza w okno.
	- Jasne.
	Nie chciaa tak tego zostawia.
Czua, e to tylko teatralna fanfaronada,e Michael bardzo jej potrzebuje.
Lecz potrzebowaa jej rwnie rodzina.
	Gdzieoni s?
- pomylaa na...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin